Reklama

Ponownie za chlebem

Akces Polski do Unii Europejskiej 1 maja 2004 r. otworzył przed Polakami szansę znalezienia pracy poza granicami naszego kraju. Z okazji tej, jak dotąd, skorzystało, według różnych szacunków, od miliona do półtora miliona naszych rodaków

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Emigracja zarobkowa nie jest niczym nowym. W XIX wieku w poszukiwaniu lepszego życia z Europy do obu Ameryk wyjeżdżały miliony ludzi. Nie posiadając wiele, sprzedawali wszystko, co mieli, kupowali bilet w jedną stronę i ruszali w nieznane. Lądowali w nowym świecie i rozpoczynali nowe życie. Części z nich się udawało, części nie.
Dzisiejsza polska emigracja ma wiele cech wspólnych, lecz różni się pod wieloma względami.

Cel

Krajami docelowymi są głównie Wielka Brytania, Irlandia, Szwecja i Francja. W ciągu ostatnich 3 lat wyjechało tam ponad 80% emigrantów. Głównym powodem migracji jest brak perspektyw w Polsce na lepsze życie, znalezienie lepiej płatnej pracy czy też podniesienie kwalifikacji zawodowych. W sytuacji, gdy poziom życia nad Wisłą i nad Tamizą jest podobny, a zarobki w Polsce sześciokrotnie niższe, łatwo określić kierunek migracji.
Innym powodem wyjazdów jest doskonalenie języka, chęć poznania kraju, zwiedzenia zabytków (przy okazji), zetknięcia się z wielkim światem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Bariery

Największym problemem jest, oczywiście, język. Znaczenie ma również znajomość relacji między pracodawcą a pracownikiem. Obecne kraje UE to nie monolity narodowościowe, a pracodawcami nie są starzy mieszkańcy tamtych krajów, lecz wcześniejsi imigranci, np. Hindusi, Niemcy czy Włosi. Słyszy się również o napaściach na naszych rodaków. Czasami wynika to z zawiści o pracę, czasami z niedostosowania Polaków do odmienności kulturowej i nieumiejętności zachowania w różnych okolicznościach.

Młodzi i wykształceni

Głód pracy, pieniędzy i sukcesu motywuje Polaków do cięższej i dłuższej pracy za mniejsze wynagrodzenie niż otrzymują miejscowi. Blisko 60% stanowią zatrudnieni w fabrykach, magazynach, przy sortowaniu i pakowaniu, 17% osób pracuje w gastronomii - od „zmywaka” po stanowiska kierownicze, 8% - w rolnictwie, a tylko 4% - w usługach wysoko kwalifikowanych, reszta - w pozostałych sektorach, przy czym budownictwo nie stanowi jakiejś przygniatającej większości.
Wbrew pozorom, na rynku pracy nie dominuje młodzież. Najwięcej, bo 43% osób jest w wieku 18-24 lata, nieco mniej, bo 39%, stanowią osoby w wieku 25-34 lata, ale tylko 1% to osoby powyżej 55. roku życia.
Większość Polaków ma wykształcenie średnie i wyższe. To daje im przewagę nad miejscowymi. W Szwecji Polacy dominują pod tym względem nad Szwedami (25% osób w przedziale wieku 20-25 lat, Szwedzi tylko 20%).

Reklama

Umiesz liczyć? Licz na siebie

Wyjeżdżający do pracy nie oczekują, że im ktoś pomoże, najczęściej zdają się na ślepy los. Często padają ofiarą oszustów, którzy w zamian za „załatwienie” pracy wyciągają od nich pokaźne sumy pieniędzy. Często jednak zasięgają porad u znajomych lub w… internecie. Nie tylko szukają tam ofert pracy, ale również czytają o zagrożeniach, jakie na nich czyhają na miejscu. Tworzone przez imigrantów witryny, blogi, listy dyskusyjne są prawdziwym i czasami jedynym przewodnikiem dla chętnych. Na miejscu pomagają lokalne biura pośrednictwa, zakładane, jakżeby inaczej, przez naszych rodaków. Każdy imigrant musi mieć świadomość, że nikt go tu za rękę prowadził nie będzie.

Nowy żywioł

Polacy są bardzo ambitni, pomysłowi, twórczy, obrotni. Chętniej angażują się w życie społeczności lokalnych, nie zatracając przy tym swej odrębności. Często zakładają własne przedsiębiorstwa, stowarzyszenia, poradnie, restauracje, kluby. Jednym słowem - wyjeżdżając z ojczyzny, obudowują się całą infrastrukturą właściwą swemu miejscu pochodzenia. Tworzą również nowe parafie i organizacje religijne.
W prasie pojawiają się dodatki polskojęzyczne, wychodzą polskie gazety. Miejscowi uczą się od Polaków nowych obyczajów, w tym kulinarnych.
Wraz z pojawieniem się dużej liczby imigrantów zdarzają się również patologie, a więc alkoholizm wywołany przez tęsknotę lub frustrację, przestępczość, prostytucja. Bezrobocie wynika częściej z szukania nowego zatrudnienia niż z powodu długotrwałego braku zajęcia.

Reklama

Obserwacje proboszczów

Księża pracujący w polskich parafiach dzielą rodaków na dwie grupy. Pierwsza z nich to dorobkiewicze. Ci poświęcają wszystkie swe siły i czas, aby zarobić i wrócić do kraju. Nie angażują się raczej w życie religijne, zaniedbują Msze św., choć zachowują obyczaje, np. obchodzą święta Bożego Narodzenia, Wielkiej Nocy.
Więcej nadziei Kościół wiąże z ludźmi przybywającymi na stałe. Ci ściągają na nowe miejsce swoich współmałżonków i dzieci, odbudowują więzy społeczne, angażują się w życie parafii. W nich również pokładane są nadzieje, że przejmą funkcje starzejącej się i powoli wymierającej emigracji powojennej.

Polacy czy Europejczycy?

„Nie jesteśmy emigrantami, lecz obywatelami Unii. Każdy może sobie żyć i pracować, gdzie mu się żywnie podoba i jak długo zechce. Pracuję w kasynie, a moja manager - Francuzka dojeżdża do pracy z Francji, codziennie pociągiem. Moja koleżanka Niemka, lekarz, dolatuje na weekendy z Hamburga na 3 dyżury. Nikt się Niemców, Francuzów nie czepia i nie mówi o nich emigranci”.
„Ja od 2 lat jestem właśnie jedną nogą w Polsce, a drugą - w Wielkiej Brytanii. Nie narzekam w Wielkiej Brytanii na nic, ale to nie jest moje miejsce. Jedyny kraj, w którym czuję się dobrze, to Polska, i dlatego kiedyś tam wrócę i będę wreszcie u siebie. Nie będzie jakiś Angol mówił mi, że jestem z kontynentu, jakby było w tym coś złego. Za Polskę walczył mój dziadek i pradziadek, a ziemia nasiąkła ich krwią, i dlatego tam jest moje miejsce i mogę się czuć jak w domu. Nie chcę się tutaj integrować, i to jest mój wybór”.
Komfort wygodnego życia stwarza jednak zagrożenie tożsamości narodowej. Szybsza asymilacja (jak w przypadku pierwszym) sprzyja wynarodowieniu, choć o tym decyduje głównie indywidualna postawa (podobnie jak w przypadku drugim). Bardzo często w rodzinach mieszanych, gdzie asymilacja nastąpiła błyskawicznie, dopiero dzieci, zadając pytanie: „Skąd są moi rodzice?” - zaczynają poszukiwać korzeni i przyjeżdżają do Polski.

Reklama

Tak blisko, tak daleko

Samolotem z Warszawy do Londynu leci się 3 godziny. To krócej niż trwa podróż z Warszawy do Zakopanego, mimo że odległość jest 4-krotnie większa. Dłuższy pobyt w nowym miejscu rodzi tęsknotę za domem. Dla rozdzielonych rodzin emigracja zarobkowa jednego z członków bywa próbą wierności małżeńskiej, czasami więc dochodzi do rozwodów. Wielu Polaków przenosi się do nowego miejsca z całymi rodzinami, z dziećmi. Szkoła lub przedszkole z językiem polskim jest dodatkową troską emigrantów. Pozostawienie dziecka pod opieką dziadków nie wchodzi w rachubę.
Osoby samotne mają łatwiej, ale i im trudno rozstać się ze swoimi pupilami. Bywa, że nowi imigranci szukają mieszkań, w których właściciel akceptuje np. kota.
Tęsknota za Polską objawia się podczas świąt. Polacy, przyzwyczajeni do ich rodzinnego charakteru, poszukują bliskości i ciepła. Dodatkowo społeczeństwa, wśród których żyją, sprowadziły te dni do przedłużonego weekendu, nadając im wyłącznie komercyjny charakter, albo też jest to dla nich normalny dzień pracy.
Dobrze rozwinięta telekomunikacja, spadające opłaty, a przede wszystkim dość powszechny już internet sprawiają, że nie tylko kontakt z domem, ale również śledzenie bieżących wydarzeń, uczestniczenie w życiu kraju, zachowanie języka i pielęgnowanie kultury narodowej jest prostsze. Brakuje kultury wyższej (teatr, opera, filharmonia). Bywa, że osoby o wyższym statucie materialnym przyjeżdżają do Polski tylko do opery.

Wydrenowany kraj

Z powodu wyjazdu wielkiej rzeszy Polaków w kraju wyczuwa się dotkliwy brak fachowców. Bywa, że remonty rozpoczęte przeciągają się wiele miesięcy, bo ekipa właśnie wyjechała na kontrakt do Wielkiej Brytanii czy Irlandii i zarobi tam więcej, niż wyniesie kara za niedotrzymanie terminu w kraju. Ściąganie ekip z innych miast podnosi koszty. Pozornie bezrobocie w Polsce spada, gdyż na miejsce emigrantów przyjmowani są dotychczasowi bezrobotni. Jednakże są to zazwyczaj osoby o mniejszych umiejętnościach i doświadczeniu. Dlatego też w branżach, z których odpłynęła duża liczba specjalistów, nowych poszukuje się za granicą, głównie na Ukrainie, a nawet w Tadżykistanie.

Reklama

Boom konsumpcyjny

Polacy pracujący za granicą często przesyłają rodzinom i bliskim swoje zarobki. Tylko w II półroczu 2006 i w I półroczu 2007 r. suma kwoty przekazanej do Polski wyniosła ponad 8 mld dolarów, co spowodowało olbrzymi zastrzyk gotówki na rynku w Polsce, a tym samym wytworzyło boom popytowy. Gwałtownie wzrosła konsumpcja rozmaitych dóbr. Handel zwiększył obroty. Ludzie rozpoczęli inwestycje na rynku nieruchomości, wcześniej wstrzymane z powodu braku funduszy. Ten boom konsumpcyjny nie ma natomiast charakteru trwałego i nie stanowi koła zamachowego gospodarki. Dobra koniunktura musi potrwać kilka lat, aby koszty ponoszone przez inwestorów zaczęły się zwracać. Dużą nadzieję wiąże się z osobami powracającymi po latach do Polski.

Powrót

Ostatnio prasa donosi, że niektórzy Polacy zaczynają wracać. Wzbogacili się, nabrali doświadczenia i chcą związać swoją przyszłość z krajem. Wielu z nich pragnie założyć przedsiębiorstwa w Polsce. Jednakże na drodze staje im fiskalizm. Ze względu na różnice w kwotach objętych progami podatkowymi, przeciętnie zarabiający za granicą rodak już po kilku miesiącach wpada w polski drugi, a nawet trzeci próg podatkowy. Płacąc 20-procentowy podatek dochodowy w kraju zatrudnienia, po przyjeździe do Polski musi zapłacić różnicę. To doprowadza do frustracji i rodzi niechęć do powrotu. W ciągu ostatniego roku Polska zawarła umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania z wieloma państwami. Jednakże nie obejmuje to osób, których przychody powstały wcześniej. Żądają oni abolicji podatkowej, pod rygorem pozostania na emigracji. Oczywiście, jest to niewykonalne chociażby z zasady równości wobec prawa. Uprzywilejowanie emigrantów z pewnością wywołałoby protesty w Polsce.
Innym problemem przy powrocie do Polski jest znalezienie satysfakcjonującej pracy w zawodzie wcześniej wykonywanym.
W przypadku rodzin z dziećmi, które już rozpoczęły naukę, konieczne jest przygotowanie ich do wyższych wymogów szkoły polskiej, zwłaszcza od strony nauki języka polskiego.

Reklama

Katastrofa konsularna

Państwo polskie w ogóle nie było przygotowane na tak wielką emigrację zarobkową. Odczuwalny jest wobec tego brak opieki konsularnej. Głównie chodzi o możliwość wyrobienia dokumentu czy dokumentu zastępczego w przypadku jego utraty. W Wielkiej Brytanii brakuje konsulatu w Belfaście (Irlandia Północna). Mimo uruchomienia drugiej zmiany, konsulaty zawalone są pracą. Odczuwalne są braki kadrowe, lokalowe i sprzętowe do obsługi interesantów. W Manchesterze parafia polska udostępniła pomieszczenia w celu utworzenia w nim placówki konsularnej.
MSZ do spółki z innymi ministerstwami tworzy program „Powrót”, ale jego wdrożenie wymaga czasu, gdyż olbrzymia maszyna biurokratyczna urzędów centralnych ulega właściwej sobie inercji.

Stara i nowa Polonia

W krajach stanowiących cel migracji zarobkowych nie odczuwa się zderzenia cywilizacji starego i nowego wychodźstwa. Młodzi Polacy włączają się w pracę placówek polonijnych, zwłaszcza że te oferują im rozmaitą pomoc, głównie w przełamywaniu barier zawodowych, np. Stowarzyszenie Inżynierów i Techników w Wielkiej Brytanii prowadzi szkolenia dostosowawcze dla rodaków. Bardzo często poszukują tam też atmosfery polskości, z której zostali wyrwani przez zmianę miejsca zamieszkania. W końcu, jeśli nowa emigracja osiądzie, będzie miał kto przejąć olbrzymią spuściznę po rodakach na trwałe związanych z wychodźstwem!

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Droga nawrócenia św. Augustyna

Benedykt XVI w jednym ze swoich rozważań przytoczył wiernym niezwykłą historię nawrócenia św. Augustyna, którego wspomnienie w Kościele obchodzimy 28 sierpnia.

CZYTAJ DALEJ

Mokrsko. Maryja przywitana wierszem

2024-04-25 15:27

[ TEMATY ]

peregrynacja

parafia św. Stanisława BM

Mokrsko

Maciej Orman/Niedziela

Kolejnym etapem peregrynacji kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej była parafia św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Mokrsku.

W imieniu wspólnoty Maryję w kopii jasnogórskiego wizerunku powitał proboszcz ks. Zbigniew Bigaj. Duszpasterz jest poetą, wydał cztery tomiki ze swoimi utworami: „Po życia drogach”; „Aniele, przy mnie stój”; „Po drogach wspomnień” i „Mojej Mamie”. Do Matki Bożej zwrócił się słowami wiersza pt. „Mama”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję