Jedną z groźnych chorób współczesnego świata stała się tzw.
mediomania. Ludzie, którzy jeszcze tak niedawno potrafili samodzielnie
myśleć, interpretować zachodzące zdarzenia, wyciągać logiczne wnioski,
nagle zobojętnieli, biernie poddając się temu, co podają środki masowego
przekazu.
Niebezpieczeństwo polega na tym, że już prawie nikt nie
zwraca uwagi na to, do kogo należą media i kto nimi kieruje, manipulując
dla własnych celów. Wiadomości przekazywane za pomocą prasy, radia
i telewizji stały się nieomylną wyrocznią. Staliśmy się zbyt leniwi,
aby samemu pomyśleć i należycie interpretować przekazywane wiadomości.
Tymczasem, przyjmując nawet ciekawe z pozoru informacje, karmieni
jesteśmy między wierszami liberalizmem, a często nawet złem. Przykład:
telewizyjny film cieszący się dużą oglądalnością. Treść z pozoru
pozytywna: bohater dzięki swojemu sprytowi i odwadze ratuje życie
grupie ludzi, staje się sławny, zdobywa sympatię otoczenia. Cóż z
tego, kiedy w kolejnych scenach porzuca żonę, dzieci i odchodzi do
innej kobiety, szukając mocnych wrażeń. Wszyscy go podziwiają, jest
przecież bohaterem pozytywnym. Na dramat rozbitej rodziny i dzieci
pozostające bez ojca nikt nawet nie zwrócił uwagi. Zapytałem kilkoro
młodych ludzi, co sądzą o głównym bohaterze - wszyscy chcieli brać
z niego przykład, na złe cechy nikt nie zwrócił uwagi.
Inną formą telewizyjnej manipulacji umysłami ludzkimi,
tym razem dla ukrytych celów nieoficjalnej jeszcze kampanii wyborczej,
są emitowane z odpowiednim wyprzedzeniem wznowienia popularnych i
lubianych w czasach "radosnego socjalizmu" filmów w rodzaju Czterej
pancerni..., Stawka większa niż życie i inne podobne. Jakie to miłe
wspomnienia z tamtych czasów. O smutnych realiach życia minionego
okresu zapomnieliśmy szybko, na widok filmów naszej młodości niejednemu
ze "średniaków" i "starszaków" łza kręci się w oku. I jak tu nie
głosować na lewicę?!
Pośród natrętnych reklam, programów i filmów napawających
grozą media rzucą czasem coś z życia Kościoła, lecz robi to wrażenie
próby uśpienia katolickiej części społeczeństwa. Ostatnio zaserwowano
znowu kontrowersyjny film Ptaki ciernistych krzewów, serial zrobiony
dobrze, ale dla ludzi skażonych "mediomanią" z pewnością nie w pełni
zrozumiały. Nad zasadniczą treścią filmu niewielu się zastanawia,
natomiast niektóre sceny i obrazki zostaną w pamięci. Już słychać
głosy, nawet katolików: "Co mi tam księża będą opowiadać o moralności,
sumieniu i obyczajowości - sam widziałem w telewizji, co oni wyprawiają". Niby to tylko film, ale podświadomość niewyrobionego widza została
zarażona.
Inny rozdział - to wiadomości o ostatnich aferach, tak
nagle i głośno przekazywane przez media. Wydaje się, że nie jest
to nic innego, jak tylko próba zniechęcenia elektoratu do "prawicy". Tu nie chodzi nawet o ukaranie winnych, właściwie nieważne, kto
zawinił. Zasadniczym celem jest zaszczepienie przed zbliżającymi
się wyborami przekonania, że za rządów prawicy dzieje się tyle złego.
Lada dzień media zasypią nas wynikami przedwyborczych sondaży. Oczywiście,
respondenci będą anonimowi, a więc nie do sprawdzenia, natomiast
podawane wyniki doskonale wpłyną na podświadomość społeczeństwa,
kierując ją w stronę "jedynie słusznych" opcji politycznych.
Cóż nam pozostaje, jak leczyć się z tej medialnej choroby,
mającej już w Polsce prawie epidemiczny charakter? Myślę, że jedynym
ratunkiem jest wykazanie odrobiny krytycyzmu i przypomnienie sobie
o roli własnego, otrzymanego od Stwórcy rozumu. Przyjmowanie bezkrytycznie
wszystkiego, co podają współczesne media, może w perspektywie stać
się bardzo niebezpieczne.
Triduum Paschalne przywołuje na myśl historię naszego zbawienia, a tym samym zmusza do wejścia w istotę chrześcijaństwa. Przeżywanie tych najważniejszych wydarzeń zaczyna się w Wielki Czwartek przywołaniem Ostatniej Wieczerzy, a kończy w Wielkanocny Poranek, kiedy zgłębiamy radosną prawdę o zmartwychwstaniu Chrystusa i umacniamy nadzieję naszego zmartwychwstania. Wszystko osadzone jest w przestrzeni i czasie. A sam moment śmierci Pana Jezusa w Wielki Piątek podany jest z detaliczną dokładnością. Z opisu ewangelicznego wiemy, że śmierć naszego Zbawiciela nastąpiła ok. godz. dziewiątej (Mt 27, 46; Mk 15, 34; Łk 23, 44). Jednak zastanawiający jest fakt, że ten ważny moment w zbawieniu świata identyfikujemy jako godzinę piętnastą. Uważamy, że to jest godzina Miłosierdzia Bożego i w tym czasie odmawiana jest Koronka do Miłosierdzia Bożego.
Dlaczego zatem godzina dziewiąta w Jerozolimie jest godziną piętnastą w Polsce? Podbudowani elementarną wiedzą o czasie i doświadczeniami z podróży wiemy, że czas zmienia się wraz z długością geograficzną. Na świecie są ustalone strefy, trzymające się reguły, że co 15 długości geograficznej czas zmienia się o 1 godzinę. Od tej reguły są odstępstwa, burzące idealny układ strefowy. Niemniej, faktem jest, że Polska i Jerozolima leżą w różnych strefach czasowych. Jednak jest to tylko jedna godzina różnicy. Jeśli np. w Jerozolimie jest godzina dziewiąta, to wtedy w Polsce jest godzina ósma. Zatem różnica czasu wynikająca z położenia w różnych strefach czasowych nie rozwiązuje problemu zawartego w tytułowym pytaniu, a raczej go pogłębia.
Jednak rozwiązanie problemu nie jest trudne. Potrzeba tylko uświadomienia niektórych faktów związanych z pomiarem czasu. Przede wszystkim trzeba mieć na uwadze, że pomiar czasu wiąże się zarówno z ruchem obrotowym, jak i ruchem obiegowym Ziemi. I od tego nie jesteśmy uwolnieni teraz, gdy w nauce i technice funkcjonuje już pojęcie czasu atomowego, co umożliwia jego precyzyjny pomiar. Żadnej precyzji nie mogło być dwa tysiące lat temu. Wtedy nawet nie zdawano sobie sprawy z ruchów Ziemi, bo jak wiadomo heliocentryczny system budowy świata udokumentowany przez Mikołaja Kopernika powstał ok. 1500 lat później. Jednak brak teoretycznego uzasadnienia nie zmniejsza skutków odczuwania tych ruchów przez człowieka.
Nasze życie zawsze było związane ze wschodem i zachodem słońca oraz z porami roku. A to są najbardziej odczuwane skutki ruchów Ziemi, miejsca naszej planety we wszechświecie, kształtu orbity Ziemi w ruchu obiegowym i ustawienia osi ziemskiej do orbity obiegu. To wszystko składa się na prawidłowości, które możemy zaobserwować. Z tych prawidłowości dla naszych wyjaśnień ważne jest to, że czas obrotu Ziemi trwa dobę, która dzieli się na dzień i noc. Ale dzień i noc na ogół nie są sobie równe. Nie wchodząc w astronomiczne zawiłości precyzji pomiaru czasu możemy przyjąć, że jedynie na równiku zawsze dzień równy jest nocy. Im dalej na północ lub południe od równika, dystans między długością dnia a długością nocy się zwiększa - w zimie na korzyść dłuższej nocy, a w lecie dłuższego dnia. W okolicy równika zatem można względnie dokładnie posługiwać się czasem słonecznym, dzieląc czas od wschodu do zachodu słońca na 12 jednostek zwanych godzinami. Wprawdzie okolice Jerozolimy nie leżą w strefie równikowej, ale różnica między długością między dniem a nocą nie jest tak duża jak u nas. W czasach życia Chrystusa liczono dni jako czas od wschodu do zachodu słońca. Część czasu od wschodu do zachodu słońca stanowiła jedną godzinę. Potwierdzenie tego znajdujemy w Ewangelii św. Jana „Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin?” (J. 11, 9). I to jest rozwiązaniem tytułowego problemu. Godzina wschodu to była godzina zerowa. Tymczasem teraz godzina zerowa to północ, początek doby. Stąd współcześnie zachodzi potrzeba uwspółcześnienia godziny śmierci Chrystusa o sześć godzin w stosunku do opisu biblijnego. I wszystko się zgadza: godzina dziewiąta według ówczesnego pomiaru czasu w Jerozolimie to godzina piętnasta dziś. Rozważanie o czasie pomoże też w zrozumieniu przypowieści o robotnikach w winnicy (Mt 20, 1-17), a zwłaszcza wyjaśni dlaczego, ci, którzy przyszli o jedenastej, pracowali tylko jedną godzinę. O godzinie dwunastej zachodziło słońce i zapadała noc, a w nocy upływ czasu był inaczej mierzony. Tu wykorzystywano pianie koguta, czego też nie pomija dobrze wszystkim znany biblijny opis.
Sprawiedliwość nie może być ostatnim zawołaniem chrześcijan. Od niej ważniejsza jest miłość do ostatniego tchnienia – powiedział abp Adrian Galbas podczas liturgii Wieczerzy Pańskiej w archikatedrze warszawskiej. Podkreślił, że w miłości nie ma handlu, ale chodzi o wielkoduszność.
W Wielki Czwartek metropolita warszawski abp Adrian Galbas przewodniczył wieczorem mszy Wieczerzy Pańskiej w archikatedrze św. Jana Chrzciciela.
- Została ta śmierć przemieniona mocą Chrystusowej miłości w dar życia, który nieustannie sprawowany jest w każdej Mszy św., będącej pamiątką Jego nieskończonej miłości – mówił abp Marek Jędraszewski w czasie Mszy Wieczerzy Pańskiej, sprawowanej w katedrze na Wawelu.
W czasie homilii abp Marek Jędraszewski wskazał na siedem odsłon tego „wyjątkowego wieczoru i nocy, do których od samego początku zdążała publiczna działalność Jezusa z Nazaretu”. Po pierwsze były to wieczór i noc „paschalnej wieczerzy”, po drugie – „miłości służebnej”. W tym kontekście metropolita krakowski zwrócił uwagę na gest umycia nóg Apostołów przez Jezusa oraz słowa ustanowienia Eucharystii. – Poprzez te słowa Pan Jezus przemienił swoją śmierć, to co go miało spotkać nazajutrz na krzyżu, w dar z siebie samego, na dar ofiarny odkupienia. To ciało miało być wydane za nas. Jego krew miała być przelana za nasze grzechy. To był Jego dar z siebie do końca – mówił arcybiskup, zaznaczając, że dlatego Eucharystia jest dziękczynieniem za dar śmierci Chrystusa. – Została ta śmierć przemieniona mocą Chrystusowej miłości w dar życia, który nieustannie sprawowany jest w każdej Mszy św., będącej pamiątką Jego nieskończonej miłości – dodawał.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.