Papież zauważył, że „Bóg przychodzi, Bóg się zbliża, Bóg gromadzi nas, żeby nas zbawić”. Dlatego Jezus nas zachęca do przenikliwego „wewnętrznego odczytania” wydarzeń historycznych, „abyśmy odkryli, że nawet w niepokoju naszych serc i naszych czasów istnieje niezachwiana nadzieja, która jaśnieje”.
Jeśli bowiem „nasz wzrok zatrzyma się tylko na kronice wydarzeń, w naszym wnętrzu będzie przeważał lęk”. Gdy widzimy „głód i niedostatek uciskające bardzo wielu braci i wiele sióstr”, a także „okropności wojny i śmierć niewinnych”, grozi nam „popadanie w zniechęcenie i niezauważanie obecności Boga w dramatach historii”. „W ten sposób skazujemy się na bezsilność; widzimy wokół nas narastanie niesprawiedliwości, która powoduje cierpienie ubogich, ale dołączamy do zrezygnowanego nurtu tych, którzy z wygody lub lenistwa myślą, że «taki jest świat» i «nic nie mogę na to poradzić». Wówczas nawet sama wiara chrześcijańska zostaje zredukowana do nieszkodliwej pobożności, która nie przeszkadza siłom tego świata i nie prowadzi do konkretnego zaangażowania w dzieła miłosierdzia” - analizował Franciszek, dodając, że wtedy „zdarza się, że ubodzy i wykluczeni nie mogą uczynić nic innego, jak tylko nadal oczekiwać”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Tymczasem „Jezus rozpala nadzieję”, poszerzając nasze spojrzenie, „abyśmy nauczyli się dostrzegać, także w niepewności i bólu świata, obecność miłości Boga, który staje się bliski, nie opuszcza nas, działa dla naszego zbawienia”. Nadzieja ta wypływa z mocy Jego zmartwychwstania, która „zerwie łańcuchy śmierci, wieczne życie Boga powstanie z ciemności grobu, a nowy świat narodzi się z gruzów historii zranionej złem”. „Tam, gdzie wydaje się, że jest tylko niesprawiedliwość, cierpienie i ubóstwo, właśnie w tym dramatycznym momencie Pan zbliża się, aby wybawić nas z niewoli i nadać życiu blask. I to my, Jego uczniowie, jesteśmy tymi, którzy dzięki Duchowi Świętemu, możemy siać tę nadzieję w świecie” - przekonywał papież, wyjaśniając, że to „nasze życie, przesiąknięte współczuciem i miłosierdziem, staje się znakiem obecności Pana, zawsze bliskiego cierpieniom ubogich, aby uleczyć ich rany i odmienić ich los”.
Oznacza to, że „chrześcijańska nadzieja, która wypełniła się w Jezusie i urzeczywistnia się w Jego Królestwie, potrzebuje nas i naszego zaangażowania, wiary działającej przez miłosierdzie, chrześcijan, którzy nie odwracają się w inną stronę”. Franciszek zacytował niemieckiego teologa Johanna Baptista Metza, który powiedział, że wiara chrześcijańska powinna zrodzić w nas „mistykę z otwartymi oczami”: nie duchowość, która ucieka od świata, lecz przeciwnie, wiarę, która otwiera oczy na cierpienia świata i nieszczęście ubogich, aby okazywać to samo współczucie, co Chrystus.
Przypomniał również słowa kard. Carlo Marii Martiniego, który stwierdził, że stajemy się Kościołem Jezusa w takim stopniu, w jakim służymy ubogim, ponieważ tylko w ten sposób „Kościół «staje się» sobą, to znaczy domem otwartym dla wszystkich, miejscem Bożego współczucia dla życia każdego człowieka”.
„Mówię to do Kościoła, mówię to do rządów państw i organizacji międzynarodowych, mówię to do każdego i do wszystkich: proszę, nie zapominajmy o ubogich” - zaapelował papież.