Reklama

Czas na Mistrzostwo Europy

Niedziela warszawska 24/2012

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WITOLD DUDZIŃSKI: - Której drużynie piłkarskiej Ksiądz kibicuje?

KS. GRZEGORZ KOZICKI: - Przede wszystkim reprezentacji Polski. A z klubowych drużyn: Legii, która - wierzę, że się odrodzi, ale także Śląskowi Wrocław. Pochodzę z Wrocławia, grałem w tym klubie, modlę się w ich intencji. Cieszę się, że w tym roku Śląsk został mistrzem Polski. Sympatyzuję też z reprezentacją Niemiec, a także z Borussią Dortmund, której jestem fanem i jestem dumny z tego, że opiera swoją siłę na umiejętnościach trzech Polaków.

- Ale w Śląsku, i to profesjonalnie, w pierwszej lidze - Ksiądz grał w piłkę ręczną. Jest Ksiądz bardziej kibicem piłki ręcznej czy nożnej?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Trudno to rozdzielić. Grałem w piłkę ręczną, ale nożna jest w każdym niemal państwie sportem narodowym i trudno piłkarzom nie kibicować. Każdy z nas w dzieciństwie pasjonował się piłką, utożsamiał z Lubańskim, Cruyffem, Deyną, Szarmachem, Platinim, Bońkiem czy Beckenbauerem. Sentyment zostaje. Podobnie, jak do piłki ręcznej. Tym bardziej, że polscy szczypiorniści dają nam wiele radości i powodów do dumy. Jestem zbudowany ich postawą. Ostatnio im się nie powiodło w turnieju przedolimpijskim, ale taki jest sport. Trzeba dążyć do zwycięstwa, ale również z godnością przyjąć porażkę. Gdy patrzę na tych piłkarzy, jestem dumny, że Polska ma takich reprezentantów - na boisku, ale także w życiu, bo to pokazuje, ile wartości potrafią przekazać, stając się dla młodych ludzi idolami. W ubiegłym roku gościłem w Babicach Cezarego Kucharskiego, byłego reprezentanta Polski, a dziś posła, który przyjechał z Robertem Lewandowskim, piłkarzem z najwyższej półki i jednocześnie skromnym, normalnym człowiekiem. Robert dał dzieciom autografy, podpisał koszulki reprezentacyjne, uścisnął dłoń. On jest dla nich wzorem do naśladowania.

- Jak Ksiądz trafił do futbolowej drużyny księży?

- Koledzy wiedzieli, że wyczynowo uprawiałem sport. W seminarium, gdzie oprócz formacji duchowej zwraca się uwagę także na rozwój fizyczny, często graliśmy w piłkę, biegaliśmy po lasku bielańskim, ćwiczyliśmy na siłowni. Przecież człowiek musi rozwijać się w sposób harmonijny. Mieliśmy drużyny poszczególnych kursów i reprezentację seminarium. Potem to było kontynuowane, bo wielu z nas piłki brakowało. Jeszcze w seminarium padł pomysł, żeby stworzyć drużynę księży. Z kolegami, którzy kiedyś grali profesjonalnie w Gwardii i Legii czy innych klubach, zrealizowaliśmy ten zamiar: już rozesłani po parafiach, spotykaliśmy się, mniej lub bardziej systematycznie trenowaliśmy, graliśmy.

Reklama

- Nie przeszkadzało to w posłudze?

- Przeciwnie. Tym bardziej, że teraz graliśmy już z inną ideą. Przez sport można było dotrzeć do młodych ludzi, którzy zatracili wiarę czy pogubili się w życiu. Grając z młodymi parafianami w piłkę była szansa utożsamiać się z nimi, rozmawiać o ich osobistych kłopotach, lepiej ich zrozumieć, dzielić ich radości i sukcesy. Jan Paweł II bardzo mocno akcentował wartość sportu w życiu Kościoła i każdego człowieka. W czasie Roku Jubileuszowego odwiedziliśmy w Watykanie w gronie sportowców Ojca Świętego, który przyjął nas na audiencji. Byliśmy też na meczu Włochy - Reszta Świata, na którym był także Papież, a potem sami rozegraliśmy mecz z drużyną Stolicy Apostolskiej złożoną m.in. z pracowników administracji watykańskiej. Później, gdy drużyna watykańska przyjechała na rewanż do Warszawy, mogła nie tylko rozegrać mecz, ale przede wszystkim doświadczyć polskiej gościnności i serdeczności. Wierzę, że tak samo będzie w czasie Mistrzostw Europy i tego właśnie doświadczą kibice.

- Gra w drużynie Księży była profesjonalna, czy rozrywkowa?

- Mówiliśmy, że pół profesjonalna, ale była amatorska. Nasza praca jest realizacją przede wszystkim powołania kapłańskiego, a ksiądz powinien potrafić poruszać się na wielu płaszczyznach - duchowej, duszpasterskiej, ale także sportowej. Poprzez sport, muzykę, ćwiczenia, wspólne zainteresowania, możemy budować wspólnotę. Sport jest tą wartością w życiu człowieka, która bardzo wiele uczy. Mnie też wiele nauczył. Do dziś grywam w piłkę. Ćwiczę, biegam, staram się utrzymywać kondycję. Wychodzę z założenia, że zdrowym ciele zdrowy duch.

- Czego uczy sport?

- Odwagi, wytrwałości, umiejętność zachowania w odpowiedni sposób w danej chwili. A także uczy waleczności, nie poddawania się w obliczu trudności, walki do końca. Nawet wtedy, gdy człowiekowi jest ciężko, przeżywa kryzys. Świadomość, że nawet jeśli upadam, mogę się podnieść i zwyciężyć. Pan Jezus na Drodze Krzyżowej upadał trzykrotnie, po to aby każdemu z nas pokazać, że po największym upadku może być powstanie, że po największej porażce może być zwycięstwo, pod warunkiem, że wierzysz! Chociaż może nie od razu. Trzeba w to włożyć wiele pracy. W sporcie, jak w życiu, trzeba się poświęcać, żeby coś osiągnąć. Gdy obserwuje się grę np. drużyny młodszych ministrantów, nieraz widać, smutek, łzy, żal, gdy drużyna przegra. To samo zaobserwować można u dorosłych sportowców. To pokazuje, jak człowiekowi zależy na zwycięstwie. My uczymy, że sport, czy walka o zwycięstwo nie może być tylko celem samym w sobie. Że to walka o przełamanie swoich słabości. Nawet jak dziś jest porażka, popracuj nad sobą, włóż trochę pracy, to za jakiś czas będzie zwycięstwo. Za chwilę to ty będziesz się cieszyć. My, jako kapłani, rozmawiając z młodzieżą, zachęcamy ją do uprawiania sportu, pokazując, że człowiek, oprócz swoich codziennych zajęć, może spalać się w sporcie, hartować ducha, umacniać wiarę. Przy okazji uczy się uczciwej, szlachetnej rywalizacji.

- Gdy jednak patrzy się na mecze piłkarskie, gdy widzi się te faule, popychanie, kopanie się, można pomyśleć, że sport bardzo daleko jest od przyzwoitości.

- Tak, ale warto sobie uświadomić, że na boisku, gdy zaczyna się rywalizacja, wzrasta adrenalina, człowiek angażuje się w zwycięstwo, każdy z nas dąży do sukcesu, zwycięstwa. Często jesteśmy słabi, zapominamy o zasadach, które zawsze powinny nas dotyczyć i gramy faul. W czasie meczu zawodnicy pchają się, podcinają, dochodzi do kontuzji. Ale proszę zobaczyć: gdy kończy się mecz, mija czas podwyższonej adrenaliny, walki o zwycięstwo - najczęściej, i na tym polega profesjonalizm - rywale podają sobie ręce, ściskają się, dziękują, przepraszają. To pokazuje, że jest rywalizacja, walka, ale możemy być przyjaciółmi. Prawdziwy sport powinien rodzić przede wszystkim przyjaźń. Zasady fair play powinny być i najczęściej są zachowywane.

- Czasami jest inaczej, szczególnie na trybunach. Tam dochodzi do takiej walki, po której trudno o pojednanie.

- Tu rodzi się problem, na ile wykorzystujemy wydarzenie sportowe do wspólnej zabawy, wspólnego radowania się, wspólnego kibicowania. Owszem dochodzi do przykrych wydarzeń, ale chyba wszystko zmierza ku profesjonalnemu kibicowaniu. Do hal, na stadiony coraz częściej przychodzą całe rodziny z dziećmi, jest festyn, zabawa. W Anglii, gdzie dochodziło do zamieszek po meczach, dziś jest spokój, władze dzięki rozsądnej polityce, zrobiły porządek. Gdy niedawno Borussia Dortmund zdobywała mistrzostwo Niemiec, aż miło było popatrzeć na kibiców zebranych na stadionie. Pełna kultura, ludzie świętowali, gratulowali sobie tryumfu. Myślę, że i u nas wiele się zmieniło. Wielką role mają do odegrania władze, które dbają o porządek, ale i duszpasterze, którzy mogą przygotowywać ludzi do prawdziwego dopingu, uświadomić, czym jest wydarzenie sportowe. Oczywiście przybliżanie do Boga jest naszym podstawowym zadaniem, ale także wiarę w człowieku możemy wzmacniać poprzez uczenie ludzi, przez polepszanie relacji międzyludzkich, także na stadionach. Euro 2012 jest wielka szansą, żeby tych ludzi zjednoczyć, żeby to było święto sportu, ducha, przyjaźni. Polska i Polacy żyją już mistrzostwami. To dla nas wielkie wydarzenie, szansa ale i wyzwanie. Nawet politycy na co dzień wojujący ze sobą postanawiają zawiesić broń. Ale prawdziwy sukces będzie wtedy, gdy za deklaracjami pójdą czyny.

- Czy ksiądz wybiera się na mecze Euro 2012?

- Miałem to szczęście, że ktoś z rodziny wylosował i przeznaczył dla mnie bilet na mecz półfinałowy. Liczę, że zobaczę reprezentację Polski. Bo choć do półfinału daleka droga, mamy wielki atut: gramy u siebie, a nigdzie na świecie nie ma tak wspaniałych kibiców, jakich ma polska reprezentacja. Polscy kibice to więcej niż dodatkowy zawodnik w drużynie, stwarzają wspaniałą atmosferę na stadionie. Gorąco się modlę o sukces naszej reprezentacji i trenera Smudy.

- Półfinał ksiądz obejrzy na żywo, resztę meczów w telewizji?

- Ufam Bożej Opatrzności. Może któryś z piłkarzy mnie zaprosi, a może ktoś, kto obiecał mi bilet dotrzyma słowa. Jeśli nie, telewizor i strój narodowy czekają. Nie opuszczę żadnego meczu i obiecuję, że będę aktywnie kibicował, nie zaniedbując oczywiście swoich obowiązków. Chciałbym, żeby marzenie każdego kibica, każdego Polaka się ziściło. Niech Polacy zdobędą mistrzostwo Europy, pokonując w finale reprezentację Niemiec.

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Konkurs biblijny dla szkół podstawowych [Zaproszenie]

2024-04-19 17:46

Karol Porwich/Niedziela

Szkoła Podstawowa nr 158 im Jana Kilińskiego w Warszawie zaprasza do udziału w VII Międzyszkolnym Konkursie Biblijnym pod tytułem „Z Biblią na co dzień”. Konkurs ma zasięg ogólnopolski i dotyczy treści związanych z czterema Ewangeliami. W ubiegłym roku wzięło w nim udział ok 150 uczestników z 27 szkół.

Tegoroczna edycja Konkursu obejmuje przypowieści Pana Jezusa zawarte w Ewangelii św. Mateusza i nosi tytuł: “Opowiesz mi historię życia Pana Jezusa?”. Zadaniem konkursowym jest przedstawienie w formie plastycznej jeden z cudów Pana Jezusa, zaś multimedialnej i literackiej wybranego przez ucznia klas 4-8 szkoły podstawowej rozdziału Ewangelii św. Mateusza - wskazują organizatorzy.

CZYTAJ DALEJ

Św. Agnieszko z Montepulciano! Czy Ty rzeczywiście jesteś taka doskonała?

Niedziela Ogólnopolska 16/2006, str. 20

wikipedia.org

Proszę o inny zestaw pytań! OK, żartowałam! Odpowiem na to pytanie, choć przyznaję, że się go nie spodziewałam. Wiesz... Gdyby tak patrzeć na mnie tylko przez pryzmat znaczenia mojego imienia, to z pewnością odpowiedziałabym twierdząco. Wszak imię to wywodzi się z greckiego przymiotnika hagné, który znaczy „czysta”, „nieskalana”, „doskonała”, „święta”.

Obiektywnie patrząc na siebie, muszę powiedzieć, że naprawdę jestem kobietą wrażliwą i odpowiedzialną. Jestem gotowa poświęcić życie ideałom. Mam w sobie spore pokłady odwagi, która daje mi poczucie pewnej niezależności w działaniu. Nie narzucam jednak swojej woli innym. Sądzę, że pomimo tego, iż całe stulecia dzielą mnie od dzisiejszych czasów, to jednak mogę być przykładem do naśladowania.
Żyłam na przełomie XIII i XIV wieku we Włoszech. Pochodzę z rodziny arystokratycznej, gdzie właśnie owa doskonałość we wszystkim była stawiana na pierwszym miejscu. Zostałam oddana na wychowanie do klasztoru Sióstr Dominikanek. Miałam wtedy 9 lat. Nie było mi łatwo pogodzić się z taką decyzją moich rodziców, choć było to rzeczą normalną w tamtych czasach. Później jednak doszłam do wniosku, że było to opatrznościowe posunięcie z ich strony. Postanowiłam bowiem zostać zakonnicą. Przykro mi tylko z tego powodu, że niestety, moi rodzice tego nie pochwalali.
Następnie moje życie potoczyło się bardzo szybko. Założyłam nowy dom zakonny. Inne zakonnice wybrały mnie w wieku 15 lat na swoją przełożoną. Starałam się więc być dla nich mądrą, pobożną i zarazem wyrozumiałą „szefową”. Pan Bóg błogosławił mi różnymi łaskami, poczynając od daru proroctwa, aż do tego, że byłam w stanie żywić się jedynie chlebem i wodą, sypiać na ziemi i zamiast poduszki używać kamienia. Wiele dziewcząt dzięki mnie wstąpiło do zakonu. Po mojej śmierci ikonografia zaczęła przedstawiać mnie najczęściej z lilią w prawej ręce. W lewej z reguły trzymam założony przez siebie klasztor.
Wracając do postawionego mi pytania, myślę, że perfekcjonizm wyniesiony z domu i niejako pogłębiony przez zakonny tryb życia można przemienić w wielki dar dla innych. Oczywiście, jest to możliwe tylko wtedy, gdy współpracujemy w pełni z Bożą łaską i nieustannie pielęgnujemy w sobie zdrowy dystans do samego siebie.
Pięknie pozdrawiam i do zobaczenia w Domu Ojca!
Z wyrazami szacunku -

CZYTAJ DALEJ

Łomża: zakończyło się zgromadzenie plenarne COMECE

2024-04-19 20:41

[ TEMATY ]

Unia Europejska

COMECE

Łomża

pixabay.com

W Łomży zakończyło się trzydniowe (17-19 kwietnia) wiosenne zgromadzenie plenarne Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE). W 20. rocznicę rozszerzenia Unii Europejskiej, delegaci konferencji biskupich z 27 państw Unii Europejskiej wysłuchali głosów krajów Europy Środkowej i Wschodniej w świetle nadchodzących wyborów europejskich.

Zgromadzenie składało się z trzech sesji, które koncentrowały się wokół procesu integracji Unii Europejskiej, jej postrzegania z perspektywy Europy Środkowej i Wschodniej oraz przyszłych kierunków w obliczu wyzwań geopolitycznych.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję