Piotr Grzybowski: Czy, w ocenie Pana Profesora, trójpodział władzy w Polsce funkcjonuje poprawnie?
Prof. dr hab. Piotr Kruszyński: Nie jestem konstytucjonalistą, tylko karnistą, ale moim zdaniem – działa poprawnie. Mamy władzę ustawodawczą: sejm i senat, władzę wykonawczą: rząd i prezydenta, a władzę sądowniczą stanowią niezawisłe sądy i trybunały. Schemat więc działa, ale w praktyce bywa różnie.
Prezydent, parlamentarzyści, a pośrednio rząd wybierani są w wyborach powszechnych. Dlaczego sędziowie, jako władza, nie podlegają takiej społecznej weryfikacji?
Różnie to jest w różnych krajach. W Stanach Zjednoczonych w niektórych stanach sędziowie są wybierani, a w niektórych – mianowani przez gubernatora. Sędziowie federalni są natomiast mianowani przez prezydenta. Każda z tych metod ma swoje dobre i złe strony. Mianowanie na czas nieokreślony, dożywotnio, gwarantuje sędziemu pełną niezawisłość, niezależność od jakichkolwiek czynników. Oczywiście, ujemną tego stroną jest brak możliwości weryfikacji, gdyby dany sędzia okazał się kiepski czy stronniczy. Wybór zaś zapewnia, że sędzią będzie osoba, która cieszy się zaufaniem społecznym, ale wadą tego będzie to, że – zwłaszcza pod koniec kadencji – taki sędzia może sądzić, jak to się mówi, pod publiczkę. Osobiście skłaniam się ku nominacjom.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
A jakie są, w Pańskiej ocenie, największe bolączki w polskim sądownictwie?
Przewlekłość postępowania. Czasami na osądzenie sprawy czeka się kilkanaście lat – przybiera to rozmiary wręcz groteskowo-koszmarne. Przyczyną tego nie jest opieszałość działania sędziów i prokuratorów (choć i to się zdarza, ale są to bardzo rzadkie przypadki). Winien jest model postępowania karnego. Nie mówię tutaj o postępowaniu cywilnym, ponieważ jestem karnikiem, koncentruję się na postępowaniach karnych, a ten model jest absolutnie wadliwy. Sprawy, które dotyczą np. kradzieży roweru za 500 zł lub zabójstwa, toczą się może nie identycznie, ale podobnie. Przesłuchuje się świadków, zabezpiecza dowody rzeczowe, wszystkie przesłuchania są protokołowane, a więc utrwalane w formie protokolarnej, a potem – po odczytaniu w czasie rozprawy – stają się najczęściej podstawą wyroku sądowego. W sprawach drobnych postępowanie toczy się więc w identyczny sposób jak w tych poważnych – i to jest parodia. W Polsce, niestety, tak jest. Tymczasem formalizm, niezbędny w zakresie spraw poważnych, w sprawach mniejszej wagi powinien zostać uproszczony. Kolejnym problemem jest bardzo długi czas oczekiwania na opinie biegłych, niejednokrotnie też nie najwyższych lotów, bo tu z kolei chodzi o oszczędności.
Czy sędziowie pokoju mogą realnie poprawić sytuację w wymiarze sprawiedliwości?
Uważam, że ta instytucja jest w Polsce bardzo potrzebna. Od kilku lat jestem włączony w opracowywanie koncepcji sędziów pokoju. W 2017 r. Paweł Kukiz wraz z jego klubem parlamentarnym – wtedy Kukiz’15 – powołał mnie do zespołu, który miał opracować tzw. białą księgę. Po jej opublikowaniu miała się rozpocząć ogólnopolska dyskusja na ten temat. Niestety, sprawa utknęła w martwym punkcie, ponieważ zaczął się maraton wyborczy, potem przyszła pandemia COVID-19 i odbywały się wybory prezydenckie. W czasie pandemii brałem udział w kilku posiedzeniach zespołu powołanego przez prokuratora krajowego Bogdana Święczkowskiego i przez Ministerstwo Sprawiedliwości, ale również w tym przypadku tempo prac osłabło. Teraz powrócono do tej koncepcji, a jest to zasługa posła Kukiza, który mimo pandemii robi wszystko, żeby jednak tę instytucję do życia powołać. Stąd też decyzja prezydenta Andrzeja Dudy o powołaniu zespołu ds. sędziów pokoju.
Reklama
Dlaczego sędziowie pokoju mają być lepsi od obecnych sędzów?
Nie chodzi o to, żeby byli lepsi, bo pewnie lepsi nie będą. Sędziowie okręgowi, apelacyjni przy sędziach Sądu Najwyższego mają na pewno wyższe kwalifikacje. Z założenia białej księgi sędzią pokoju ma być prawnik. Nie musi mieć aplikacji, ale wymagany jest 3-, 4-letni staż w organach administracji państwowej, samorządowej, kancelarii notarialnej, adwokackiej bądź radcowskiej. Chodzi o to, żeby to był, po pierwsze, absolwent wydziału prawa, a po drugie – człowiek z doświadczeniem. Ponadto musi on być wybrany przez ludność na danym terytorium.
Jeśli będą wybierani, to będą prowadzić kampanie wyborcze...
No i właśnie dotknął Pan Redaktor sedna! Sędziowie pokoju w innych krajach są wybierani albo są mianowani. Była nawet koncepcja, żeby – podobnie jak ławnicy – byli oni rekomendowani przez organ samorządu terytorialnego, ale tutaj zaprotestował poseł Kukiz. Chodzi o to, żeby to były osoby cieszące się zaufaniem społecznym. Ja z kolei uważam, że nie może być mowy o żadnej kampanii wyborczej. Proszę sobie wyobrazić te plakaty wyborcze: „Jestem świetny, jestem cudowny, a Kowalski jest idiotą”. Oczywiście, mocno upraszczam, ale hasła typu: „Nie słuchajcie go, on będzie kiepski, a ja będę świetny”, wiążą się z promowaniem własnej osoby kosztem innych kandydatów. Gdybyśmy do takiej kampanii dopuścili, to kogo byłoby na nią stać? Osoby bardzo zamożne albo takie, które cieszą się poparciem partii politycznych. W obu przypadkach takie rozwiązanie nie wchodzi w grę. Sędzia pokoju to musi być osoba, która się cieszy autentycznym zaufaniem danej społeczności.
Reklama
Jakimi sprawami powinni się zajmować sędziowie pokoju?
Jeśli chodzi o sprawy karne, byłyby to wszystkie wykroczenia i sprawy o przestępstwa przeciwko mieniu, którego wartość nie przekracza 10 tys. zł. Ponadto stan faktyczny powinien być jasny: ujęcie na gorącym uczynku, przyznanie się, niebudzące wątpliwości zeznania świadków. No i nie ma żadnego postępowania przygotowawczego, żadnego aktu oskarżenia: policja zabezpiecza dowody, sporządza notatkę czy wniosek o ukaranie, przekazuje ten wniosek do sędziego, który błyskawicznie sprawę osądza. Myślimy o jedynie dwóch terminach rozpraw. Dla przykładu – w Anglii i Walii na jednym posiedzeniu sądzi się trzydzieści spraw. Gdyby jednak sprawa się komplikowała, to sędzia pokoju przekaże ją sądowi powszechnemu. Oczywiście, od tych wyroków będzie się można odwołać. Drugą instancją byłyby sądy rejonowe.
A czy sędziego w trakcie jego kadencji można byłoby odwołać?
Musi być mechanizm odpowiedzialności dyscyplinarnej, tak jak w przypadku sędziego sądu powszechnego, natomiast co do odwołania na drodze plebiscytu – nie wiem. Jak wiadomo, posła nie można odwołać w trakcie kadencji. Trzeba się zastanowić nad tym, żeby nie było pola do nadużyć. Ja bym był temu przeciwny. Jeśli jest jakiekolwiek wykroczenie dyscyplinarne, to oczywiście od tego są organy dyscyplinarne.
Czy mamy szacunki, ile spraw zostałoby przejętych przez sędziów pokoju?
Spraw rozpoznawanych przez sądy powszechne o drobne przestępstwa przeciwko mieniu było w zeszłym roku 600 tys., a to jest znaczny odsetek.
Reklama
Wprowadzenie instytucji sędziów pokoju będzie wymagało zmiany konstytucji, a zatem konieczne jest poparcie polityczne. Czy to oczekiwanie jest realne?
Co do niektórych przepisów mamy rozbieżne zdanie z Ministerstwem Sprawiedliwości. Niewątpliwie trzeba by było zmienić art. 179 Konstytucji RP: „Sędziowie są powoływani przez Prezydenta Rzeczypospolitej, na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa, na czas nieoznaczony”, a sędzia pokoju byłby wybierany na kadencję, również gdyby był mianowany, musiałby być mianowany na kadencję. Nigdy nie byłem i nie będę politykiem, mogę natomiast tylko wyrazić nadzieję, że zaistnieje konsensus polityczny, jest to bowiem sprawa ponad podziałami politycznymi. Z tego, co wiem – wszystkie partie i ugrupowania polityczne są za tym rozwiązaniem.
Czy nie istnieje ryzyko, że ten pomysł zostanie zablokowany przez środowisko sędziowskie?
Zawsze trzeba się liczyć z taką możliwością. Gdybym był sędzią sądu rejonowego – bo tu chodzi głównie o sędziów sądów rejonowych – to cieszyłbym się, że ciężar rozpoznawania drobnych spraw, których jest bardzo dużo, będzie zdjęty z moich barków, ale oczywiście może być różnie.
Kiedy będzie gotowy projekt ustawy?
Inauguracyjne posiedzenie zespołu ds. sędziów pokoju pod przewodnictwem prezydenta Dudy już się odbyło, prace trwają. Chciałbym, żeby projekt udało się zamknąć do końca wakacji, a więc w miarę szybko. Inaczej to nie ma sensu.
Piotr Kruszyński adwokat, profesor nauk prawnych, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego