Bój o emerytury trwa. Rząd zachowuje się w tej sprawie bardzo dziwnie. Odrzucił wniosek o referendum i zapowiedział, że swojego ostatecznego projektu ustawy nie podda trybowi konsultacji społecznych, co np. eliminuje możliwość przedstawienia uwag przez związki zawodowe. Niechęć wobec referendum mogę jeszcze jakoś zrozumieć. W sytuacji, gdy 80 proc. obywateli jest przeciw wydłużeniu czasu pracy do 67. roku życia, rząd może uznać, że szkoda wydawać pieniądze na referendum, gdyż wynik jest jasny, nie tylko dla jasnowidza. Jednak ostentacyjne lekceważenie związków zawodowych jest trudne do wytłumaczenia, ponieważ de facto działa na szkodę rządu. Po pierwsze - prowokuje jeszcze większe niż do tej pory akcje protestacyjne, po drugie - wzmacnia związki zawodowe, budując dla nich poparcie ze strony pracowników najemnych.
Tak naprawdę jednak najzabawniejszy jest pomysł z telewizyjnymi filmami agitacyjnymi na rzecz przedłużenia czasu pracy, jakie wyprodukował rząd. Bo to ma być niby tak. Władza miłościwie nam panująca najpierw oznajmiła, że nie może być innego pomysłu niż ten rządowy, wydłużający czas pracy do skończenia 67. roku życia. Następnie władza odrzuciła wszelkie uwagi krytyczne, zastrzeżenia, możliwość debaty publicznej, wymianę argumentów, protesty. Zapowiedziała też, że nie ustąpi ani o milimetr. No, ale żeby nam nie było smutno, na pociechę, władza puściła nam filmy, w których agituje nas do swojej decyzji. Hm, dziwny sposób prowadzenia dialogu. Niezmiernie przypomina ten z systemów totalitarnych, gdy próbowano ludziom robić "pranie mózgu".
Odnoszę wrażenie, że skutek będzie wręcz odwrotny. Związki zawodowe, obywatele, pracownicy nie będą chcieli w ogóle rozmawiać na temat jakichkolwiek zmian w systemie emerytalnym, choć przecież nie da się ukryć, że wymaga on zmian, zwłaszcza jeśli chodzi o rozmaite przywileje, a być może także czas pracy kobiet. Rząd wprawdzie przeforsuje swój pomysł przez parlament, ale następne wybory wygra ten, kto zapowie unieważnienie nowej ustawy emerytalnej. Proste unieważnienie może jednak przynieść złe skutki dla dobra ogólnego, ale tak to bywa, gdy zamiast dialogu forsuje się coś siłą. Po pewnym czasie wahadło szybuje w drugą stronę - również nie bacząc na sens i racjonalność.
Pomóż w rozwoju naszego portalu