Budowę ich kościoła pobłogosławił św. Jan Paweł II, osobiście też poświęcił ukończoną świątynię. Pojechali do Rzymu na kanonizację swojego patrona - parafia św. Maksymiliana ma za co dziękować Bożej Opatrzności.
– 40 lat temu, w stanie wojennym, zostałem posłany na nowe osiedle, do małej kapliczki, by tam tworzyć nową parafię. 14 sierpnia przeżywaliśmy pierwszy odpust, ogromnie dla nas ważny. Tego właśnie dnia abp Henryk Gulbinowicz wydał dekret erygowania parafii, wtedy jeszcze błogosławionego Maksymiliana Marii Kolbego. Podczas odpustu ogłosiłem wiernym, że jesteśmy już parafią. Ponieważ kaplica była bardzo mała uroczystości odbywał się przed nią. Sumie odpustowej przewodniczył mój brat ks. Stanisław Majda, a homilię wygłosił ks. Adam Drwięga, późniejszy wieloletni proboszcz katedry – wspomina początki proboszcz ks. Czesław Majda.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Kanonizacja patrona
Już jesienią tego samego roku pielgrzymka z młodej parafii pojechała na kanonizację swojego patrona do Rzymu. – To była nasza pierwsza pielgrzymka parafialna, po dwóch miesiącach funkcjonowania parafii. Zorganizowaliśmy autokar i pojechaliśmy do Rzymu nie tylko na kanonizację, ale także po kamień węgielny do nowego kościoła – opowiada ks. Majda. – Pierwszym wielkim przeżyciem była dla nas Msza kanonizacyjna na Placu św. Piotra, słowa Ojca Świętego. Byliśmy pod wrażeniem przepięknej Bazyliki św. Piotra, całej kolumnady, tłumu zgromadzonego na placu. Czuliśmy się tam, jak w Niebie. Drugiego ogromnego przeżycia doświadczyliśmy następnego dnia – osobiście spotkaliśmy się z Janem Pawłem II. Każdy z nas podchodził do papieża, uścisnął mu dłoń, powiedział kilka słów lub po prostu płakał ze wzruszenia. Ja wtedy pokazałem Janowi Pawłowi II projekt nowego kościoła i poprosiłem, by pobłogosławił to wielkie dzieło, które mamy podjąć. Ojciec Święty pobłogosławił naszą budowę, nową parafię, życzył odwagi i siły. Do Kurii Watykańskiej zanieśliśmy prośbę o kamień węgielny z grobu św. Piotra – ten kamień przywiózł później dla nas abp Henryk Gulbinowicz.
Reklama
Dwa filary
Od samego początku istnienia parafia związana jest szczególnie z dwoma postaciami: św. Maksymilianem Kolbe i św. Janem Pawłem II. – Przede wszystkim z naszym patronem, który tak jak my Niepokalanów budował od zera. Najpierw starał się o teren, później na placu postawił figurkę Matki Bożej Niepokalanej i od tego jego wielkie dzieło się zaczęło. Podobnie i my zaczynaliśmy od zera, a pierwszą rzeczą, jaką wykonaliśmy na placu budowy, było postawienie figury Matki Bożej Niepokalanej. Ta figura stoi do dziś przy plebani – podkreśla ksiądz proboszcz. – Często prosiłem św. Maksymiliana, żeby nam pomagał w rozwiązywaniu wszystkich problemów związanych z powstawaniem parafii i budowanie kościoła. W czasie komunizmu bardzo trudno było zdobywać materiały budowlane, nie było przydziałów dla parafii, że wszystkimi dokumentami i pozwoleniami musieliśmy biegać do wydziału ds. wyznań i prosić o ich pieczątkę. Wierzę, że św. Maksymilian nas wspierał w realizacji tego dzieła.
Druga osobą jest św. Jan Paweł II, który w Rzymie pobłogosławił budowę kościoła i młodą parafię. – Ojciec Święty patronował naszej budowie od samego początku, nawet o tym nie wiedząc. Kiedy w 1983 r. miał przyjechać do Wrocławia na Partynice, powiedziałem do wiernych: „Słuchajcie kochani, idziemy do Ojca Świętego z pustymi rękami. Co mu ofiarujemy? Kupmy teren pod budowę nowego kościoła i symbolicznie ofiarujmy papieżowi”. To chwyciło, ludzie zebrali ofiary i mogłem kupić teren od komunistów. A cena była bardzo wysoka, bo oni nie sprzedawali gruntów za przysłowiową złotówkę. Jak kupiliśmy plac, mogliśmy występować o pozwolenie na budę i podejmować działania. I to była pierwsza „pomoc” Ojca Świętego. On nas od samego początku motywował – zaznacza ks. Czesław.
Reklama
Poświęcony przez papieża
Zwieńczeniem był przyjazd Jana Pawła II do Wrocławia w 1997 r. na Kongres Eucharystyczny i poświęcenie światyni przez papieża. – Pierwotnie budowę kościoła św. Maksymiliana planowaliśmy ukończyć w 2000 r. jako votum za jubileusz chrześcijaństwa. Ale kiedy w 1994 r. okazało się, że papież przyjedzie do Wrocławia na Kongres Eucharystyczny, postanowiliśmy przyspieszyć budowę o 3 lata. Było naszym wielkim pragnieniem, żeby kościół zbudować na Kongres i żeby poświęcił go Jan Paweł II – mówi proboszcz. I udało się go wybudować dzięki wielkiemu zaangażowaniu parafian. Chociaż papież miał jechać inną drogą i nie przejeżdżać obok nowo wybudowanej świątyni. Ks. Majda pisał do o. Roberto Tucci, ówczesnego dyrektora Radia Watykańskiego, który odpowiadał za przygotowanie pielgrzymek papieskich, z prośbą o zmianę trasy. Po wizji lokalnej prośba została wysłuchana.
Aby papież mógł zatrzymać się koło kościoła, trzeba było przygotować cały teren i podzielić go na sektory. – Samodzielnie wykonywaliśmy ogrodzenia sektorów. Podczas wizyty BOR-u jeden z funkcjonariuszy powiedział, że dostali sygnał o podłożonej na naszym terenie bombie. Przeszukiwali nawet kanalizację, ale dzięki Bogu okazało się, że to był fałszywy alarm. Nie pozwolono nam wręczyć papieżowi kwiatów, bo to stwarzało dodatkowe niebezpieczeństwo. A wody do poświęcenia kościoła ksiądz wikariusz – obecnie proboszcz parafii w Wąsoszu ks. Jan Węgielski – musiał się napić, żeby udowodnić, że nie jet zatruta. Takie były wymagania BOR-u – wspomina z uśmiechem ks. Majda. Po wielu przeciwnościach papież przyjechał i pobłogosławił kościół: – Mówiłem wszystkim, że jestem najszczęśliwszym proboszczem na świecie, ponieważ nie tylko zdążyliśmy z budową kościoła na czas Kongresu, ale jeszcze Pan Jezus przysłał nam papieża, żeby swoją modlitwą uświęcił to dzieło Boże. Dla mnie to był dowód, że Bóg jest wdzięczny za tą świątynię.
Reklama
Parafianie nie zawiedli
Przyspieszenie prac i postawienie pięknego kościoła nie byłoby możliwe gdyby nie wsparcie parafian. – Ludzie bardzo angażowali się w budowę, do pracy społecznej przychodziło nieraz 60 osób. Często była to prawie natychmiastowa odpowiedź parafian, którzy zmieniali swoje plany, obowiązki zawodowe, by pomóc. Własnoręcznie wyrabiali cegły na budowę kościoła, pomagali w zdobywaniu materiałów, których wtedy nie było można kupić. Kierownik cegielni na Stabłowicach dał nam możliwość produkowania cegieł dla kościoła na drugą zmianę. Potrzebni byli tylko ludzie. I parafianie się zgodzili. Po powrocie z pracy jechali na druga zmianę produkować tak potrzebne na budowie cegły – opowiada proboszcz
Pomagały także zaprzyjaźnione parafie z Niemiec. – Bardzo pomógł proboszcz z Bad Abbach ks. Siegfried Felber. Razem z wiernymi na początku budowy przekazali nam samochód ciężarowy, betoniarki oraz potrzebne narzędzia budowlane. Przez wiele lat nas wspierali, a ks. Siegfried osobiście podżyrował kredyt potrzebny do ukończenia budowy, sam spłacał odsetki. Okazał wielkie braterstwo. Bóg mi dał dobrych i pomocnych ludzi, bym to dzieło mógł zrealizować – podkreśla ks. Majda. I dodaje: – Starałem się w swoim życiu działać na chwałę Boga i pożytek dla ludzi. Na obrazku prymicyjnym napisałem fragment Psalmu 56 „Wśród ludu będę chwalił Cię Panie” i całe swoje kapłaństwo czułem i czuję, że do ludzi zostałem posłany i z ludźmi chcę iść za Chrystusem.