W programie publicystycznym „Bliżej” Jana Pospieszalskiego premier Węgier Viktor Orbán podziękował polskim politykom i zwykłym obywatelom za słowa otuchy i inne gesty poparcia (łącznie z demonstracją). Teraz sami - jako naród i jako państwo - musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy rzeczywiście na te podziękowania zasługujemy.
Może nie wszyscy wiedzą, że trwa ewidentne szykanowanie premiera Orbána za to, że ośmielił się rozpocząć porządkowanie kraju po rządach postkomunistów. Zarzuca mu się dyktatorskie zapędy, ograniczanie wolności słowa, naruszanie zasad wolnego rynku, nadmierne eksponowanie wartości chrześcijańskich. Obniżając wobec Węgier tzw. ratingi ekonomiczne, pośrednio uderza się także w samych Węgrów. To ewidentna „kara” za ich „nieprzemyślane” wybory polityczne.
Dla miłującej demokrację Europy i Ameryki (co najlepiej widać na przykładzie hołubienia Chin i daleko posuniętej tolerancji wobec dyktatury choćby w Arabii Saudyjskiej) Węgry to świetny „poligon doświadczalny”. Uda się „złamać” premiera Orbána (czyli odsunąć go od władzy), będzie metoda jak znalazł przeciw innym „niepokornym”. I dlatego, byśmy sami kiedyś nie padli ofiarą takiej „troski”, powinniśmy stać za Węgrami murem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu