Reklama

Cud nad Wisłą we Włocławku

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny oraz związane z nim w tym dniu obchody ku czci Królowej Polski skłaniają zawsze Jej czcicieli do pogłębienia wiary, modlitwy i refleksji o przeszłości i przyszłości ojczyzny - Polski. W tym roku szczególną ku temu okazję daje nam 92. rocznica ekspansji bolszewickiej na Polskę i Europę (Cud nad Wisłą).
Jest rok 1920. Od dnia odzyskania niepodległości Polski minęły niecałe dwa lata. Nad krajem znów zawisła groźba zagłady. Bolszewicka Armia Czerwona parła na zachód, by przez „trupa białej Polski” doprowadzić do światowej rewolucji. Los Polski zdawał się przesądzony, jednak Polacy nie przelękli się. Młodzi żołnierze, studenci, harcerze, ba, nawet księża, gotowi byli na wszystko dla obrony Ojczyzny.
Ludzie patrzący z zadumą na polską rzeczywistość wiedzą, ile jest tragedii jednostek, rodzin, społeczności, spustoszeń i nieszczęść spowodowanych przez wojny i najazdy wrogów na nasz kraj. Jednocześnie tak mało wiemy na temat odniesionych - w tych ciężkich czasach - własnych zwycięstw nad sobą oraz dla trwania w wierze i wolności narodu pragnącego żyć w pokoju i zgodzie pomiędzy wolnymi narodami.

Świadectwo kapłana

W tym roku mija też 92. rocznica obrony Włocławka nad Wisłą, atakowanego, podobnie jak Warszawa, przez inwazję bolszewicką. Znamy to ze świeżo pisanej historii, zwalczanej w czasach PRL-u, a zwłaszcza z opowiadań ludzi starszych, którzy osobiście przeżywali tamte wojenne wydarzenia bądź też ochotniczo angażowali się w obronę swoich bliźnich, domostw, wsi czy miast przed komunistycznym podbojem. Wśród tych obrońców byli nie tylko ludzie w mundurach, ale również osoby cywilne ze wszystkich stanów i profesji. W tym też kapłani, którzy, jak na przykład ks. Ignacy Skorupka stawali z krzyżem w ręku, twarzą w twarz wobec nacierającego wroga Boga, wiary i ludzkości. Inni, jak ks. Ludwik Wiśniewski (1864-1942) - wtedy emerytowany kapelan kaplicy Najświętszego Serca Pana Jezusa przy Zakładzie Rzemieślniczo-Wychowawczym im. św. Józefa na przedmieściu Glinki we Włocławku - dobrowolnie oddawali się posłudze duszpasterskiej wśród walczących i rannych żołnierzy. Kapłan ten napisał osobisty list adresowany do osób mu bliskich, w którym opisuje na żywo swoje spostrzeżenia z tamtych dramatycznych sierpniowych dni w atakowanym zza Wisły Włocławku, po zdobyciu którego bolszewicy osiągnęliby najbardziej wysunięty na zachód frontowy przyczółek do opanowania Pomorza i dalszego parcia na zachód. List ks. Wiśniewskiego, datowany 21 sierpnia 1920 r., przechowywany jest w miejscowym Archiwum Diecezjalnym, przypomina nam, że w najtrudniejszych dla polskiego narodu wydarzeniach niezawodnym orężem była modlitwa.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

List wojenny

W liście tym ks. Wiśniewski pisze: „Na czas oblężenia Włocławka (w dniach 14-17 sierpnia 1920 r.) podałem się, jak i paru innych kapłanów, na pomocniczego kapelana wojskowego. Obok naszego ogrodu są duże koszary piechoty i opodal jeden ze szpitali wojskowych. To był teren mojej pracy. Idącym do boju oddziałom udzielałem rozgrzeszenia ogólnego, rozgrzeszałem rannych w szpitalu. Okropne było parę godzin w tym szpitalu w poniedziałek (16 sierpnia), gdy nasze wojska cofały się w południe do miasta przez most, a bolszewicy parli za nimi. Ktoś krzyknął wtedy w koszarach: «Bolszewicy już na moście, już w mieście - uciekajcie!». Co żyło w koszarach, w nogi i do lasu za naszym domem. Rzucają karabiny, patrony... Widzi to z górnego piętra personel szpitala i ciężej ranni (było tu 170 rannych z wcześniejszych potyczek bojowych za Wisłą). Krzyk, wrzask w mieście nieopisany. Część sanitariuszek i służby w nogi, lżej ranni to samo. Ciężko ranni narzekają: «To my za Ojczyznę walczyliśmy, a teraz zostawiacie nas na pastwę bolszewików...». Ja byłem wtenczas w szpitalu, biegnę po salach i daję ogólne rozgrzeszenie, sądząc, że rzeczywiście wróg już w mieście. Reszta sanitariuszek wynosi ciężko rannych. Za mało tych wynoszących, upadają ze zmęczenia. Podjeżdżają wozy i rannych wywożą na kolej. W 2 godziny cały szpital został zwinięty (...).
W tym czasie grozy spłonął doszczętnie pałac biskupi ze wszystkim, co w nim było - pisze dalej ks. Ludwik. - Zginęły bardzo cenne obrazy, meble, dywany... Słowem wszystko. Biskup został bez niczego. Schronił się z innymi kapłanami w seminarium, do piwnic, lecz i ten gmach bardzo ucierpiał. Spłonęło doszczętnie całe gimnazjum biskupie z całym urządzeniem, wreszcie i konsystorz z całym archiwum i wszelkimi dokumentami. Straty okropne. Bardzo ucierpiała katedra, a szczególnie najstarsze w Polsce witraże. Inne zabudowania w mieście mocno ucierpiały, lecz nie spłonęły. Koło naszego terytorium padały granaty i kule karabinów maszynowych. Granat trafił w sąsiedni dom; nas Bóg uchował, ani jeden pocisk nie padł nawet do ogrodu”. Wcześniej autor listu pisze: „Zażarta bitwa toczyła się cały poniedziałek. Nadeszły posiłki artylerii. Grzmiała ona z trzech punktów Włocławka. Warczały karabiny maszynowe i ręczne. O 7 rano nasze lewe skrzydło za Wisłą zostało przerwane. Cała nasza linia frontowa cofnęła się wśród boju do samej rzeki. Tu okopów nie było, więc w południe nasi cofają się przez most do miasta i tu z rowów, naprędce wykopanych, prażą nieprzyjaciela z karabinów i maszynówek. Artyleria nasza działa znakomicie. Wróg się cofnął z mostu w tył. Nieustanna walka trwa do wieczora. O zmroku Kozacy szykują szarżę przez most, mimo gradu pocisków armatnich i karabinowych. Mieli rozkaz za wszelką cenę wziąć Włocławek, gdyby tak się stało, padłaby i Warszawa, bo z Włocławka otoczyliby ją również od zachodu. Wobec takiej groźby nasi most wysadzili i spalili - to obroniło miasto. Bolszewicy próbowali jeszcze nazajutrz sforsować Wisłę na łodziach, lecz celne strzały naszych nie dopuściły do tego. Jednocześnie z atakiem na Włocławek wrzała bitwa i atak na Nieszawę i wieś Lubanie, gdzie kilku Kozaków łodzią dostało się na lewy brzeg Wisły, ale w czas nadeszła nasza artyleria i po długiej strzelaninie Kozacy odstąpili”.
Swój długi list ks. Ludwik Wiśniewski kończy słowami: „W mej przemowie do wojska 15 sierpnia powiedziałem: «Wróg zły dla siebie wybrał dzień do ataku na Włocławek i Warszawę, bo to dzień Matki Bożej. W serca nasze wstępuje otucha, że właśnie ta nasza Królowa Korony Polskiej obroni swe królestwo...».
Nerwy moje ucierpiały, bo w ciągłym napięciu przez 3 dni żyłem i pracowałem. Gdy nastał spokój, moje nerwy klapę zrobiły. Dzisiaj przychodzę z nimi do porządku” - kończy swój wojenny list ks. Ludwik Wiśniewski.

Zwycięstwo nad Wisłą

Opisana przez ks. Ludwika obrona Włocławska, podobnie jak Bitwa Warszawska, nazywana też Cudem nad Wisłą, była kluczowym starciem w XX wieku. Ocaliła bowiem nie tylko niepodległość Polski, ale i zapobiegła pochodowi komunizmu w Europie. Zwycięstwo Polaków nad Wisłą było przełomem w wojnie z komunistyczną Rosją. Obroniliśmy nie tylko niepodległość Polski, ale też wszystkich krajów na zachodzie Europy. 20 sierpnia 1920 r. słynny w przyszłości przywódca Francuzów Charles de Gaulle zapisał z uznaniem w swoim notatniku: „Tak, to jest zwycięstwo kompletne, triumfujące zwycięstwo. Z armii rosyjskich, które groziły Warszawie, niewiele co powróci”. Dzięki odwadze Polaków plany przeniesienia na Zachód pożogi bolszewickiej, tzw. światowej rewolucji, spełzły na niczym, a my, właśnie 15 sierpnia, w święto Matki Bożej Wniebowziętej, Królowej Polski obchodzimy wraz z Nią 92. rocznicę Cudu nad Wisłą.
U źródeł tego zwycięstwa był śmiały plan strategiczny Naczelnego Wodza Józefa Piłsudskiego, który potrafił unieść ciężar odpowiedzialności w najtrudniejszej chwili, a także energia i kompetencja polskich dowódców, którzy z honorem i wiarą ten plan wprowadzili w życie. Jednakże jego bohaterami, prawdziwymi twórcami zwycięstwa, byli żołnierze Wojska Polskiego, którzy z wiarą i nadzieją ruszali w bój o wszystko. Wreszcie solidarność i ofiarność całego społeczeństwa, które w tych dramatycznych dniach porzuciło spory i podziały oraz zanosiło w dzień i w nocy błagalne modły do Maryi, swej Królowej, o ratunek przed bolszewicką zarazą.
Wielka, wspaniała, bohaterska lekcja sierpnia 1920 r. powinna być dla Polaków zawsze aktualna i pouczająca. A dzień 15 sierpnia niech będzie dniem przełomowym w naszej modlitwie o tej cudownej batalii. Niepodległa Rzeczpospolita i my, współcześni Polacy, winni jesteśmy bohaterom walk o niepodległość, pod hasłem: Bóg - Honor - Ojczyzna, najwyższą pamięć, cześć, wdzięczność i szacunek przez wszystkie pokolenia Polaków. Abyśmy zawsze potrafili po katolicku odczytać wszystkie symbole i przesłania wypływające ku nam z tego narodowego ocalenia.

2012-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Słowo abp. Adriana Galbasa SAC do diecezjan w związku z nominacją biskupią

2024-04-23 12:39

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

Karol Porwich/Niedziela

Abp Adrian Galbas

Abp Adrian Galbas

Nasze modlitwy o wybór Biskupa przyniosły piękny owoc. Bp Artur nie jest tchórzem i na pewno nie będzie uciekał od spraw trudnych - pisze abp Adrian Galbas.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Franciszek: cnoty teologalne pozwalają nam działać jako dzieci Boże

2024-04-24 10:07

[ TEMATY ]

papież

papież Franciszek

PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI

O znaczeniu cnót teologalnych: wiary, nadziei i miłości w życiu moralnym chrześcijanina mówił dziś Ojciec Święty podczas audiencji ogólnej. Zaznaczył, że pozwalają nam one działać jako dzieci Boże.

Na wstępie papież przypomniał, że każdy człowiek jest zdolny do poszukiwania dobra, jednakże chrześcijanin otrzymuje szczególną pomoc Ducha Świętego, jaką są wspomniane cnoty teologalne. Cytując Katechizm Kościoła Katolickiego Franciszek podkreślił, że „są one wszczepione przez Boga w dusze wiernych, by uzdolnić ich do działania jako dzieci Boże i do zasługiwania na życie wieczne” (n. 1813).Dodał, iż wielkim darem cnót teologalnych jest egzystencja przeżywana w Duchu Świętym. Są one wielkim antidotum na samowystarczalność i zarozumiałość, czy pokusę wywyższania samych siebie, obracania się wokół swego „ja”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję