Wyzwolony ze wszystkiego świat pogrąża się w coraz większym bezwstydzie: nic już nie zadziwi nikogo, nic nie zaszokuje, nie wprawi w osłupienie. Można z uśmiechem mówić językiem miłości do kamery telewizyjnej, że „być zimną suką”, to znacznie lepsze i ciekawsze od bycia „matką Polką”, a haftowane codzienne makatki bojowników o szanowanie ludzkiej godności wyszywają bezwstydne napisy, układające się w powtarzane przez ciebie hasła. Mówimy do siebie zdaniami nauczonymi z telewizji, zatracamy poczucie przyzwoitości, nie umiemy wyznaczyć ostrego podziału pomiędzy dobrem a złem, prawdą a fałszem, mądrością a głupotą - wszystko zlewa się nam w jedno. W koszmarny obraz nowego wspaniałego świata, zapraszającego nas codziennie do kolejnych odsłon wiecznego karnawału. Już tylko igrzysk wołamy, bo chleb nam w gardle staje i o wiele pożywniejsza staje się dla nas sensacja, skandal, całkowity ekshibicjonizm ciał i dusz. Świat oszalał? Nie, to my dajemy się za łatwo zwariować.
Nasz nieuświadomiony paraliż, jednoczący nas coraz bardziej nierozerwalnie z naszym legowiskiem, krępuje ludzkie odruchy, uniemożliwia budowanie i rozwijanie relacji z innymi, ogranicza i niszczy rozwój człowieczeństwa. Medycyna tego nie stwierdzi, gdyby zdiagnozowała tę chorobową jednostkę, to ziemię należałoby nazwać jedną wielką kliniką z oddziałami intensywnej terapii. „Jakim lekiem uleczysz w sobie samotność i to rozdwojenie, z którego wypływa życie”, pyta retorycznie mądra Anna Kamieńska - świat włącza głośniej muzykę codziennych sensacji, żeby zagłuszyć takie pytania, żeby nie prowokować chęci szukania właściwego lekarstwa.
Dziwić więc może w dzisiejszej Ewangelii postawa Jezusa, który wobec paralityka używa stwierdzenia „odpuszczają ci się twoje grzechy”. Bóg wie lepiej, że chore ciało zaraziło się od bardziej chorej duszy - tę najpierw trzeba wykurować, żeby potem z ciała przepędzać chorobę. Chore, bardzo chore, są dzisiaj ludzkie dusze: zarażone nieraz śmiertelnie głupotą współczesnych prawd, wykuwanych w gabinetach bezbożników, którymi karmimy się od rana do wieczora. Kult ludzkiego ciała urastający dzisiaj do rangi świętości, bezsensowna gonitwa za gromadzeniem jak największej ilości dóbr, produkują stresy, nerwice, napięcia, psychiczne choroby, raki, zawały, udary. Powiedzą ci mędrcy, że to cywilizacyjne choroby, skutki dobrobytu jaki specjalnie dla ciebie w pocie czoła wyczarowują codziennie grabarze twoich nocy i dni. Jeśli im uwierzysz - przegrywasz.
Bóg ma dla ciebie odmienną propozycję na życie. „Oto czynię wszystko nowe” - mówi ci w dzisiejszym Słowie - i to „nowe” zawiera się w propozycji przyjścia do Niego, przylgnięcia do Jego prawdy, powiazania z Nim swojego życia, by razem z Nim je wygrywać. Żeby nie dopadał cię paraliż, co serce obezwładni, zdolność miłości w tobie zabije. „Czynię wszystko nowe” dla ciebie - tak jak na nowo stwarza Popielec i czas Wielkiego Postu w jaki za chwilę wkroczymy. W tym „nowym” Bóg chce najpierw wyleczyć twoją duszę, by potem i ciało posmakowało, jak wygląda normalność, jak normalność się przeżywa. Zaryzykuj przeżycie spotkania z Nim naprawdę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu