Reklama

Próbuję coś mówić od siebie

Niedziela Ogólnopolska 40/2010, str. 12-13

Mateusz Wyrwich

Prof. Andrzej Nowak

Prof. Andrzej Nowak

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jeden z najwybitniejszych polskich historyków. Znawca dziewiętnastowiecznej historii Rosji po czasy współczesne, również stosunków polsko-rosyjskich. Autor dziesięciu książek i kilkuset artykułów. Publicysta trafnie komentujący współczesną politykę krajową i międzynarodową. Redaktor naczelny opiniotwórczego pisma „Arcana”.
Zatroskany i zaniepokojony nauczaniem w polskich szkołach, krytycznie ocenia obecną reformę szkolnictwa, szczególnie w odniesieniu do programu historii. Mówi, że dzisiaj wymaga się od naszego społeczeństwa, szczególnie od młodzieży, postawy turysty. - Postawy, która jest przeciwko trwałym wartościom i woli kulturę obrazkową. - Dzisiaj jestem tu, jutro tam. Turysta nie może być patriotą, bo nie jest przywiązany do żadnego miejsca, szuka tylko coraz ładniejszych krajobrazów. I taki ma być współczesny Polak - zauważa prof. Andrzej Nowak.

Nauczyciele historii

Wysoki, szczupły, z profesorską powagą na twarzy. W każdej chwili jednak skory do śmiechu. Wrośnięty w krakowskie pejzaże jak kamienie na ulicy Oleander pamiętające wymarsz Pierwszej Kadrowej. Stąd i prof. Andrzej Nowak rozpoczął swój wymarsz do: „pierwszej” powszechnej, liceum i na krakowski uniwersytet. Urodzony w jedynym domu mieszkalnym na tej ulicy, w jakimś stopniu został skazany na historię. - Na ul. Oleander mieszkałem od urodzenia trzydzieści lat - wspomina. - Grałem na boisku szkoły pedagogicznej, sąsiadującej z moim domem. Piłka zawsze wypadała za mur i lądowała na postumencie zwalonego przez Niemców pomnika Grunwaldzkiego. To robiło na mnie wrażenie. Podobnie jak sierpniowy widok na przystanku tramwajowym przy ulicy Oleander. Ulica Oleander wchodzi w ulicę 3 Maja i tam każdego 6 sierpnia na przystanku tramwajowym spotykali się staruszkowie legioniści. Dwaj z nich przychodzili do naszego domu. Jeden był palaczem, m.in. w kotłowni naszej kamienicy, a drugi woźnym. Sądzę, że obaj mieli sporo po osiemdziesiątce.
Andrzej Nowak urodził się w niewiele znaczącym dla historii Polski roku 1960. Jego rodzice byli absolwentami szkół wyższych. Mama skończyła prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim w połowie lat pięćdziesiątych. Nie chciała zostać prokuratorem, więc uczyła m.in. historii w szkole podstawowej - najstarszej w Krakowie, założonej w 1187 r. przez księcia Kazimierza Sprawiedliwego przy parafii pw. św. Floriana. Ojciec Andrzeja był inżynierem metalurgiem i pracował w hucie, niegdyś zwanej imieniem Lenina.
Poza rodzicami jeszcze dwie osoby odegrały wyjątkową rolę w formacji duchowo-naukowej przyszłego profesora. Pierwszą z nich była s. Wenanta ze Zgromadzenia Sercanek. - Nigdy nie poznałem jej nazwiska - opowiada Andrzej Nowak. Uczyła mnie i moją o sześć lat starszą siostrę religii i zaradności życiowej. - Była energiczna, dynamiczna, twarda. A zarazem była przeuroczą, wspaniałą siostrą, której bardzo dużo zawdzięczam. Była córką baletmistrza z Petersburga. Ogromny wpływ wywarło na mnie niezwykle ważne spotkanie w 1967 r. Kiedy zacząłem swoją edukację religijną, Zgromadzenie Sercanek odwiedził Karol Wojtyła. S. Wenanta wypchnęła mnie, żebym powiedział jakiś wierszyk. Coś tam wydukałem, ale przede wszystkim bardzo wziąłem sobie do serca to, co powiedział wówczas kard. Wojtyła: „No, bardzo ładnie powiedziałeś, chłopczyku, ale czy mógłbyś powiedzieć coś od siebie?”. Oczywiście, nic nie potrafiłem „powiedzieć od siebie”. Ale zapamiętałem to bardzo mocno i do dziś próbuję mówić coś od siebie.
Drugą bardzo ważną osobą w życiu chłopca, a potem młodzieńca stał się wybitny polski pedagog - historyk, prof. Marek Eminowicz. Poznał go, gdy miał siedem lat, podczas konkursu historycznego. Wygrał wtedy „Poczet królów polskich”. - Choć nigdy nie był moim nauczycielem w klasie, to on zaszczepił we mnie pasję do historii, do pracy naukowej. I to on przygotowywał mnie w kółku historycznym do kolejnych olimpiad - podkreśla prof. Nowak. „Od siebie” zaś Andrzej rozczytywał się w broszurkach historycznych „Tygrysa” i „BKD” („Bitwy, kampanie, dowódcy”). - Dzięki rodzicom miałem szczęśliwe dzieciństwo, również młodość. Już na początku liceum wiedziałem jednak, jaka jest ta nasza Polska, że jesteśmy pod okupacją sowiecką, ale się nie buntowałem. Uważałem, że „jest jak jest”. Nie miałem zresztą „poczucia” niewoli. Owszem, kolejki były okropne. Ojciec wstawał o 3 rano, by kupić mięso. Zmienialiśmy się w tych kolejkach po mięso, kawę albo papier toaletowy. Ale jednocześnie często chodziłem do teatru na wielkie spektakle reżyserowane przez Jarockiego, Swinarskiego i Wajdę. Uwielbiałem też kino Luisa Buńuela. Kontakty z opozycją nawiązałem dopiero po śmierci Stanisława Pyjasa. Wtedy też po raz pierwszy wymienialiśmy jakieś ulotki, w trakcie olimpiady historycznej. Czytałem również biuletyny KOR, ROPCiO. Czasem udało mi się zdobyć „Kulturę” paryską. Ciągle słuchaliśmy Radia Wolna Europa. Niewolę poczułem dopiero w stanie wojennym.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Polskość w ruchu

Marzeniem rodziców było, by poszedł na studia medyczne bądź prawnicze. Jednak choć sugerowali, nie naciskali. Na studia dostał się bez egzaminów - gwarantowało mu to III miejsce zdobyte na olimpiadzie historycznej. Po zdanej maturze w 1978 r. i po roku studiów pojechał na wakacje do Anglii zbierać truskawki. - Byłem tam trzy miesiące. Kontrast między naszym krajem a Wielką Brytanią był dla mnie szokujący. Gwałtownie zacząłem dojrzewać - opowiada. - Poszedłem do Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego i tam dostałem mnóstwo książek. Byłem młodym, zapalonym historykiem in spe. Zacząłem bardzo dużo czytać. Przywiozłem sobie z Anglii Sołżenicyna po rosyjsku. We Francji odwiedziłem z kolegami Wyspę św. Ludwika, ośrodek naszej Wielkiej Emigracji. Zrobiliśmy ogromne zakupy zakazanych w Polsce książek.
Kiedy zaistniała „Solidarność”, Andrzej Nowak był już studentem drugiego roku. Współorganizował Niezależne Zrzeszenie Studentów, m.in. z Januszem Kurtyką i Janem Rokitą. - Był to kolejny czas przyspieszonego dojrzewania - wspomina. - Nie tylko dlatego, że dużo czytałem nieznane mi dotychczas książki, ale uczestniczyłem w funkcjonowaniu demokracji w praktyce. Brałem udział w zebraniach NZS, podczas których biło się przysłowiową pianę, ale w końcu dochodziło wspólnie do czegoś. Widziałem, jak niektórzy potrafią manipulować tymi zebraniami, również podczas posiedzenia Konwentu NZS. Jednak cierpliwie podczas posiedzeń Krakowskiej Komisji Porozumiewawczej Nauki zmienialiśmy program studiów. Działo się wtedy mnóstwo drobnych rzeczy, ale pożytecznych. I to było wspaniałe, że mogłem uczestniczyć w budowaniu demokracji. Nie było wcześniej żadnych możliwości, by czegoś takiego dotknąć. To była polskość w ruchu, że tak powiem.
Czas legalnego działania „Solidarności” to dla Andrzeja Nowaka również okres odejścia od zainteresowań mediewistyką. - Ponieważ dobrze się uczyłem, więc po pierwszym roku dostałem indywidualny tryb studiów i opiekuna naukowego, którym został prof. Władysław Serczuk, ówczesny prorektor UJ - wspomina Andrzej Nowak. - I muszę przyznać, że profesor wpłynął na kierunek moich zainteresowań tak, że zająłem się Rosją. Stało się to za przyczyną podsuniętej mi przez niego książki Jana Kucharzewskiego „Od białego do czerwonego caratu”. Znając język rosyjski, dzięki moim znakomitym rusycystkom ze szkoły podstawowej i średniej, które potrafiły mnie zafascynować również kulturą rosyjską, dość lekko mogłem wejść w te zagadnienia. Zacząłem czytać Richarda Pipesa, Sołżenicyna po rosyjsku. Interesowałem się już od lat muzyką rosyjską, uwielbiam Prokofiewa, Skriabina, Szostakowicza, Strawińskiego, od dzieciństwa Czajkowskiego. Rezygnacja z mediewistyki nie była więc bolesna.

Reklama

Specjalista od spraw sowieckich

Stan wojenny nie był dla Andrzeja Nowaka zaskoczeniem. Po pierwszych walkach z ZOMO na krakowskim Rynku wraz z gronem kolegów zawiązał Podziemny Uniwersytet Jagielloński. Organizowali mnóstwo wykładów dla studentów i robotników. Niebawem rozpoczęli też wykłady w założonym przez ks. Kazimierza Jancarza podziemnym Chrześcijańskim Uniwersytecie Robotniczym. Zaczął też wiele publikować w prasie podziemnej. Debiutował w „Po prostu - bis”. Pisał też m.in. w „Bez dekretu”, „Miesięczniku Małopolskim”, „Veto”. Wraz z Ryszardem Legutką i Ryszardem Terleckim zaczęli wydawać podziemne opiniotwórcze pismo „Arka”, gdzie Nowak stawał się specjalistą od spraw sowieckich. W tym też czasie, w 1982 r., dostał się na studia doktoranckie w Instytucie historii PAN w Warszawie, pod opiekę naukową prof. Wiktorii Śliwowskiej, która była promotorką jego pracy doktorskiej. - Od tej pory zacząłem jeździć regularnie do stolicy - mówi. Pani Profesor, mająca wielką wiedzę, potrafiła stworzyć wspaniałą atmosferę. Rychło zająłem się więc tematem, który mnie interesował, a zarazem był „cenzuralnie bezpieczny”, mianowicie: „Rosja w myśli politycznej Wielkiej Emigracji”. Na początku III Rzeczypospolitej obroniłem pracę doktorską z tego zakresu.

Rozdzieranie kurtyny

W wolną Polskę Andrzej Nowak wchodził po rocznej służbie wojskowej. Nie narzekał, bo - jak mówi - miał znów setki godzin na „wielkie czytanie”. Po wyjściu z wojska dostał pracę w bibliotece. Znów chwali sobie ten czas, bo tam poznał żonę. Mają dwoje dzieci: Zosię - studentkę pierwszego roku italianistyki i Stasia - ucznia pierwszej klasy gimnazjum.
Był zwolennikiem obrad Okrągłego Stołu. Czynnie zaangażował się w wybory 4 czerwca 1989 r. Natomiast był przeciwny temu, co się stało 5 czerwca. Wówczas to Bronisław Geremek powiedział, że podczas II tury wyborów „będziemy głosować na «listę krajową» jeszcze raz”, bo nie została wybrana w pierwszej turze. - Zawalił mi się świat - wspomina prof. Nowak. - Uważałem, że zostały złamane reguły gry. Fakt, że jeszcze raz mamy wybierać listę krajową, jakoś mnie zniechęcił do naszych rządzących z dawnego podziemia. Od tej pory zacząłem bardzo krytycznie na nich patrzeć.
Rzucił się w wir pracy publicystycznej. Oprócz tekstów naukowych drukował setki tekstów publicystycznych. Politycznie stanął po stronie rządu Jana Olszewskiego i do dziś konsekwentnie, choć niebezkrytycznie wspiera prawicę. Bierze udział w ważnych dyskursach dotyczących polityki państwa, w szczególności w kwestii stosunków polsko-rosyjskich. Ma „odwagę” występować w Radiu Maryja i Telewizji Trwam. Nie boi się też promować prac „niepoprawnych politycznie”. Po ukazaniu się książki o Wałęsie autorstwa Andrzeja Zyzaka, doktoranta profesora, „rządowi” naukowcy ukarali go niezaproszeniem na sesję. Na uczelni pojawili się też ministerialni kontrolerzy, dociekający, jak mogła powstać „taka” książka. Profesor nie ukrywa też swojego krytycznego stosunku do rządu. W jednym z wywiadów, ze stycznia tego roku, oceniając jego dotychczasową politykę, mówił m.in. „Rząd zdaje się nie stawiać sobie żadnych celów związanych z dobrem wspólnym Polaków poza jednym - «świętym spokojem». Rzeczywistość - zarówno jej aspekty międzynarodowe, jak i gospodarcze - nie da nam jednak spokoju. Rząd zajmuje się (...) konsekwentnym symulowaniem takiej «spokojnej rzeczywistości», a w istocie usypianiem Polaków. (...) Na razie im się to udaje. Ale rzeczywistość nie da się zasłonić na zawsze. Kurtyna PR-owskich sztuczek zostanie w końcu rozdarta”.

2010-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ks. dr hab. Kowalski o powstającym dokumencie Papieskiej Komisji Biblijnej nt. cierpienia i choroby

2024-04-15 17:23

[ TEMATY ]

Biblia

Adobe Stock

Duchowy, psychologiczny, medyczny i ekonomiczny wymiar cierpienia podejmie dokument Papieskiej Komisji Biblijnej zatytułowany „Cierpienie i choroba w Biblii”. Przygotowują go specjaliści z różnych kontynentów z myślą o wiernych Kościoła, osobach wyznających inne religie, a także ateistach. Cierpienie ma wymiar uniwersalny - przypomniał w rozmowie z KAI członek papieskiej Komisji jest profesor KUL ks. Marcin Kowalski. Dyskusja nad dokumentem była głównym przedmiotem ubiegłotygodniowego Zgromadzenia Plenarnego Papieskiej Komisji Biblijnej w Rzymie.

- Chodzi o przekazanie chrześcijańskiej nadziei całemu światu i wszystkim cierpiącym - wyjaśnia ks. Kowalski. Szacuje, że prace nad tekstem zostaną ukończone za 3 lata.

CZYTAJ DALEJ

Kosiniak-Kamysz: zapraszam młodych po szkole ponadpodstawowej na miesiąc szkolenia wojskowego

2024-04-15 14:49

PAP/Łukasz Gągulski

Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz poinformował w Krakowie, że razem ze Sztabem Generalnym przygotowywany jest program przeszkolenia wojskowego dla młodych, którzy ukończyli szkoły średnie. Zgodnie z zapowiedzią szkolenie trwałoby miesiąc i przygotowywałoby do aktywnej rezerwy.

"Przygotowujemy program, wspólnie ze Sztabem Generalnym, przeszkolenia zaraz po szkole średniej" – poinformował w poniedziałek Kosiniak Kamysz na konferencji prasowej w Krakowie. "Chciałbym zaprosić młodych ludzi po szkole ponadpodstawowej, zanim pójdą na studia czy do pracy, żeby przyszli na miesiąc przeszkolenia, żebyśmy mogli zaoferować im umiejętność, sprawność" – podkreślił minister obrony.

CZYTAJ DALEJ

Bp Michał Janocha: średniowieczne katedry budowano długo i na długo - na wieczność

Średniowieczne katedry budowano długo i na długo - na wieczność. Były zbiorowym dziełem kilku pokoleń i wszystkich stanów; wyrazem idei, która łączy – mówi PAP ksiądz biskup Michał Janocha, przewodniczący Rady ds. Kultury i Ochrony Dziedzictwa Kulturowego Konferencji Episkopatu Polski.

PAP: Minęło 5 lat od pożaru katedry Notre Dame, który był niewątpliwym wstrząsem dla Europy. Niebawem znów będzie można ją zwiedzać po odbudowie. Jak wspomina ksiądz biskup swoją pierwszą wizytę w tej świątyni?

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję