Czy mądrość spokojnie spadającego liścia jest wiedzą o wieczności?
To słowo jakoś nie spędza snu z powiek ani nie wywołuje dyskusji. Wyobraźnia jest za słaba, by wybiegać tak daleko, a teraźniejszość pochłania nas coraz bardziej. Chyba nawet umierający odpychają od siebie myśl o wieczności. Owszem, wielu chciałoby sobie zafundować odsuwanie w nieskończoność swojej śmierci, z wciąż wymienianymi narządami ciała, a z coraz bardziej starczą duszą, natomiast zupełnie inny rodzaj istnienia, w zupełnie innej przestrzeni, nie bardzo teraz kogoś obchodzi. Ciekaw jestem, jakie byłyby odpowiedzi na pytanie: Co chciał(a)byś ocalić na wieczność? No cóż, z jednej strony nic bardziej upragnionego, by coś mogło trwać wiecznie i… nic trudniejszego do zniesienia. Z wszystkiego bowiem możemy sobie uczynić niebo i z wszystkiego także - piekło.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Pewnego dnia odczułem przedsmak wieczności jakby od jej dwóch stron. Raz - w pędzącym pociągu, pod niebem, z korowodem rozświetlanych słońcem chmur - pojawiła się nagła myśl: „To będzie zawsze. Żadnego końca, kresu, przeminięcia. Stąd do wieczności… Niewyczerpalna rzeka istnienia piękna, szczęścia i intensywności życia, jakiej rzadko można doświadczyć teraz i tutaj”.
A potem sen z dojmującym odczuciem, że chcę jeszcze tak wiele zrobić, naprawić, wynagrodzić oraz nadrobić zmarnowane godziny… I nagle dziwny obraz zegarów bez wskazówek i cyfr. Nic już nie można, nic się już nie liczy; nic już nie można dodać ani ująć… Wszystko się stało i nic się nie odstanie. I ta straszna bezradność wobec czasu, którego już nie ma i nigdy nie będzie. I wobec Wzroku, w którym odczytuję wszystko, co jest moją prawdą, której już nie potrafię ukryć, a która tak bardzo boli. I lęk: Czy tak zostanie już na wieczność? I zjawia się Ktoś, kto mówi: „Na wieczność zostanie tylko twoje dobro, a nie zło”. I wtedy przerażenie: „Jak mało tego dobra! Jaki ja sam jestem mały! Jak niewiele znaczy to, co robiłem prawie przypadkowo, bagatelizując upływający czas i możliwości”. I przede mną ten straszny ocean wieczności…
Tak jak w niektórych zakonach pozdrawiano się memento mori (pamiętaj o śmierci), tak może trzeba by było częściej mówić sobie i innym: Pamiętaj o wieczności - choćby od strony jej trwania…
Jest taka bajka wschodnia, że gdzieś znajduje się diamentowa góra, która tonie w chmurach. Na jej szczyt przylatuje raz w roku maleńki ptaszek, by ostrzyć o diament swój dzióbek. Kiedy ów ptaszek zetrze swoim dzióbkiem tę całą diamentową górę, to minie zaledwie sekunda wieczności… To zachwyca, ale i przeraża, bo wciąż od nas zależy kształt naszej wieczności.
Tak się otworzyć, aby każde uchylenie okna, drzwi, powieki, uchylało się w nieskończoność (Z. Jankowski).
Wieczność jest bliżej, niż myślimy, tylko nie dajmy się zwyciężyć teraźniejszości - bez przeszłości i przyszłości. Zegary mogą stanąć w każdej chwili...