Reklama

Kościół

George Weigel: „Rewizja watykańskiej Ostpolitik: dyplomacja w wydaniu świętego"

Święty Jan Paweł II zawsze słusznie podkreślał, że nie jest ani dyplomatą, ani politykiem. Był on natomiast pasterzem, który w ramach sprawowania swych duszpasterskich obowiązków miał do przekazania światu władzy politycznej określone prawdy - mówił prof. George Weigel w wykładzie wygłoszonym w ramach cyklu „JP II Lectures”, organizowanego przez Instytut Kultury św. Jana Pawła II na rzymskim Angelicum.

[ TEMATY ]

George Weigel

Ks. Tomasz Podlewski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dziewięć Dni Jana Pawła II z czerwca 1979 stanowiły prawdopodobnie najbardziej doniosłą pod względem politycznym interwencję papieską w sprawy światowe od czasów pełnego średniowiecza. A jednak podczas tych Dziewięciu Dni papież ani razu nie wspomniał o polityce czy ekonomii; nie wchodził on również w żadne negocjacje z władzami państwowymi, które zasadniczo ignorował poza krótkimi, oficjalnymi ceremoniami przybycia do Warszawy w dniu 2 czerwca oraz wylotu z Krakowa w dniu 10 czerwca. Zamiast tego Jan Paweł II głosił prawdę o polskich dziejach, kulturze i narodowym samorozumieniu, ujmując to jedno, wielkie zagadnienie na szereg rozmaitych sposobów. Przywracając ludziom prawdę o nich samych, pomógł im wykuć narzędzia wyzwolenia, mające w swej istocie charakter moralny i kulturowy. Narzędzia te – wykorzystywane potem podczas dekady trudnych zmagań, które zaowocowały triumfem Rewolucji 1989 roku – pozwoliły dać najbardziej wymowną odpowiedź na cyniczne pytanie Stalina: „Papież? Ile on ma dywizji?”.

Lekcja druga: Idee mają znaczenie, z dobrymi i złymi tego skutkami.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Wątpię, by Jan Paweł II kiedykolwiek czytał prace Johna Maynarda Keynesa, ale z pewnością w pełni zdawał sobie sprawę z prawdziwości tego, o czym pisał ten brytyjski ekonomista: „Idee (…), bez względu na to, czy są słuszne, czy błędne, mają większą siłę, niż się powszechnie przypuszcza. W rzeczywistości to one właśnie rządzą światem. Praktycy, przekonani, że nie podlegają żadnym wpływom intelektualnym, są zazwyczaj niewolnikami idei jakiegoś dawno zmarłego ekonomisty. Szaleni władcy, na których spłynęło objawienie, czerpią swoje maniackie pomysły od jakiegoś teoretyzującego pisarzyny sprzed niewielu lat. (…) Prędzej czy później właśnie idee (…) stają się groźnym orężem dobrej lub złej sprawy”.

Jan Paweł II na podstawie osobistych, ciężkich doświadczeń dobrze wiedział, jak niebezpieczne są fałszywe idee. Żyjąc w Europie Środkowo-Wschodniej, na terenach trafnie określonych przez Timothy’ego Snydera mianem „skrwawionych ziem”, na własne oczy widział zabójcze skutki nikczemnych idei Lenina, Stalina i Hitlera, które poskutkowały śmiercią dziesiątków milionów ludzi, w tym jego przyjaciół i rówieśników. Jednak dobrze znał również ożywczą moc idei szlachetnych: chodzi tu na przykład o idee chrześcijańskiej demokracji, sformułowane przez Jacquesa Maritaina, Luigiego Sturzo i Etienne Gilsona, wykorzystane później przez Konrada Adenauera, Alcide de Gasperiego i Roberta Schumana podczas odbudowy powojennej Europy. Zdaniem Jana Pawła II w obu przypadkach – mianowicie idei nikczemnych, fałszywych i niosących śmierć oraz idei dobrych, prawdziwych i uszlachetniających – kluczową rolę odgrywało to, jaką koncepcję człowieka one głosiły. Innymi słowy liczyła się antropologia, by ująć ten pochodzący z nauk społecznych termin w jego filozoficznym znaczeniu.

Reklama

Tutaj właśnie uwidacznia się związek między Karolem Wojtyłą, polskim filozofem, a Janem Pawłem II, mężem stanu. W pierwszej dekadzie swego pontyfikatu Jan Paweł II, mąż stanu, zrozumiał, że jałtański podział Europy był czymś nie tylko złym, ale również kruchym i nietrwałym – zaś dostrzegł to, ponieważ Karol Wojtyła, polski filozof, miał świadomość tego, że stalinowskie przechwycenie władzy nad szeregiem państw w ostatnim okresie II wojny światowej dokonało się w imię fałszywej koncepcji ludzkiej osoby: wypaczonej antropologii, która w nieuchronny sposób doprowadziła do powstania łagrów, KGB i całego aparatu sowieckiej represji. Zaś w ostatnich latach swego pontyfikatu Jan Paweł II, mąż stanu, wiedział, że Europie XXI wieku grozi popadnięcie w bezład – zaś rozumiał to, ponieważ Karol Wojtyła, polski filozof, trafnie zidentyfikował deficyty ateistycznego humanizmu oraz prowadzącego do uwiądu duszy sekularyzmu, leżących u źródeł kryzysu cywilizacyjnego morale, jaki dotknął Europę Zachodnią po zakończeniu zimnej wojny.

A zatem ci, którzy chcieliby wziąć przykład z Jana Pawła II, powinni traktować idee oraz wojny ideowe z równą powagą, z jaką podchodzą do wielkości produktu krajowego brutto lub do wskaźników zdolności obronnych. Dlaczego? Bowiem te trzy rzeczy są ze sobą powiązane. Ani bogactwa, ani potęgi militarnej nie uda się w XXI wieku spożytkować w imię wolności, jeśli nie będzie po temu woli. Zaś mało prawdopodobne, by udało się wykształcić wolę przeciwstawiania się kłamstwom i propagandzie sił nieporządku – która to wola jest niezbędna do przywrócenia pewnego ładu w sprawach światowych – jeśli polityczna kultura Zachodu nadal będzie ulegać wewnętrznemu rozkładowi pod wpływem sceptycyzmu, relatywizmu i ironii, pod wpływem antropologii sprowadzającej osobę ludzką do zaledwie skupiska pragnień, oraz pod wpływem nihilizmu wyszydzającego wszelkie przekonania religijne i moralne. Również pod tym względem Ukraina okazuje się przykładem, który starsze demokracje powinny poważnie rozważyć.

Lekcja trzecia: Nie należy psychologizować przeciwnika.

Reklama

Jednym ze skutków podupadnięcia filozofii oraz równoległego wzrostu popularności nauk społecznych na późnonowoczesnym i postnowoczesnym Zachodzie jest rozwój psychologicznych ujęć sztuki rządzenia państwami, dokonującego się w miarę, jak teorie polityczne niestety znikają z wielu uniwersyteckich programów, a „nauka o polityce” staje się poddziedziną statystyki. W kontekście amerykańskim zjawisko to sięga okresu, gdy teorie społeczne cieszyły się uznaniem „najlepszych i najbystrzejszych” umysłów prezydentury Kennedy’ego i Johnsona: „mandarynów” przekonanych, że morska blokada Kuby w 1962 roku stanowiła formę „komunikacji”, i wyobrażających sobie, że „wysyłanie sygnałów” Wietnamowi Północnemu poprzez okresowe ataki lotnicze doprowadzi do zmiany postępowania Hồ Chí Minha. Analogicznym przykładem takiej psychologizacji polityki za czasów Obamy była strategia „resetu”: najpierw w relacjach z Rosją i arabskim światem islamu, a następnie z Kubą i Iranem. Podejście to opiera się na założeniu, że „czarne charaktery” postępują źle wskutek tego, co my robimy, a zatem jeśli zmienimy własne zachowanie, to ich postępki będą inne i staną się bardziej poprawne, jeśli nie wręcz godne pochwały.

Jan Paweł II dobrze zdawał sobie sprawę z głupoty takiego założenia. Jako uważny badacz kondycji ludzkiej rozumiał, że „czarne charaktery” postępują źle ze względu na to, kim same są, za czym się opowiadają i do czego dążą, nie zaś pod wpływem czegokolwiek, co „my” mielibyśmy „im” zrobić. Dzięki temu papież mógł koncentrować się na konkretnych problemach – na przykład kwestii wolności religijnej i innych podstawowych praw człowieka w świecie komunistycznym – bez wplątywania się w rozważania na temat tego, czy zimnowojenny podział Europy nie był przypadkiem winą prezydenta Harry’ego Trumana. W odróżnieniu do zachodnich historyków rewizjonistycznych, Jan Paweł II miał świadomość, że Stalin, jego następcy i ich polscy naśladowcy postępowali tak, jak postępowali, wskutek tego, kim sami byli, w co wierzyli i czego chcieli, nie zaś tego, że „Wujek Joe” Stalin rzekomo miał być niepotrzebnie obrażony podczas Konferencji poczdamskiej w lipcu 1945 roku.

Reklama

Wnioski, jakie powinniśmy w XXI wieku wyciągnąć z tej papieskiej jednoznaczności w kwestii źródeł konfliktu, narzucają się same. By podać choć jeden aktualny przykład: Władimir Putin dopuszcza się tego, co robi teraz na Ukrainie, a co wcześniej robił w Mołdawii, Gruzji, Czeczenii i innych krajach, nie pod wpływem czegokolwiek, co państwa te miałyby kiedyś uczynić jemu lub Rosji, ale ze względu na to, kim sam jest, w co wierzy i do czego dąży. A zatem te „narracje” na temat obecnej wojny na Ukrainie, które starają się „rozłożyć” odpowiedzialność za konflikt lub opisywać go jako „wojnę domową” czy „spór między braćmi”, zniekształcają rzeczywistość, zaś przez to praktycznie uniemożliwiają wypracowanie konstruktywnych i rozsądnych rozwiązań politycznych. To samo dotyczy szyickich zwolenników totalitaryzmu, sprawujących najwyższą władzę w Teheranie. Jeśli nie uznamy, że ich dążenie do rozwoju swego potencjału nuklearnego jest nie tyle reakcją na naciski ze strony krajów sunnickich czy zachodnich (lub i jednych, i drugich), co stanowi wyraz apokaliptycznych idei i ambicji tamtejszych władz, świat pozostanie podatny na irańskie lawirowanie i grę na czas, wskutek czego będzie wzrastać prawdopodobieństwo, że Iranowi faktycznie uda się zbudować bombę atomową.

Lekcja czwarta: Trzeba przemawiać otwarcie i zręcznie korzystać z wszystkich kart, jakie ma się w ręku.

Kiedy Jan Paweł II został 16 października 1978 roku wybrany na dwieście sześćdziesiąt czwartego biskupa Rzymu, watykańska dyplomacja już od dwóch dekad realizowała Ostpolitik Casarolego, w ramach której – jak już wskazano – unikano publicznego potępiania faktu łamania praw człowieka przez komunistów w imię wypracowania dyplomatycznych porozumień z państwami Układu Warszawskiego. Porozumienia te miały zagwarantować, że Kościół będzie w stanie wieść swe sakramentalne życie na własnych zasadach. Tak się jednak nie stało, zaś – jak już powiedziano – te ograniczone ugody, które udało się osiągnąć, doprowadziły do demoralizacji Kościoła w kilku krajach bloku wschodniego, w niczym nie poprawiły sytuacji katolików w państwach Układu Warszawskiego oraz Związku Radzieckim, oraz umożliwiły bardziej dogłębną infiltrację Watykanu przez komunistyczne służby wywiadowcze – który to proces rozpoczął się w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych, lecz wciąż nie został jeszcze przyjęty do wiadomości przez watykańskie władze, mimo dowodów jednoznacznie go poświadczających.

Jan Paweł II był jednak wystarczająco przebiegły, by nie odejść całkowicie od Ostpolitik ani jej publicznie nie potępić. Zamiast tego mianował on arcybiskupa Casarolego sekretarzem stanu, nadał mu godność kardynalską i pozostawił pełną swobodę w relacjach dyplomatycznych z krajami położonymi na wschód od Łaby. Dzięki temu żaden komunistyczny przywódca nie mógł oskarżyć Kościoła o niedotrzymywanie wcześniejszych zobowiązań pod wpływem „reakcyjnego” papieża z Polski, pozostającego w zmowie z NATO (choć propaganda i kampanie dezinformacyjne, realizowane przez ZSRR i blok wschodni, usilnie starały się sprzedać na Zachodzie taki właśnie obraz sytuacji, odnosząc w tym zresztą pewne sukcesy). A zatem podczas gdy Casaroli kontynuował swe bilateralne, dyplomatyczne starania, Jan Paweł II przywrócił Kościołowi katolickiemu „głos”, występując przeciwko naruszeniom praw człowieka oraz wzywając państwa komunistyczne do dotrzymywania zobowiązań wynikających z „trzeciego koszyka” Aktu Końcowego z Helsinek z 1976 roku – zaś dokonał on tego, czyniąc z samego siebie główny głos Watykanu. Raz za razem, przy coraz to nowych okazjach, papież podnosił kwestię pierwszej wolności, mianowicie wolności religijnej, zwracając na nią uwagę świata w swym przemówieniu wygłoszonym przed Zgromadzeniem Ogólnym ONZ w 1979 roku. Dzięki tym papieskim wystąpieniom Kościół oporu za żelazną kurtyną wiedział, że ma orędownika; ci mieszkańcy Zachodu, którzy byli zaangażowani w pomoc katolickim opozycjonistom z Europy Środkowo-Wschodniej, doznawali zachęty do jeszcze bardziej intensywnej działalności; zarazem radzieckie uzasadnienia wyższości komunistycznego „modelu społecznego” były systematycznie podważane w porządku idei.

2022-05-23 15:40

Ocena: +3 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Weigel: to umierające części Kościoła chcą przedefiniować katolicyzm

[ TEMATY ]

George Weigel

yourube.com

Sobór Watykański II nie został powołany do ponownego wymyślenia katolicyzmu zgodnie z duchem epoki. Kościół jest powołany do nawracania kultury, a nie jej naśladowania. Wskazuje na to wybitny amerykański intelektualista George Weigel, który jest m.in. autorem monumentalnej biografii św. Jana Pawła II.

Katolicki publicysta i pisarz odnosi się do obecnej sytuacji. Wskazuje, że to umierające części Kościoła chcą obecnie przedefiniować katolicyzm. Mówiąc o aktualnej sytuacji w Stanach Zjednoczonych, podkreśla zarazem, że liczba postępowych duchownych systematycznie maleje i nie ma przed nimi przyszłości. W tym kontekście przywołuje najnowsze badania przeprowadzone przez The Catholic Project, grupę badawczą z Uniwersytetu Katolickiego Ameryki w Waszyngtonie, które wykazały, że w USA rośnie liczba księży „konserwatywnych” i „ortodoksyjnych”. Jest to najobszerniejsze studium stanu amerykańskiego duchowieństwa przeprowadzone w okresie minionych 50 lat. Studium wskazuje, że księża w dużej mierze zaczęli postrzegać siebie jako bardziej „postępowi” po Soborze Watykańskim II, a bardziej „konserwatywni” po 2002 roku, gdy wybuchł na pełną skalę skandal związany z nadużyciami małoletnich.
CZYTAJ DALEJ

„Zabawa” w… Halloween!

[ TEMATY ]

Halloween

Arch.

Jeden z kapłanów został poproszony o zastępstwo w szkole podstawowej w wiejskiej parafii, uchodzącej za pobożną i gorliwą w wypełnianiu praktyk religijnych. Gdy wszedł do jednej z sal, ku swojemu zdumieniu, a później przerażeniu dostrzegł na szafach wydrążone dynie. Jak się okazało w całej szkole zorganizowano konkurs na najbardziej „magiczną” dynię Halloween. Całemu temu wydarzeniu nadano ogromną rangę i prestiż, a na zwycięzcę czekała sowita nagroda w postaci wysokiej klasy odtwarzacza DVD.

Warto zastanowić się nad tym, w jaki sposób traktuje się zmarłych, pielęgnuje pamięć o nich. Tym bardziej, że obserwuje się zanik postawy szacunku i miłości dla zmarłych, a w jej miejsce propaguje się postawę zabawy i żartu. Przykładem może tu być uroczystość Wszystkich Świętych, która w chrześcijańskiej kulturze i zwyczajach kojarzyła się zawsze z modlitwą, powagą, nawiedzaniem cmentarzy, zadumą nad przemijaniem.
CZYTAJ DALEJ

Czas to miłość… Multimedialna opowieść o bł. kard. Stefanie Wyszyńskim

2024-10-31 18:24

materiały prasowe

Stowarzyszenie Anthill zaprasza na pokaz multimedialny pt. „Teraz przyszedł czas… Fulman, Wyszyński, Goral”. Projekt dofinansowany w ramach programu dotacyjnego „Niepodległa” jest kontynuacją realizowanego od 2021 roku cyklu upamiętniającego bohaterów w dążeniach wolnościowych i społecznych, związanych z regionem Lubelszczyzny. Dotychczas odbyły się pokazy multimedialne o bł. bp. Władysławie Goralu oraz o bp. Marianie Leonie Fulmanie.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję