Reklama

Książki

Dalszy ciąg historii włoskiej stygmatyczki

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przychodziłam do niej, aby jej towarzyszyć, we wszystkie Wielkie Piątki, piątki „Męki Pańskiej”. Tak je nazywałam od pierwszego razu w 1950 r., kiedy to Natuzza powiedziała do mnie: „Proszę pani, musimy odbyć Mękę. Czy będzie pani przy mnie blisko?”. Odrzekłam: „Proszę mi powiedzieć, co mam robić”. A ona: „Pójdźmy na górę i módlmy się razem”. Byłyśmy tylko we trzy: ja, Natuzza i jej szwagierka, jedyna siostra Pasqualego Nicolace, jej męża. Dzieci nie było, posyłała je do krewnych, ponieważ były jeszcze małe. Tłumaczyła mi, że nie chce, aby widziały, jak cierpi, żeby nie wywołać u nich szoku. Dopiero kiedy podrosły, stopniowo były informowane i także one zaczęły uczestniczyć w mistycznych cierpieniach matki. Najpierw Anna Maria, później wszystkie pozostałe. Podczas Wielkiego Piątku widziałam Natuzzę, jak zwracała się do kogoś, kogo ja nie byłam w stanie zobaczyć. Rozmawiała z Jezusem i Matką Bożą. Było jej przykro, często płakała, ponieważ znajdowała się przed zakrwawionym Jezusem, Jego umęczonym ciałem i wtedy mówiła: „Ja jestem tutaj, Jezu, i ofiaruję Ci całe moje życie. Skąd tyle złości? Dlaczego wyrządzili Ci tyle zła?”.

Reklama

Podczas któregoś z Wielkich Piątków - bardzo bolał mnie wtedy kręgosłup - schylając się ku łóżku, by się z nią pożegnać, straciłam równowagę i żeby nie upaść, instynktownie oparłam rękę na czole Natuzzy, gdzie miała liczne rany, które wyglądały, jakby były zadane przez jakieś kolce. To było straszne, poczułam na dłoni cierniową koronę, która była niewidoczna, a jeden z cierni ukłuł mnie w sam środek dłoni, zadając mi przeszywający ból, który do tej pory, po tylu latach, wciąż daje o sobie znać, zwłaszcza w piątki. Natuzza uczestniczyła w cierpieniach Pana, aby odnawiać wraz z Nim Jego ofiarę miłości. Przez te boleści dusze dostępowały zbawienia. Jezus przyszedł na ziemię, aby pozwolić się ukrzyżować, a później zmartwychwstać, dając możliwość odkupienia całemu rodzajowi ludzkiemu, i w ten sposób, wspierając się takimi świętymi duszami jak Natuzza, nadal wypełnia ten wielki plan zbawienia. Ale wszystko to zrozumiem dopiero po czasie i po natarczywych pytaniach kierowanych do Natuzzy, która przeważnie, z racji swej wielkiej pokory i dyskrecji, próbowała uchylać się od odpowiedzi. Naprawdę męczyło ją to, że była uważana za wybraną. Ona czuła się ostatnim z grzeszników, pomimo swej ogromnej dobroci i szczególnego zadania powierzonego jej przez Pana.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wielokrotnie w ciągu mojej długoletniej znajomości z Natuzzą miałam możliwość osobiście widzieć dary, którymi Pan ją obdarzał, aby rozpalić swoje światło miłości i w ten sposób zbliżyć serca do wiary. Ona zawsze starała się albo ukrywać, albo umniejszać te cuda, ale przebywając przy niej blisko, praktycznie nie można było nie zauważyć jej licznych „wyjątkowych cech”, które uwidaczniały się w codziennym życiu. Wśród najbardziej znaczących epizodów odcisnął mi się w pamięci ten związany z chustką, którą Natuzza zostawiła w moim domu w Catanzaro i po którą wróciła „w duchu”, kiedy my byliśmy poza miastem. Oto jak dokładnie potoczyły się wypadki, które opisał mój mąż Libero kilka miesięcy przed swoją śmiercią:

Przyszła do naszego domu na śniadanie, ponieważ pewna dziewczyna (sierota - przyp. red. wyd. wł.) miała być bierzmowana u jednej z trzech sióstr mojej żony (siostry Dory). Tego samego dnia przyjeżdżają razem z nią siostra Angelina oraz siostry Emira i Maria oraz monsignor Capellupo. Razem z Natuzzą mąż z dziećmi, Frankiem i Angelą. Po śniadaniu Natuzza wróciła do Paravati. Moja żona i ja odwieźliśmy siostrę Dorę do Bari, gdzie była przełożoną wspólnoty przy via Monsignor Nitti. Wyszliśmy z domu, a żegnając się z Teresiną i Marią, moja żona uświadomiła sobie, że Natuzza zapomniała chustki, i powiedziała: „Zostawcie ją tam, gdzie leży, a jak wrócimy z Bari, to weźmiemy i zawieziemy ją Natuzzie. Zamknijcie dokładnie drzwi i wszystko uporządkujcie”. Po powrocie z Bari moja żona pospieszyła sprawdzić, czy chustka jest na swoim miejscu! Ale jej nie było. Widząc, że moja żona się tym martwi, uspokoiłem ją i zadzwoniłem do obu sióstr, które mi odpowiedziały: „Gdzie była chustka? Myśmy jej nawet nie tknęły!”. Niepokój Italii ustał dopiero wtedy, gdy jej powiedziałem: „Jutro, 17 (września), pojedziemy do Natuzzy, aby przeprosić za to, co się stało”. Kiedy przybyliśmy do Paravati, Natuzza, zanim jeszcze otworzyliśmy drzwi, wyszła sama ze słynną chustką. Zapytaliśmy, jak to się stało, że ma tę chustkę u siebie. Z typową dla siebie prostotą odpowiedziała: „Musiałam iść do kościoła, a nie mając czym nakryć głowy, razem z aniołem udałam się do waszego domu i zabrałam sobie moją chustkę!”.

Pamiętam, że na widok mojej zmartwionej twarzy Natuzza z uśmiechem dodała: „Moja droga, martwiła się pani niepotrzebnie. Przyszłam z aniołem i wzięłam ją sobie!”. Tymi słowami dała mi do zrozumienia, że wiedziała o tym, jak bardzo byłam przejęta i jak mi było przykro z powodu zagubienia chustki zostawionej u nas „na przechowanie”.

Luciano Regolo, „Płakała krwawymi łzami. Historia stygmatyczki Natuzzy Evolo”,
Wydawnictwo św. Stanisława BM Archidiecezji Krakowskiej, ul. Straszewskiego 2, 31-101 Kraków, tel. (12) 429-52-17, e-mail: wydawnictwo@stanisławbm.pl, www.stanislawbm.pl.

2013-02-12 08:53

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nowa stygmatyczka?

Z jej ciała płynął krwawy pot, z oczu - krwawe łzy. Miała sińce i ślady biczowania, a z jej lewego i prawego boku sączyła się krew. Wiele wskazuje na to, że s. Wanda Boniszewska, która 1 marca 2003 r. zmarła w podwarszawskim Konstancinie, była obdarzona stygmatami. - Ale nie to było najważniejsze. Żyjąc cicho, wniosła wielki wkład w życie duchowe Kościoła, podejmowała bowiem modlitwy za kapłanów i zakony - tłumaczy o. Gabriel Bartoszewski, promotor sprawiedliwości wielu procesów beatyfikacyjnych.

Prawie nikt nie wiedział, że w podwarszawskim klasztorze żyła zakonnica, która na swym ciele nosiła rany podobne do Chrystusowych.
CZYTAJ DALEJ

Abp Józef Kupny: Chrystus był przy mordowanych w Katyniu, był z ofiarami tragedii smoleńskiej

2025-04-14 17:00

Marzena Cyfert

Msza św. w ceremoniale wojskowym w 85. rocznicę Zbrodni Katyńskiej

Msza św. w ceremoniale wojskowym w 85. rocznicę Zbrodni Katyńskiej

– Nie byli sami, nie odchodzili samotnie. Chrystus był przy nich. On jest też z nami, z rodzinami, które cierpią – mówił abp Józef Kupny w bazylice św. Elżbiety we Wrocławiu.

Metropolita wrocławski przewodniczył Eucharystii w 85. rocznicę Zbrodni Katyńskiej. We Mszy św. sprawowanej w ceremoniale wojskowym uczestniczyli oficerowie i żołnierze Wojska Polskiego, kombatanci, Dolnośląska Rodzina Katyńska, dyrektor wrocławskiego oddziału IPN, Dolnośląski Kurator Oświaty. Obecne były poczty sztandarowe i mieszkańcy miasta. Msza św. była częścią obchodów Dnia Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej.
CZYTAJ DALEJ

Rewolucyjny dokument Watykanu? Pokazujemy prawdę

2025-04-14 16:13

[ TEMATY ]

Msza św.

Karol Porwich/Niedziela

W Niedzielę Palmową media obiegła wiadomość o rzekomo „rewolucyjnym dokumencie Watykanu”, biły po oczach „klikbajtowe” tytułu o tym, że papież czegoś zakazał, że postanowił, zdecydował, nakazał itd. A jak to jest naprawdę? Zobaczmy zatem!

W wielu miejscach przyjął się zwyczaj celebracji tzw. Mszy świętych zbiorowych, czyli takich, gdzie podczas jednej celebracji jeden kapłan sprawuje ją w kilku różnych intencjach przyjętych od ofiarodawców. Trzeba tu odróżnić ją od Mszy koncelebrowanej, gdy dwóch lub więcej kapłanów celebruje wspólnie, każdy w swojej indywidualnej intencji. Stolica Apostolska zleca, by w ramach prowincji (czyli metropolii) ustalić zasady dotyczące ewentualnej częstszej celebracji takich właśnie zbiorowych Mszy świętych. Zasady ustalone w roku 1991 na mocy dekretu Kongregacji ds. Duchowieństwa o intencjach mszalnych i mszach zbiorowych Mos iugiter przewidywały, że taka celebracja może odbywać się najwyżej dwa razy w tygodniu. Tymczasem biskupi mogą zdecydować, by można było takie zbiorowe Msze święte sprawować częściej, gdy brakuje kapłanów a liczba przyjmowanych intencji jest znaczna. Oczywiście ofiarodawca musi wyrazić wprost zgodę, by jego intencja została połączona z innymi w jednej celebracji. Celebrans może zaś pozostawić dla siebie jedynie jedno stypendium mszalne (czyli ofiarę za jedną intencję). Wszystkie te zasady – oprócz uprawnienia dla biskupów prowincji do ustalenia innych reguł – już dawno obowiązywały, zatem… rewolucji nie ma.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję