Wśród tekstów nadesłanych na konkurs „Niedzieli” pt. „Mój krzyż” jedne były krótkie, jednostronicowe, a inne, nawet 40-stronicowe. Niektóre miały znamiona rachunku sumienia - były próbą rozliczenia się z osobistych relacji z Bogiem. Zostaliśmy wprowadzeni w obszary przemyśleń wydobywanych z głębin niewypowiadanego nigdy przed nikim bólu, cierpienia, doznanych zniewag. Prace były jakby 170 relikwiarzami, zawierającymi indywidualne, konkretne odpowiedzi na wezwanie Jezusa: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Łk 9, 23). Każdy z nich zawiera w sobie świadectwa różnorodnych udręk współczesnych ludzi, którzy nie obnosząc się ze swymi cierpieniami, na wzór Jezusa nie odrzucają swoich krzyży, nie schodzą z nich za cenę kompromisu z jakąkolwiek nieprawością i umierają na nich, ufni, że otrzymają udział w chwale Jego zmartwychwstania.
Przed każdym z tych relikwiarzy należałoby z szacunkiem uklęknąć. Każdy bowiem jest opisem udręk przybitego do krzyża, konkretnego człowieka. Z niejednych ran sączy się krew, a pot różnorakich katuszy perli się na czole; niejedną głowę wciąż ranią cierniowe kolce zachowań rozpitych mężów czy synów; wiele rąk i stóp wciąż jest przytwierdzonych hufnalami rozmaitych cierpień do swego lub bliźnich łoża boleści. Jakże wzruszające jest słyszeć z ust tak krzyżowanych ludzi nie tylko słowo „pragnę” (współczucia, miłości, łyku miłosierdzia), ale i wielkie „wybaczam”. I jakże wielu z nich powtarza Jezusową modlitwę zawierzenia się Bogu, ufności w obecność przy nich miłosiernej Miłości i ofiaruje swe życie, aby innym życie przywrócić.
Myliłby się ten, kto wymowę nadesłanych wypowiedzi sprowadziłby do banalnego stwierdzenia, że każdy z ludzi, każdy z nas, ma swój własny krzyż (nieraz bardzo ciężki, nawet okrutny), i że wielu niesie go godnie, na wzór Jezusa i świętych. Autorzy wypowiedzi są bowiem ludźmi, którzy zrozumieli, że bez bólu, cierpienia nie ma chwały, gdyż ziarno dopiero wówczas wydaje owoce życia, kiedy obumiera (por. J 12, 22); że tracąc życie, nie zawsze przegrywamy; że akceptując krzyż, człowiek staje się wolnym.
Zostaliśmy więc obdarowani niezwykłymi darami, przesłanymi nam z ufnością, że je zrozumiemy, że ich publikacja pomoże innym zrozumieć i nieść ich krzyże.
Niewątpliwym owocem tego konkursu było odkrycie jakże licznej rzeszy naszych Braci i Sióstr, którzy niosąc swe życiowe krzyże, sprawiają, że chrześcijanie we współczesnym świecie stają się nurtem wyzwalającym siebie i swych bliskich (a tym samym całą ludzkość) z mocy zła - że swemu cierpieniu nadają zbawczy sens.
Krzyże umieszczone przez nich na ścianach ich mieszkań lub miejsc pracy czy przy publicznych drogach nie są amuletami mającymi chronić od zła, lecz deklaracją lub raczej wyzwaniem, skierowanym do wszystkich - a przede wszystkim do nich samych - by dawać i przyjmować miłość, by wychodzić z własnych egoizmów. Ich obecność przypomina nam, jakie postawy wynoszą nas na wyżyny boskości, oraz wielką prawdę o tym, że kto nie przeszedł przez Jezusową szkołę krzyża, jest jak analfabeta przed księgą życia.
Książka „Mój krzyż” - do nabycia w „Niedzieli”
Informujemy, że wkrótce ukaże się drukiem druga część publikacji, zawierająca wybór kolejnych 23 wypowiedzi, które zostały nadesłane na ubiegłoroczny konkurs „Mój krzyż”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu