Reklama

Niepewna przyszłość naszej przeszłości

Niedziela Ogólnopolska 21/2011, str. 22-23

Dominik Różański/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wiesława Lewandowska: - Od czasu do czasu - choć nie za często - w minionym dwudziestoleciu pojawiały się pytania, czy dostatecznie zadbaliśmy o dziedzictwo narodowe i pamięć historyczną w nowej Polsce. Czy starając się doganiać świat, nie stracimy z pola widzenia dziedzictwa własnej kultury?

Poseł Kazimierz M. Ujazdowski: - Wydaje się, że niestety doszło do zaniedbań, że polityka państwa często była nieczuła w tej sferze… Wynikało to z braku wyobraźni państwowej i z uległości wobec przekonania, że to, co ważne w polityce, ogniskuje się wyłącznie wokół reform ekonomicznych. Polityka kulturalna przez długie okresy była poza marginesem zainteresowania rządzących. Pozytywna zmiana zaszła dopiero z końcem pierwszej dekady niepodległości, w drugiej połowie rządów AWS, kiedy to wskutek różnych idei i inicjatyw doszło do dowartościowania tej sfery polityki państwowej.

- Co było przyczyną tego ocknięcia się?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Po pierwsze - doszło do przebudzenia w sferze myśli politycznej, w dużej mierze dzięki publicystyce śp. Tomasza Merty oraz Dariusza Gawina, a także dzięki temu, że właśnie wtedy, w latach 1999 i 2000, powstały istotne koncepcje aktywizacji polityki państwa w tej dziedzinie - pierwsze bardzo konkretne pomysły na nowoczesne programy edukacji historycznej, na budowę Instytutu Dziedzictwa Narodowego, który był pierwszym naprawdę wielkim projektem z zakresu polityki historycznej. Obejmując wówczas, w marcu 2000 r., stanowisko ministra kultury i dziedzictwa narodowego, byłem już zatem dobrze przygotowany do tego, by takiej właśnie polityce nadać konkretny wyraz.

- Nie starczyło jednak czasu, bo po niespełna dwóch latach zaczął się odwrót…

- Tak i przez następne dziesięciolecie mamy do czynienia z ciągłymi przypływami i odpływami zainteresowania polityków losem dziedzictwa narodowego. Zwycięstwo SLD jesienią 2001 r. prowadzi do wymownego usunięcia z nazwy ministerstwa słów „dziedzictwa narodowego”. Minister Andrzej Celiński nie krył, że czyni to ze względów ideologicznych i będzie traktował dziedzictwo narodowe jako sferę nieistotną. Za tym poszły bardzo praktyczne decyzje, przede wszystkim drastyczna redukcja wydatków na ochronę zabytków, likwidacja już w 2002 r. Instytutu Dziedzictwa Narodowego, kierowanego wtedy przez Tomasza Mertę.

- Wtedy wydawało się, że ta obojętność wobec dziedzictwa narodowego i własnej historii z salonów politycznych dotarła już pod strzechy, gdzie się całkiem nieźle zadomowiła; Polakom przestało zależeć na podkreślaniu własnej tożsamości, a duma narodowa ostała się tylko na stadionach sportowych…

- I właśnie to musiało obudzić niepokój, przynajmniej części elit politycznych. Na szczęście przyszła odmiana wskutek upadku postkomunizmu. Wtedy to Lech Kaczyński, jako prezydent Warszawy, buduje Muzeum Powstania Warszawskiego (2003-2004). I wtedy też opinia publiczna w większym niż dotąd stopniu zaczyna dostrzegać wagę tej problematyki, która staje się jednym z głównych elementów przesłania politycznego PiS… Coraz większa grupa obywateli rozumie, że współczesne państwo ma obowiązki i zadania także w sferze kultury, które nie są tylko spłatą długu wobec przeszłych pokoleń, choć i to jest bardzo istotne. Pojawia się przekonanie, że troska o dziedzictwo narodowe, promocja polskiego doświadczenia historycznego oraz pokazywanie wkładu Polski w dzieje Europy i świata ma ogromny sens edukacyjny i obywatelski. Polacy zaczęli doceniać wagę polskiego doświadczenia historycznego jako istotnego czynnika w budowaniu relacji z zagranicą.

- Nastąpiło przełamanie kompleksu polskiego zaścianka?

- Tak. A dzieje się to w momencie, gdy Polska kończy proces akcesyjny do UE. Oto okazuje się, że inne państwa europejskie nadzwyczaj chętnie prezentują własne dziedzictwo kulturowe - częstokroć o mniejszym potencjale uniwersalności niż nasze - i chwalą się nim. Wtedy w Europie pojawiają się nowoczesne placówki muzealnictwa historycznego - powstaje Muzeum Terroru w Budapeszcie, a Niemcy przystępują do dzieła, jakim jest budowa Centrum Przeciwko Wypędzeniom… Powstają nowoczesne placówki w Wielkiej Brytanii. Nagle przekonujemy się, że polityka historyczna nie jest wyłącznie pomysłem wąskiej grupy nawiedzonych polityków - jak to próbowano w Polsce tłumaczyć - ale jest czymś niezwykle istotnym w relacjach między państwami UE.

- Polscy entuzjaści zjednoczonej Europy przyjęli to bez zdziwienia i oporu?

- Zdawało się, że tak. Nasze idee pokazania wkładu Polski w dzieje Europy i świata w formie nowoczesnych instytucji muzealnych i nowoczesnych programów edukacyjnych zdobywały coraz szersze zrozumienie i - choć na krótko - stały się jednym z ważnych elementów przesłania politycznego, wtedy nie tylko PiS, ale także PO. Wydawało się, że to właśnie dziedzictwo narodowe będzie przedmiotem szerszego konsensusu politycznego… Głoszona od 2002 r. przez Tomasza Mertę, Roberta Kostro i przeze mnie idea budowy Muzeum historii Polski była w owym czasie przyjmowana przez wszystkich jako ważne zadanie publiczne. Poza radykalną lewicą nikt nie kwestionował tego projektu…

- Skąd się zatem biorą późniejsze wahania, ta niepewność jutra dziedzictwa narodowego? Ze zwykłego lekceważenia, obojętności, czy też przyczyny tkwią głębiej - w złej woli polityków?

- Trudno to dziś dokładnie opisać. Faktem jest, że ta szeroka zgoda na aktywną politykę historyczną, na promocję polskiego dziedzictwa kulturowego, która miała miejsce w latach 2004-2005, przestała istnieć z chwilą zwycięstwa PO w roku 2007.

- PO odrzuciła całkowicie politykę historyczną uprawianą przez PiS?

- PO wprawdzie nie formułowała postulatu rezygnacji z tej polityki, ale w praktyce doprowadziła do jej zaniechania…

- Dlaczego? Na zasadzie „na złość mamie odmrożę sobie uszy”?

- Wydaje się, że nie była to li tylko reakcja wymierzona w PiS, że jednak zasadniczą rolę odegrała tu fundamentalna obojętność i lekceważenie tej sfery przez liberalnych polityków PO. W przeciwieństwie do elity politycznej państw zachodnioeuropejskich polska elita rządząca nie rozumie dziś wagi tej problematyki dla polityki zagranicznej. To jest zasadniczy powód, dla którego wszystkie istotne projekty muzealnictwa historycznego, na czele z Muzeum Historii Polski, znalazły się w stadium kryzysu.

- A co to oznacza w praktyce?

- Najbardziej widocznym wyrazem tego kryzysu jest odłożenie w czasie wszystkich przedsięwzięć z zakresu muzealnictwa historycznego, a przede wszystkim niepoważne traktowanie tego zasadniczego projektu, jakim jest Muzeum Historii Polski. Prawdę powiedziawszy, gdyby nie lęk przed opinią publiczną i mediami, Muzeum Historii Polski już dawno podzieliłoby los Instytutu Dziedzictwa Narodowego …

- Jak obecnie przedstawia się sytuacja Muzeum Historii Polski?

- Tworzenie tego muzeum postępuje wolniej, niż powinno. A to dlatego, że minister Zdrojewski już w pierwszych miesiącach swoich rządów doprowadził do skreślenia tej inwestycji z listy przedsięwzięć finansowanych ze środków europejskich. Do prawdziwego zamieszania doszło jednak dopiero teraz, gdy minister odrzucił własne decyzje - podważył rozstrzygnięcia międzynarodowego konkursu architektonicznego i lokalizację uzgodnioną z władzami Warszawy, czyli budowę muzeum w pobliżu placu Na Rozdrożu, nad Trasą Łazienkowską. Oznacza to odłożenie realizacji o co najmniej 10 lat, a wręcz pojawia się niebezpieczeństwo odstąpienia od projektu... W martwym punkcie utknęły dziś także inne ważne projekty, nawet te akceptowane przez PO, jak Europejskie Centrum Solidarności.

- Dlaczego?

- Trudno dokładnie odpowiedzieć na to pytanie. Może z powodu braku tej determinacji i konsekwencji, jaka jest potrzebna w całej polityce państwowej… Wiele wskazuje na to, że nie będziemy już mieć ani jednego nowoczesnego muzeum - poza Muzeum Powstania Warszawskiego - a jedynym muzeum, jakie jeszcze powstanie, będzie Muzeum historii Żydów Polskich…

- Chyba jednak istnieje jakieś racjonalne wytłumaczenie zamieszania w sprawie Muzeum Historii Polski?

- Decyzji ministra naprawdę nie da się logicznie uzasadnić. Mamy tu chyba do czynienia z polityką subtelnego Pinokio, który dość zręcznie operuje kłamstwem, półprawdą, nawet gdy podważa własne decyzje… W istocie sieje dezorientację. A prawda być może jest taka, że… pan minister nie zadbał nawet o te niewielkie pieniądze na sporządzenie projektu wykonawczego; wskutek własnych zaniechań doprowadził całe przedsięwzięcie do kryzysu, a teraz podważa lokalizację, po to tylko, by ukryć własną bierność.

- Czy nie jest Pan jednak za ostry w ocenie swego następcy na fotelu ministra? Ponoć minister Zdrojewski dobrze zadbał o to, by w przyjętym właśnie przez rząd oszczędnościowym budżecie na 2012 r. nie zmniejszyły się wydatki na kulturę...

- I cóż z tego! Takie zapewnienia mieliśmy od trzech lat. Dotykając konkretu, widzimy, jak drastycznie zmniejszają się wydatki na ochronę zabytków, czyli na zadanie, które nawet najbardziej liberalne rządy na Zachodzie traktują jako warte finansowania publicznego… Tymczasem za rządów PO w Polsce, czyli od roku 2008, wydatki na ochronę zabytków zmniejszyły się aż trzykrotnie! Obecnie jest to suma zaledwie ok. 55 mln złotych. Jeśli minister Zdrojewski znów będzie się chwalił, że uratował budżet kultury, to tym gorzej należy ocenić redukcję wydatków na zabytki…

- Czym konkretnie skutkuje to stałe obniżanie wydatków na ochronę zabytków?

Reklama

- Tym, że część koniecznych prac konserwatorskich nie jest już możliwa do zrealizowania, że prace te przeciągają się w czasie. A w dodatku ten postępujący od trzech lat niedostatek pieniędzy został w tym roku powiększony podwyższeniem VAT-u na prace konserwatorskie. Teraz konserwacja zabytków to po prostu kłopot na kłopocie!

- Bo może załatanie dziury budżetowej jest ważniejsze niż łatanie zabytków?

- Wydaje mi się, że w tym przypadku nie chodzi o chęć zyskania pieniędzy, lecz jednak o zwykłe niedopatrzenie i niedopilnowanie własnych interesów przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Minister po prostu nie wykazał się odpowiednią czujnością w trakcie prac nad rządowym projektem ustawy o zmianie VAT!

- Zwykłe niedopatrzenie, lekceważenie, a może po prostu taka jest polityka rządu?

- Trudno to ocenić. Wiadomo tylko, że - niestety - nie są to jedyne przejawy lekceważenia sfery dziedzictwa narodowego. Laboratoryjnym wręcz przykładem jest zniszczenie programu „Patriotyzm jutra”, który był moim pierwszym, ogłoszonym 11 listopada 2005 r., programem ministerialnym i cieszył się ogromnym zainteresowaniem organizacji społecznych. Mam więc prawo sądzić, że od początku jest to polityka polegająca na deklarowaniu ciągłości troski o dziedzictwo narodowe, a w praktyce cynicznie lekceważąca sprawę…

- Może dlatego, że dla liberalnego elektoratu partii rządzącej nieważne jest państwo, nieważny jest patriotyzm…

- Tak, zapewne to stanowi problem. Tym razem brakuje tylko tej szczerości, którą miał minister Andrzej Celiński z SLD, przyznając, że zmienia nazwę ministerstwa, ponieważ pojęcie „dziedzictwo narodowe” jest mu wrogie ideologicznie… Teraz w praktyce dochodzi do skutku prawie identycznego.

- Mamy zatem znów do czynienia ze zideologizowanym traktowaniem pojęcia „dziedzictwo narodowe”?

- Zapewne tak. Wyraźnie widoczne są przejawy niechęci ideologicznej ze strony polityków PO. Wszak twórcy tej partii prezentowali wizję polityki poddanej pełnej ekonomizacji, w której sfera kultury jest włączona do gry rynkowej. A ponadto mam wrażenie, że PO dziś zachowuje się tak, jakby nie wiedziała, do czego służy nowoczesne państwo. Jakby nie dostrzegała, że każde z dużych państw europejskich ma silne poczucie odpowiedzialności za dziedzictwo kulturowe. Żadne z nich nie waha się pokazywać własnego dorobku, własnego punktu widzenia, tylko polski rząd PO zachowuje się tak, jakby chciał się dostosować do jakiejś wyimaginowanej ogólnoeuropejskiej politycznej poprawności.

- I w dodatku przekonuje, że musimy się dostosować do nowoczesnego świata… Młodzi Polacy powtarzają coraz częściej, że wolą przyszłość od przeszłości…

- PO zaszczepia młodemu pokoleniu prymitywną i przestarzałą wersję liberalizmu, która tak naprawdę nie obowiązuje w świecie realnej polityki europejskiej. Nie ma takiego kraju w Europie, który by sferę dziedzictwa narodowego poddał tak ostrej ekonomizacji, jaka przychodzi dziś do głowy rządzącym w Polsce. Paradoksalnie rządy formacji, która wszem i wobec deklaruje swoją nowoczesność, przyniosą najbardziej anachroniczne i wsteczne skutki.

* * *

Poseł Kazimierz M. Ujazdowski - polityk, doktor nauk prawnych, minister kultury i dziedzictwa narodowego w rządzie AWS (2000-2001) i PiS (2005-2007), poseł na Sejm I, III, IV, V i VI kadencji

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zmarł ks. Roman Kneblewski

2024-03-27 09:35

[ TEMATY ]

Roman Kneblewski

YouTube/zrzut

Ks. Roman Kneblewski

Ks. Roman Kneblewski

Zmarł ks. dr Roman Adam Kneblewski, emerytowany kapłan diecezji bydgoskiej. Prosimy o modlitwę w Jego intencji - informację podała Diecezja Bydgoska.

Wieczny odpoczynek racz Mu dać, Panie…

CZYTAJ DALEJ

Przerażające dane: 1937 osób między 15. a 17. rokiem życia skorzystało w ub.r. z tabletki "dzień po"

2024-03-27 09:25

[ TEMATY ]

Pigułka „dzień po”

Adobe Stock

Minister zdrowia Izabela Leszczyna poinformowała, że w ubiegłym roku 15-latki stanowiły 2 proc. osób korzystających z tabletki "dzień po". Dodała, że w tym czasie 1937 osób między 15. a 17. rokiem życia skorzystało z tabletki "dzień po".

W połowie marca Andrzej Duda zapowiedział, że nie podpisze ustawy, "która wprowadza niezdrowe, chore i niebezpieczne dla dzieci zasady". Jego zdaniem tabletka "dzień po" dostępna bez recepty dla osób niepełnoletnich jest "daleko idącą przesadą". Według prezydenta tabletka nadal powinna być wydawana na receptę, a w przypadku dziewczynek jej zażycie powinno być "decyzją rodzica".

CZYTAJ DALEJ

Papież w więzieniu dla kobiet: jego obecność przesłaniem nadziei

2024-03-28 13:22

[ TEMATY ]

Watykan

PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI

Obchody Triduum Paschalnego Franciszek rozpocznie w tym roku w więzieniu kobiecym, gdzie będzie sprawował Mszę Wieczerzy Pańskiej. Dyrektor rzymskiej placówki podkreśla, że zarówno dla osadzonych, jak i pracowników zakładu karnego będzie to znak nadziei na przyszłość.

„Obecność Papieża w naszym zakładzie karnym oznacza wniesienie nadziei i miłosierdzia w rzeczywistość wielkiego cierpienia” - podkreśla dyrektor placówki. Nadia Fontana wskazuje, że personel dołożył wszelkich starań, aby w papieskiej liturgii uczestniczyła jak największa liczba więźniarek. „Wiele z nich wciąż nie dowierza, że Franciszek do nas przyjedzie, panuje ogromna radość i ferment przygotowań, aby liturgia była piękna” - mówi dyrektor więzienia dla kobiet.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję