Reklama

Życie jego zatoczyło koło

Gdy tylko Marianna Popiełuszko dowiedziała się, że umarł ks. Zygmunt Malacki, od razu powiedziała, że przyjedzie do Warszawy na jego pogrzeb. I ucieszyła się, że kapłan ten spocznie obok jej syna. Obok świętego...

Niedziela Ogólnopolska 34/2010, str. 8-9

Artur Stelmasiak

To właśnie ks. Zygmunt Malacki opiekował się Marianną Popiełuszko podczas beatyfikacji jej syna. „Ze zdumieniem słuchałem, jak mama tłumaczyła arcybiskupowi Amato, że Europa bez Boga zginie” - opowiadał ks. Malacki

To właśnie ks. Zygmunt Malacki opiekował się Marianną Popiełuszko podczas beatyfikacji jej syna. „Ze zdumieniem słuchałem, jak mama tłumaczyła arcybiskupowi Amato, że Europa bez Boga zginie” - opowiadał ks. Malacki

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jarosław Kaczyński, prezes PiS, mówi: - To on nadał nowy wymiar sanktuarium przy grobie ks. Jerzego, a przez utworzenie Muzeum Męczennika sprawił, że stało się to ważne miejsce na mapie polskiego i światowego Kościoła. To ks. Malacki wspierał mnie w czasie choroby mojej mamy, a później po śmierci brata - opowiada „Niedzieli” prezes Kaczyński, który od 48 lat jest związany z parafią św. Stanisława Kostki w Warszawie.
Posłanka Joanna Fabisiak ma w pamięci wspólne pielgrzymki, wyjazdy w góry. - Ks. Zygmunt chrzcił nasze dzieci, błogosławił śluby, był dla nas członkiem najbliższej rodziny - wyznaje.
Marcin Dziurda, prezes Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa, wspomina: - Staje mi przed oczami, jak zaraz po powstaniu Prokuratorii ks. Malacki odprawiał Mszę św. w intencji pracowników. Do dzisiaj pamiętamy skierowane do nas słowa.
Choć ks. Malacki nigdy się tym nie afiszował, znał chyba pół Polski. Zresztą nie tylko. Bo po Muzeum ks. Jerzego oprowadzał też gości z zagranicy: głowy państw, ludzi polityki, kultury, biskupów, kardynałów. A ostatnio - abp. Angelo Amato, który wkrótce potem, w imieniu Papieża, ogłosił ks. Jerzego Popiełuszkę błogosławionym. A w homilii beatyfikacyjnej wspomniał, że to Muzeum wywarło na nim wielkie wrażenie. Nic więc dziwnego, że abp Kazimierz Nycz po śmierci ks. Malackiego określił go „nieformalnym postulatorem procesu beatyfikacyjnego ks. Popiełuszki”.

Tu musi stanąć Muzeum!

Gdy w czerwcu 1998 r. ks. Malacki objął parafię św. Stanisława Kostki, udał się prosto na grób ks. Jerzego. A potem powiedział do swych przyjaciół: „Tu musi stanąć Muzeum!”. - Popukaliśmy się po głowie, wiedząc, że Wujas - bo tak go nazywaliśmy - ma szalone pomysły. Nikt z nas nie myślał wtedy, że on tę ideę zrealizuje - wspominają znajomi kapłana.
Tworzenie Muzeum szybko go pochłonęło. A nowi parafianie widzieli, że to człowiek z pasją. Ktoś, kto potrafi zatracić się w działaniu. Nie jeść, nie spać, za to klatka po klatce starannie dobierać ujęcia filmu do Muzeum. Szybko zebrał ludzi, rozdał role. Znalazł sponsorów. Zgromadził pamiątki po ks. Jerzym. Wiele eksponatów zdobył sam, jeździł do Okopów, do mamy ks. Jerzego, i tam znalazł na strychu kołyskę, w której spał mały Popiełuszko. Przywiózł ją do Muzeum. Podobnie jak drzwi z sieni rodzinnego domu Popiełuszków. Efekt: Muzeum ks. Popiełuszki, multimedialne, nowoczesne, jest jedyną taką placówką (podobną jest chyba tylko Muzeum Powstania Warszawskiego). I przyczynia się nie tylko do poznania dziejów stolicy, ale też historii Polski i Kościoła (to zresztą sprawiło, że w 2005 r. ks. Malacki znalazł się w finale ogólnopolskiego konkursu „Proboszcz Roku”). Pragnął, by to Muzeum przemawiało do wszystkich: wierzących i niewierzących, pielgrzymów i turystów, także do młodego pokolenia.
Słowem - za jego kadencji grób ks. Jerzego ożył. A kult Męczennika zaczął się jeszcze bardziej rozprzestrzeniać po świecie. - Wcześniej w kościele była tylko skromna wystawa o ks. Jerzym, a za ks. Malackiego miejsce to zyskało nowy wymiar - twierdzi Jarosław Kaczyński. - Kto choć trochę zna życie społeczne, wie, że takie rzeczy nie powstają same, że trzeba na to ciężko pracować - dodaje. Z uznaniem mówi też o podtrzymywaniu przez proboszcza patriotycznych tradycji tego miejsca i odprawianiu Mszy św. za Ojczyznę.
- Prałat Malacki był naprawdę niezłomnym kustoszem pamięci i kultu naszego kapelana, ks. Jerzego - dodaje Janusz Śniadek, przewodniczący „Solidarności”.
Beatyfikacja ks. Popiełuszki była ukoronowaniem życia ks. Malackiego. Na te dni cudownie ozdrowiał. Jakby wiedział, że musi dopełnić dzieła.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Wybór był trafny

- Ks. Zygmunt Malacki, rocznik 1948, to Podlasiak z krwi i kości. Twardy i konkretny - mówi Sylwester Żaboklicki, przyjaciel z rodzinnych stron.
Po szkole pracował jako robotnik w Zakładach im. Nowotki. Potem wstąpił do warszawskiego seminarium. Tam przez pół roku w jednym pokoju mieszkał z Jerzym Popiełuszką. Na pierwszych parafiach dał się poznać jako miłośnik młodzieży. Na warszawskim Bródnie założył nawet profesjonalny teatr, a na sztuki, jakie wystawiał z młodymi ludźmi, tłumnie ściągali mieszkańcy stolicy.
- Wystawialiśmy Rydla, Brandstaettera, misteria Męki Pańskiej - opowiada Ewa Zając. Po latach to właśnie ona, razem z Grzegorzem Pfeiferem (także z parafii na Bródnie), tworzyła z ks. Malackim Muzeum ks. Jerzego Popiełuszki.
Duszpasterstwo młodych pochłonęło go na dobre, gdy został rektorem kościoła akademickiego św. Anny. - Był rok 1984. Po odejściu ze św. Anny ks. Tadeusza Uszyńskiego prymas Glemp szukał nowego rektora. I - mimo że Zygmunt nie był intelektualistą, nie miał tytułów naukowych, zaproponował właśnie jego - opowiada ks. Henryk Małecki, moderator warszawskiej kurii. Szybko okazało się, że wybór prymasa był trafny. Jego wykłady przyciągały najwięcej ludzi. Ks. Bogdan Bartold, który pracował z nim wówczas u św. Anny, wspomina, że zapytał kiedyś rektora: „Słuchaj, Zygmunt, na moje konwersatoria przychodzi 15-20 osób, a na twoje 100-150. Jak ty to robisz?”. A on odparł: „A wiesz, sam nie wiem!”.
Mówił ze swadą i humorem. Konkretnie: „Jeżeli potrzeba ci w domu dziewięć foteli, to kup dziesięć, ale dziesiąty oddaj”. Albo: „Zaakceptować Bożą wolę, to zgodzić się na to, by życie nie toczyło się tak, jak my chcemy”.
Choleryk z natury, porywczy, nie nosił w sobie uraz. Umiał przepraszać. Nocy nie przespał, jak z kimś od razu się nie pogodził. A jak zbyt mocno kogoś zwymyślał, leciał od razu do spowiedzi, „bo jak inaczej stanąć przy ołtarzu” - mawiał.

Reklama

Szczyt trzeba zdobyć

Ks. Malacki zaczął zabierać studentów na pielgrzymki do Częstochowy, przez 14 lat był przewodnikiem grupy akademickiej. Jeździł z młodzieżą w góry, które kochał nad wyraz. Do zdobywania szczytów podchodził jak do wyzwania: serio i filozoficznie. Wyznawał zasadę, że kiedy idzie się na szczyt, trzeba go zdobyć. Każda rezygnacja, zawrócenie z drogi, zostawia ślad w człowieku, osłabia. Wciągał więc na tatrzańskie szczyty także tych, którzy mieli mniej siły. Ważne było, by nikt nie zrezygnował. Sam także nie znosił porażek. Był mocny w walce o to, co postanowił zrealizować. Trudności kwitował czasem tylko machnięciem ręki.
Miał na głowie mnóstwo spraw. Przez jego mieszkanie przewijali się ludzie, referujący stan prac w kolejnych inicjatywach, oczekujący podjęcia decyzji. Zajmował się sprawami najważniejszymi. Na mniej ważne nie marnował czasu. - Pamiętam, że kiedyś w sierpniowy wieczór trzeba było podjąć decyzję w sprawach Fundacji Pro Bono - wspomina Agnieszka Rybak, dziennikarka „Rzeczpospolitej”. - Siedzieliśmy u niego w pokoju, zrobiło się już bardzo późno. Następnego dnia o świcie spod kościoła św. Anny wyruszała pielgrzymka piesza do Częstochowy, którą organizował i z którą szedł. Rozmawialiśmy, w pewnym momencie stuknął się w czoło, poderwał z fotela i powiedział: „Ja się nie spakowałem”. Otworzył szafkę, skreślił znak krzyża w powietrzu i zsunął do plecaka część zawartości półki z ubraniami. Patrzyliśmy na to z niedowierzaniem. Uśmiechnął się: „Jakoś sobie poradzę” - powiedział. I wrócił do sprawy, którą omawialiśmy.
Wprowadził też zwyczaj, że po niedzielnej Mszy św. zapraszał do siebie młodzież na kawę. Odbywały się wtedy zażarte dyskusje na tematy bieżące - społeczne i polityczne. W ferworze walki na argumenty studenci wyjadali wszystkie zapasy słodyczy, jakie miał w regale.
Razem z młodymi postawił krzyż papieski na Przysłopie Miętusim w Tatrach. Ludzie do dziś pamiętają także Mszę św., którą odprawił dla nich w Katyniu, zaraz po 1989 r., kiedy nikt z Polski tam jeszcze nie jeździł.
Ks. Malacki z roku na rok stawał się jednym z bardziej znanych kapłanów w Warszawie. Stworzył wielkopiątkową Drogę Krzyżową, która do tej pory co roku idzie ulicami warszawskiej Starówki, zakładał fundacje, był pracodawcą i dobroczyńcą - także przy parafii św. Stanisława Kostki, gdzie zbudował Dom Pielgrzyma „Amicus”, hotel, restaurację i kawiarnię.

Same krzyże, same plusy

Z chorobą nowotworową walczył trzy lata. Lekarze zalecali: praca na pół etatu. A on wciąż pracował za dwóch. I wciąż snuł nowe plany: po beatyfikacji zastanawiał się, co zrobić, by służby zgromadzone wokół grobu ks. Jerzego, z których zresztą był bardzo dumny, przypadkiem się nie rozeszły. Planował też założenie Bractwa im. Błogosławionego Jerzego Popiełuszki. Przygotował już nawet projekt statutu.
Podczas majowych imienin - jak się okazało ostatnich - przyjaciołom zatroskanym o jego zdrowie wyjaśnił, jakie zabiegi medyczne go czekają. Po czym opowiedział dowcip: „Czym się różni pesymista od optymisty po wejściu na cmentarz? Pesymista narzeka: Same krzyże, same krzyże. Optymista zaś się uśmiecha i mówi: Same plusy! Same plusy!”.
Miał świadomość, że jego życie się kurczy. Tylko jego parafianie do końca liczyli na cud. - Potrzebny jest przecież do kanonizacji ks. Jerzego - mówili. „Ale cuda są bardziej dyskretne. A z Panem Bogiem się nie dyskutuje” - powtarzał ks. Malacki.
Od kilku tygodni leżał w szpitalu. Potwornie cierpiał. Wiedział, że odchodzi. - Dwie godziny przed śmiercią udzieliłem mu sakramentu namaszczenia chorych. Zapytałem: „Zygmunt, czy wiesz, co się dzieje?”. Pokiwał głową i mocno uścisnął mi dłoń - wspomina ks. Hieronim Średnicki, przyjaciel zmarłego kapłana.
Ks. Malacki przez ostatnią godzinę swego życia, w gronie najbliższych przyjaciół, ledwie słyszalnym szeptem odmawiał Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Z tą modlitwą na ustach wszedł w świat niepojęty, a życie jego, jak powiedziałby Herbert, zatoczyło koło. Jak domknięta księga - zakończyło się doprowadzeniem do beatyfikacji ks. Jerzego.
Ks. Malacki został pochowany obok ks. Popiełuszki. To drugi proboszcz tej parafii, po prałacie Teofilu Boguckim, który został w ten sposób uhonorowany. I którego odprowadzała na wieczny spoczynek Marianna Popiełuszko.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty ostatniej godziny

Niedziela przemyska 15/2013, str. 8

[ TEMATY ]

święty

pl.wikipedia.org

Nawiedzając pewnego dnia przemyski kościół Ojców Franciszkanów byłem świadkiem niecodziennej sytuacji: przy jednym z bocznych ołtarzy, wśród rozłożonych książek, klęczy młoda dziewczyna. Spogląda w górę ołtarza, jednocześnie pilnie coś notując w swoim kajeciku. Pomyślałem, że to pewnie studentka jednej z artystycznych uczelni odbywa swoją praktykę w tutejszym kościele. Wszak franciszkański kościół, dzisiaj mocno już wiekowy i „nadgryziony” zębem czasu, to doskonałe miejsce dla kontemplowania piękna sztuki sakralnej; wymarzone miejsce dla przyszłych artystów, ale także i miłośników sztuki sakralnej. Kiedy podszedłem bliżej ołtarza zobaczyłem, że dziewczyna wpatruje się w jeden obraz górnej kondygnacji ołtarzowej, na którym przedstawiono rzymskiego żołnierza trzymającego w górze krucyfiks. Dziewczyna jednak, choć później dowiedziałem się, że istotnie była studentką (choć nie artystycznej uczelni) wbrew moim przypuszczeniom nie malowała tego obrazu, ona modliła się do świętego, który widniał na nim. Jednocześnie w przerwach modlitewnej kontemplacji zawzięcie wertowała kolejne stronice opasłego podręcznika. Zdziwiony nieco sytuacją spojrzałem w górę: to św. Ekspedyt - poinformowała mnie moja rozmówczyni; niewielki obraz przedstawia świętego, raczej rzadko spotykanego świętego, a dam głowę, że wśród większości młodych (i chyba nie tylko) ludzi zupełnie nieznanego... Popularność zdobywa w ostatnich stu latach wśród włoskich studentów, ale - jak widać - i w Polsce. Znany jest szczególnie w Ameryce Łacińskiej a i ponoć aktorzy wzywają jego pomocy, kiedy odczuwają tremę...

CZYTAJ DALEJ

Prezydent: aborcja to temat zastępczy, świetny na kampanię

2024-04-19 08:54

[ TEMATY ]

aborcja

Andrzej Duda

PAP/Radek Pietruszka

Tematy, które bazują na społecznych emocjach, są tematami bardzo wygodnymi, zastępczymi, świetnymi na kampanię - powiedział prezydent Andrzej Duda, pytany w wywiadzie dla TV Republika o projekty liberalizujące przepisy aborcyjne.

"Tematy, które bazują na społecznych emocjach są tematami bardzo wygodnymi, zastępczymi, świetnymi na kampanię. Zostały wyjęte jak przysłowiowy +króliczek z kapelusza+, po to, by się nimi posługiwać" - powiedział prezydent RP Andrzej Duda w czwartkowym wywiadzie, udzielonym TV Republika w Nowym Jorku.

CZYTAJ DALEJ

Z prośbą o bezpieczną przyszłość przybyli maturzyści diec. bielsko-żywieckiej

2024-04-19 16:59

[ TEMATY ]

Jasna Góra

maturzyści

diecezja bielsko‑żywiecka

BPJG

Młodzież w bazylice jasnogórskiej

Młodzież w bazylice jasnogórskiej

Z prośbą o bezpieczną przyszłość, opiekę Matki Bożej nad Polską i o pokój na świecie modlili się maturzyści z diecezji bielsko-żywieckiej. Dziś na Jasną Górę przyjechało ponad 800 młodych. Modlił się z nimi diecezjalny biskup Roman Pindel.

- Przyjechaliśmy na Jasną Górę, żeby napełnić się nadzieją. To było dla nas bardzo ważne, żeby tutaj być. Oddajemy Maryi nasze troski i prosimy o wsparcie. Wierzymy, że Ona doda nam sił i pozwoli uwierzyć we własne możliwości - mówili maturzyści.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję