Reklama

Ze świętymi przez wieki

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Są miejsca szczególne, gdzie Bóg w Swój niepowtarzalny sposób spotyka się z człowiekiem. Wiele z nich wpisało się złotymi głoskami w historię chrześcijaństwa, inne pozostają wciąż nieznane. Czy wśród nich jest i miejsce dla Przemyśla? Czy można mówić o wkładzie I Liceum Ogólnokształcącego im. J. Słowackiego w formowanie przyszłych kapłanów i świętych nie tylko przecież naszej diecezji?
Kiedy w 1628 r. księża z Towarzystwa Jezusowego postanowili przy działającym w Przemyślu zgromadzeniu powołać kolegium, zaczęły się skromne początki instytucji, która z dwiema niewielkimi przerwami przetrwała 375 lat i w sposób szczególny wpisała się w życie nie tylko Przemyśla, ale i całej okolicy. Przemyskie kolegium stało się miejscem formowania nie tylko zakonników, szlachty i mieszczan, lecz i licznych uczniów-innowierców, którzy zafascynowani duchowością ignacjańską wracali do wiary dziadów. Teatr, literatura, nabożeństwa, wykłady - wszystko w budynkach, które stoją do dziś i są niemymi świadkami dawnej przeszłości czasów, które zwłaszcza w latach 1750-72 były najprężniejsze. Wtedy to bp W. H. Sierakowski łożył wielkie sumy na rozbudowę kolegium, ofiarował mu swą piękną bibliotekę, która była również otwarta w określonych godzinach dla mieszkańców miasta, i ufundował przy szkole drukarnię. Kiedy w 1773 r. nastąpiła kasata zakonu Jezuitów rząd austriacki przejął ich kolegium i utworzył w jego miejsce sześcioletnie gimnazjum, jedną z sześciu szkół średnich, jakie pozostawiono w Galicji. Eks jezuitom pozwolono uczyć w szkole do 1787 r., a rok później wprowadzono język niemiecki jako wykładowy, zamiast dotychczasowej łaciny. Od tego czasu w gimnazjum uczyli nauczyciele świeccy. W 1820 r. utworzono przy gimnazjum dwuletni zakład filozoficzny, który był uzupełnieniem sześcioletniej nauki w gimnazjum - klerycy seminarium przemyskiego uzupełniali w nim swoje wykształcenie. Lata dwudzieste i trzydzieste to okres aktywności przemyskich gimnazjalistów na polu różnego rodzaju kółek literackich, zajmujących się czytaniem dzieł wybitnych romantyków polskich i obcych oraz rozpropagowywaniem ich idei. Uczniowie angażowali się w prace organizacji niepodległościowych, brali dział w kampanii napoleońskiej czy w kolejnych powstaniach, walcząc z germanizacją. Sytuacja uległa zmianie w roku szkolnym 1867/68, kiedy językiem wykładowym ustanowiono język polski. Dodatkowo w 1849 r., w wyniku reformy oświaty, połączono sześcioletnie gimnazjum z dwuletnim zakładem filozoficznym w jeden ośmioletni zakład, i mimo wielu zmian w szkolnictwie, gimnazjum pozostało ośmioletnie aż do 1939 r.
Był to czas, kiedy wychowankami gimnazjum byli m.in. biskupi przemyscy obu obrządków: Michał Korczyński, Jakub Glazer, Julian Pełesz, św. Józef Sebastian Pelczar, Anatol Nowak; tu uczył się też ks. Bronisław Markiewicz - znany działacz młodzieżowy i opiekun najbiedniejszych, zakonodowca Michalitów; bł. Zygmunt Gorazdowski - patron archidiecezji lwowskiej, ks. Stanisław Stojałowski, wydawca znanych pism Wieniec i Pszczółka - działacz na rzecz uświadamiania polskiej wsi czy rektor UJ ks. prof. Stanisław Spis. Wśród nich szczególne miejsce zajmuje zwłaszcza św. Józef Sebastian, którego wyniesienie na ołtarze I LO uczciło w czerwcu br. specjalnymi uroczystościami. Pod patronatem abp. Józefa Michalika w szkole zorganizowano konferencję poświęconą nowemu Świętemu Kościoła powszechnego i przed wejściem do auli Ksiądz Arcybiskup, w towarzystwie prezydenta miasta R. Chomy i dyr. G. Dawnis, odsłonił pamiątkową tablicę, którą w Rzymie w dniu kanonizacji, poświęcił Ojciec Święty.
Okres rządów austriackich był czasem, kiedy o poziom moralny i wiedzę religijną w gimnazjum dbali katecheci: ks. dr Wojciech Galant, ks. dr Jan Trznadel, ks. dr Jan Kwolek, ks. Konstanty Bieda, ks. Jan Milczanowski, ks. dr Józef Drozd, ks. dr Józef Dziadosz, nie można się więc dziwić, że ze wszystkich szkół olbrzymiej wówczas diecezji, najwięcej powołań było właśnie z I Gimnazjum. Średnio 9-10 chłopców z trzydziestoosobowej klasy corocznie wybierało drogę szczególnej relacji z Panem. Tak było i w latach dwudziestolecia, dzięki poświęceniu długoletniego katechety szkolnego ks. dr. Marcina Wziątka, zwłaszcza że na słynnych Mszach szkolnych odprawianych wówczas w auli gimnazjalnej nie tylko śpiewał chór szkolny, ale i dysponujący pięknym barytonem sam dyrektor Weimer, mimo iż był ewangelikiem. W pierwszych latach powojennych było podobnie. Jak wspomina wychowanek szkoły, ks. prał. S. Krzywiński: „Całe liceum chodziło na Msze św. do kościoła Serca Jezusowego. W szkole sprawdzano stan klasy i wychowawca szedł z nami do kościoła. Po drodze oczywiście szeregi topniały i w sumie do kościoła docierali ci, którzy naprawdę chcieli tam pójść. Nabożeństwa były zawsze solidnie przygotowane. Ks. Wziątek, katecheta szkolny, nie zawsze je odprawiał, lecz zapraszał innych księży, choć egzorty to przeważnie on mówił. Często też występował chór licealny pod batutą pana Jurkiewicza, a na większe uroczystości przychodził ks. prał. Jan Jakubczyk, i wtedy szeregi chóru wzmacniały głosy członków Małego Seminarium. Co tydzień w niedziele liceum miało swoją Mszę św. o godzinie dziewiątej rano oraz oczywiście w większe święta kościelne. Na nas też duże wrażenie robiła postać bł. ks. Jana Balickiego, który często przychodził na te Msze św. i siadał w konfesjonale. Był on spokojny, pokorny, zawsze spoglądaliśmy w jego stronę i poniekąd trochę baliśmy się go. Już była taka fama, że to jest kandydat na ołtarze, człowiek świątobliwy i chłopcy bali się chodzić do niego do spowiedzi”. To wtedy w I Gimnazjum uczyli m.in. ks. dr Julian Ataman, wybitny kapłan diecezji przemyskiej czy w latach 50. - jeden z najwybitniejszych mówców polskich XX w. ks. dr Julian Michalec.
Od tego czasu w budynku szkolnym nauka trwa nieprzerwanie przez prawie 60 lat. W ciągu tego czasu przewinęło się przez I LO tysiące uczniów, którzy dziś zajmują czołowe stanowiska w państwie polskim, są rektorami uniwersytetów, politykami, dziennikarzami, naukowcami, profesorami. Uczniowie I LO zdobywają czołowe miejsca na olimpiadach przedmiotowych i swoimi osiągnięciami rozsławiają szkołę w Polsce i na świecie. Nie ma też roku, by absolwenci popularnego „Słowaka” nie zdecydowali się poświęcić służbie Panu - jeżeli nie w rodzinnym Przemyślu, to w różnych zgromadzeniach męskich i żeńskich. Niektórzy z nich pracują nawet na misjach, sporadycznie odwiedzają swoją starą szkołę i korzystając z uprzejmości katechetów, dzielą się z młodzieżą swoimi doświadczeniami.
I LO to nie tylko historia, tradycja, budynek, to przede wszystkim ludzie, którzy ją tworzą. Dlatego Dyrekcja, Grono Pedagogiczne, Uczniowie i Stowarzyszenie Absolwentów I LO zapraszają wszystkich sympatyków szkoły na jej święto. Program czterodniowych obchodów (12-15 września br.) obejmuje m. in.: dzień poświęcony tym, co odeszli, połączony z porządkowaniem grobów zmarłych nauczycieli i uczniów i z Mszami św. w obu kaplicach cmentarnych; dzień sportu, podczas którego absolwenci - miejscowi prominenci zmierzą się z obecnymi uczniami pod egidą popularnego prezentera Przemysława Babiarza; dzień modlitwy w intencji szkoły, podczas którego w intencji szkoły i jej wychowanków Mszę św. odprawi abp Józef Michalik; dzień sztuki i nauki, podczas którego obok wystawienia Mazepy J. Słowackiego, aula I LO będzie świadkiem konferencji naukowej poświęconej szkole. Dzięki temu w te szczególne dni organizatorzy chcą połączyć tradycję ze współczesnością i podzielić się z wszystkimi przybyłymi tą wspaniałą atmosferą, która przez tyle stuleci zbliża ludzi do Boga.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Być w drodze z Jezusem!

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii Łk 9, 51-56

Wtorek, 30 września. Wspomnienie św. Hieronima, prezbitera i doktora Kościoła.
CZYTAJ DALEJ

Św. Hieronim - „princeps exegetarum”, czyli „książę egzegetów”

Niedziela warszawska 40/2003

„Księciem egzegetów” św. Hieronim został nazwany w jednym z dokumentów kościelnych (encyklika Benedykta XV, „Spiritus Paraclitus”). W tym samym dokumencie określa się św. Hieronima także mianem „męża szczególnie katolickiego”, „niezwykłego znawcy Bożego prawa”, „nauczyciela dobrych obyczajów”, „wielkiego doktora”, „świętego doktora” itp.

Św. Hieronim urodził się ok. roku 345, w miasteczku Strydonie położonym niedaleko dzisiejszej Lubliany, stolicy Słowenii. Pierwsze nauki pobierał w rodzinnym Strydonie, a na specjalistyczne studia z retoryki udał się do Rzymu, gdzie też, już jako dojrzewający młodzieniec, przyjął chrzest św., zrywając tym samym z nieco swobodniejszym stylem dotychczasowego życia. Następnie przez kilka lat był urzędnikiem państwowym w Trewirze, ważnym środowisku politycznym ówczesnego cesarstwa. Wrócił jednak niebawem w swoje rodzinne strony, dokładnie do Akwilei, gdzie wstąpił do tamtejszej wspólnoty kapłańskiej - choć sam jeszcze nie został kapłanem - którą kierował biskup Chromacjusz. Tam też usłyszał pewnego razu, co prawda we śnie tylko, bardzo bolesny dla niego zarzut, że ciągle jeszcze „bardziej niż chrześcijaninem jest cycermianem”, co stanowiło aluzję do nieustannego rozczytywania się w pismach autorów pogańskich, a zwłaszcza w traktatach retorycznych i mowach Cycerona. Wziąwszy sobie do serca ten bolesny wyrzut, udał się do pewnej pustelni na Bliski Wschód, dokładnie w okolice dzisiejszego Aleppo w Syrii. Tam właśnie postanowił zapoznać się dokładniej z Pismem Świętym i w tym celu rozpoczął mozolne, wiele razy porzucane i na nowo podejmowane, uczenie się języka hebrajskiego. Wtedy też, jak się wydaje, mając już lat ponad trzydzieści, przyjął święcenia kapłańskie. Ale już po kilku latach znalazł się w Konstantynopolu, gdzie miał okazję słuchać kazań Grzegorza z Nazjanzu i zapoznawać się dokładniej z pismami Orygenesa, którego wiele homilii przełożył z greki na łacinę. Na lata 380-385 przypada pobyt i bardzo ożywiona działalność Hieronima w Rzymie, gdzie prowadził coś w rodzaju duszpasterstwa środowisk inteligencko-twórczych, nawiązując przy tym bardzo serdeczne stosunki z ówczesnym papieżem Damazym, którego stał się nawet osobistym sekretarzem. To właśnie Damazy nie tylko zachęcał Hieronima do poświęcenia się całkowicie pracy nad Biblią, lecz formalnie nakazał mu poprawić starołacińskie tłumaczenie Biblii (Itala). Właśnie ze względu na tę zażyłość z papieżem ikonografia czasów późniejszych ukazuje tego uczonego męża z kapeluszem kardynalskim na głowie lub w ręku, co jest oczywistym anachronizmem, jako że godność kardynała pojawi się w Kościele dopiero około IX w. Po śmierci papieża Damazego Hieronim, uwikławszy się w różne spory z duchowieństwem rzymskim, był zmuszony opuścić Wieczne Miasto. Niektórzy bibliografowie świętego uważają, że u podstaw tych konfliktów znajdowały się niezrealizowane nadzieje Hieronima, że zostanie następcą papieża Damazego. Rzekomo rozczarowany i rozgoryczony Hieronim postanowił opuścić Rzym raz na zawsze. Udał się do Ziemi Świętej, dokładnie w okolice Betlejem, gdzie pozostał do końca swego, pełnego umartwień życia. Jest zazwyczaj pokazywany na obrazkach z wielkim kamieniem, którym uderza się w piersi - oddając się już wyłącznie pracy nad tłumaczeniem i wyjaśnianiem Pisma Świętego, choć na ten czas przypada również powstanie wielu jego pism polemicznych, zwalczających błędy Orygenesa i Pelagiusza. Zwolennicy tego ostatniego zagrażali nawet życiu Hieronima, napadając na miejsce jego zamieszkania, skąd jednak udało mu się zbiec we właściwym czasie. Mimo iż w Ziemi Świętej prowadził Hieronim życie na wpół pustelnicze, to jednak jego głos dawał się słyszeć od czasu do czasu aż na zachodnich krańcach Europy. Jeden z ówczesnych Ojców Kościoła powiedział nawet: „Cały zachód czeka na głowę mnicha z Betlejem, jak suche runo na rosę niebieską” (Paweł Orozjusz). Mamy więc do czynienia z życiem niezwykle bogatym, a dla Kościoła szczególnie pożytecznym właśnie przez prace nad Pismem Świętym. Hieronimowe tłumaczenia Biblii, zwane inaczej Wulgatą, zyskało sobie tak powszechne uznanie, że Sobór Trydencki uznał je za urzędowy tekst Pisma Świętego całego Kościoła. I tak było aż do czasu Soboru Watykańskiego II, który zezwolił na posługiwanie się, zwłaszcza w liturgii, narodowo-nowożytnymi przekładami Pisma Świętego. Proces poprawiania Wulgaty, zapoczątkowany jeszcze na polecenie papieża Piusa X, zakończono pod koniec ubiegłego stulecia. Owocem tych żmudnych prac, prowadzonych głównie przez benedyktynów z opactwa św. Hieronima w Rzymie, jest tak zwana Neo-Wulgata. W dokumentach papieskich, tych, które są jeszcze redagowane po łacinie, Pismo Święte cytuje się właśnie według tłumaczenia Neo-Wulgaty. Jako człowiek odznaczał się Hieronim temperamentem żywym, żeby nie powiedzieć cholerycznym. Jego wypowiedzi, nawet w dyskusjach z przyjaciółmi, były gwałtowne i bardzo niewybredne w słownictwie, którym się posługiwał. Istnieje nawet, nie wiadomo czy do końca historyczna, opowieść o tym, że papież Aleksander III, zapoznając się dokładnie z historią życia i działalnością pisarską Hieronima, poczuł się tą gwałtownością jego charakteru aż zgorszony i postanowił usunąć go z katalogu mężów uważanych za świętych. Rzekomo miały Hieronima uratować przekazy dotyczące umartwionego stylu jego życia, a zwłaszcza ów wspomniany już kamień. Podobno Papież wypowiedział wówczas wielce znaczące zdanie: „Ne lapis iste!” (żeby nie ten kamień). Nie należy Hieronim jednak do szczególnie popularnych świętych. W Rzymie są tylko dwa kościoły pod jego wezwaniem. „W Polsce - pisze ks. W. Zaleski, nasz biograf świętych Pańskich - imię Hieronim należy do rzadziej spotykanych. Nie ma też w Polsce kościołów ani kaplic wystawionych ku swojej czci”. To ostatnie zdanie wymaga już jednak korekty. Od roku 2002 w diecezji warszawsko-praskiej istnieje parafia pod wezwaniem św. Hieronima.
CZYTAJ DALEJ

Ciepło kurtki, ciepło serca – o dawaniu i dzieleniu się w czasie zimy

2025-09-30 20:44

[ TEMATY ]

ciepło kurtki

ciepło serca

dawanie

dzielenie się

czas zimy

Materiał sponsora

Kurtka zimowa nie jest tylko elementem garderoby – to symbol troski o siebie i swoich bliskich

Kurtka zimowa nie jest tylko elementem garderoby – to symbol troski o siebie i swoich bliskich

Zima to czas, w którym szczególnie odczuwamy potrzebę ciepła. Grube kurtki, szaliki i rękawiczki stają się codziennymi towarzyszami drogi, chroniąc nas przed mrozem i zimnym wiatrem. Kurtka zimowa nie jest tylko elementem garderoby – to symbol troski o siebie i swoich bliskich. W chrześcijańskim spojrzeniu możemy dostrzec w niej również przypomnienie o tym, że każdy człowiek potrzebuje ochrony, zarówno fizycznej, jak i duchowej. Tak jak dbamy o ciepło ciała, tak też powinniśmy troszczyć się o ciepło serca i relację z Bogiem.

Ewangelia przypomina nam słowa Jezusa: „Byłem nagi, a przyodzialiście Mnie” (Mt 25,36). Ten fragment uświadamia nam, że każdy dar, nawet tak prosty jak ciepłe ubranie, ma ogromną wartość w oczach Boga. Dając komuś kurtkę, której już nie nosimy, albo kupując nową dla potrzebującego, nie przekazujemy jedynie tkaniny i zamka błyskawicznego. Przekazujemy ciepło, nadzieję i poczucie godności. W tym sensie kurtka zimowa staje się nie tylko odzieżą, ale także narzędziem budowania wspólnoty i praktycznym świadectwem miłości bliźniego. To właśnie w takich gestach realizujemy chrześcijańskie powołanie do troski o słabszych.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję