Przedreptała swoje życie
nie unosząc nóg od ziemi
z ciężarem ołowianym
przymocowanym do grzbietu
zbolałymi plecami
jak ciepłą kołderką
od świtu do świtu osłania
kwilące kołyski
(„Moja Babcia”, Regina Rogalska)
Babciu, ty żyjesz!
Widnieje. Jeszcze szarówka, lecz już widać kontury drzew i okolicznej architektury. Przebudziłam się. Była tu przed chwilą. Czuję dotyk Jej ciepłej dłoni. Nie. To wszystko mi się śniło. Nie widziałam Jej we śnie. Zobaczyłam jedynie wielu ludzi, nie wiem, kim byli. Nie pamiętam ich twarzy. Oplątani byli łańcuchami i kajdanami. Nie wiem, gdzie Ona jest. Jestem tylko pewna, że nie ma Jej pośród tych ludzi. Pytam się siebie w myślach, ile trzeba wysiłku, aby zerwać te łańcuchy. Nagle słyszę Jej głos. Stwierdza, że nie potrzeba dużo trudu. Wystarczy choć jedno Zdrowaś Mario, a niektórym żyjącym nie chce się nawet ust otworzyć... Po niespełna dwóch miesiącach ponownie odwiedziła mnie we śnie. Miała na sobie granatową sukienkę z żorżety, tę samą, w której była pochowana. Siedziała w gościnnym pokoju. Stała choinka. Za moment mieliśmy sobie złożyć pęk bożonarodzeniowych serdeczności. Zdziwiłam się, gdyż wiedziałam w tym śnie, iż Ona już nie żyje. Spojrzała na mnie ze spokojem i rzekła: Kto spożywa Ciało i Krew Chrystusa nie umiera, lecz żyje na wieki. Po chwili dodała: Nie umiera ten, kogo kochamy.
W godzinę śmierci
Nic nie wskazywało, że coś Jej dolega. To rak wątroby. Bała się. Bardzo się bała. Cała rodzina poznała smak cierpienia, nasze godziny stały się naznaczone dotykiem Boga i dotykiem szpitalnego łóżka. Czasem Bóg daje trudne do przyjęcia łaski. Pracowałam wtedy jako pielęgniarka na oddziale chirurgii. Była moją niezapomnianą pacjentką. 5 stycznia 1998 r. Przyjechaliśmy do domu, bo medycyna zrobiła już wszystko. Kilka minut nasyciła wzrok domem rodzinnym. Nagle kilka zasapanych oddechów. Klękamy... Módl się za nami grzesznymi.. Teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen. Niech się stanie Wola Pana. A jednak ciężko pogodzić się, że wraz z Nią umarła część nas. Odeszło wspomnienie dzieciństwa, skwarnych lipców i sierpniów. Odszedł zapach świerku i karpia przy wigilijnym stole. Odszedł zapach pierogów z jagodami. Umieram i ja. Powoli. Po trochu. Jest jednak życie wieczne. Ona żyje wymiarem innej rzeczywistości. Z czasem wszystko zaczyna funkcjonować jak dawniej. Może tylko z niewielkim uszczerbkiem.
Do roli babci się dojrzewa
Żadna kobieta nie rodzi się babcią. A jednak trudno wyobrazić sobie Ją jako niemowlę, nastolatkę czy młodą kobietę. Babcie są dziś nowoczesne. Nie robią szalików na drutach. Nie lepią pierogów. Co to oznacza być babcią? To chyba nie wygląd, lecz określony zespół cech. Być babcią to być ciepłą, delikatną, troskliwą kobietą. Starsi ludzie są łącznikiem pomiędzy przeszłością a teraźniejszością. Za szybko ulatują z naszego życia. Może szkoda, że o wiele spraw nie zdążyło się zapytać: o to, jak żyło się przed i tuż po wojnie, jak wyglądały tamte lata - szkolne i domowe? Ciekawe, w co bawiły się nasze babcie po powrocie z lekcji? Czy doceniamy piękno w zwykłym życiu naszych babć? Dni mojej Babci były aż do bólu proste. Zwyczajne. Codzienne. Nie wyróżniały się niczym szczególnym. Toczyły się wokół żniwnych prac, obierania ziemniaków, pielęgnowania czworga dzieci i wnuków. Codzienna szarość dnia i rytm odtąd-dotąd. Nic wielkiego nie uczyniła. Ale może właśnie w taki sposób wielu ludzi zdobywa świętość? Nie jest wszak ona czymś zarezerwowanym dla niezwykłości, ale polega na monotonnym, może zbyt żmudnym pełnieniu woli Pana. To jest tak zwane „białe męczeństwo” - pokorne zmaganie się i umieranie własnego ja dla rodziny, której się służy. Obecne babcie mają życie łatwiejsze. Samochody. Komputery. Zmywarki. Pralki. Znają języki i noszą dżinsy. Moja Babcia była prostą, wiejską kobietą. Radosna, szczera, spontaniczna w wyrażaniu myśli i poglądów. Świat widziała bez skomplikowanych, obłudnych wizji. Może czasem pojmowała wszystko w nazbyt dziecięcy sposób. Ale może właśnie o to chodzi, by przez cale życie pozostać dzieckiem - dzieckiem Bożym? Obecnie wielu ludziom brakuje owej prostoty. Udają kogoś innego niż są. Wiele jest takich jak moja Babcia - babć żyjących i nieżyjących, którym nikt nie postawi pomnika i nikt nie odznaczy orderem. Mozolna praca, cierpliwe znoszenie zgryzot i brak wielu niezrealizowanych marzeń to trudniejsze od zrobienia błyskotliwej pseudo kariery. Rozmowy z babciami mogą składać się z ważnych gestów i słów. Mogą składać się ze słów-słońc, słów-drogowskazów, słów-przestróg. Najlepszym prezentem nie tylko w Dniu Babci może stać się rozmowa z nią. Najważniejsze, aby wnuki potrafiły zbudować swoistą sztafetę pokoleniową, sztafetę miłości, uczciwości i dobra. A za babcie nieżyjące niech wnuczki będą umiały się pomodlić i pamiętać, że one wciąż żyją: we wspomnieniach, pożółkłych fotografiach i dobrych czynach, które zostawiły. Babcie są często jak kruche figurki z drogocennej porcelany. Nie umiera ten, kogo kochamy.
Swe pogodne czoło
stawia nawet tajfunom
wsłuchana najmocniej
w najlżejsze pragnienia
Twardymi dłońmi
opatruje rany i rozdaje podarki
Chwyta promienie słońca
Moja Babcia
gorącym sercem ogrzewa
dzieci i słońce
(„Moja Babcia”, Regina Rogalska)
Pomóż w rozwoju naszego portalu