Ewangelia trzeciej niedzieli Wielkiego Postu przypomina w tym roku dialog ogrodnika z właścicielem drzewa figowego. O losie nieurodzajnego drzewa zadecydowała cierpliwość pana i naleganie ogrodnika, by okazać nadzwyczajną hojność. Warto wszak przypomnieć, że choć praktykowano wtedy okładanie nawozem drzew, figowiec tego nie potrzebował.
Sens ukryty w tej przypowieści jest oczywisty. Cierpliwość Boga jest wielka i Jego hojność jest nadzwyczajna, ale domaga się odpowiedzi człowieka - jego owocu. Jakże jednak inaczej można odczytać ten dialog, jeśli spojrzeć nań w perspektywie krzyża?
W świetle krzyża, który stał się dopełnieniem i wypełnieniem całego nauczania Jezusa, postaci z tego dialogu nabierają wyrazistszych i zaskakujących rysów. Oto bowiem dialog pana i ogrodnika staje się dialogiem w samym Bogu, który wstrzymuje sprawiedliwy sąd i decyduje się na hojny i niesłychany dar z Syna. Oto suche drzewo krzyża otrzymuje „dojrzały owoc” ludzkości - Nowego Człowieka, Jezusa. A Bóg w swojej szaleńczej miłości w uschłe narzędzie śmierci wpisuje miłość i pokazuje, że z najgorszych otchłani zła może wyrosnąć dobry owoc.
Można by tę medytację kontynuować i próbować odkryć więcej. Ale może najważniejsze zostało już wypowiedziane - to prawda, że krzyż jest centrum wiary i w nim, w jego świetle, wszystko nabiera najgłębszego sensu, a miłość znajduje właściwą miarę.
Wśród pieśni, które w tym wielkopostnym czasie śpiewamy, znajduje się i ta, gdzie o drzewie krzyża mówimy jako o „słodkim drzewie”. Dziś należałoby powiedzieć, że ta słodycz mieści w sobie również smak słodkich i dojrzałych fig…
Pomóż w rozwoju naszego portalu