Powyborczy poranek Andrzej Duda rozpoczął tak jak po I turze, rozdając kawę mieszkańcom Warszawy przy stacji metra Centrum, na tzw. „patelni”. Odpowiadał też na pytania. Przechodnie, głównie młodzi ludzie, entuzjastycznie gratulowali zwycięstwa kandydatowi prawicy. - Wielka wdzięczność za wspólny trud, który zaowocował tym zwycięstwem. Bardzo się cieszę, a cóż mi pozostaje? Zabrać się do pracy i realizować to, do czego się zobowiązałem - mówił. Młoda kobieta, która podeszła do Andrzeja Dudy, stwierdziła, że właśnie kupiła trzy bilety do Anglii dla swojej rodziny.
- Z konieczności, do pracy - powiedziała, gratulując wyboru. - Nie głosowałam na pana, ale mam nadzieję, że spełni pan to, o czym pan mówił - zaznaczyła. Jedna z kobiet zapytała Dudę, czy będzie potrafił oddzielić swoją prezydenturę od linii PiS, którego jest politykiem. - To niezbędne, gdy jest się prezydentem, wybranym przez naród. To dla mnie naturalne, że jak się zostaje prezydentem, to nie można być w żadnym stopniu osobą partyjną - zaznaczył.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Kilka godzin wcześniej, tuż po zakończeniu głosowania, poseł Jacek Sasin, bliski współpracownik Dudy, zapewniał dziennikarzy, że zwycięzca zabiera się już jutro do pracy. - Co prawda prezydent dopiero 6 sierpnia będzie zaprzysiężony i wtedy uzyska wszystkie konstytucyjne narzędzia do rządzenia, ale czas do sierpnia zostanie wykorzystany do przygotowania rozwiązań prawnych, ustaw, o których mówił. Andrzej Duda chce, żeby jego prezydentura była aktywna od pierwszego dnia urzędowania.
Sasin nie przewidywał konfliktów nowego prezydenta z rządem Ewy Kopacz. - Mam nadzieję, że pani premier i większość parlamentarna zrozumieją, że większość Polaków chce zmian w Polsce i realizacji programu i zapowiedzi Andrzeja Dudy. I nie można tej woli narodu lekceważyć - zaznaczył.
Tuż po tym, gdy Andrzej Duda wrócił z „patelni”, wszystko wydawało się iść w dobrym kierunku: Państwowa Komisja Wyborcza po podliczeniu głosów z 28 na 51 obwodów stwierdziła, że wygrywa Duda z poparciem 53,8 proc. Komorowskiego poparło 46,2 proc. Polaków. Jednak wyniki zaczęły się zmieniać. Według danych z 46 na 51 okręgów, Andrzej Duda zdobył 52,5 proc. głosów, a Bronisław Komorowski - 47,5 proc. W chwili oddawania do druku „Niedzieli w Warszawie” obliczenia jeszcze trwały.