Zebranych przywitała wiceprezes Fundacji Maria Gmyz, która następnie poprowadziła konferencję. Chwilą ciszy zgromadzeni uczcili pamięć ofiar katastrofy pod Smoleńskiem oraz ostatnich wydarzeń w Japonii.
Jako pierwszy zabrał głos prezes Fundacji Ryszard Wichorowski, przedstawiając roczne sprawozdanie. Fundacja Centrum Wysiedlonych, której nadrzędnym celem jest upamiętnienie tragedii wysiedlenia miast i wsi Zamojszczyzny w czasie II wojny światowej, na razie działa - można powiedzieć - na rozruchu. Z uwagi na szczupłość środków własnych Fundacja nie posiada nawet własnego lokalu, nie zatrudnia pracowników i stale stara się minimalizować koszty prowadzenia działalności. Apele do władz państwowych o jakiekolwiek wsparcie dotychczas nie przyniosły rezultatów. Prezes Wichorowski podkreślił, że odzew na wysyłane apele Fundacja uzyskała od władz samorządowych Zamojszczyzny, które ze zrozumieniem starają się wspierać jej działalność. Być może dokładne uświadomienie celów, jakie stawia sobie Fundacja, przyczyniłoby się do szerszego odzewu. Ważny jest aspekt czasowy, ponieważ świadków tragicznych dla Ziemi Zamojskiej lat wojny i okupacji jest coraz mniej, więc spisanie ich wspomnień powinno nastąpić jak najszybciej.
Następnie Henryk Kąkol z Komarowa przypomniał dzieje pierwszych wysiedleń na Zamojszczyźnie, które w dniach 6-8 listopada 1941 r. objęły wsie: Huszczka Duża i Mała oraz Podhuszczka. Do niedawna historycy zaprzeczali, jakoby jakiekolwiek wysiedlenia ludności polskiej miały miejsce w okolicach Zamościa przed 1942 r. Tym większa jest zatem i ważniejsza rola Fundacji w ocaleniu pamięci o tamtych wydarzeniach, zwłaszcza że w bieżącym roku przypada ich 70. rocznica.
Wspierając zamierzenia Fundacji, wicestarosta biłgorajski Stanisław Schodziński przekazał na ręce prezesa Wichorowskiego kamerę, wyrażając jednocześnie nadzieję, że będzie ona przydatna w archiwizowaniu wspomnień i dalszej działalności Fundacji.
Przewodniczący Stowarzyszenia Dzieci Zamojszczyzny Bolesław Szymanik wręczył Zarządowi Fundacji kilkanaście egzemplarzy wydanej nakładem Stowarzyszenia książeczki o hitlerowskim obozie przesiedleńczym w Zamościu. Fundacja Centrum Wysiedlonych rozpoczęła proces dokumentacji tego obozu, zmierzając do stworzenia jego dokładnego planu. Dużej pomocy w tej pracy udzielił ks. Franciszek Greniuk, podając nazwiska osób, które były więźniami obozu. Na podstawie ich wspomnień architekci starają się odtworzyć lokalizację poszczególnych budynków i budowli obozowych, co jest niezbędne przed nakreśleniem planu.
W dyskusji radny zamojski Jerzy Zacharow poinformował, że w klasztorze redemptorystów w Zamościu znajduje się obraz przeznaczony dla Fundacji, namalowany i przekazany przez Irenę Czerską ze Stanów Zjednoczonych. Życzeniem artystki jest, aby zawisł on w siedzibie Fundacji, co stanie się, gdy taka siedziba powstanie.
Wśród wielu głosów w dyskusji przeważały pomysły działań, które wsparłyby heroiczne dzieło, jakiego podjęli się członkowie Fundacji. Postanowiono wystąpić do nauczycieli o rozpropagowanie idei ocalenia od zapomnienia wśród uczniów, którzy pomagaliby przy zbieraniu wspomnień. Członek Stowarzyszenia Dzieci Ofiar Wojny Ziemi Zamojskiej, Henryk Marczuk z Wysokiego, przypomniał, że wysiedlani w 1941 r. z rodzinnych wsi byli osadzani najpierw w zamojskim Nadszańcu. Ponieważ w tym roku przypada 70. rocznica tamtych wydarzeń, zaapelował o wsparcie działań, mających na celu ich upamiętnienie tablicą umieszczoną na ścianie Nadszańca. Wspomnieć należy, że z uwagi na nieprecyzyjne nazewnictwo w dokumentach niemieckich - Nadszaniec figurował w nich jako koszary Łukasińskiego lub Kawaler - więźniowie, którzy w nim przebywali, nie byli do niedawna uznawani za prześladowanych przez hitlerowski reżim. Nie wiadomo, ile osób przewinęło się przez Nadszaniec. Wiadomo, że były ich setki, w tym bardzo wiele dzieci, których los był najtragiczniejszy. W chwili obecnej są to osoby w podeszłym wieku, które nie wiedzą nawet, jak się o pomoc czy opiekę upomnieć.
Pomoc zaoferował także poseł na Sejm RP Sławomir Zawiślak, który podsumował konferencję. Parlamentarzysta zaapelował o wszelkie możliwe przejawy poparcia dla działań podjętych przez Fundację, z których jedno z ważniejszych to choćby najmniejsza wzmianka prasowa. „Gdy ludzie się o takim dziele dowiedzą, z pewnością nie pozostaną obojętni, zwłaszcza że czas popędza nieubłaganie”. Doceniając ogromny zapał organizatorów i cele, jakie sobie stawiają, wypada życzyć, aby apele Fundacji i osób wspierających nie pozostały krzykiem wołającego na puszczy…
Pomóż w rozwoju naszego portalu