Reklama

Zapomniana historia

O kobiecie rzezimieszku, ukrytym w ziemi skarbie i szturmie królewskich wojsk wciąż przypominają szczątki średniowiecznego zamczyska na Wołku. Znaleźć je można nieopodal Kobiernic. Do zapomnianych ruin wiedzie oznakowana droga, którą wytyczyli miejscowi pasjonaci historii. Nic, tylko korzystać

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wzgórze Wołek, będące odnogą Bujakowskiego Gronia stało się miejscem warownym już w XIV wieku. Fortyfikację strzegącą granic Księstwa Oświęcimskiego, najprawdopodobniej wystawił tu jego suweren, książę Jan I Scholastyk (lata panowania 1321-1372). Pierwsza pisana wzmianka o jego inwestycji pojawiła się w 1396 r., a więc gdy fundatora nie było już na świecie. Mówi ona o przekazaniu zamku przez księcia Jana III swojej żonie Jadwidze. Warownia składała się wtedy z dwóch budynków mieszkalnych o powierzchni 5 x 9 m oraz 5 x 11 m, otoczonych podwójnym wałem ziemnym i kamiennym murem. Z inwestycji księcia Jana niewiele do dzisiaj zostało. Wystające z ziemi fragmenty murów, ślady fundamentów i studni - to wszystko, co można tu spotkać. Pomocą dla wyobraźni jest tablica informacyjna, na której znajduje się wizualizacja zamku z czasów jego świetności oraz zwięzła nota historyczna. Dodatkowym atutem tego miejsca jest roztaczający się ze wzgórza piękny widok na beskidzkie szczyty i dolinę Soły.
A co do faktów i legend. Do grona tych pierwszych zaliczyć trzeba szturm wojsk króla Polski Kazimierza Jagiellończyka, który zakończył się fiaskiem. Górską fortalicję próbował wtedy zdobyć nie byle kto, bo Jan Tęczyński. Atak na warownię na Wołku był częścią królewskiego planu zmierzającego przyłączyć Księstwo Oświęcimskie (będące od 1327 r. lennem czeskim) do Korony. Zbrojnie się co prawda nie udało, lecz na drodze zakupu - już tak. Minęło od tego wydarzenia nieco lat, a zamek na Wołku stał się ponoć siedliskiem zbójeckiej bandy dowodzonej przez herszta w spódnicy, Katarzynę Skrzyńską. O jej wyczynach rozpisywali się tak zacni kronikarze, jak Jan Długosz, czy Andrzej Komoniecki, wspominał o niej biskup pomezański w liście do wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego, Ludwika von Erlichshausena, a jej nazwisko figurowało w Kronice Głogowskiej, czy Kronice Ojców Bernardynów z Kalwarii Zebrzydowskiej.
A czymże ta waćpanna tak się wsławiła, że było o niej głośniej, i to bardziej nawet, niż o własnym mężu Włodku, który także zbójem był, mimo iż pochodził z rycerskiej rodziny z tradycjami (jego przodek, Mściwój, był jednym z bohaterów bitwy pod Grunwaldem). Ano grabiła i to wszystkich bez wyjątku. Nie przepuszczała chłopstwu (łupiła inwentarz), kupcom (łupiła towary), duchowieństwu (łupiła kościoły) i psuła monetę (fałszowała ją we własnej mennicy, mimo iż groziła za to kara śmierci). Ponoć robiła mieczem niczym tęgi chłop, świetnie jeździła konno, a nawet, co świadczyć może o jej niezwykłej sile, gołymi rękami naciągała cięciwę kuszy. Tak czy owak, napsuła współczesnym sporo krwi. Co ciekawe, o Katarzynie Skrzyńskiej zrobiło się na tyle głośno, że jej sprawą zajął się nawet sejm w Piotrkowie. Niewiele to jednak dało. Dopiero jakieś 16 lat później problem Włodkowej został ostatecznie rozwiązany. Wersji, co do tego, w jaki sposób do tego doszło jest przynajmniej trzy. Według dwóch pierwszych śmierć Katarzyny Skrzyńskiej nastąpiła na stosie w 1566 r., i teraz do wyboru: a) za herezję na żywieckim rynku; b) za fałszowanie monet na krakowskim rynku; c) uwaga, trzecia alternatywna wersja nie mówi za co, ale jak; Skrzyńską zamknięto w nabitej gwoźdźmi beczce i spuszczono stokiem Wołka w dół ku Sole. Jak łatwo się domyślić ten ostatni wariant ma w zanadrzu legendę o skarbie, który Katarzyna Skrzyńska ukryła w zamku i który wciąż czeka na swego odkrywcę. Jest tylko mały problem. Skrzyńska swoją rezydencję miała na górze Żar, koło Lanckorony, a Wołek, mimo iż należał do jej włości, nie bardzo był przez nią odwiedzany.
Wracając do faktów. historia zamku nad Kobiernicami nie trwała zbyt długo. W sumie niespełna dwa wieki. Warowania swój krótki żywot zawdzięcza Kazimierzowi Jagiellończykowi, który najpewniej w roku 1476 nakazał obrócić ją w perzynę. Była to kara dla jej właściciela Mikołaja Komorowskiego za popieranie króla węgierskiego Macieja Korwina.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Jędraszewski: usiłuje się niedobre ideologie wprowadzać do szkół, a nawet do serc małych dzieci

2024-04-27 09:57

[ TEMATY ]

abp Marek Jędraszewski

Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej

Abp Marek Jędraszewski

Abp Marek Jędraszewski

- Nie możemy dopuścić do tego, by żyć bez Chrystusa. Nie możemy pozwalać obojętnie na to, by Chrystusa wyrywać z naszych sumień w imię nowych ideologii i „postępowej wizji świata” - mówił abp Marek Jędraszewski 26 kwietnia podczas 40-lecia parafii i 30-lecia konsekracji kościoła św. Jana Chrzciciela w Pyzówce.

Na początku Mszy św. proboszcz, ks. Andrzej Wiktor, przypomniał historię powstania tej wspólnoty i świątyni. - Dwa pokolenia chrześcijan wyrosły z tej świątyni. I w tej niewielkiej wspólnocie, która, jak czytamy w Dziejach Apostolskich, „Trwa na modlitwie, Eucharystii, łamaniu chleba i w nauce apostołów” - zaznaczył.

CZYTAJ DALEJ

Papież jedzie na Biennale w Wenecji – Watykan i sztuka współczesna

2024-04-27 11:06

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI

Jutro papież papież Franciszek odwiedzi Wenecję. Okazją jest trwająca tam 60. Międzynarodowa Wystawa Sztuki - Biennale w Wenecji. Ojciec Święty odwiedzi Pawilon Stolicy Apostolskiej, który w tym roku znajduje się w więzieniu dla kobiet, a prezentowana w nim wystawa nosi tytuł - "Moimi oczami". Wizyta papieża potrwa około pięciu godzin obejmując między innymi Mszę św. na Placu św. Marka. Planowana jest również prywatna wizyta w bazylice św. Marka. Jak się podkreśla, papieska wizyta będzie "kamieniem milowym w stosunku Watykanu do sztuki współczesnej".

Zapraszając Włocha Maurizio Cattelana do pawilonu Watykanu na 60. Biennale Sztuki w Wenecji, Kościół katolicki pokazuje, że jest otwarty na niespodzianki. Cattelan zyskał rozgłos w mediach w 1999 roku, prezentując swoją instalację naturalistycznie przedstawiającą papieża Jana Pawła II przygniecionego wielkim meteorytem i szkło rozsypane na czerwonym dywanie, które pochodzi z dziury wybitej przez meteoryt w szklanym suficie. Budzące kontrowersje dzieło Cattelana było wystawione również w Warszawie, na jubileuszowej wystawie z okazji 100-lecia Zachęty w grudniu 2000 r. „Dziewiąta godzina” - tak zatytułowano dzieło, nawiązując do godziny śmierci Jezusa - została wówczas uznana za prowokacyjną, a nawet obraźliwą. Ale można ją również interpretować inaczej: Jako pytanie o przypadek i przeznaczenie, śmierć i odkupienie. I z tym motywem pasowałby nawet do watykańskiej kolekcji sztuki nowoczesnej.

CZYTAJ DALEJ

Prawdziwy cytat "GW"

2024-04-27 17:54

MW

15 kwietnia, a jeszcze wcześniej w wydaniu papierowym “Niedzieli Wrocławskiej” ukazał się artykuł krytykujący pomysły ustaw o liberalizacji aborcji. W artykule została zawarta wypowiedź wrocławskiego lekarza, która po decyzji naszej redakcji, została zacytowana anonimowo.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję