Święta to obowiązkowe spotkanie z rodziną, pójście do kościoła, lenistwo, objadanie się i nuda, którą ma zapełnić telewizja lub komputer.
Reklama
Nieumiejętność przeżywania świąt wiąże się z nieumiejętnością przeżywania niedzieli. Jak niedziela jest czasem niechcianym i nudnym, bo nie wiadomo, co z nią zrobić, tak znudzą nas i święta.
Jak niedziela jest pusta (częstym antidotum jest przebywanie godzinami w centrach handlowych), tak i święta będą puste. Lekarstwem na taki stan rzeczy jest wspominanie.
Czerpiąc z bogactwa judaizmu, widzimy, iż Naród Izraelski zachował tożsamość wspominając, skrzętnie przekazując tradycję swoim dzieciom. Naród Izraelski wspominał dobrodziejstwa Boże, które stały się jego udziałem. To wspominanie ustrzegło go z jednej strony przed zapomnieniem tego wszystkiego, co uczynił mu Bóg, a z drugiej strony przed spłyceniem prawdy, dla której powinno się Bogu okazywać wdzięczność. Już Orygenes pytał się, „jakiż z tego (ludzie) mają pożytek, że Słowo przyszło na świat, jeżeli (oni, ani ja sam) Go nie posiadam”.
Współczesny człowiek przypomina swoim zachowaniem postawę nastolatka, dla którego wydarzenia chociażby sprzed 10 lat wydają się być czymś bardzo odległym, historią przedpotopową. Nastolatek koncentruje się raczej na wrażeniu, to ono się liczy, odczucie, że było fajnie, ekstra itp. Jeżeli towarzyszy mu wrażenie, że Boże Narodzenie było czymś dobrym, to wszystko, co się z nim wiązało było dobrym: porządki, choinka, Msza św., przebywanie z rodziną.
Reklama
Takie święta zapiszą się w pamięci jako dobre, bowiem liczy się ostatnie wrażenie, najlepiej ciepłe wspomnienia z dzieciństwa. Jeżeli doświadczenie i wrażenie odnośnie świąt było negatywne, to wszystko to, co się zapisało w pamięci, będzie złe. Na myśl o takich świętach człowiek będzie się wzdragał i nie będzie chciał słyszeć o jakimkolwiek świętowaniu.
Tragedia Boga, ale zarazem człowieka polega na tym, że przyszedł On do swoich, a swoi Go nie przyjęli, albo wyraźnie odrzucili, albo po prostu nie przyjęli, albo nie wiedzą nawet o Jego przyjściu, lub też przyjęli Go tylko częściowo i żyją, jakby On nigdy nie przyszedł. I stąd konieczność głoszenia ludziom słowem i życiem Dobrej Nowiny o przyjściu Pana, i to wszystkim ludom i narodom na całym świecie. Głoszenie ludziom Jego radości i życia wiecznego, które On sam daje, jest zadaniem dla wszystkich bez wyjątku: dla duchownych i świeckich, dla rodziców i nauczycieli, dla rządzących i rządzonych, dla pisarzy i analfabetów. (ks. prof. Marek Starowieyski)
Boże Narodzenie wymaga wspominania. Przez wspominanie pozostajemy przy Bogu. Bez tego zapomnimy i nie będziemy pamiętali, że Bóg przyszedł na ziemię, narodził się dla nas. Chrystus, który przyszedł na świat, jest „Słowem, które wyszło z ciszy”. (św. Ignacy Antiocheński, List do Magnezjan, 8, 2)
Święty Jan Chrzciciel okazał się być głosem na krótki czas. Chrystus, odwieczne Słowo, jest Słowem „od początku aż na wieki”. To Słowo wymaga ciszy, kontemplacji, zadumy. „Szczęście – jak mówi św. Grzegorz z Nyssy – nie polega na tym, aby wiedzieć coś o Bogu, ale aby mieć Go w sobie samym”. Inaczej mówiąc, Boga można odnaleźć w sercu człowieka. Szczęśliwym zatem będzie ten, kto Go odnajdzie w swoim sercu.
Reklama
Boże Narodzenie to znak bliskości Boga, to znak Jego wzruszenia. „Bóg litując się nad rodzajem ludzkim, zstąpił na ziemię – powie Orygenes – a doznał naszych wzruszeń, zanim poniósł mękę na krzyżu, i zechciał przyjąć nasze ciało. Gdyby, bowiem się nie wzruszył, nie wkroczyłby w ludzkie życie. Najpierw doznał wzruszenia, a potem zstąpił i pozwolił się ujrzeć. Czym jest owo wzruszenie, którego doznał z naszego powodu? Jest to wzruszenie miłości. A sam Ojciec i Bóg wszechrzeczy, «łaskawy, wielce miłosierny» (Ps 102, 8) i litościwy, czyż także nie ulega wzruszeniu? Czyż nie wiesz, że rozważając ludzkie sprawy, doznaje On ludzkiego wzruszenia? (…) Bóg więc nosi nasz sposób życia, tak jak Syn Boży nosi nasze wzruszenia. Sam Ojciec również doznaje wzruszenia”.
Reklama
We wspominaniu wiary odkrywamy także i my ze wzruszeniem, że Bóg przygotowywał ten dzień od wieków. Jaka to cudowna prawda, jaka to podniosła tajemnica. W dniu Bożego Narodzenia powtarza się tajemnica stworzenia. Jezus Chrystus przyjmując ciało człowieka, stwarza go na nowo. Bóg staje się człowiekowi kimś bliskim.
W tajemnicy tej chodzi o przedziwną wymianę. Bóg staje się bliski człowiekowi, a człowiek Bogu. Człowiek staje się bliski Bogu poprzez wspominanie Jego wielkich dzieł, przez tęsknotę za Nim, dzięki pragnieniu, jakie nosi w swoim sercu.
Tajemnica Bożego Narodzenia staje się przez dyktat konsumpcji banalna. Rośnie pojęcie banału, życie staje się bezsensowne, bez smaku, płytkie. Jedno za drugim pojawiają się pytania, po co żyć, jaki jest sens mojej egzystencji, czy życie to zarabianie pieniędzy? Tego typu pytania zdradzają problem, że człowiek pozbawił się „boskiego” wymiaru. Jak długo można żonglować słowami?
Rodzi się potrzeba duchowości. Trzeba własne życie uduchowić, napełnić treścią. Rodzący się Zbawiciel to szansa na nową wiosnę w życiu, na nowy sens i istnienie. Tajemnica Bożego Narodzenia jest odkrywaniem Boga. Przygoda odkrywania Boga jest przygodą bliskości z bliźnim, przygodą odkrywania jego obecności w moim życiu. Jest tyle biedy. Wystarczy wejść w ludzkie życie pozbawione miłości, dachu nad głową, bezpieczeństwa i tak jak Jezus to uczynił, obdarzyć nową siłą.
Reklama
Przez tajemnicę Wcielenia Jezus wkracza w życie każdego z nas, staje się kimś bliskim. Przez tajemnicę Wcielenia ja wkraczam w życie innych ludzi, mam szansę stania się dla nich także kimś bliskim.
„Bóg stał się człowiekiem, abyś ty mógł stać się Bogiem” – zawoła św. Augustyn. Symptomy życia bez Boga są postrzegane powszechnie. Można je określić następująco: świat zachodni się bogaci, człowiek wewnętrzny pustoszeje. Dochodzimy do punktu zwrotnego, w którym pytanie: czy można jeszcze mówić o człowieku wewnętrznym?, staje się wielce zasadne.
Bóg przemawia do człowieka w Tajemnicy Wcielenia. Człowiek przemawia banałem. Medialny przekaz staje się pustą mową artystów, polityków, dziennikarzy i wszystkich innych, którzy korzystają z tej drogi. Coraz częściej ma się wrażenie, że człowiek współczesny mówi, ale nie wie, co mówi, mówi, choć nie ma nic do powiedzenia, mówi, choć jest pusty i żyje powierzchownie. Czy to nie przerażające? Kto może tego słuchać? Kto się tym nakarmi?
Wspominanie jest w pewnym sensie wysiłkiem pamięci. Czasami to kosztuje. Jest ono potrzebne, bowiem pozwala odzyskać prawdziwą rzeczywistość, która w żadnym wypadku nie jest wirtualna. By Boga usłyszeć, trzeba zamilknąć. Poprzez fakt narodzenia Chrystus, jak mówi św. Jan od Krzyża, „zawsze pozostanie w ludzkiej społeczności, póki świat ten, co dziś trwa, nie przejdzie do wieczności”.
WYZWANIE: Dziś w czasie modlitwy podziękuj Bogu za tak wielki dar jakim było Jego przyjście na ten świat. Podziękuj Jezusowi, że zawsze jest z Tobą, że dla Niego jesteś kimś tak bardzo ważnym. Poproś o łaskę dobrego przeżycia tych ostatnich dni adwentu.