W 2005 r., oczekują nas trzy ważne wydarzenia polityczne: wybory parlamentarne, prezydenckie i referendum dotyczące przyjęcia lub odrzucenia tzw. konstytucji europejskiej. To trzecie - referendum - ma największe znaczenie polityczne.
Przyjęcie konstytucji europejskiej oznacza całkowitą i radykalną zmianę statusu prawnego Unii Europejskiej. Obecnie ta Unia, której jesteśmy członkiem, jest federacją państw członkowskich, czyli związkiem państw, które zobowiązały się traktatami do uzgadniania między sobą decyzji w niektórych sprawach. Po ewentualnym przyjęciu tzw. konstytucji europejskiej Unia Europejska stanie się konfederacją, czyli jednym państwem związkowym, w którym dotychczasowe suwerenne państwa staną się już tylko autonomicznymi prowincjami. Dla państw bogatych i silnych, takich jak Niemcy i Francja, owa zmiana prawnego statusu Unii Europejskiej nie będzie miała większego znaczenia: ich faktyczny wpływ na politykę europejską nie zmniejszy się; jednak dla państw słabych, a zwłaszcza zadłużonych (wewnętrzny dług publiczny Polski sięga 100 miliardów dolarów!), zmiana taka byłaby nader brzemienna w konsekwencje: utracilibyśmy przysługującą nam dotąd z mocy prawa międzynarodowego prawną ochronę suwerenności, ostatni oręż państw biednych w skomplikowanych rozgrywkach politycznych współczesnego świata. A warto przypomnieć w tym miejscu, że tylko suwerenność państwowa, uznawana na gruncie międzynarodowym, chroni nas obecnie przed niemieckimi i żydowskimi roszczeniami materialnymi: te pierwsze dotyczą obszaru jednej trzeciej Polski, te drugie - mienia wartości kilkudziesięciu miliardów dolarów. Zmiana stosunków własnościowych w wyniku zaspokojenia wyżej wymienionych bezprawnych żądań oznaczałaby przejęcie decydującego dla rozwoju Polski kapitału przez Niemców i Żydów. Nie trzeba dodawać, że przyjęcie tzw. konstytucji europejskiej i związana z tym całkowita utrata suwerenności sprzyjałaby w sposób decydujący owym roszczeniom.
W związku z zapowiedzianym przez lewicowy rząd referendum w tej sprawie rodzi się poważny problem prawny: czy na gruncie obecnej polskiej konstytucji referendum takie jest w ogóle dopuszczalne?
Art. 126 § 1 obecnej Konstytucji polskiej stanowi: „Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej i gwarantem władzy państwowej.
§ 2 Prezydent Rzeczypospolitej czuwa nad przestrzeganiem Konstytucji, stoi na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa oraz nienaruszalności i niepodzielności jego terytorium. § 3 Prezydent Rzeczypospolitej wykonuje swoje zadania w zakresie i na zasadach określonych w Konstytucji i ustawach”.
Jeśli Prezydent Rzeczypospolitej „stoi na straży suwerenności państwa” - to w żaden sposób nie powinien dopuszczać do jakichkolwiek inicjatyw prawnych mających na celu utratę suwerenności! Dotyczy to zresztą nie tylko prezydenta, ale wszystkich urzędników państwowych oraz wszystkich obywateli - prezydent stoi bowiem „na straży suwerenności państwa” jako „najwyższy przedstawiciel Rzeczypospolitej”, pozostali urzędnicy i obywatele mają obowiązek strzec suwerenności Polski, każdy w ramach swoich możliwości i kompetencji. Czy zatem „rozpisanie i ogłoszenie referendum”, które może przynieść Polsce utratę suwerenności, jest działaniem zgodnym z prawem polskim? Mamy co do tego nader poważne wątpliwości. Naszym zdaniem w tej sprawie powinien wypowiedzieć się Trybunał Konstytucyjny, zanim zostanie rozpisane i ogłoszone referendum. Naszym bowiem zdaniem, na gruncie obecnej konstytucji polskiej wszystkie organy państwa i wszyscy jego urzędnicy mają konstytucyjny obowiązek dokładać wszelkich starań, aby Polska suwerenności nie utraciła, a za uchybienia swym obowiązkom w tym względzie grozi odpowiedzialność nie tylko konstytucyjna, ale i karna. Naszym zdaniem, dopuszczenie do referendum w sprawie utraty suwerenności przez Polskę jest sprzeniewierzeniem się konstytucyjnemu (i nie tylko) obowiązkowi „strzeżenia suwerenności państwowej”! Jest bezprawną próbą obejścia obecnej konstytucji celem pozbawienia Polski suwerenności.
Wprawdzie osławiony art. 90 obecnej konstytucji dopuszcza w § 1 możliwość „przekazania organizacji międzynarodowej lub organowi międzynarodowemu” kompetencji organów polskiej władzy państwowej, ale tylko „w niektórych sprawach”. Tymczasem przyjęcie w referendum tzw. konstytucji europejskiej oznaczałoby powstanie nowego, suwerennego podmiotu prawa międzynarodowego w postaci Unii Europejskiej jako państwa (nie związku suwerennych państw, jak dotąd), które to nowe państwo wchłonęłoby wszystkie kompetencje dotychczasowych członków UE, pozostawiając im już tylko zamiast suwerenności państwowej - autonomię w ramach nowego, imperialnego państwa federacyjnego. Jest to różnica zasadnicza, fundamentalna.
Dwie partie polityczne centroprawicy, które mają szansę stworzyć rząd po najbliższych wyborach parlamentarnych - Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość - opowiadały się dotąd przeciw przyjęciu tzw. konstytucji europejskiej. Ostatnio lider PO, p. Rokita, posługując się o tyleż pokrętną, co demagogiczną argumentacją, postuluje, aby w sprawie przyjęcia lub odrzucenia konstytucji europejskiej zdać się na innych (np. na Wielką Brytanię...) i „nie drażnić” Niemców i Francuzów swym sprzeciwem... Stanowisko takie może łatwo przerodzić się w nawoływanie przez PO do głosowania „tak” w referendum... Pragniemy zwrócić uwagę, że jest to stanowisko nie do przyjęcia dla wszystkich, dla których suwerenność Ojczyzny nie jest pustym frazesem.
Warto też podkreślić z całą mocą, że w oczach jakże wielu środowisk katolickich antychrześcijaństwo i antykatolicyzm, walka z religią i tradycją oraz Kościołem katolickim - w sposób niebudzący wątpliwości urastają do roli głównej ideologii tego nowego państwa, którym byłaby nowa Unia Europejska po przyjęciu tzw. konstytucji europejskiej. Tu już nie chodzi tylko o ostentacyjną niechęć jej autorów do wpisania w tę „konstytucję” dziedzictwa chrześcijańskiego Europy i jej chrześcijańskich wartości. Taki zapis miałby wymowę tylko symboliczną, ale dawałby przynajmniej możliwości interpretacyjne, broniące chrześcijańskiej religii, wiary, możliwości ich nieskrępowanego praktykowania. Jednak chodzi już dziś o coś znacznie poważniejszego, zbyt wiele faktów przekonuje dobitnie, bez cienia wątpliwości, że kulturowy marksizm ma być ideologicznym spoiwem nowej Unii Europejskiej jako nowego imperium, nowego „superpaństwa”, że w zamysłach autorów „konstytucji europejskiej” ten kulturowy marksizm (wstęp do nowego marksizmu instytucjonalnego?...) ma być ideowym fundamentem tej nowej „wieży Babel”.
Dlatego też wyrażamy jak najdalej idący sceptycyzm wobec organizowania referendum dopuszczającego możliwość utraty przez Polskę suwerenności państwowej i postulujemy zarazem ogólnonarodową debatę na ten temat, która poprzedzić powinna skierowany do Trybunału Konstytucyjnego wniosek poselski: o zbadanie praworządności decyzji o rozpisaniu referendum w tej sprawie na gruncie obecnej konstytucji polskiej. Apelujemy także do tych partii politycznych, które nie zatraciły jeszcze poczucia suwerennej państwowości i jej roli we współczesnym skomplikowanym świecie, aby jednoznacznie, bez koniunkturalnych, niebezpiecznych dwuznaczności, wypowiedziały się w tej najważniejszej sprawie roku 2005 - i nie tylko. Całe historyczne doświadczenie Polski pokazuje przecież, że łatwo straconą suwerenność odzyskuje się długo... trudno... kosztem najwyższych ofiar. Nie znajdujemy powodów, by dla nowych utopii, nowej „postępowej ideologii” wyrzec się wiedzy i doświadczenia, płynących z historii.
Warto podkreślić przy okazji, że uznanie referendum w sprawie tzw. konstytucji europejskiej przez polski Trybunał Konstytucyjny za bezprawne na gruncie polskiej konstytucji, jak również (gdyby jednak do referendum doszło) odrzucenie konstytucji europejskiej - w żadnej mierze nie naruszy naszej obecnej pozycji w Unii Europejskiej, wynegocjowanej w dotychczasowych traktatach akcesyjnych. Straszenie narodu konsekwencjami odmowy przyjęcia konstytucji europejskiej nosi więc wszelkie znamiona kłamliwej propagandy zastraszania. Gdyby jednak przyjąć punkt widzenia: „Unia Europejska ukarze nas za skorzystanie z prawa odmowy przyjęcia konstytucji europejskiej” - rodzi się jeszcze bardziej zasadnicze pytanie: po co uczestniczyć w organizacji, która może nas karać za... korzystanie z przysługujących nam praw?... Czy to aby nie powtórka z przeszłości?...
Pomóż w rozwoju naszego portalu