Reklama

Kierunek Jasna Góra

Zmieniają się czasy, a wraz z nimi tradycyjne praktyki religijne bywają wypierane przez inne. Od lat jednak niezmienne pozostaje jedno: w sierpniu tysiące Polaków wyruszają w pielgrzymce ku Częstochowie

Niedziela Ogólnopolska 33/2010, str. 14-15

Marian Sztajner/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Sanktuarium Jasnogórskie „wpisało się głęboko w dzieje jednego narodu, a równocześnie otwiera się szeroko w stronę wszystkich narodów i ludów Europy i całego świata”.
Jan Paweł II fragment przemówienia powitalnego do młodzieży świata, Jasna Góra, sierpień 1991 r.

Pielgrzymów w różnym wieku można spotkać na szlaku: od najmłodszych, kilkuletnich, do najstarszych, mających ok. osiemdziesiąt lat. Różne są też odległości do pokonania, bo dystans między miejscem wymarszu a Jasną Górą waha się od kilkudziesięciu do kilkuset kilometrów. Jedno jest wspólne: wszyscy mają w sercach głęboko ukryte intencje i miłość do Matki Najświętszej.

Od paulinów do paulinów

Łukęcin to malutka miejscowość nad samym morzem. Dla pielgrzymów ma symboliczne znaczenie, ponieważ znajduje się tam klasztor ojców paulinów. Stamtąd właśnie wyruszyła tegoroczna Szczecińska Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę. Pielgrzymi wyszli więc od paulinów w Łukęcinie (tam jest kościół pw. Maryi Królowej Polski) do paulinów na Jasnej Górze.
- Niektórzy musieli przeprawić się promem ze Świnoujścia, skąd nie ma połączenia drogowego - mówi ks. Sławomir Zyga, rzecznik prasowy Kurii. - Grupę tę nazywamy promienistą, bo od mniejszych miejscowości zmierza ku większym, zbierając po drodze uczestników. Ostatecznie do Częstochowy wejdziemy w dwóch grupach: św. Ottona i św. Jakuba.
Pielgrzymi średnio pójdą 33 km dziennie, w czasie prawie trzech tygodni. Z Łukęcina, najdalszego miejsca wymarszu, od Częstochowy dzieli ich 621 km.
2 i 3 sierpnia do pielgrzymujących dołącza spora grupa młodzieży. Najczęściej są to studenci, którzy w lipcu starają się zarobić na wakacje. Organizatorzy pielgrzymek pamiętają, że w wyjątkowych latach, kiedy Polskę odwiedzał Jan Paweł II, w pielgrzymce brały udział nawet tysiące osób. Potem nastąpił spadek, a dziś ich liczba utrzymuje się na tym samym poziomie. W szczecińskiej pielgrzymce zawsze idzie kilkuset pielgrzymów.
- Kaszubi mówią, że ich pielgrzymka jest dłuższa, bo wyrusza z dalekiego Helu, ale nie chodzi o to, żeby się licytować na kilometry - mówi ks. Sławomir. - W Polsce są dwie najdłuższe pielgrzymki: jedna z diecezji szczecińsko-kamieńskiej i druga z Kaszub - dodaje.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Wirtualnie i duchowo

Pielgrzymowanie niezmiennie wiąże się z trudem, ale nowoczesność nieuchronnie wkrada się na pielgrzymie szlaki, niosąc ze sobą nieocenioną pomoc. Na stronach internetowych można znaleźć bieżące relacje z pielgrzymek. Na specjalnie przygotowanych mapkach można dokładnie zobaczyć, jakie jest aktualne położenie grupy. To pozwala najbliższym na bieżąco śledzić, w jakim miejscu akurat znajduje się grupa. Oprócz tego jest serwis prasowy odpowiedzialny za codzienne relacje, z których można się dowiedzieć, jak wyglądał dzień, co się działo po drodze, jaka była pogoda.
- Te udogodnienia są bardzo ważne dla ludzi, którzy nie mogą osobiście być na szlaku - mówi o. Robert Jasiulewicz, redaktor naczelny „Jasnej Góry”. - Nie wszyscy mogą sobie pozwolić na trzy tygodnie urlopu, więc z pomocą Internetu mogą zmierzać na Jasną Górę duchowo.
W pielgrzymce szczecińskiej jest nawet specjalna grupa tzw. towarzyszenia duchowego, która „chodzi” do Częstochowy od trzech lat. - Nie wszyscy mogą sobie pozwolić na osobisty marsz, więc wybierają inne formy pielgrzymowania. Są też tacy, którzy chcą modlitewnie wspierać pielgrzymów, i to dla nich właśnie najlepszym rozwiązaniem jest wirtualna obecność.
- Między pielgrzymami na szlaku a pielgrzymami, którzy duchowo zmierzają na Jasną Górę, jest wyjątkowa łączność - mówi ks. Sławomir. - Każdego dnia w kościele w miejscowości, gdzie kończy się etap, pielgrzymi gromadzą się na Apelu Jasnogórskim. O tej samej porze w kościołach w Świnoujściu i Szczecinie gromadzą się członkowie grupy towarzyszenia duchowego. Między pielgrzymami zawiązuje się głęboka więź: jedni i drudzy polecają wzajemne intencje Panu Bogu, a w tę wyjątkową wspólnotę włącza się także wielu chorych i starszych. Do takiego współuczestnictwa można się zapisać on-line, bezpośrednio na stronach internetowych.
- Pielgrzymi, którzy duchowo zmierzają na Jasną Górę, łączą się z pielgrzymami także przez przestrzeganie regulaminu pielgrzymki - mówi o. Robert. - W tym samym czasie odmawiają Różaniec czy brewiarz, poszczą i zachowują abstynencję od alkoholu i papierosów.
Kolejnym symptomem nowych czasów są zmiany formalne. Szczecińska piesza pielgrzymka związała się ze specjalnie powołaną fundacją. - Tak już jest od sześciu lat - mówi ks. Zyga. - Jest to fundacja pożytku publicznego, można więc na nią przekazać 1 proc. podatku. Dzięki fundacji łatwiej jest nam zawierać umowy z dyrektorami na wynajęcie szkoły. Fundacja reprezentuje również pielgrzymów przy uzyskiwaniu wszelkich zezwoleń. Prowadzi też inne projekty, np. odnawianie dróg św. Jakuba, które od dawien dawna przechodziły przez teren archidiecezji.

Reklama

Z krzyżem na ramieniu

Wyjątkowy przebieg miała mieć tegoroczna pielgrzymka akademicka z Warszawy do Częstochowy, przebiegająca pod hasłem „Przez Krzyż”. W związku z sytuacją zaistniałą w dniach poprzedzających rozpoczęcie pielgrzymki, planowano wziąć 5 sierpnia na szlak pielgrzymkowy krzyż spod Pałacu Prezydenckiego, który 3 sierpnia miał być przeniesiony do kościoła św. Anny.
- Zamierzaliśmy pokazać, czym jest krzyż, jaki on ma wymiar w życiu każdego chrześcijanina - mówił przed rozpoczęciem pielgrzymki ks. Jacek Siekierski - rektor kościoła św. Anny. - Chrześcijanin to człowiek, który ma się zaprzyjaźnić z krzyżem. Jeśli krzyż jest symbolem miłości Chrystusa, to my także musimy Go nieść przez całe nasze życie.
Niezależnie od zawirowań związanych z katastrofą smoleńską, w tym roku krzyż miał być niesiony przez uczestników pielgrzymki akademickiej jako świadectwo ukazania światu krzyża. Takie było założenie organizatorów. - Kiedy świat mówi krzyżowi „nie”, kiedy chce go zamknąć w muzeum, my chcemy mówić, że to jest symbol naszego zbawienia, symbol naszej siły - mówią.
- Każdy człowiek, żeby do czegokolwiek dojść, musi to okupić wysiłkiem - tłumaczy sens pielgrzymowania ks. Jacek. - Nie wystarczy raz pójść na siłownię, żeby mieć pięknie wyrzeźbioną sylwetkę. Trzeba ten wysiłek powtarzać wielokrotnie. Podobnie jest z życiem duchowym. Potrzebny jest wysiłek, żeby pokonać to, co słabe. To, co dobre, musi być wypracowane w pocie czoła.

Rekolekcje w drodze

Na Jasnej Górze gołym okiem widać, że zmieniają się czasy. Wśród pielgrzymów można spotkać rowerzystów, motocyklistów, a ostatnio dotarła tam nawet grupa na rolkach. Według o. Jasiulewicza, zawsze jednak chodzi o to samo. - Przede wszystkim mamy tu do czynienia z potrzebą religijną, sposobem wyrażania religijności chętnie przyjętym przez Polaków - tłumaczy fenomen pielgrzymowania. - To są przecież rekolekcje w drodze. Wielu ludzi specjalnie bierze urlop, żeby przeżyć ten wyjątkowy czas. Mają okazję uczestniczyć w Mszy św., wysłuchać konferencji, więcej się modlić, wreszcie - swoje życie przynieść tu, na Jasną Górę, Bożej Matce. Pielgrzymowanie zapewnia też ludziom tzw. naładowanie akumulatorów duchowych na cały rok. Jest to zjawisko głęboko religijne.
O. Robert zwraca uwagę na wspólnotowe przeżywanie swojej wiary, zauważenie, że jesteśmy razem, wspólnie wierzymy, wspólnie patrzymy na świat w jednej wierze, choć jesteśmy w różnym wieku, wspólnie śpiewamy i modlimy się. - Wyjątkowa jest tu rola Jasnej Góry, która przyciąga pielgrzymów z wszystkich diecezji - mówi. - Przybywają tu grupy nie tylko te duże, ale czasem też dekanalne czy nawet parafialne.
Na Jasnej Górze sierpień to czas mobilizacji, czas szczególny. Paulini odczuwają potrzebę posługi pielgrzymom. - Jesteśmy zaangażowani w posługiwaniu przez spowiedź, głoszenie Słowa Bożego - mówi o. Robert. - To także bardzo szeroko rozumiana posługa przez wspólną modlitwę, wspólny brewiarz. Modlimy się za pielgrzymów, za przewodników, za tych, którzy duchowo pielgrzymują. Ufamy również, że oni modlą się za nas.
Modlitwa jest w tych dniach potrzebna, bo na Jasnej Górze sezon pielgrzymkowy w pełni. W okresie od 27 czerwca do 27 lipca do Sanktuarium przybyło ok. 50 pielgrzymek pieszych, a w nich prawie 13 tys. pątników. Przed Cudownym Obrazem Matki Bożej modliło się również 27 grup pielgrzymów rowerowych - 1,5 tys. rowerzystów.
Chociaż do Sanktuarium każdego dnia docierają kilkusetosobowe grupy wiernych, to szczyt pielgrzymkowy dopiero przed nami. Najwięcej pielgrzymów przybywa bowiem przed uroczystością Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Franciszek: cnoty teologalne pozwalają nam działać jako dzieci Boże

2024-04-24 10:07

[ TEMATY ]

papież

papież Franciszek

PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI

O znaczeniu cnót teologalnych: wiary, nadziei i miłości w życiu moralnym chrześcijanina mówił dziś Ojciec Święty podczas audiencji ogólnej. Zaznaczył, że pozwalają nam one działać jako dzieci Boże.

Na wstępie papież przypomniał, że każdy człowiek jest zdolny do poszukiwania dobra, jednakże chrześcijanin otrzymuje szczególną pomoc Ducha Świętego, jaką są wspomniane cnoty teologalne. Cytując Katechizm Kościoła Katolickiego Franciszek podkreślił, że „są one wszczepione przez Boga w dusze wiernych, by uzdolnić ich do działania jako dzieci Boże i do zasługiwania na życie wieczne” (n. 1813).Dodał, iż wielkim darem cnót teologalnych jest egzystencja przeżywana w Duchu Świętym. Są one wielkim antidotum na samowystarczalność i zarozumiałość, czy pokusę wywyższania samych siebie, obracania się wokół swego „ja”.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Świętość w codzienności

2024-04-25 11:28

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

Przy relikwiach Męczenników z Markowej modlili się wierni z dekanatów: staszowskiego, świętokrzyskiego i połanieckiego.

– Witamy Józefa, Wiktorię i ich dzieci: Stasia, Basię, Władzia, Franciszka, Antosia, Marysię i dzieciątko, które w chwili egzekucji przyszło na świat. Jako rodzice daliście życie siedmiorga dzieciom i jednocześnie chroniliście życie innych ludzi. Nikt nie musiał was przekonywać, że życie każdego człowieka jest wartościowe i zasługuje na szacunek bez względu na pochodzenie czy wyznanie. My małżeństwa chcemy się od was uczyć i stawać w obronie tego, co słuszne nawet za cenę życia i pamiętać, że miłość jest silniejsza od nienawiści – mówili małżonkowie, witając relikwie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję