Reklama

Niedziela Wrocławska

Współcześni dziadkowie

Zaangażowani, towarzyscy, kochający – jacy są współcześni dziadkowie?

Adobe Stock

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Obraz babci robiącej na drutach i dziadka w bujanym fotelu powoli odchodzi do historii. Dzisiaj dziadkowie młodziej wyglądają, często są aktywni zawodowo, a jeśli już nie pracują, to oddają się swoim hobby. Widać ich w kinach, kawiarniach, na wakacyjnych wyjazdach. We Wrocławiu chętnie korzystają z propozycji Uniwersytetu Trzeciego Wieku, gdzie zdobywają nową wiedzę i umiejętności. W mniejszych miejscowościach angażują się w lokalne inicjatywy czy spotykają w świetlicach środowiskowych. Jedno, co z pewnością nie ulega zmianie na przestrzeni lat, to miłość i wsparcie, jakie dziadkowie okazują swoim wnukom. Dla nich przeżycia wnuków są zawsze ważne, towarzyszą im w ich radościach i smutkach.

Wielopokoleniowy dom

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W XXI wieku rodzina wielopokoleniowa mieszkająca pod jednym dachem to rzadkość. Z tego powodu dziadkowie nie są najczęściej codziennością swoich wnuków. Współcześni dziadkowie są zazwyczaj dziadkami dochodzącymi, a jeśli mieszkają dalej – przyjezdnymi. Inaczej jest w rodzinie państwa Eli i Mirosława Jędrysiaków. – Mamy duży dom. Z tego powodu i także dlatego, że ceny mieszkań i kredyty są bardzo drogie, córka z zięciem i dwójka naszych wnuków: 4-letni Adaś i 7-letnia Natalka, zamieszkali z nami – opowiada pani Ela. – Udało nam się oddzielić górę domu, jest tam osobna kuchnia, łazienka, dzięki temu młodzi są niezależni – dodaje.

Państwo Jędrysiakowie cieszą się, że tworzą wielopokoleniowy dom. – Czasem jest głośno, dzieciaki się kłócą czy płaczą. Czasem jesteśmy zmęczeni, bo wnuki chorują i wtedy praktycznie cały dzień się nimi zajmujemy. Ale, gdy sobie pomyślę, że w tym dużym domu moglibyśmy być sami, a z dziećmi widywać się tylko od święta, od razu mi przechodzi marudzenie – śmieje się pani Ela.

Oboje z mężem są już na emeryturze. – Mamy więcej czasu i możemy go poświęcić wnukom. Ale obydwoje mamy też swoje zainteresowania – żona ogród, a ja mój warsztat, w którym „dłubie” w drewnie. Lubimy chodzić na grzyby, czasem udaje się też pojechać w góry na wędrówkę, chociaż kondycja już nie ta – mówi pan Mirosław.

Reklama

Miłość i zachwyt

Na wakacje i święta przyjeżdża do nich jeszcze trójka wnucząt od syna. – Najstarszy wnuk Paweł przesiaduje wtedy ze mną w warsztacie. Ma tam nawet swoje narzędzia, dużą frajdę sprawia mu rzeźbienie w drewnie, tworzenie nowych kształtów. Przy wspólnej pracy opowiada mi o swoich kolegach, o kłopotach z nauczycielami, o małych sukcesach, ale też o tym, co nie wyszło. Mam wrażenie, że łatwiej opowiedzieć mu wszystko mnie, niż rodzicom. Bo dziadek od razu nie oceni i nie potępi – zauważa pan Mirosław.

Wielką zaletą dziadków jest właśnie to, że… nie są rodzicami. Do ich codziennych zadań nie należy ustalanie zasad, wyciąganie konsekwencji, co najwyżej pomaganie w przestrzeganiu tych zasad. Wychowanie jest obowiązkiem i prawem rodziców. Dziadkom wolno za to rozpieszczać wnuki, mogą być „tymi lepszymi”, którzy pomagają poradzić sobie z rodzicielskim „nie”. Dzięki temu wnuki czasem doświadczają ze strony dziadków więcej zachwytu i miłości nieobciążonych odpowiedzialnością za ich wychowanie.

Dziadkowie mają też więcej czasu niż rodzice. Widzą sprawy z innej perspektywy i wiedzą, że wieloma rzeczami nie warto się martwić. Mogą dać wnukom więcej luzu i spokoju. – Natalka lubi ze mną lepić pierogi, robić ciasto czy babeczki. Bo ja się nigdzie nie spieszę. Bo śpiewamy wtedy razem ulubione piosenki. Bo nie poprawiam rogalików, które jej wyszły krzywo. Wiem, że to dla niej bardzo ważne – podkreśla pani Ela.

I to dziadkowie także mogą wesprzeć rodziców w przekazywaniu wiary. – Staramy się mówić naszym wnukom o Panu Jezusie, Jego miłości do nas. Czytamy im książeczki związane np. z Bożym Narodzeniem czy Wielkanocą. Pokazujemy pamiątki z Chrztu czy Pierwszej Komunii ich rodziców, a jeśli jest taka możliwość zabieramy ze sobą do kościoła. Mamy nadzieję, że to zaowocuje w przyszłości – tłumaczy pani Ela.

Reklama

Moja babcia, mój dziadek

Państwo Anna i Piotr Bąk mają sześcioro wnucząt. Dwójka z nich jest adoptowana. – Syn z synową nie mogli mieć własnych dzieci. To był dla nich duży ból, tęsknota za powiększeniem rodziny. Kiedy podjęli decyzje o adopcji, cieszyliśmy się razem z nimi, staraliśmy się ich wspierać. A ta droga nie była ani łatwa, ani krótka: od momentu zapisania się na kurs adopcyjny, do chwili, kiedy chłopcy trafili do ich domu, upłynęły prawie trzy lata – wspomina pani Anna. Konrad i Arek to biologiczni bracia, mają dziś 6 i 4 lata. – Staramy się przy chłopcach być jeszcze bardziej delikatni i cierpliwi. Potrzebują bardzo dużo ciepła, spokoju i wsparcia. Przez swoje dramatyczne początki mają wiele problemów, chodzą na terapie, na różne zajęcia wspomagające. Syn i synowa bardzo się starają, czasem przyjeżdżamy wieczorem i zostajemy z chłopcami, żeby oni mogli wyjść razem na kilka godzin. Teraz udaje się też chłopców wziąć do nas na weekend, wtedy synowa śmieje się, że ma czas na „odgruzowanie” mieszkania – opowiada pani Anna.

Nawiązanie relacji z chłopcami nie było proste. – Byli bardzo nieufni, bali się wielu mogłoby się wydawać zwyczajnych rzeczy. Długo czekaliśmy, żeby chcieli się do nas przytulić – tłumaczy pan Piotr. Pamięta, kiedy młodszy wnuczek pierwszy raz złapał go za rękę: – To było w parku, kiedy szliśmy na plac zabaw. Zobaczyliśmy małego psa na ścieżce i wtedy Arek od razu mnie złapał. I już nie puścił, nawet jak go huśtałem czy kręciłem na karuzeli. Cieszyłem się, że przy mnie w końcu poczuł się bezpiecznie.

Obydwoje podkreślają, że wszystkie wnuki kochają równie mocno. I cieszą się z roli, jaką odgrywają w ich życiu: – Chłopcy są nasi tak samo, jak pozostała czwórka wnucząt. Zabieramy ich do zoo, na wycieczki za miasto, na basen. Trochę nadrabiamy czas, którego nie mieliśmy z nimi od początku ich narodzin. A chłopcy chłoną wszystko jak gąbka. Cieszymy się, że mówią o nas „moja babcia”, „mój dziadek”. Gdy dzieci posiadają więcej osób, które je kochają, łatwiej jest im myśleć o sobie jako o kimś, kto jest wartościowy dla innych i jest wart miłości. Arek i Konrad tego, że są wartościowi i bezwarunkowo kochani dopiero się uczą.

Reklama

Pedagogika babcinego serca

Barbara Kowalczyk jest już wdową. Ma czwórkę wnucząt i doczekała się nawet prawnuczki. – Teraz wnuki są już dorosłymi ludźmi, ale kiedy miałam więcej siły i oni byli młodsi, często się nimi zajmowałam. Żeby było prościej wnuczek i wnuczka chodzili do szkoły podstawowej blisko mojego bloku. Po lekcjach przychodzili na obiad, razem spędzaliśmy czas, dopóki rodzice ich nie odebrali. Wnuczka Ola do tej pory, jak dzwoni się zapowiedzieć z wizytą, prosi: „Babcia, a zrobisz mi gołąbki jak dawniej” – mówi z uśmiechem pani Barbara.

Nie jest „tylko” babcią – ma swoje koleżanki, spotkania, należy do Róży Różańcowej, udziela się w Parafialnym Zespole Caritas: – Działam na ile pozwala mi zdrowie, staram się żyć aktywnie, ale wnuki, a teraz jeszcze prawnuczka, zajmują w moim sercu wyjątkowe miejsce. To za nich modlę się codziennie na różańcu. Cieszę się ich telefonami, ich odwiedzinami, martwię ich problemami. Babcie takie już są.

2024-01-22 15:53

Ocena: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Krzysztof Włodarczyk: szatan atakuje dziś fundamenty – kapłaństwo i małżeństwo

2024-04-28 18:43

[ TEMATY ]

Bp Krzysztof Włodarczyk

Marcin Jarzembowski

Bp Krzysztof Włodarczyk

Bp Krzysztof Włodarczyk

- Szatan atakuje dziś fundamenty - kapłaństwo i małżeństwo. Bo wie, że jeżeli uda mu się zachwiać fundamentami społeczeństwa, to zachwieje całym narodem. My róbmy swoje i nie dajmy się ogłupić - mówił bp Krzysztof Włodarczyk.

Ordynariusz zainaugurował obchody roku jubileuszowego 100-lecia bydgoskiej parafii Matki Boskiej Nieustającej Pomocy na Szwederowie. - Została ona erygowana 1 maja 1924 r. przez kard. Edmunda Dalbora. Niektórzy powiedzą, był to piękny czas. Nie było telefonów komórkowych, telewizji, Internetu, żyło się spokojniej, romantycznie, piękna idylla. Czy na pewno? Nie do końca - mówił bp Włodarczyk, zachęcając, by wejść w głąb historii i zobaczyć, czym żyli przodkowie.

CZYTAJ DALEJ

Powiedzieć Bogu „tak”

2024-04-29 09:09

[ TEMATY ]

modlitwa o powołania

Rokitno sanktuarium

Paradyż sanktuarium

piesza pielgrzymka powołaniowa

Katarzyna Krawcewicz

W pielgrzymce szło ponad 200 osób

W pielgrzymce szło ponad 200 osób

27 kwietnia z Paradyża wyruszyła kolejna piesza pielgrzymka powołaniowa do Rokitna – w tym roku pod hasłem „Powołanie – łaska i misja”. Szlakiem wędrowało ponad 200 osób.

Pielgrzymi przybyli do Paradyża w sobotni poranek z kilku punktów diecezji. Na drogę pobłogosławił ich bp Tadeusz Lityński, który przez kilka godzin towarzyszył pątnikom w wędrówce. – Chcemy dziś Panu Bogu podziękować za wszelki dar, za każde powołanie do kapłaństwa, do życia konsekrowanego. Ale także chcemy prosić. Papież Franciszek 21 stycznia po zakończeniu modlitwy Anioł Pański ogłosił Rok Modlitwy, prosząc, aby modlitwa została zintensyfikowana, zarówno ta prywatna, osobista, jak też i wspólnotowa, w świecie. Aby bardziej stanąć w obecności Boga, bardziej stanąć w obecności naszego Pana – mówił pasterz diecezji. - Myślę, że pielgrzymka jest takim czasem naszej bardzo intensywnej modlitwy. Chciałbym, żebyśmy oprócz tych wszystkich walorów poznawczych, turystycznych, które są wpisane w pielgrzymowanie, mieli również na uwadze życie modlitwy.

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: zaproszenie na uroczystość Królowej Polski

2024-04-29 12:48

[ TEMATY ]

Jasna Góra

uroczystość NMP Królowej Polski

Karol Porwich/Niedziela

Na Maryję jako tę, która jest doskonale wolną, bo doskonale kochającą, wolną od grzechu wskazuje o. Samuel Pacholski. Przeor Jasnej Góry zaprasza na uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski 3 maja. Podkreśla, że Jasna Góra jest miejscem, które rodzi nas do wiary, daje nadzieję, uczy miłości, a o tym świadczą ścieżki wydeptane przez miliony pielgrzymów. Zachęca, by pozwolić się wprowadzać Maryi w przestrzeń, w której uczymy się ufać Bogu i „wierzymy, że w oparciu o tę ufność nie ma dla nas śmiertelnych zagrożeń, śmiertelnych zagrożeń dla naszej wolności”.

- Żyjemy w czasach, kiedy nasza wspólnota narodowa jest bardzo podzielona. Myślę, że główny kryzys to kryzys wiary, który dotyka tych, którzy nominalnie są chrześcijanami, są katolikami. To ten kryzys generuje wszystkie inne wątpliwości. Trudno, by ci, którzy nie przeżywają wiary Kościoła, nie widząc naszego świadectwa, byli przekonani do naszych, modne słowo, „projektów”. To jest ciągle wołanie o rozwój wiary, o odrodzenie moralne osobiste i społeczne, bo bez tego nie będziemy wiarygodni i przekonujący - zauważa przeor. Jak wyjaśnia, jedną z głównych intencji zanoszonych do Maryi Królowej Polski będzie modlitwa o pokój, o dobre decyzje dla światowych przywódców i „byśmy zawsze potrafili budować relacje, w których jesteśmy gotowi na dialog, także z tymi, których nie rozumiemy”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję