Reklama

Wiara

Lourdes – szpital Boga

Z dr. Patrickiem Theillierem, który od 20 lat zajmuje się badaniem cudów w Biurze Medycznym przy sanktuarium w Lourdes, rozmawia Lidia Dudkiewicz

[ TEMATY ]

Lourdes

objawienia

Ks. Daniel Marcinkiewicz

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

LIDIA DUDKIEWICZ: – Przez lata do Lourdes przybyły miliony pielgrzymów, szczególnie osób chorych i cierpiących. Można powiedzieć, że to święte miejsce jest źródłem nadziei dla człowieka cierpiącego. Jak Pan jako lekarz widzi rolę Lourdes w dzisiejszych czasach?

DR PATRICK THEILLIER: – Dla mnie sanktuarium w Lourdes to sanktuarium Miłosierdzia. Każdego roku przybywa tutaj ponad 100 tys. cierpiących osób, którymi opiekują się lekarze i pielęgniarki w specjalnie przygotowanych w tym celu, nowoczesnych ośrodkach. Pacjentom – bo tak należy nazwać tych pielgrzymów – pomagają w przemieszczaniu się do samego sanktuarium przygotowani do tego wolontariusze, zarówno starsi, jak i młodzi. Chorzy pielgrzymi biorą więc udział w nabożeństwach, idą także do groty, czyli do miejsca objawień Matki Bożej. Można powiedzieć, że są oni w Lourdes naszymi ulubieńcami! Nawet jeśli nie doświadczą fizycznego uzdrowienia, to na pewno zyskają spokój ducha, zaznają pocieszenia. Nikt nie wyjeżdża z Lourdes taki sam, jaki był przed przyjazdem do tego miejsca.

– Mała Bernadetta Soubirous, 11 lutego 1858 r., przeżyła w Grocie Massabielskiej spotkanie z Piękną Panią – w cztery lata po tym, jak w 1854 r. papież bł. Pius IX ogłosił dogmat o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. To spotkanie zmieniło życie Bernadetty oraz mieszkańców Lourdes. I do dzisiaj tamte wydarzenia zmieniają serca ludzi. Jak Pan Doktor, jako człowiek wierzący, ale również lekarz dotykający ludzkiego cierpienia i tajemnicy uzdrowień, patrzy na cuda dziejące się w Lourdes?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Rzeczywiście, to niezwykłe, że objawienia Matki Bożej w Lourdes zaczęły się w cztery lata po ogłoszeniu dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. To oczywiście nie jest żaden zbieg okoliczności! W jaki sposób możemy to interpretować? Maryja była czysta, bez grzechu, i dlatego została wzięta wraz z ciałem do nieba. Ciało Najświętszej Dziewicy nie podlegało doświadczeniom bólu i trudności, jakim podlegają nasze ciała na skutek grzechu. My wszyscy natomiast, właśnie z powodu grzechu, żyjemy w pewnym rozdarciu duszy i ciała. Fizycznie doświadczamy bólu i śmiertelności, choć nasze dusze są przecież nieśmiertelne. Po śmierci opuszczają one ciało, z którym zjednoczą się przy ostatecznym zmartwychwstaniu. Będzie to już jednak inne ciało.
Jaką rolę w tym kontekście odgrywa Lourdes? Wydaje mi się, że cuda, które się w tym miejscu dokonują za przyczyną Matki Bożej, to znaki czekającego nas zmartwychwstania. Śmiało mogę powiedzieć, że wszyscy ludzie uzdrowieni w Lourdes, których miałem okazję poznać, zmienili się całkowicie. Uzdrowieni wywierali na mnie zawsze ogromne wrażenie, ponieważ widziałem, że realnie doświadczali w swoim życiu Bożej miłości. Starałem się to oddać w mojej nowej książce „Cuda Lourdes. Uzdrowienie przez Maryję”.

– Maryja objawiła się prostej dziewczynce. Jak Pan Doktor odczytuje ten fakt? Dlaczego Matka Boża przemówiła do dziecka? Podobnie było przecież w Fatimie.

– Myślę, że Matka Boża chciała właśnie przez niewinność i wielką wiarę dziecka przypomnieć nam, że nasze życie jest krótkie, a na ziemi jesteśmy tylko pielgrzymami. Nie możemy o tym zapomnieć. Musimy właściwie przygotować się do nowego życia, które czeka nas w prawdziwej ojczyźnie – w niebie. Ważne jest, abyśmy nieustannie pamiętali, że po śmierci Chrystus z pewnością będzie dla nas miłosierny, ale także sprawiedliwy w miłości i w prawdzie. Znaki, które dostrzegamy za sprawą Maryi, są bardzo ważne, szczególnie we współczesnych czasach. Obecnie bowiem jesteśmy zanurzeni w rzeczywistości życia łatwego, a przy tym bardzo sztucznego i pełnego pokus. Matka Boża zaś przypomina nam, że musimy zabiegać o nasze zbawienie usilnie, „z lękiem i drżeniem”, o czym pisał przecież św. Paweł Apostoł (por. Flp 2, 12).

Reklama

– Św. Jan Paweł II zostawił naszemu pokoleniu niezwykły dar, którym jest Światowy Dzień Chorego, obchodzony w Kościele właśnie w rocznicę objawień Maryi w Lourdes. Czy Pan Doktor widzi już owoce tej papieskiej decyzji?

– Św. Jan Paweł II miał ogromny szacunek i cześć dla Lourdes. Niedługo przed śmiercią ostatnie kroki skierował właśnie do tego miejsca. Nigdy w życiu – ani wcześniej, ani potem – nie byłem tak poruszony jak wtedy, gdy podczas spotkania chwyciłem jego dłoń. Nie mogłem się opanować i po prostu się rozpłakałem. Czułem się tak, jakbym dotknął dłoni cierpiącego Chrystusa!
To, że Jan Paweł II wybrał właśnie 11 lutego – czyli dzień, w którym Maryja objawiła się po raz pierwszy św. Bernadetcie Soubirous – jako datę Światowego Dnia Chorego, nie było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Jako wieloletni szef Centrum Medycznego przy sanktuarium w Lourdes nie mam wątpliwości, że jest to najważniejsze na świecie miejsce pielgrzymkowe dla chorych. Jan Paweł II swoją decyzją potwierdził, że sanktuarium to istnieje przede wszystkim po to, aby przyjmować umiłowanych przez Boga chorych. Za sprawą modlitw wielu ludzi cierpiący pielgrzymi mogą tutaj doświadczyć ulgi, a czasem – jeśli Bóg tego pragnie – uzdrowienia.

– 11 lutego 1984 r. Jan Paweł II opublikował list apostolski „Salvifici doloris” o chrześcijańskim rozumieniu ludzkiego cierpienia. Z pewnością ten dokument jest ważny nie tylko dla chorych, ale także dla kapłanów i lekarzy...

– Bardzo istotny! Jako lekarz, ale też człowiek posługujący przy sanktuarium w Lourdes, wierzę głęboko, że to miejsce pozwala nam przyjąć i konkretnie doświadczyć tego, co napisał św. Jan Paweł II w „Salvifici doloris”, iż cierpienie może być źródłem wzrastania w wierze, o ile przyjmiemy je i ofiarujemy. A współczesny świat je odrzuca, ponieważ jest tego kompletnie nieświadomy.

– Wcześniej wspomniał Pan Doktor, że ostatnią zagraniczną podróż św. Jan Paweł II odbył do Lourdes. Jak odczytywać ten fakt?

– Tamta pielgrzymka była swoistym testamentem Jana Pawła II, który pragnął pokazać rolę cierpiących we współczesnym świecie. Myślę także, że Papież chciał pokazać, iż chorobę i wiążący się z nią ból można przeżyć pozytywnie, że właśnie one mogą ocalić ten świat.

– Pan Doktor z bliska przygląda się ludziom cierpiącym, którzy przybywają do Matki Bożej z Lourdes. A dlaczego miliony ludzi już 160 lat pielgrzymują do Lourdes? Czy wiara pomaga im zrozumieć cierpienie, którego doświadczają?

– Mam głębokie przekonanie i mocno w to wierzę, że przyjazd do Lourdes umacnia wiarę, nadzieję i miłość. A to dlatego, że te cnoty są rzeczywiście tutaj obecne. W Lourdes dochodzi do realnych cudów, do ludzkich przemian. Powtórzę jeszcze raz, z naciskiem: głęboko w to wierzę.

– Czy wiara pomaga lekarzowi w leczeniu pacjentów, a może w przygotowaniu do drogi, która prowadzi do mety będącej startem do nowego życia – na wieki? Nie wszyscy przecież wracają z Lourdes uzdrowieni.

– Oczywiście, nie każdy, kto przyjeżdża do Lourdes, wyjeżdża stąd uzdrowiony. Ale mogę śmiało powiedzieć, że każdy wyjeżdża stąd w jakiś sposób odmieniony. Jeśli nawet nie jest to fizyczne uzdrowienie, to rzadko się zdarza, by nie zostało uzdrowione serce pielgrzyma. Dowodem na to są liczne powroty do Lourdes. Ludzie wracają w to miejsce regularnie, nie licząc na fizyczne uzdrowienia, choć wielu się o to modli. Znajdują tutaj jednak serdeczność, pokój, radość i przede wszystkim siłę przynoszącą ulgę w cierpieniu. Ta ulga jest niezwykła, i naprawdę skuteczna, bo nie daje jej świat, lecz Bóg. W tym błogosławionym miejscu Bóg jest obecny przez Matkę oraz przez wszystkich kapłanów, pracowników i wolontariuszy, którzy poświęcają swój czas i swoją miłość, aby służyć chorym braciom.
Dlatego właśnie lekarz, który nie opiera się wyłącznie na swojej naukowej wiedzy, ale stawia Boga w centrum swojego życia, potrafi zrobić dla innych więcej dobrego. Może ulżyć w cierpieniu nie tylko metodami farmakologicznymi, bo te nie zawsze są wystarczające, lecz może po prostu skłonić pacjenta do tego, by – jak to czynią pielgrzymi w Lourdes – ofiarował swoje cierpienie dla zbawienia świata. A potem, u kresu życia, może przekonać ciężko chorych, by nie uważali śmierci za koniec wszystkiego, ale za przejście do innego, pełnego życia. Tam zaś każda łza cierpienia zostanie otarta.

Archiwum prywatne

Dr Patrick Theillier jest przekonany, że droga do uzdrowienia wiedzie nie tylko ścieżką medyczną, ale również przez wiarę

Dr Patrick Theillier jest przekonany, że droga do uzdrowienia wiedzie nie tylko ścieżką medyczną,
ale również przez wiarę
2021-02-11 08:01

Ocena: +4 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

#NiezbędnikMaryjny: Sanktuarium Matki Bożej w Lourdes

[ TEMATY ]

Lourdes

Grota z Lourdes

#NiezbędnikMaryjny

Sanktuarium Matki Bożej w Lourdes znajdujący się w południowo-zachodniej Francji u podnóża Pirenejów. Pielgrzymują do niego wierni z całego świata. Rocznie przybywa tam kilka milinów wiernych, w tym wielu wolontariuszy oraz osoby chore.

Od czego się zaczęło?

CZYTAJ DALEJ

Kryzys powołań czy kryzys powołanych?

Tę wspólną troskę o powołania powinno się zacząć nie tylko od tygodniowego szturmowania nieba, ale od systematycznej modlitwy.

Często wspominam pewną rozmowę o powołaniu. W czasach gdy byłem rektorem seminarium, poprosił o nią młody student. Opowiedział mi trochę o sobie, o dobrze zdanej maturze i przypadkowo wybranym kierunku studiów. Zwierzył się jednak z największego pragnienia swojego serca: że głęboko wierzy w Boga, lubi się modlić, że jego największe pasje dotyczą wiary, a do tego wszystkiego nie umie uciec od przekonania, iż powinien zostać księdzem. „Dlaczego więc nie przyjdziesz do seminarium, żeby choć spróbować wejść na drogę powołania?” – zapytałem go trochę zdziwiony. „Bo się boję. Gdyby ksiądz rektor wiedział, jak się mówi u mnie w domu o księżach, jak wielu moich rówieśników śmieje się z kapłaństwa i opowiada mnóstwo złych rzeczy o Kościele, seminariach, zakonach!” – odpowiedział szczerze. Od tamtej rozmowy zastanawiam się czasem, co dzieje się dziś w duszy młodych ludzi odkrywających w sobie powołanie do kapłaństwa czy życia konsekrowanego; z czym muszą się zmierzyć młodzi chłopcy i młode dziewczyny, których Pan Bóg powołuje, zwłaszcza tam, gdzie ziemia dla rozwoju ich powołania jest szczególnie nieprzyjazna. Kiedy w Niedzielę Dobrego Pasterza rozpoczniemy intensywny czas modlitwy o powołania, warto zacząć nie tylko od analiz dotyczących spadku powołań w Polsce, od mniej lub bardziej prawdziwych diagnoz tłumaczących bolesne zjawisko malejącej liczby kapłanów i osób życia konsekrowanego, ale od pytania o moją własną odpowiedzialność za tworzenie przyjaznego środowiska dla wzrostu powołań. Zapomnieliśmy chyba, że ta troska jest wpisana w naturę Kościoła i nie pojawia się tylko wtedy, gdy tych powołań zaczyna brakować. Kościół ma naturę powołaniową, bo jest wspólnotą ludzi powołanych przez Boga, a jednocześnie jego najważniejszym zadaniem jest, w imieniu Chrystusa, powoływać ludzi do pójścia za Bogiem. Ewangelizacja i troska o powołania są dla siebie czymś nieodłącznym, a odpowiedzialność za powołania dotyczy każdego człowieka wierzącego. Myśląc więc o powołaniach, zacznijmy od siebie, od osobistej odpowiedzi na to, jak ja sam buduję klimat dla rozwoju swojego i cudzego powołania. Indywidualna i wspólna troska o powołania nie może wynikać z negatywnych nastawień. Mamy się troszczyć o powołania nie tylko dlatego, że bez nich nie uda nam się dobrze zorganizować Kościoła, ale przede wszystkim z tego powodu, iż każdy człowiek jest powołany przez Boga i potrzebuje naszej pomocy, aby to powołanie rozeznać, mieć odwagę na nie odpowiedzieć i wiernie je zrealizować w życiu.

CZYTAJ DALEJ

W. Brytania: ani Izrael, ani Iran nie chcą wojny, ale łatwo o coś, co ją wywoła

2024-04-20 09:58

[ TEMATY ]

Izrael

Iran

Karol Porwich/Niedziela

Ani Izrael, ani Iran nie są teraz zainteresowane eskalacją konfliktu, co nie znaczy, że go nie będzie w przyszłości, bo pierwsza wymiana ciosów już nastąpiła, a w takiej sytuacji bardzo łatwo o błędną kalkulację – mówi PAP dr Ahron Bregman z Departamentu Studiów nad Wojną w King's College London.

Ekspert wyjaśnia, że rząd Izraela – także ze względu na wewnętrzną presję – musiał zareagować na irański atak rakietowy w poprzedni weekend, ale ta reakcja była w rzeczywistości bardzo stonowana, co sugeruje, że Izrael nie chce eskalować sytuacji, lecz ją deeskalować. Bregman przypuszcza, że właśnie z powodu tej stonowanej reakcji Iran również nie będzie dążył do odwetu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję