Mroczniało, jeżeli wieloletnie znajomości kończyła chaotyczna wymiana zdań, zagadkowy zarzut: "Wy siejecie nienawiść!". I trzaśnięcie słuchawką telefonu lub drzwiami - na próbę rzetelnego dialogu, na prośbę o argumenty dokumentowane faktami.
Co się stało, że coraz rzadziej potrafiliśmy odrywać się od migających obrazków w telewizorze, od wybiórczych, powierzchownie pokolorowanych, uwiarygodnianych chórami klakierów źródeł imitacji prawdy, często nie ukrywających antyteizmu, antykatolickości, antypaństwowości i wreszcie jednej z odmian rasizmu - antypolonizmu?
Co się stało, że coraz częściej pozwalaliśmy napuszczać się na siebie, że to, co stanowiło fundament naszego otwartego, gościnnego domu: Bóg, Honor, Ojczyzna, Naród, Rodzina, poddawane zostało procesom korozji; to, co stanowiło o naszym człowieczeństwie - poczucie przyzwoitości, obowiązku, praw, zostało zrelatywizowane, a ludzi broniących fundamentalnych pojęć, osaczano zręcznymi zagonami?
Co się stało, że powtarzaliśmy jako swoje nie swoje przecież słowa, nie swoje racje, że do domu wpuszczaliśmy tyle zła? I bezkrytycznie szczyciliśmy się nim.
Co się stało, że jeszcze rejestrując niektóre skutki, nie potrafiliśmy powiązać ich z rzeczywistymi, odwiecznymi, przyczynami? My - naród. Naród katolicki.
Co się działo? Co się z nami działo? (A może właściwsze byłoby pytanie: Co się z nami wyprawiało?). I czy teraz - po narodowej katechezie z Błoni krakowskich, z Łagiewnik, z Kalwarii - powiemy: To był czas przeszły? I zapewnimy: Niedokonany? Pójdziemy tropami sensu, próbując odnajdować go również tam, gdzie - wydaje się - jeno bezsens?
Pomóż w rozwoju naszego portalu