Choć lata studenckie najczęściej kojarzone są z niekończącymi się imprezami, szalonymi pomysłami, eksperymentami alkoholowymi i „kampaniami wrześniowymi”, to skojarzenie to śmiało można uznać za krzywdzący stereotyp.
Krzywdzimy studentów. W akademickim Wrocławiu, kreującym się jako miasto przyjazne żakom - krzywdzimy studentów. Dlaczego? Bo wciąż zbyt często myślimy o nich jedynie w kategoriach imprezowiczów, bałaganiarzy, wulgarności i lenistwa. Tymczasem od wielu lat studenci pokazują, że potrafią także spędzać czas w inny sposób, że można na nich polegać. Gdzie ich spotkać? Przede wszystkim w duszpasterstwach akademickich. Stolica Dolnego Śląska jest pod tym względem miastem iście akademickim, ponieważ takich miejsc jest tu kilkanaście, niektóre bardzo liczne. To właśnie dzięki nim równolegle do wzrostu wiedzy naukowej i praktycznej zdobywanej na uczelni, studenci mogą także pogłębić wiarę. To jednak nie jedyny argument. Duszpasterstwa to miejsca, w których młody człowiek uczy się pracy w grupie, podejmuje nowe wyzwania, w skrócie: ma możliwość zdobycia bezcennego doświadczenia, którego nie zapewnią (bo to nie ich rola) nawet najlepsze uczelnie. Liczne akcje, spotkania, wykłady, wyjazdy, a także ciekawie zorganizowane imprezy każdego roku znajdują swoje miejsce w kalendarzach wrocławskich duszpasterstw akademickich. A co najcenniejsze - student ma do wyboru tyle różnych wspólnot, że z pewnością znajdzie tę, która najbardziej będzie mu odpowiadała. Tam rodzą się relacje często na całe życie. I choć wciąż odsetek studentów należących do duszpasterstw akademickich we Wrocławiu jest niski, to myślę, że jest w tym trochę naszej winy. Nie wylewajmy na studentów wszystkich brudów miasta, ale przełamujmy stereotypy. Promujmy ciekawe, barwne, szalone, ale i wartościowe studenckie życie. Tak, by ci niezainteresowani duszpasterstwami i omijający je szerokim łukiem mieli szansę zobaczyć, że studia to także czas dla duszy i by chcieli z tego czasu skorzystać.
Pomóż w rozwoju naszego portalu