Chciałabym poruszyć temat miłości do zwierząt. Wiem, że Bóg je stworzył, wiem, że są nam bardzo potrzebne do życia, ale czasem wpadamy w jakiś kult zwierząt. Mam w bloku sąsiadkę, która mówi do swojej kotki - „moja córuniu”, na osiedlu biega dużo psów, które noszą ludzkie imiona. Słyszę niekiedy, jak ludzie wołają do swoich psów np. Bolek, Jasiek, Staś. Czytałam też ostatnio, że są nawet organizowane Msze św. z udziałem piesków, kotków, chomików i innych zwierzaków. Nie umiem tego do końca zrozumieć. Dawniej chyba takich rzeczy nie było. Czy zmieniła się nauka Kościoła na ten temat?
Helena
O, nie, nie - piesków i kotków na szczęście nie chrzcimy w Kościele! Nauka Kościoła na ten temat jest jasna. Każde stworzenie to dzieło Boga, należy je podziwiać i szanować, ale też pamiętać, że Pan Bóg stworzył te swoje dzieła w konkretnym celu i mają one swoje własne miejsce w całym stworzonym świecie. Najgorzej, jak się poprzekręca porządki i wszystko poustawia nie po kolei. Z miłością do zwierząt mamy pewnie kłopoty w dwie strony: albo nie kochamy ich i znęcamy się nad nimi, wyrzucając do lasu i zadając im cierpienia, albo traktujemy je o wiele lepiej niż ludzi. W krajach bogatych psy i koty jedzą często lepiej niż dzieci w Afryce.
Walczymy o prawa zwierząt, organizujemy wielkie akcje na utrzymanie schronisk i obronę pewnych gatunków przed wyginięciem - i często są to naprawdę pożyteczne akcje - tyle że niekiedy jednocześnie potrafimy odmawiać prawa do życia dzieciom nienarodzonym, osobom upośledzonym i niepełnosprawnym czy też ludziom starszym. Słusznie więc w swoim liście przestrzegasz nas przed swego rodzaju kultem zwierząt.
Pamiętam akcję w jednym z supermarketów, podczas której grupa obrońców zwierząt apelowała przed świętami o zwrot zakupionych karpi i darowanie im życia. Nie umiem powiedzieć, czy te wyzwolone, świąteczne karpie rzeczywiście długo jeszcze żyły, ale trochę mnie zadziwiają takie inicjatywy.
Warto też mieć zdrowe podejście do kwestii udziału zwierząt w Liturgii. Kościół, a zwłaszcza Msza św., to nie jest miejsce dla zwierząt. Ufam, że zwolennicy Mszy św. z udziałem piesków, kotków i chomików robią to bardzo wyjątkowo i ze względów wychowawczych, aby ludziom przypomnieć o miłości i szacunku dla zwierząt. Powoływanie się na św. Franciszka czy św. Antoniego nie bardzo mnie przekonuje do wprowadzania zwierząt do kościoła. Nie przypominam sobie, aby św. Franciszek sprowadzał zwierzęta do świątyni na nabożeństwa, nie słyszałem też, żeby św. Antoni gromadził ptaki czy ryby w kościele, aby im głosić kazania. Najpiękniejszym i najwłaściwszym miejscem, a jednocześnie świątynią dla zwierząt są: las, łąka, pola, rzeki, morza.
Wielkim miłośnikom zwierząt proponuję, aby uruchomili swoją wyobraźnię i zastanowili się nad samopoczuciem swoich ulubionych zwierzątek w świątyni podczas nabożeństwa. Jestem przekonany, że czują się tam fatalnie i nie u siebie. Byłem parę razy na Mszach św. z udziałem zwierząt i nie spotkałem tam psa skupionego na modlitwie i merdającego ogonem na znak dialogu z kapłanem. Słyszałem za to jazgot zwierząt, które gdyby mogły, z pewnością wybrałyby świeże powietrze i kawałek przestrzeni.
Nie można zatem popadać w przesadę i na siłę budować wspomniany kult zwierząt. Kochajmy wszystkie zwierzaczki, ale nie taką miłością, jakiej one same nie potrzebują, a nade wszystko nigdy nie zapomnijmy, że ukoronowaniem stworzenia jest człowiek i to jemu trzeba zawsze dać pierwszeństwo przed całym światem zwierząt, roślin czy rzeczy.
Na listy odpowiada ks. dr Andrzej Przybylski, duszpasterz akademicki z Częstochowy. Zachęcamy naszych Czytelników do dzielenia się wątpliwościami i pytaniami dotyczącymi wiary. Na niektóre z nich postaramy się znaleźć odpowiedź. Można napisać w każdej sprawie:
Pomóż w rozwoju naszego portalu