Technika pozwala dziś na zwiedzanie dalekich krajów bez konieczności odbywania dalekich podróży. Gdyby na przykład ktoś zapragnął zwiedzić daleką komunistyczną Koreę, wystarczy, że kliknie myszką swojego komputera i za pomocą programu Google Maps może na ekranie oglądać z lotu ptaka wspaniałe koreańskie rzeki i nadmorskie plaże, zielone lasy i atrakcyjne góry. W swój wędrówce może trafić na tereny na samej północy kraju. Jeśli odpowiednio zwiększy dokładność zdjęcia i dysponuje dobrą rozdzielczością ekranu, z niedowierzaniem zacznie rozpoznawać: czy te ciągnące się kilometrami geometryczne kształty to naprawdę rowy-pułapki i ogrodzenia z drutu? Chyba tak, skoro w regularnych odstępach przerywają je wieże strażnicze. A te podejrzanie długie domy stojące szeregami jeden przy drugim: czy to nie są rzędy baraków?
Nazwa tego miejsca brzmi Camp 22: to jeden z koncentracyjnych obozów w Korei Północnej. Jak informuje niespecjalnie sympatyzujące z Kościołem niemieckie pismo „Die Welt”, w takich miejscach znalazło się siedemdziesiąt tysięcy koreańskich chrześcijan. Rezultat tego odkrycia? Zwykle nasza obojętność. I dyskusje, dlaczego nie pomagano ofiarom obozów 70 lat temu. Dyskusji, dlaczego nie pomagamy ofiarom obozów dzisiaj - raczej nie słyszymy. Zdumiewamy się, kiedy ankiety wykażą, jak wielki procent młodych Niemców nie wie, co oznacza słowo Auschwitz. Powinni wiedzieć, podobnie jak my powinniśmy wiedzieć, co to takiego Camp 22 i wiele innych nazw, takich jak Chongjin czy Hwasong. Do takich miejsc można trafić za wyznanie wiary w Ewangelię w roku 2012.
Jak najsłuszniej podnosi się dzisiaj w Polsce pytanie o to, czy chrześcijanie są traktowani we współczesnej Europie na równi z innymi mieszkańcami naszego kontynentu. Bardzo potrzebne jest domaganie się równych praw dla uczniów Chrystusa i o miejsce dla swobodnego wyznawania wiary zarówno w domu i w szkole, jak i w Sejmie Rzeczypospolitej czy telewizji. Ważne przy tym jednak, byśmy nie zapomnieli, że istnieją miejsca na Ziemi, gdzie za wyznanie wiary w Chrystusa trafia się za druty obozu koncentracyjnego wraz z całą rodziną.
Trzydzieści pięć tysięcy ludzi uciekło od początku stycznia z terenów północnej Nigerii, w większości są to chrześcijanie, donosi międzynarodowa organizacja pomocy „Kościół w potrzebie”. Zaledwie cztery tygodnie minęły od początku nowego roku 2012, a już zginęło tam 250 osób. Nic dziwnego, że pozostali zdani na łaskę losu ratują się, jak mogą. Bo nie ma za wielu tych, którzy chcieliby ich ratować.
Koreańczycy? Przecież tak daleko mieszkają. Nigeryjczycy? Tam ciągle bywają wojny, więc kogo mogą obchodzić nowe zamieszki?
Na spotkaniu z wiernymi w jednej z wrocławskich parafii usłyszałem niedawno pytanie: co możemy zrobić, aby skutecznie głosić Chrystusa we współczesnej Europie? Odpowiedziałem: zacznijmy od solidarności z Kościołem prześladowanym. Informujmy się nawzajem o dzisiejszych bohaterach wiary, o męczennikach Ewangelii różnych wyznań chrześcijańskich. Przesyłajmy sobie informacje, zdjęcia, wiadomości. Chrystianofobia zaczyna się od obojętności.
Pomóż w rozwoju naszego portalu