Wbrew pozorom nie zamierzam pisać o wyborach parlamentarnych. Nie mam też zamiaru poruszać tematu burzliwego przebiegu kampanii przedwyborczej, gdzie partyjni liderzy co rusz obrzucali się niby-wyszukanymi i wysublimowanymi inwektywami. Te wybory są niewątpliwie ważne. Wydaje mi się jednak, że każdego dnia stajemy przed co najmniej równie poważnymi wyborami. Dotyczą one praktycznie każdej dziedziny naszego życia. Rozpędzony zaś świat jakby coraz bardziej nam je komplikuje, wręcz narzucając propozycje „najlepszych” rozwiązań.
Zawsze trudno było też znaleźć ludzi, dla których „tak” znaczy „tak, a „nie” znaczy „nie”. Sądzę jednak, że obecnie częściej słyszymy słowo „może”, zwrot „to zależy”, wyrażenie „nie mam zdania” czy „nie obchodzi mnie to”. Zapewne też dziś znalazłoby się niewielu chętnych, którzy odpowiedzieliby na hipotetyczne prasowe ogłoszenie Mariana Załuckiego: „Postanowiłem dać anons taki do dziennika odpowiednio duży, by uwagę skupiał. Chcę zostać porządnym człowiekiem - poszukuję wspólnika. Sam się nie będę wygłupiał!”.
Oczywiście, wszystkie uogólnienia bywają krzywdzące. Generalnie jednak ludzie boją się konkretnych i zdecydowanych wyborów. Pociągają bowiem one za sobą wzięcie odpowiedzialności za taką, a nie inną decyzję. Jeśli zaś się jej nie podejmie, brzemię odpowiedzialności nakłada się na barki kogoś innego. Zawsze można wtedy powiedzieć: Przecież nie ja dokonałem takich wyborów, bo inni zrobili to za mnie...
Pomóż w rozwoju naszego portalu