Na temat kosztów utrzymania nie chcę się wypowiadać, bo to temat dla mnie przykry. Nieraz zastanawiam się, czy ja nie potrafię gospodarować, dlaczego nikt mnie tego nie nauczył, bo żyjemy dosłownie z dnia na dzień. Oboje z mężem mamy wyższe wykształcenie i pracujemy. Mamy dwoje dzieci w wieku przedszkolnym. Więcej niż połowa mojej miesięcznej pensji idzie na spłatę kredytu mieszkaniowego i czynsz. Najwięcej wydajemy na żywność, ale przecież nie możemy sobie tego odmawiać. Przy codziennych zakupach w sklepie spożywczym zostawiam 50 zł, ale przecież muszę kupić dzieciom owoce i warzywa, żeby mogły się prawidłowo rozwijać. Jeśli zabraknie im potrzebnych witamin, te same pieniądze, a nawet większe wydam w aptece na leki. Ubrania dla dzieci najczęściej dostaję od rodziny i przyjaciół lub kupuję w second-handach. Ale są rzeczy, które muszę kupić nowe, np. buciki. Skórzane, profilowane lub zdrowotne kosztują ok. 200 zł. Czy musimy zrezygnować np. z zakupu nowej książki, żeby wyjść do kina, teatru? Z przerażeniem myślę, jak te koszty utrzymania wzrosną, gdy moje dzieci pójdą do szkoły.
Młoda mama
Pomóż w rozwoju naszego portalu