Reklama

Wiara

Jest rok 1972. Matka Boża Jasnogórska kilkakrotnie ratuje Tolka

„Pierwszy raz Matka Jasnogórska uratowała mi życie w 1952 roku, kiedy się ukrywałem za czasów stalinowskich” – relacjonuje jasnogórskiemu kronikarzowi Antoni, rocznik 1926. „A potem przez cierpienie, jakiego doświadczyłem, i wydarzenia, jakie miały miejsce, pogłębiała się moja ufność w Niej”.

[ TEMATY ]

Matka Boża

świadectwo

Archiwum parafii

Obraz Matki Bożej Częstochowskiej

Obraz Matki Bożej Częstochowskiej

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ale po kolei. Antoni miał starszego o osiem lat brata Władysława. Bratu przyśniła się Matka Boża z Jasnej Góry i zapytała: „Dlaczego ty się tak o Antoniego martwisz? Nic mu się nie stanie, bo mam go w swojej opiece”. I tak właśnie było. Po raz pierwszy Antoni pojechał na Jasną Górę 31 grudnia 1949 roku razem z bratem Władkiem. To Władek zaproponował: „Przyjedź do mnie, to pojedziemy na takiego sylwestra, na jakim jeszcze nie byłeś”. Udaliśmy się pociągiem do Częstochowy, na Jasną Górę. Wiele zawdzięczam mojemu bratu Władkowi, ale najbardziej to właśnie, że zawiózł mnie wtedy na Jasną Górę i po raz pierwszy mogłem przeżyć spotkanie z Matką Bożą. Jego żona Katarzyna już wcześniej opowiadała mi wiele wspaniałych rzeczy o Jasnej Górze. Co zapamiętałem? Najpierw zwróciłem uwagę na światło na wieży jasnogórskiej. Mój zachwyt Matką Bożą potęgował się z czasem, w miarę doświadczania opieki Matki Bożej Jasnogórskiej; Jej ryngraf zawsze przy sobie nosiłem i odmawiałem różaniec.

Od tamtej pory systematycznie jeździłem na sylwestry na Jasną Górę, poza pobytem w więzieniu. I tak będzie do końca moich dni. Ale właśnie na przełomie roku 1951 i 1952 nie byłem, a szkoda, bo może by mnie uratowała przed aresztowaniem. 2 stycznia aresztowali mojego brata – okazało się, że chodziło im o mnie. Urząd Bezpieczeństwa sfingował zarzuty natury politycznej. Ubowcy nie mogli znieść, że dobrze mi się powodzi, bo byłem zaradny, przedsiębiorczy, prowadziłem przędzalnię, a później tkalnię. Nie pasowałem do systemu, więc oskarżali mnie o wrogi stosunek do władzy ludowej. Czatowali na mnie, ale nie mogli mnie zatrzymać, bo od czterech i pół roku się ukrywałem, najpierw u znajomej rodziny w Żywcu, potem udałem się do znajomych w Rabce. W czasie tej podróży dwa razy z opony zeszło powietrze. Dziś wiem, że to była interwencja Matki Bożej. Koło w porządku, dętka cała, a powietrze trzeba było pompować. Dzięki temu ocalałem, bo UB jechało już do Rabki, żeby mnie zatrzymać. Gdyby nie pompowanie kół, już by mnie mieli w swoich łapach. To był 27 lipca 1952 roku. Przebywałem w Rabce do 19 września 1952, wtedy napadli na mnie w mojej siedzibie. Wyskoczyłem przez okno, zaczęli do mnie strzelać. Nie trafili. Uciekając, wpadłem na innego ubowca – wyciągnął karabin, ale mu się zaciął. Ukrywałem się aż do 10 kwietnia 1956 roku, kiedy to postanowiłem się ujawnić i przyjechałem do Warszawy, razem z bratem i siostrą. Znajomi mi to doradzali, mówiąc, że w przeciwnym wypadku ciągle będę żył w niepewności i strachu, że mnie aresztują.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

WIĘCEJ ŚWIADECTW W KSIĄŻCE: "Cuda dzieją się po cichu". DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

Przed spotkaniem w prokuraturze poszedłem do kościoła się pomodlić. Poczułem się wolny. Byłem tak pewny, że wszystko zostanie załatwione pozytywnie, że nawet prosiłem brata, aby zadzwonił do domu i poinformował, że już jestem wolny. Pośredniczenia między przedstawicielami władzy ludowej a mną podjęła się redakcja czasopisma „Gromada – Rolnik Polski”. Długo czekałem na przedstawiciela władzy ludowej. Zgłosił się niby-redaktor, a w rzeczywistości ubek, przesłuchiwał mnie cztery godziny. Na drugi dzień, 12 kwietnia, poszliśmy do Prokuratury Generalnej na Krakowskie Przedmieście, tam mieli moje akta i tam urzędowała komisja składająca się z kilku osób. Przesłuchiwali go długo, po czym kazali wyjść z sali i poczekać na decyzję. Po chwili wezwali go i wręczyli pismo, które zaświadczało, że się ujawnił i od tej pory należy go traktować jak wolnego obywatela. Wreszcie po tylu latach ścigania stałem się człowiekiem wolnym. Wróciłem do domu i już nie musiałem się ukrywać. Ale niestety niedługo trwała ta moja wolność. Zgłosił się raz do mnie ubek z propozycją współpracy, mówiąc, że on na mnie kupi maszyny włókiennicze. Zostałem zaaresztowany pod zarzutem, że za tanio te maszyny kupiłem i to bez wiedzy dyrektora. To był podstęp, jaki UB na mnie zastawiło.

Reklama

Kiedy z tego zarzutu się wybronił, dostał kolejny: handel dolarami. Proces był publiczny i znów się wybronił. Zarzucono mu oszustwo, bo za tanio kupił nielegalnie tysiąc dwieście kilogramów wełny. Wybronił się. Ale wciąż przebywał w areszcie. Kiedy wyszedł z więzienia 12 października 1957 roku, za bramą czekał już milicjant z nakazem doprowadzenia go do prokuratury w Bielsku-Białej. Po kilku zdawkowych pytaniach – wypuścili. Mama z siostrą kupiły dom w Konstancinie, przeniosłem się do nich i wybudowałem zakład włókienniczy, który bardzo dobrze prosperował, i świetnie zarabiałem. UB znów się to nie podobało, chcieli mi zakład zarekwirować. Broniłem się, jak mogłem, powiedzieli, że odbiorą siłą. I wymyślili nowy zarzut: oskarżyli mnie o narażenie spółdzielni w Falenicy, gdzie pracowało dziesięć osób, na stratę jednego miliona siedmiuset trzydziestu sześciu tysięcy złotych. Skazano mnie na osiem lat i osiemset tysięcy złotych grzywny. Obrona współpracowała z prokuraturą. Siostra zapłaciła grzywnę, a ja poszedłem siedzieć. Najpierw w Sztumie, potem na warszawskim Mokotowie. Odsiedziałem dwie trzecie kary, wyszedłem w 1967 roku. Wróciłem do Konstancina. Mój zakład dzierżawił człowiek, płacił mi za to dwa tysiące złotych miesięcznie. Nie chciał oddać zakładu. Odzyskałem go dopiero w 1973 roku. Sztum uchodził za surowe więzienie, ale była tam raz lub dwa razy w miesiącu Msza Święta. Na Mokotowie z kolei Antoni był starszym celi i cieszył się dużym autorytetem wśród więźniów. Trochę czytał, trochę spacerował, ale najczęściej odmawiał różaniec.

Reklama

To była moja ulubiona modlitwa, odmawiałem, kiedy tylko mogłem i na ile pozwalały mi warunki. W 1963 roku w więzieniu dowiedziałem się o warszawskiej pielgrzymce. Wtedy postanowiłem, że jak przeżyję, to wezmę w niej udział, aby podziękować Matce Bożej. Zacząłem pielgrzymować w 1969 roku, kiedy kierownikiem był ojciec Melchior, „Wielki Król Maryjny”. I odtąd co roku pielgrzymuję, i będę pielgrzymował do końca życia, dokąd zdrowie pozwoli.

Podziel się cytatem

I jeszcze jeden konkretny przykład opieki Jasnogórskiej Matki nad Tolkiem. W 1972 roku był w Książu Wielkim, jechał żukiem i zabrał po drodze kolejarza. Pytam go, dlaczego wzdłuż drogi i po domach zawieszona jest dekoracja? Powiedział, że Matka Boża w Obrazie Jasnogórskim nawiedza ich parafię i ludzie z taką czcią Ją podejmują. Kolejarz prosił z kolei, abym opowiedział mu o Jasnej Górze. Opowiadałem o napadzie husyckim w 1430 roku, kiedy nagle wypadła mi ze sztycy kierownica. Z naprzeciwka zbliżała się ciężarówka. Gdybym nie zdążył błyskawicznie włożyć kierownicy do drążka, wpadlibyśmy pod pędzącego stara. To zadziwiające, jak byłem w tym momencie spokojny i zachowałem refleks. Kolejarz był biały jak ściana. Obaj nie mieliśmy wątpliwości, że uratowała nas Matka Boża Jasnogórska Nawiedzająca.

2023-07-23 21:07

Ocena: +7 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Przez 13 lat żyła samą Eucharystią

[ TEMATY ]

świadectwo

mistycy

Materiał prasowy

Nie jest to odosobniony przypadek w historii Kościoła. Święta Aniela z Foligno żyłą samą Eucharystią przez dwanaście lat; św. Katarzyna Sieneńska przez osiem, a Teresa Neumann przez trzydzieści sześć. W przypadku Aleksandriny całkowity brak przyjmowania pokarmów i płynów, któremu towarzyszył brak oddawania moczu, trwał trzynaście lat i siedem miesięcy.

Było to przyczyną nieustannego cierpienia. Silnie odczuwała głód i pragnienie, ale gdy tylko wypijała choć kilka kropel wody – wymiotowała. Jednak nawet będąc w takim stanie, miała siłę modlić się, śpiewać i rozmawiać z odwiedzającymi, nawet przez wiele godzin. Zdarzały się krwotoki, pocenie i wymioty, mimo to jej organizm nie doznał na skutek tej sytuacji żadnego uszczerbku. Całkowity post rozpoczął się w Wielki Piątek 27 marca 1942 roku, po tym jak mistyczka po raz ostatni przeżyła mękę w sposób widoczny. Od tego dnia nie była w stanie już nic przełknąć. Dokonywała wielu prob, lecz za każdym razem natychmiast wszystko wymiotowała, czemu towarzyszyły wielkie boleści.

CZYTAJ DALEJ

Wchodzi w życie rozporządzenie w sprawie pigułki "dzień po"

2024-05-01 06:56

[ TEMATY ]

Pigułka „dzień po”

Adobe Stock

W środę wchodzi w życie rozporządzenie, na podstawie którego apteki mogą podpisywać umowy umożliwiające sprzedaż tzw. pigułki "dzień po" dla osób od 15. roku życia. Sami farmaceuci nie są jednak pewni, czy mogą sprzedawać pigułki tak młodym pacjentkom bez zgody rodzica.

Rozporządzenie w sprawie programu pilotażowego w zakresie usług farmaceuty dotyczących zdrowia reprodukcyjnego to dla Ministerstwa Zdrowia realizacja planu B na zwiększenie dostępności do "antykoncepcji awaryjnej".

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 2.): No to trudno

2024-05-01 20:20

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat.prasowy

Co zrobić, jeśli w ogóle nie czuję Maryi? Albo relacja z Nią jest dla mnie trudna bądź po prostu obojętna? Zapraszamy na drugi odcinek „Podcastu umajonego”, w którym ks. Tomasz Podlewski mówi o możliwych trudnościach w relacji z Maryją oraz o tym, jak je pokonać.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję