Reklama

"Gazeta Wyborcza" nadal nie lubi abp. Michalika

Ważenie autorytetów

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Abp Józef Michalik nie jest ulubionym bohaterem Gazety Wyborczej. Nie był nim zresztą nigdy. Zbyt wiele różni Metropolitę przemyskiego od Adama Michnika i jego drużyny. Można zresztą, mówiąc po ludzku, zrozumieć frustrację redaktorów GW. Mimo tylu agresywnych pouczeń, którymi publicyści Gazety Wyborczej szczodrze darzyli i darzą abp. Michalika, nie skorzystał z nich. Propagandzie nie uległ. Niereformowalny. Jeszcze więcej. Niewybredne ataki Gazety Wyborczej, których obiektem był Ksiądz Arcybiskup, nie przyczyniły się do erozji jego autorytetu. Wprost przeciwnie, abp Michalik cieszył się coraz większym zaufaniem, czego znakiem było powierzenie mu przez Ojca Świętego ważnej stolicy arcybiskupiej w Przemyślu i później wybór abp. Michalika na wiceprzewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. To zdaje się były czarne dni dla redaktorów największego polskiego dziennika. Nieugiętej postawy godnej "dobrego pasterza", popartej osobistą kulturą, roztropnością i mądrością, nie mogą mu zapomnieć po dziś dzień.
Być może to jest jeden z powodów obecnej krucjaty, pośrednio wymierzonej w Metropolitę przemyskiego. Gazeta oskarżyła jednego z księży proboszczów archidiecezji przemyskiej, mającego po 30-letniej pracy w parafii bardzo dobrą opinię wśród wiernych i kolegów księży, o molestowanie seksualne dzieci. Zarzut z gatunku tych najcięższych. Za oskarżeniami stanęło dwoje ludzi, którzy tłumaczą, że chodzi im o dobro dzieci i Kościoła. Trudno o bardziej szlachetne motywy. Ciężko jednak uwierzyć w tę szlachetność w sytuacji, gdy oskarżyciele chcą pozostać anonimowi. Występują przed całą Polską jako Lucyna K., o której wiadomo, że jest żoną grekokatolickiego proboszcza, i - mający nie najlepszą opinię wśród swoich bezpośrednich przełożonych - brat zakonny Michał L. Oskarżyciele twierdzą, że są w posiadaniu zeznań dzieci, które były przez księdza wykorzystywane. Trudno nie uciec od myśli, że w całej sytuacji jest coś z ponurego sądu kapturowego. Zresztą, zdaje się, że w Gazecie Wyborczej wyrok - wydany w sposób zaoczny - zapadł już dawno. Typowe dla sądów rewolucyjnych. Na wątpliwości nie było czasu, a może ochoty. A jest ich sporo. Choćby ów brak odwagi do wystąpienia z otwartą przyłbicą. Skoro są siły, aby rzucać tak ciężkie oskarżenia, to powinno ich starczyć na otwarcie przyłbicy. Co do ukrywania nazwisk dzieci, które chce się chronić przed zranieniem... Gdyby chodziło tu tylko i wyłącznie o dobro dzieci, można sprawę oddać do odpowiednich władz i poczekać z publicznym rzucaniem oskarżeń, choćby do czasu, w którym prokuratura orzeknie czy są przesłanki ku temu, aby wnieść akt oskarżenia. Nie starczyło cierpliwości? Prawdopodobnie chęci.
Co może zrobić postronny obserwator, czytelnik gazet? Wyważyć fakty? Ale tych, poza ogólnymi zarzutami, tak naprawdę nie ma. Są tylko samozwańczy oskarżyciele i jeden odważny obrońca. Z jednej strony Lucyna K. i Michał L. oraz występujący w ich imieniu redaktorzy Gazety, a z drugiej - odważny i roztropny Ksiądz Arcybiskup Michalik oraz parafianie, którzy z imienia i nazwiska podpisali się pod listem broniącym swojego duszpasterza. Ważąc autorytety Lucyny K. i Michała L. oraz autorytet Księdza Arcybiskupa Józefa Michalika - moja waga przechyla się zdecydowanie na tę drugą stronę. Dlaczego? Ponieważ jestem przekonany, że skoro abp Michalik uznał, że powinien rzucić na szalę cały swój autorytet i ująć się za kapłanem - to znaczy, że miał ku temu poważne podstawy. Nie należy do nich imputowana ślepa i głupia obrona "swojego". To nie ta klasa. Tu może chodzić tylko o prawdę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Adorować to postawić Boga w centrum życia

2024-05-11 09:47

ks. Łukasz Romańczuk

Abp Józef Kupny, metropolita wrocławski

Abp Józef Kupny, metropolita wrocławski

Drugi dzień II Kongresu Wieczystej Adoracji rozpoczął się w katedrze pw. św. Jana Chrzciciela we Wrocławiu. Eucharystii przewodniczył abp Józef Kupny, metropolita wrocławski.

W homilii abp Józef Kupny wyjaśnił, czym jest adoracja Najświętszego Sakramentu. - Odkrywamy adorację jako wymóg wiary. Adorować to postawić Boga w centrum życia, to nadać wszystkim sprawom właściwy porządek, stawiając Boga na pierwszym miejscu. W życiu wiarą nie wystarczy sama wiedza teologiczna, potrzeba Go spotkać i adorować. Na niewiele zdadzą się nasze wiadomości z zakresu życia religijnego czy zdolności duszpasterskie, jeśli nie padamy na kolana. Wiara jest relacją z żywą osobą, którą się kocha. Stając twarzą w twarz z Jezusem poznajemy Jego oblicze. Adorując odkrywamy dzieje miłości z Bogiem, w którym nie wystarczają idee, ale trzeba Go postawić na pierwszym miejscu, tak jak stawia się osobę, którą kochamy. Taki właśnie musi być Kościół, adorujący i zakochany w Jezusie, swoim Oblubieńcu - wskazał. abp Kupny i dodał: - Trwanie na kolanach przed Jezusem jest lekarstwem na podziały w Kościele. Dzisiaj chcemy rozważać, że adoracja czyni jedność w Kościele. Przez adorację dokonuje się wyzwolenie z największego niewolnictwa, uzależnienia do nas samych.

CZYTAJ DALEJ

150 minut do potęgi

2024-05-11 09:02

[ TEMATY ]

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

Centralny Port Komunikacyjny to nie tylko projekt infrastrukturalny, lecz także manifestacja polskiej determinacji i ambicji. W kraju, gdzie przez lata samo mówienie o potrzebie rozwoju i byciu na równi z zachodem było kwestionowane. Gaszenie polskich ambicji pustymi hasłami o „megalomanii”, „mocarstwowości” i „machaniu szabelką” to zmora ostatnich 35 lat. Dziś sama idea CPK stanowi punkt zwrotny, jako symbol odrzucenia kompleksów na rzecz przyszłościowych inwestycji.

Zacznijmy od faktu, że projekt CPK to nie tylko lotnisko, ale cała, rozległa sieć kolei, którą może zobrazować jedna liczba: 2,5 godziny, czyli 150 minut. Tyle zajmowałby dojazd do Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK) i Warszawy z każdej aglomeracji w Polsce.

CZYTAJ DALEJ

Polskie dzwony i ...muezzini

2024-05-11 17:46

[ TEMATY ]

Ryszard Czarnecki

Archiwum TK Niedziela

Rozmowa z księdzem proboszczem jednej z poznańskich parafii. Sympatyczny zakonnik, twardo chodzący po ziemi, zatroskany o swoją duszpasterską trzodę. Przykro mu było, gdy na obchodach stulecia parafii i wykładów historycznych z tym związanych zjawiła się tylko pięćdziesiątka parafian.

Jednak mówi jeszcze o innej rzeczy, o której słyszę od coraz większej liczby księży. Gdy uruchomił, jak to jest w staropolskim zwyczaju, dzwon na rezurekcje (odbywają się one, na miłość Boską, raz w roku!) – natychmiast ktoś z osiedla, na którym znajduje się kościół zawiadomił... policję, która zgodnie z wolą anonimowego obywatela przyjechała z interwencją. Omal nie skończyło się na mandacie, bo policja twierdziła, że są ku temu podstawy formalno-prawne. Ów ksiądz ze stolicy Wielkopolski nie jest wyjątkiem, bo tego typu nieprzyjemne incydenty spotykały wielu kapłanów w tej aglomeracji, ale też naprawdę sporo w każdym dużym mieście – o czym wie każdy z nas, jeśli tylko chce to wiedzieć.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję