Odkręcamy kran i woda płynie strumieniem. Nawet nie przychodzi nam do głowy, ile obróbek technologicznych muszą przejść te miliardy kropel, poddawanych ciągłym kontrolom i monitorowaniu, a przede wszystkim zaś procesowi uzdatniania, by mogły do nas dotrzeć bezpieczne dla zdrowia. Czasem krople kapią bez potrzeby z niedokręconego kranu, a każda przejść musi długą drogę i dociera do naszych domów dzięki pracy ludzi i maszyn.
Wodociąg jak fabryka
Dla Warszawy wodę produkują trzy zakłady, z czego dwa są zlokalizowane na terenie miasta. Zakład Wodociągu Centralnego jest najstarszy. Wodociąg Praski - z trzema ujęciami infiltracyjnymi, pobiera wodę spod dna Wisły, na głębokości ok. 7 m. Najstarszym praskim ujęciem, funkcjonującym od 1964 r., jest „Gruba Kaśka”, bodaj największa studnia infiltracyjna w Europie.
Trzeci Zakład Wodociągu Północnego został uruchomiony w 1986 r. Mieści się w Wieliszewie i ujmuje wodę z Zalewu Zegrzyńskiego, co powoduje, że źródło zasilania w wodę tego zakładu jest niezależne od Wisły.
Wodociąg Praski jest najmniejszy i chyba na ogół niekojarzony przez warszawiaków z miejscem „produkcji” wody pitnej. Położony w samym sercu Saskiej Kępy, zaopatruje w wodę ok. 20 proc. mieszkańców stolicy.
Jednak pobór to dopiero początek drogi. Woda musi przejść przez cały układ technologiczny, który ją uzdatnia. Upłynie kilkadziesiąt godzin, nim dotrze do naszych kranów. Jakość wody jest normowana rozporządzeniem Ministra Zdrowia, opartym na dyrektywie UE. Parametrów tam wymienionych jest 40.
- W ramach prowadzonego przez nas monitoringu woda musi spełniać kilkanaście parametrów podstawowych - mówi Małgorzata Zabrzyjewska, kierownik Oddziału Higieny Komunalnej. Dotyczą one właściwości mikrobiologicznych i fizykochemicznych. Kontrolujemy to, co wypuszcza zakład produkcyjny i co otrzymuje odbiorca. Także Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji jest zobowiązane do kontroli. Zatem prowadzone są dwa niezależne nadzory - podkreśla.
Wodę poddaje się monitoringowi non stop, próbki są pobierane każdego dnia. To bardzo ważne, ponieważ wodociąg warszawski jest podstawowym źródłem zaopatrzenia miasta w wodę, a zanieczyszczenie w sieci, szczególnie mikrobiologiczne - groziłoby w krótkim czasie wybuchem epidemii.
Woda do badania jest pobierana z różnych miejsc. - Oprócz tych na wyjściu z 3 wodociągów są wyznaczone 63 punkty tak rozlokowane, by mieć nadzór nad całością. Próbki pobieramy w obiektach użyteczności publicznej, m.in. w przedszkolach, restauracjach, sklepach, placówkach oświatowych - informuje Zabrzyjewska.
Kranówka czy oligoceńska?
Wodę bada się też pod kątem organoleptycznym. Pierwsze, co zauważamy, to jej wygląd i zapach. Niekiedy z kranu leci rdzawo-rudawa ciecz. Zanieczyszczenie to pochodzi jednak z sieci miejskiej, ale też z rur w naszym domu - czasem z jednego i drugiego źródła. Rury bywają różnej jakości, z różnych materiałów. Generalnie stan sieci wodociągowej nie jest najlepszy.
Duże znaczenie ma też stopień poboru wody. Gdy - my i sąsiedzi - wracamy z wakacji czy też dłuższego weekendu, woda po kilkudniowej stagnacji nie ma dobrej jakości. Zbiera z rur zanieczyszczenia i osady.
Jesienią ub.r. na Koszykowej oddano do użytku nowy obiekt z ozonowaniem wstępnym i dodatkowe filtry pośpieszne. Jakie z tego wynika dobrodziejstwo? Ozon po procesie uzdatniania dość szybko się z wody ulatnia, nie pozostawiając zapachu. Dzięki zastosowaniu tej nowej technologii można było zmniejszyć również ilość chloru.
Warszawiacy bardzo lubią ujęcia wody oligoceńskiej. Mamy ich w stolicy ponad 110. Woda w ujęciach oligoceńskich jest badana przez sanepid co dwa miesiące. Zamknięcie ujęcia nie zawsze musi być wynikiem wykrycia nieprawidłowości mikrobiologicznych czy fizykochemicznych. Może to być po prostu przerwa konserwatorska.
- Jedna i druga woda odpowiada wymaganiom sanitarnym - uspokaja Zabrzyjewska. - Oligoceńska to woda głębinowa, pobierana z dużej głębokości. Surowcem zaś do produkcji tej, którą mamy w sieci, jest woda infiltracyjna - jednak powierzchniowa.
Różnica tkwi więc w systemie uzdatniania. Oligoceńskie są poddawane najczęściej uzdatnianiu polegającemu na usuwaniu żelaza i manganu. Nie ma procesów dezynfekcji wody, do których używa się związków chloru. Jednak - zdaniem Małgorzaty Zabrzyjewskiej - woda z warszawskich wodociągów chlorem już nie pachnie. W taki sposób bowiem zostały zmodernizowane ciągi technologiczne i takich używa się związków chloru, że raczej nie są one wyczuwalne przez konsumenta.
Pomóż w rozwoju naszego portalu