Reklama

Oswajanie telewizyjnej dżungli

Czy współczesna telewizja jest w stanie nie emitować fal agresji, chamstwa, seksu? Nie chodzi przy tym o prezentowanie utopii polegającej na pokazywaniu świata w różowych kolorach. Byłby to oczywiście obraz zakłamany. Zło i przemoc istnieją, nie można udawać, że wszystko jest na medal. Zła nie można jednak pokazywać ku uciesze i zadowoleniu choćby nawet bardzo domagających się tego telewidzów.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Twórcy filmów sensacyjnych, redaktorzy programów informacyjnych, właściciele stacji telewizyjnych zgodnie twierdzą, że "media rządzą się swoimi prawami". Ci, którzy pokazują na ekranie "brutalność życia bez ograniczeń", są wyznawcami swojego rodzaju religii; ich bogiem jest - oglądalność. Oznacza to, że jedynym kryterium tego, czy program jest dobry, czy zły, jest liczba widzów, którzy zasiedli przed ekranem podczas jego emisji.
Dla medialnych baronów oglądalność jest doskonałym usprawiedliwieniem. "Przecież ludzie chcą to oglądać" - mówią zgodnym chórem. I jest to oczywisty fałsz. Bez wątpienia są tacy, którzy lubią napawać się zbrodnią i podziwiają przemoc, należą oni jednak do zdecydowanej mniejszości.

Tuba manipulatorów

Machina telewizyjna jest jednocześnie narzędziem propagandy. To producenci i reżyserzy, wspomagani przez różnego rodzajów specjalistów od manipulacji, stymulują zapotrzebowanie i tworzą rynek. Są jak dealerzy narkotyków, którzy powoli przyzwyczają nabywców konsumpcji.
Co gorsze, producenci telewizyjni, tzw. media makerzy, sami zdają sobie sprawę, że to, co emitują, jest szkodliwe. Przyznają to czasem cynicznie. Nie sposób przecież zaprzeczyć, że sceny zawierające przemoc, oglądane w tak dużych ilościach, deformują psychikę, kaleczą osobowość i - co więcej - zachęcają do naśladownictwa.
Jednak kreatorzy obrazów przemocy także podlegają swoistemu rodzajowi terroru - ich panem jest reklamodawca. Reklamodawca jest znacznie ważniejszy niż telewidzowie. W medialnym biznesie to on ma pieniądze, to on decyduje.
Ktoś może naiwnie przypomnieć, że jeszcze nie zanikła moralność producentów telewizyjnych, którzy będą się opierać dyktaturze reklamodawców.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Marzenie realizatora

W środowisku filmowym powtarzana jest historia, której bohaterem był wybitny reżyser Krzysztof Kieślowski.
Zapytał on pewnego dnia studentów o ich marzenia, co chcieliby sfilmować. Jeden zwierzył się, że najchętniej postawiłby kamerę przez człowiekiem skazanym na karę śmierci, chciałby sfilmować jego egzekucję. Odpowiedź Kieślowskiego była jednoznaczna: "Proszę iść do dziekanatu zabrać swoje papiery. Nie jest już pan studentem".
Dzisiaj student ten otrzymałby wyróżnienie za realizację swojego marzenia i propozycję pracy w popularnej telewizji. Niestety, telewizje nastawione na robienie "wielkiego szmalu" poszukają media makerów w typie owego studenta.

Reklama

Media stać na autocenzurę

Wydaje się, że dżungla telewizyjna będzie się rozrastać. Jarosław Sellin, członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, nie podziela tak bardzo pesymistycznego spojrzenia. Jego zdaniem są pewne sygnały zwiastujące odwrócenie obecnej nie najlepszej tendencji. Wskazuje na trzy przykłady amerykańskie, które dają trochę nadziei.
Po pierwsze, postawa mediów po tragedii 11 września. W Nowym Jorku tego dnia sfilmowano wiele przerażających scen. Zdjęcia płonących czy wyskakujących przez okno ludzi, pokazujące wszystkie szczegóły, nie należały do rzadkości. Z punktu widzenia mediów były one bardzo "atrakcyjne". Jednak telewizje i gazety poza nielicznymi wyjątkami powstrzymały się od publikacji tego rodzaju materiałów. A zdjęć takich było naprawdę bardzo dużo. Agresywne amerykańskie media nałożyły na siebie samoograniczenie. To dobry znak.

Krótka pamięć telewidza

Po drugie, w Stanach Zjednoczonych przeprowadzono bardzo ciekawe badania. Jeżeli ich wyniki się potwierdzą, mogą zmienić stosunek reklamodawców do przemocy.
Eksperyment polegał na tym, że przez dwa tygodnie dwie grupy widzów oglądały telewizję. Pierwsza grupa - programy spokojne, o charakterze familijnym. Druga - programy z dużymi dawkami przemocy i pornografią. Obu grupom prezentowano także reklamy. Okazało się, że ludzie, którzy oglądali spokojne programy, znacznie lepiej zapamiętali treść reklam niż druga grupa.
Badania te są bardzo poważnym sygnałem, są argumentem odwołującym się nie do morale, ale do kieszeni. Z komercyjnego punktu widzenia nieopłacalne może się stać nadawanie przemocy i pornografii. Będzie to bezcelowe, reklama jest przecież dla biznesu najważniejsza.

Reklama

Siła stanowczego: nie!

Trzeci amerykański przykład pokazuje, jak potężna jest presja opinii publicznej na media i jak wiele można uzyskać dzięki zorganizowanemu naciskowi.
Nowojorscy katolicy zareagowali zdecydowanie po tym, jak lokalne radio nadawało odgłosy kopulacji, która odbywała się we wnętrzu katedry św. Patryka. Efektem akcji były aresztowania osób, które dopuściły się publicznego uprawiania nierządu w świątyni. Sprawa nie jest jeszcze zakończona, należy się spodziewać, że owo radio straci koncesję. Zajął się nią amerykański wymiar sprawiedliwości.
W Polsce brakuje tak zdecydowanego i skutecznego nacisku, choć powoli wzrasta świadomość zagrożeń. Politycy milczą, zdając sobie sprawę, jak bardzo ich los zależy od przychylności mediów. Jedyny ruch protestu, jaki się ostatnio pojawił, to akcja zaniepokojonych matek z Przemyśla, które zebrały ponad 100 tys. podpisów pod projektem ustawy o ograniczeniu przemocy w mediach. Projekt ten jest rozpatrywany w komisjach sejmowych. Stanowi zwiastun nadziei.

Telewizor za drzwi?

Kiedyś podczas przedwyborczego mityngu jeden z prawicowych kandydatów na prezydenta zadeklarował, że wystawił swój odbiornik telewizyjny za drzwi. W ten sposób chciał pokazać, jak sprzeciwia się poziomowi reprezentowanemu przez media. W odpowiedzi z sali usłyszał, że nie należy wyrzucać telewizora, lecz zakładać własną telewizję.
Próbą telewizji przyjaznej widzowi miała być TV Puls. I rzeczywiście jej program różni się od tego, co prezentują pozostałe kanały. Stacja, gdzie Ojcowie Franciszkanie mają znaczne udziały, nie może być telewizją brutalną.
Maciej Pawlicki, dyrektor TV Puls, z przekonaniem twierdzi, że jest możliwa interesująca telewizja bez pokazywania drastycznych scen przemocy. W stacji tej, mimo, że opartej na zasadach komercyjnych i kierującej się prawami rynku, obowiązuje kodeks określający granice tego, co wolno emitować. Kupując zagraniczne filmy, redaktorzy TV Puls dokonują korekty tego, co pokazywane jest na ekranie. Sceny, gdzie zło pokazane bez celu i sensu, są eliminowane.

Normalni i sympatyczni

Pawlicki zastrzega, że pokazywania przemocy nie można uniknąć, ale nie może być ono celem samym w sobie. W filmach o wysokich walorach artystycznych może być czynnikiem niezbędnym. Trudno wyobrazić sobie znakomity film Mela Gibsona Waleczne serce bez pokazanych tam w sposób dynamiczny bitew i zmagań rycerzy. Klasyczny już obraz Ojciec chrzestny w Pulsie emitowany był bez skrótów. Największą popularnością cieszą się jednak takie seriale, gdzie dominuje uśmiech, a bohaterowie są normalni i sympatyczni, jak np. Bill Cosby Show czy Dotyk anioła. Jednakże problemy finansowe TV Puls powodują, że nie może być ona znaczącą konkurencją dla telewizji publicznej czy pozostałych stacji komercyjnych.
W Polsce i na świecie z różnym skutkiem podejmowane są próby oswajania telewizyjnego molocha. Na efekty przyjdzie jeszcze poczekać. Postęp cywilizacyjny nigdy nie był przeprowadzany bezboleśnie.
Trzeba mieć nadzieję, że bestia w końcu zostanie oswojona i będzie służyć człowiekowi dla jego pożytku i przyjemności.

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty ostatniej godziny

Niedziela przemyska 15/2013, str. 8

[ TEMATY ]

święty

pl.wikipedia.org

Nawiedzając pewnego dnia przemyski kościół Ojców Franciszkanów byłem świadkiem niecodziennej sytuacji: przy jednym z bocznych ołtarzy, wśród rozłożonych książek, klęczy młoda dziewczyna. Spogląda w górę ołtarza, jednocześnie pilnie coś notując w swoim kajeciku. Pomyślałem, że to pewnie studentka jednej z artystycznych uczelni odbywa swoją praktykę w tutejszym kościele. Wszak franciszkański kościół, dzisiaj mocno już wiekowy i „nadgryziony” zębem czasu, to doskonałe miejsce dla kontemplowania piękna sztuki sakralnej; wymarzone miejsce dla przyszłych artystów, ale także i miłośników sztuki sakralnej. Kiedy podszedłem bliżej ołtarza zobaczyłem, że dziewczyna wpatruje się w jeden obraz górnej kondygnacji ołtarzowej, na którym przedstawiono rzymskiego żołnierza trzymającego w górze krucyfiks. Dziewczyna jednak, choć później dowiedziałem się, że istotnie była studentką (choć nie artystycznej uczelni) wbrew moim przypuszczeniom nie malowała tego obrazu, ona modliła się do świętego, który widniał na nim. Jednocześnie w przerwach modlitewnej kontemplacji zawzięcie wertowała kolejne stronice opasłego podręcznika. Zdziwiony nieco sytuacją spojrzałem w górę: to św. Ekspedyt - poinformowała mnie moja rozmówczyni; niewielki obraz przedstawia świętego, raczej rzadko spotykanego świętego, a dam głowę, że wśród większości młodych (i chyba nie tylko) ludzi zupełnie nieznanego... Popularność zdobywa w ostatnich stu latach wśród włoskich studentów, ale - jak widać - i w Polsce. Znany jest szczególnie w Ameryce Łacińskiej a i ponoć aktorzy wzywają jego pomocy, kiedy odczuwają tremę...

CZYTAJ DALEJ

Fundacja Grupa Proelio: nowy przedmiot „edukacja zdrowotna” to permisywna edukacja seksualna

2024-04-19 14:27

[ TEMATY ]

edukacja

Adobe Stock

Od września 2025 r. w szkołach realizowany ma być nowy przedmiot „Edukacja zdrowotna”, który zastąpi „Wychowanie do życia w rodzinie”. - Ministerstwo Edukacji wraz z resortami zdrowia i sportu, pod przykrywką troski o zdrowie dzieci i młodzieży, planuje wprowadzić do szkół permisywną, deprawacyjną, edukację seksualną. W odróżnieniu od Wychowania do Życia w rodzinie nowy przedmiot może być obowiązkowy - alarmuje Grupa Proelio i zachęca do sprzeciwu wobec tych planów.

Ministrowie edukacji, zdrowia i sportu na wspólnej konferencji prasowej zapowiedzieli, że od września 2025 r. w szkołach realizowany ma być nowy przedmiot, który zastąpi „Wychowanie do życia w rodzinie” - „Edukacja zdrowotna”. Jego elementem ma być edukacja seksualna.

CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas do księży: Śpiący i półsenni nikogo nie obudzą

2024-04-20 08:50

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

archidiecezja katowicka

Karol Porwich/Niedziela

Śpiący i półsenni nikogo nie obudzą, a nieprzekonani nikogo nie przekonają! ‒ pisze do księży abp Adrian Galbas. Metropolita katowicki wystosował List do Księży z okazji Światowego Dnia Modlitwy o Powołania. Ten przypada w najbliższą niedzielę (21 kwietnia).

W liście hierarcha zwraca uwagę na orędzie papieża Franciszka. Przypomniał, że „bycie pielgrzymami nadziei i budowniczymi pokoju oznacza budowanie swojego życia na skale zmartwychwstania Chrystusa”, a naszym ostatecznym celem jest „spotkanie z Chrystusem i radość życia w braterstwie ze sobą na wieczność.” ‒ To ostateczne powołanie musimy antycypować każdego dnia: relacja miłości z Bogiem i z naszymi braćmi oraz siostrami zaczyna się już teraz, aby urzeczywistnić marzenie Boga, marzenie o jedności, pokoju i braterstwie ‒ wskazuje. Zachęca, za Ojcem Świętym, by nikt nie czuł się wykluczony z tego powołania!

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję