W homilii zacytował zdanie jednego z profesorów, wykładowcę Pisma Świętego: „Jeśli nie możesz i nie potrafisz zrozumieć woli Bożej, to nie staraj się tego zrobić, ale po prostu ją przyjmij”. Podkreślił, że dzisiaj jest właśnie taki dzień, w którym to powiedzenie staje się bardzo realne.
– W życiu człowieka bywają różne chwile: radosne, bolesne, trudne. Kiedy przychodzą trudne dni, wtedy rodzą się różne wątpliwości. Wtedy rodzą się pytania, na które nie ma odpowiedzi. Przynajmniej nie ma odpowiedzi tutaj na ziemi. Dziś jest taki właśnie dzień, bo przecież śmierć nie powinna dotknąć tak młodego życia; życia, które tak naprawdę na tym świecie fizycznie jeszcze się nie rozpoczęło – mówił ks. Zeman. Podkreślił, że ma na myśli dzieci, wokół których dziś się zbieramy, a które nie zdążyły wcale zasmakować życia tutaj na ziemi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Przecież te dzieci mogły się cieszyć życiem, mogły się cieszyć swoimi rodzicami. Przecież tak trudno zapełnić pustkę w sercu ich rodziców po ich odejściu. Na pewno zostały przygotowane dla nich zabawki a może i cały pokój. I w takim właśnie bolesnym momencie trudno cokolwiek powiedzieć. Może najlepiej byłoby po prostu milczeć, bo ludzkie słowa nie są w stanie wyrazić uczuć, które wypełniają serca rodziców, tracących swoje dziecko. W tych uczuciach rodzi się zawsze pytanie: Dlaczego? – mówił kapłan.
Zauważył, że my chrześcijanie zwracamy się z tym pytaniem do Boga, bo tylko On zna odpowiedź i tylko On może jej udzielić. Dlaczego nasze dziecko, którego życie dopiero rozkwitało, nagle odchodzi? Dlaczego nie dostało szansy, aby je lepiej poznać, pokochać? Dlaczego to tak bardzo boli?
– Tych pytań „dlaczego?” jest bardzo dużo. Myślę, że nikt z nas tu na ziemi nie znajdzie na nie odpowiedzi, bo nikt nie znalazł odpowiedzi na pytanie o sens śmierci a szczególnie śmierci małego dziecka. Ale odpowiedź na to pytanie znają te dzieci, które dzisiaj żegnamy. Znają dlatego, że one to pytanie już zadały Panu Bogu i one na to pytanie uzyskały już odpowiedź. Zapewne chciałyby nam powiedzieć: „Nie martwcie się już o nas, nie płaczcie i nie rozpaczajcie. U Pana Boga jest nam bardzo dobrze, jesteśmy szczęśliwe” – mówił salwatorianin.
Reklama
Nawiązał do Ewangelii, która daje nam wskazówki, jak w takim smutku zobaczyć promyk nadziei. Podkreślił, że tym promykiem jest nasza wiara. Przykład takiej wiary pokazał nam dostojnik, dla którego po ludzku wszystko już było stracone, ale przyszedł do Jezusa i powiedział Mu, że jego córka nie żyje. Za swoją wiarę uzyskał odpowiedz: „Dziewczynka nie umarła, ona śpi”.
– W tej kaplicy fizycznie nic takiego się nie stanie, o czym słyszeliśmy w Ewangelii, ale na pewno nasza wiara sprawi, że to, o czym słyszeliśmy, dokona się w naszym sercu. Prośmy Boga, abyśmy potrafili przyjąć Jego wolę, nawet wtedy, gdy nie potrafimy jej zrozumieć. Nawet wtedy, gdy jest ona dla nas zbyt trudna, zbyt bolesna. Bo przecież Pan Bóg dobrze wie, co robi i może właśnie potrzebował tych dzieci u siebie w niebie, aby właśnie przez nie, tutaj na ziemi, w naszych rodzinach dokonać czegoś wielkiego, szczególnego. Tego nie wiemy, to pokaże nam dopiero życie – mówił kapłan i życzył, by Pan Bóg leczył rany serc i wzniecał w nich pokój, nadzieję i miłość.