Reklama

Zmiany zamyka się w szkodliwe sofizmaty

Niedziela bielsko-żywiecka 38/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Piotr Bączek: - Czy młode pokolenie Polaków jest dziś dobrze kształcone?

Krzysztof Chodorowski: - Problem jest bardzo złożony i trudno na to pytanie odpowiedzieć jednym zdaniem. Niewątpliwie obserwujemy zjawisko obniżania się poziomu kształcenia, które jest wynikiem bardzo wielu procesów. Wyzwalane są one m.in. olbrzymią dynamiką życia społecznego, zmianami strukturalnymi w systemie oświatowym, forsowaniem stylu egzystencji ludzkiej odległego od szeroko pojętej kultury życia i liczonego w kategoriach „mieć”.

- Teraz pytanie oczywiste: czy dziś szkoła wychowuje? Czy to pytanie jest dziś oczywiste?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Tak, niewątpliwie szkoła wychowuje. Tak jak miało to miejsce w przeszłości, tak dzieje się i współcześnie. Myślę, że ta kwestia jest, a przynajmniej powinna być źrenicą działalności każdej szkoły. Natomiast sprawą otwartą pozostaje kierunek, zakres i skuteczność działań wychowawczych. Szkoła w tej materii nie może wyręczać rodziców, ale też nie może być na nich zdana. Wreszcie placówki oświatowe muszą być wyposażone w skuteczne narzędzia pracy pedagogicznej, których generowanie jest w istocie zadaniem całego społeczeństwa. Innymi słowy - musi być przyzwolenie, akceptacja dla wychowywania.

- Jest Pan z wykształcenia historykiem. Kiedy według Pana „młodzieży chowanie” było najlepsze?

- W ujęciu historycznym bardzo trudno szukać generalnej odpowiedzi. Każda epoka kryje bowiem w sobie olbrzymią ilość pozytywnych, jak i negatywnych przykładów kształcenia i wychowywania. W naszej polskiej historii osobiście najbardziej cenię to, co przyniosło w tej dziedzinie XIX stulecie - okres, w którym przekreślenie państwowości polskiej wykorzystano w wielkim trudzie do odbudowy kondycji moralnej narodu. Praca ta przyniosła wspaniały owoc w postaci niepodległej II Rzeczypospolitej oraz kontynuację tego nurtu wychowawczego, aż do wybuchu II wojny światowej.

Reklama

- Z Raportu o Kapitale Intelektualnym Polski (lipiec 2008 r.) przygotowanego przez doradców strategicznych premiera wynika, że Indeks Kapitału Intelektualnego dla dzieci i uczniów plasuje Polskę na 13. miejscu pośród 16 krajów europejskich, które objęto porównaniem. Wyniki kształcenia na poziomie podstawowym plasują nas na poziomie europejskiej przeciętnej w zakresie matematyki i nauk przyrodniczych i na drugim miejscu w zakresie umiejętności czytania. Czy naprawdę potrzebna jest reforma programowa edukacji?

- Raport ten, co warto zauważyć, oprócz Polski, Czech i Węgier objął kraje, które nie przeżyły dramatu komunistycznego totalitaryzmu i dziś są w nieco innym miejscu rzeczywistości. Dlatego punkty odniesienia, które stały się podstawą do stworzenia raportu, także obarczone są pewnymi kontrowersjami. Trudno bowiem porównać sytuację przeciętnego ucznia czy nauczyciela w Wielkiej Brytanii czy Francji z krajem, gdzie 26 proc. dzieci i młodzieży (na co wskazuje ten raport) zagrożonych jest ubóstwem, a praca nauczyciela, chociaż cieszy się wysokim (statystycznie) uznaniem społecznym, jest stale degradowana, jakkolwiek można to rozumieć. Z drugiej strony od 1989 r. upłynęło już wiele czasu i dokonania Polski w dziedzinie edukacji w tym okresie nie wystawiają naszemu pokoleniu najlepszego świadectwa. Ale jak można spokojnie mówić o problemach edukacji, jeżeli co trzecie polskie dziecko jest niedożywione?
Co do reformy szkolnictwa to należy zauważyć, że największą bolączką polskiej szkoły jest nieustanny eksperyment na żywej tkance społecznej, jaką jest najmłodsze pokolenie. Temu należy mądrze i niezwłocznie położyć kres.

- W czym upatruje Pan główne różnice w spojrzeniu na edukację z perspektywy poprzedniego gabinetu rządowego (gdy Ministrem Edukacji był Roman Giertych) a spojrzeniem obecnej ekipy rządzącej?

- Symbolem tych różnic między ekipami, nazwijmy to umownie ministrów Giertycha i Legutki oraz minister Hall są programy: z jednej strony „Zero tolerancji dla przemocy w szkole”, drugiej zaś program „Szkoła przyjaźnie wymagająca”. Fundamentalna różnica polega w tym przypadku na diagnozie stanu edukacji w szkole polskiej. Poprzednie kierownictwo kładło nacisk na stworzenie modelu szkoły bezpiecznej, skutecznie zwalczającej patologie panujące wśród uczniów, wspierającej działalność wychowawczą i wzmacniającej dyscyplinę. Kładziono także nacisk na wzmocnienie statusu prawnego nauczyciela, który stał się wtedy funkcjonariuszem publicznym. Myślano o usprawnieniu systemu nadzoru pedagogicznego tak, aby nie był on zakładnikiem samorządów. Zaproponowano wdrożenie systemu zajęć pozalekcyjnych i wycieczek do ważnych historycznie miejsc, finansowanych w dużym wymiarze przez państwo. Na plan dalszy odsuwano sprawy ewentualnej reformy programowej, wychodząc z założenia, że nie można wprowadzać zbyt często zmian, chociaż podkreślano istotne znaczenie klasycznej literatury polskiej (pamiętny spór o lektury, który miał wręcz symboliczny charakter), historii i poprawę poziomu edukacji matematycznej. Propozycje te stały się obiektem systematycznej nagonki i dezinformacji medialnej ze strony opozycji, przybierającej charakter wojny ideologicznej, w którą niewybrednie uwikłano młodzież, pod rzekomym pretekstem utraty wolności i demokratycznego wymiaru szkoły. Pamiętamy wszyscy te hasła o ministrze wrzuconym w worze do jeziora. Zastanawiające musi być to, czy młodzi manifestanci wiedzieli, że proponuje im się rolę, jaką esbecy Departamentu IV „D” MSW odegrali wobec bł. Ks. Jerzego w chwili jego śmierci w 1984 r.
Ekipa aktualnie administrująca polską oświatą stawia na dalsze reformowanie podporządkowane osiąganiu tzw. standardów europejskich, co w istocie ma zaowocować poprawą pozycji polskiej oświaty w międzynarodowych rankingach. Służyć ma temu obniżenie wieku szkolnego dzieci do lat 6, obowiązkowa edukacja przedszkolna od lat 3, obowiązkowe przywrócenie matematyki na maturze dla wszystkich abiturientów i reforma programowa. Już na początku tej drogi ministerstwo poniosło spektakularną klęskę, jaką był skuteczny opór rodziców wobec wysłania 6-latków do szkół. Matematyka na maturze nie wywołała już takiej burzy, ale można mieć wątpliwości co do wartości tego egzaminu na poziomie podstawowym, co rodzi podejrzenia zakładanej z góry obawy o wynik. Reforma programowa to szerszy problem, który oby nie był w przyszłości powodem do kolejnych bolesnych poprawek.

- Wydaje się, że obecna reforma programowa ma na celu wyeliminowanie pewnych mankamentów tkwiących w dotychczasowym systemie (np. powtarzanie tych samych treści na wszystkich szczeblach itp.). Reformę przedstawia się często jako drogę do, mówiąc umownie, innego poukładania w czasie tego, czego uczyć się będą dzieci i młodzież. Niektórzy jednak podkreślają, że za tą techniczną zmianą rozkładu treści nauczania kryje się niebezpieczeństwo zmiany światopoglądowej i wychowawczej. A ta nie idzie w dobrym kierunku. Czy zgadza się Pan z taką opinią?

- Obawiam się, że obecnie forsowane zmiany zamyka się w sofizmaty szkodliwe społecznie i w wielu kwestiach wręcz nierealne do wykonania. Towarzyszy temu pozorowanie dialogu społecznego, a ostatnio nawet poczucie dobrze wypełnionego obowiązku, co wszelkie zastrzeżenia czyni w odczuciu rządzących nieuzasadnionymi. Państwo zrzeka się na naszych oczach odpowiedzialności za edukację i wychowanie. Zagrożenia, o które Ksiądz pyta, dotyczą przede wszystkim wychowania przez nauczanie i powiedziałbym, oparte są na budowie specyficznej wrażliwości ucznia, której osią ma być postawa otwartości i tolerancji. Ciekawe stanowisko zajmuje w tej sprawie ministerstwo proponujące model wychowawczy oparty na ogólnikach przedstawionych w programie „Szkoła przyjaźnie wymagająca”. W tym sensie szkoła po reformie pozornie zmieni się na lepsze, samoograniczając swoją rolę do „kursów przygotowujących” do kolejnych egzaminów.

- Gdzie upatruje Pan największe zagrożenia realizowanych i planowanych zmian w edukacji?

- Nadal uczeń obarczony jest garbem złych decyzji w polityce oświatowej państwa. Kolokwialnie mówiąc: będzie jak dotychczas coraz więcej czasu spędzał w szkole i będzie coraz mniej umiał. Szkoła nie podoła problemom wychowawczym, ponieważ wciąż traci narzędzia do ich rozwiązywania. Pojawiają się nowe przedmioty, które rozpraszają, a nie kompensują wiedzę. Jeżeli dobrze przyjrzymy się programom nauczania i próbie ustanowienia etapu edukacyjnego 3+1 (gimnazjum i pierwsza klasa szkoły ponadgimnazjalnej) to niestety otrzymujemy efekt pogłębienia się powierzchowności zdobywanej wiedzy. Na przykładzie najbliższego mi przedmiotu, mogę stwierdzić, że wbrew przyjętym założeniom znajomość historii, zwłaszcza tej najnowszej, na co formalnie kładzie się nacisk, zmniejszy się i ulegnie infantylizacji. Poziom percepcji materiału przewidzianego programem nauczania jest bowiem inny u 14-latka, a inny u 17-latka lub 19-latka i tego nie da się zlekceważyć. I jeszcze drobna dygresja. Ministerstwo podkreślając znaczenie historii w edukacji ogłosiło rok szkolny 2009/10 rokiem historii najnowszej. Jednak przez dłuższy czas odpowiednia informacja na stronie internetowej MEN była opatrzona informacją, że inicjatywa ta związana jest m.in. z 20. rocznicą powstania pierwszego niekomunistycznego rządu (sic!!!) Tadeusza Mazowieckiego. Dziś po protestach już tej noty nie ma, ale obawa pozostała. Obawa o kształt przekazu historycznego, ale także kształt programów nauczania wszystkich przedmiotów, którym powinna rządzić prawda obiektywna. Pole indoktrynacji może się zwiększać i obejmować np. przygotowanie do życia w rodzinie albo wiedzę o społeczeństwie.

- Na ile mankamenty obecnej sytuacji w szkole wynikają z - nazwijmy to - niewydolności systemu?

- Jeżeli przez system rozumieć wysiłki państwa i różnych instytucji społecznych to niewątpliwie tak jest, że zbyt wiele działań jest determinowanych przez doraźne korzyści, sytuację ekonomiczną, interesy partykularne wąskich grup nacisku. Brakuje dalekosiężnego planu i jego konsekwentnej realizacji. Polska oświata i szkolnictwo wyższe potrzebują rozważnych działań naprawczych, a nie pustych deklaracji i zapowiedzi przezwyciężania trudności. Musi to nastąpić w autentycznym dialogu z zainteresowanymi stronami, czyli tak naprawdę z całym społeczeństwem. Edukacja jest bowiem najlepszą i najważniejszą inwestycją.

Drugą część wywiadu opublikujemy w kolejnym numerze „Niedzieli na Podbeskidziu”. Już teraz zapraszamy do lektury.

Krzysztof Chodorowski
- ur. 1966, nauczyciel historii w I Liceum Ogólnokształcącym im. Mikołaja Kopernika w Bielsku-Białej, absolwent KUL. W latach 2007-08 pracował w Kuratorium Oświaty w Katowicach na stanowisku wicekuratora. Członek Akcji Katolickiej, Nadzwyczajny Szafarz Eucharystii. Ojciec trójki dzieci

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wszyscy mamy coś z kapłaństwa

Kiedy w Wielki Czwartek otrzymuję życzenia z racji święceń kapłańskich, lubię na nie odpowiadać słowem: „wzajemnie”. Widzę czasem zdziwienie świeckich przyjaciół. W naszej ogólnej świadomości kapłaństwo dotyczy przecież wyświęconych mężczyzn, sprawujących sakramenty, głoszących Słowo Boże i zaliczonych do specjalnego stanu zwanego duchowieństwem. A przecież udział w kapłaństwie Chrystusa nie zaczyna się od sakramentu święceń, ale od chrztu świętego. To przez chrzest przyjmujemy na siebie udział w prorockiej, królewskiej i kapłańskiej misji Jezusa.

CZYTAJ DALEJ

Triduum Paschalne - trzy najważniejsze dni w roku

Niedziela legnicka 16/2006

Karol Porwich/Niedziela

Monika Łukaszów: - Wielkanoc to największe święto w Kościele, wszyscy o tym wiemy, a jednak wielu większą wagę przywiązuje do świąt Narodzenia Pańskiego. Z czego to wynika?

CZYTAJ DALEJ

Abp Gądecki do kapłanów: bądźmy otwarci na wszystkich

2024-03-28 20:06

[ TEMATY ]

Poznań

abp Stanisław Gądecki

Msza Krzyżma

Episkopat News

Abp Stanisław Gądecki

Abp Stanisław Gądecki

Mamy za zadanie uosabiać otwartość na wszystkich, coś, czego współczesne społeczeństwo nie jest w stanie pojąć. Otwartość ta wzywa nas wszystkich do zapomnienia o dzieleniu ludzi na tych, których aprobujemy, i na tych, których stawiamy poza nawiasem. Świętość Kościoła przejawia się poprzez przygarnięcie grzeszników, a nie poprzez ich odrzucenie. Daje to także nam, wyświęconym sługom Kościoła, wizję kapłaństwa pozbawioną elitarności klerykalizmu, wizję, która pozwala utożsamić się z innymi w ich bardziej i mniej udanych przedsięwzięciach - mówił podczas Mszy Krzyżma w Wielki Czwartek abp Stanisław Gądecki.

W katedrze poznańskiej koncelebrowało Mszę św. ponad trzystu kapłanów, odnawiając przyrzeczenia złożone podczas święceń. Metropolita poznański pobłogosławił oleje święte służące do udzielania sakramentów.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję