Reklama

W obecności Ojca Świętego

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jola i Przemek spotkali się po raz pierwszy przed czterema laty. W trakcie ich bliższego poznawania się stopniowo zaczęła dojrzewać myśl, że może dobrze będzie w dalszą podróż przez życie udać się razem, ale w najśmielszych marzeniach nie spodziewali się, że słowa małżeńskiej przysięgi będą wypowiadać w obecności Ojca Świętego na Placu św. Piotra w Rzymie.

Jak przystało na młodych ludzi poważnie i odpowiedzialnie myślących o przyszłości, rok temu zaczęli uczęszczać na zajęcia Studium Życia Rodzinnego przy Instytucie Teologicznym w Częstochowie. Jesienią ubiegłego roku usłyszeli od dyrektora Studium - ks. prał. Jana Wilka, archidiecezjalnego duszpasterza rodzin, że w Jubileuszu Rodzin w Roku Świętym w Rzymie uczestniczyć będzie pielgrzymka z archidiecezji częstochowskiej. Pomyśleli wtedy, że byłoby wspaniale, gdyby ich ślub odbył się właśnie w czasie tej pielgrzymki w jednym z rzymskich kościołów. "Zdawaliśmy sobie sprawę z faktu, że decyzja o zawarciu sakramentu małżeństwa w Rzymie oznacza, iż w tym uroczystym dniu będą z nami tylko nieliczni krewni i przyjaciele, marzyliśmy jednak o tym, by zawrzeć związek małżeński w Roku Jubileuszowym właśnie w stolicy chrześcijaństwa. Wierzyliśmy i wierzymy głęboko, że w ten sposób otrzymaliśmy szczególne błogosławieństwo na nasze wspólne życie. Chcieliśmy również przeżyć ten nasz sakrament inaczej i głębiej, niż to wynika z tradycyjnej polskiej obyczajowości" - mówi Przemek Janiszewski.
Ks. dr Jan Wilk obiecał narzeczonym pomoc w załatwieniu formalności i znalezieniu na terenie Rzymu kościoła, w którym odbędzie się ślub. Między Częstochową, Warszawą a Watykanem zaczęły krążyć listy, faksy i dokumenty. W ciągu ostatniego roku coraz częściej myśleli o wspólnej drodze. "Zajęcia w Studium Życia Rodzinnego bardzo nam pomogły - mówi Przemek. - Dzięki wykładom zaczęliśmy lepiej rozumieć sens małżeństwa i istotę miłości, nie w wydaniu lansowanym przez współczesne media, ale w takim sensie, jaki nadał mu Stwórca". Coraz częściej też układali konkretne plany na przyszłość, wybierali stroje na uroczystość ślubną. Wtedy też okazało się, że choroba mamy uniemożliwi wyjazd do Rzymu rodzicom Joli. Z najbliższej rodziny narzeczonym mieli towarzyszyć tylko rodzice Przemka.
Przygotowania do pielgrzymki przebiegały spokojnie. W dniu wyjazdu rodzice Joli pobłogosławili młodą parę. Wiele najbliższych im osób przyszło do częstochowskiej archikatedry na Mszę św., która rozpoczynała Jubileuszową Pielgrzymkę Rodzin do Rzymu. O północy dwa autokary z pielgrzymami wyruszyły w drogę. "Podróż była wspaniała - mówi Jola. - Ciągle przypominamy sobie różne szczegóły. Na pewno długo jeszcze będziemy przeżywać na nowo przejście przez Święte Drzwi, nawiedzenie katakumb św. Kaliksta, Mszę św. w kościółku "Quo vadis", rzymskie bazyliki i Muzea Watykańskie. Oprócz wielkich dzieł sztuki i podziwu dla ludzkiego geniuszu, zdolnego stwarzać takie wspaniałości, pozostanie nam w pamięci serdeczna, rodzinna atmosfera w naszej grupie pielgrzymkowej".
O tym, że sakrament małżeństwa będą zawierać w obecności Ojca Świętego, dowiedzieli się w przeddzień uroczystości, w sobotę 14 października. "Było to podczas nabożeństwa pokutnego w kościele Świętego Ducha w Rzymie. W nabożeństwie uczestniczyli pielgrzymi przybyli na Jubileusz Rodzin z całej Polski, zaś celebrował je bp Stanisław Stefanek, przewodniczący Rady Rodziny Episkopatu Polski - wspomina Przemek. - Podczas nabożeństwa odszukał nas ks. Jan Wilk i powiedział, że ponieważ jesteśmy jedną z par wybranych na jutrzejszą uroczystość, zostaliśmy zaproszeni na Plac św. Piotra na próbę. Wtedy jeszcze nie do końca dotarło do mnie, co oznaczają te słowa. Podczas próby po raz pierwszy spotkaliśmy pary, które miały przyjąć sakrament w obecności Ojca Świętego. Byli to narzeczeni z Włoch, Kamerunu, Filipin, Australii, Korei, Meksyku i USA. Wtedy też dowiedzieliśmy się, że uroczystość będzie transmitowana na cały świat, a my mamy składać małżeńską przysięgę jako pierwsi. Jola była z tego powodu bardzo stremowana".
Tuż po próbie szybko odszukali budkę telefoniczną, by radosną nowiną podzielić się z bliskimi w Polsce. Ostatni dzień narzeczeństwa minął szybko. Po południu uczestniczyli w spotkaniu rodzin z Ojcem Świętym na Placu św. Piotra. Wieczorem w hotelu w Anzio czynili ostatnie przygotowania do uroczystości. "To było wspaniałe - wspomina Jola. - Cała grupa przeżywała z nami tę uroczystość. Wszyscy cieszyli się naszym szczęściem i chcieli w jakiś sposób pomóc. Serdeczność okazana nam przez uczestników pielgrzymki była dla nas najlepszym prezentem na nową drogę życia".
Następnego poranka Jola i Przemek musieli wstać o 4.00 rano, by dotrzeć na czas do Bazyliki św. Piotra. Młodzi przygotowywali się do uroczystości w Ośrodku "Corda Cordi" dla pielgrzymów polskich, znajdującym się tuż przy Watykanie. W kaplicy Ośrodka rodzice Przemka i świadkowie - Halina Skuza i Mirosław Ciuraszkiewicz pobłogosławili młodą parę. Radości tego dnia nie popsuła nawet ulewa, która zaczęła się na chwilę przed wyjściem z Ośrodka. "W trakcie uroczystości nie byliśmy zmęczeni ani zdenerwowani - wspomina Przemek. - Czuliśmy, że towarzyszy nam modlitwa i życzliwość obecnych na Placu osób. Gdy wypowiadaliśmy słowa przysięgi, stojąc tak blisko Ojca Świętego, to wydawało nam się, jakby na Placu był tylko On i my. Przeżyciem, którego nie da się zatrzeć w pamięci, było również przyjęcie Komunii św. z rąk Papieża". "Nasz powrót do grupy po zakończeniu uroczystości był jak wielki festyn radości - wspomina Jola. - Składano nam życzenia w różnych językach, klaskano i śpiewano. Włosi krzyczeli: ´Vivat Polonia´. W hotelu rodzice powitali nas chlebem i solą. Potem odbyła się uroczysta kolacja dla naszej pielgrzymki. Czuliśmy się jak wśród najbliższej rodziny".
Jola i Przemek uważają, że otrzymali wielki dar, który z pewnością umocni ich na wspólną drogę. Za przesłanie na przyszłość uważają słowa z homilii Ojca Świętego: "Niech błogosławi Wam Pan, Źródło życia! Otwórzcie się na stale odnawiający się strumień tego błogosławieństwa. Niesie on ze sobą moc stwórczą, ożywiającą, zdolną ukoić wszelkie zmęczenie i zapewnić Waszemu darowi nieprzemijającą świeżość". Tymi słowami i papieskim błogosławieństwem pragną podzielić się z innymi wstępującymi właśnie na małżeńską drogę życia.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2000-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

[ TEMATY ]

św. Katarzyna Sieneńska

Giovanni Battista Tiepolo

Św. Katarzyna ze Sieny

Św. Katarzyna ze Sieny

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Redaktor naczelny „Niedzieli”: wiara wymaga od nas odwagi

2024-04-29 15:54

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Niedziela

apel

Ks. Jarosław Grabowski

B.M. Sztajner/Niedziela

– Wiara obejmuje zmianę zachowania, a nie tylko powielanie pobożnych praktyk – powiedział ks. Jarosław Grabowski. Redaktor naczelny Tygodnika Katolickiego „Niedziela” poprowadził 28 kwietnia rozważanie podczas Apelu Jasnogórskiego.

– Maryja uczy nas, że wiara to nie tylko ufność, to nie tylko zaufanie Bogu, to nie tylko prosta prośba: Jezu, Ty się tym zajmij. Wiara ogarnia całe życie, by móc je przemienić. To postawa, sposób myślenia i oceniania. Wiara angażuje w sprawy Jezusa i Kościoła – podkreślił ks. Grabowski.

CZYTAJ DALEJ

Zgierz: Oddali hołd Wielkiemu Polakowi

2024-04-30 09:30

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Karol Porwich/Niedziela

W Parafii Matki Boskiej Dobrej Rady z okazji 10. rocznicy kanonizacji Jana Pawła II odbył się koncert w wykonaniu uczniów i nauczycieli Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Zgierzu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję