Reklama

Szkoda czasu na rozpacz

Niedziela legnicka 35/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Po wielkich powodziach, jakie nawiedziły Polskę, katastrofa dosięgła Dolny Śląsk. Na terenie diecezji legnickiej ucierpiało około 40 miejscowości. Ulewne deszcze sprawiły, że tysiące ludzi straciło swój dobytek, wielu także dach nad głową. Symbolem tej tragedii pozostaną szczególnie Radomierzyce, gdzie woda z przerwanej tamy na zbiorniku wodnym zatopiła całą niemal wieś, oraz Bogatynia, gdzie mała rzeka Miedzianka dokonała ogromnego spustoszenia. Po opadnięciu wody ukazał się obraz jak po bitwie. Rozpoczęło się wielkie sprzątanie po wielkiej wodzie.
Tereny zalane przez wodę odwiedził 13 sierpnia biskup legnicki Stefan Cichy wraz z przedstawicielami legnickiej Caritas - dyrektorem ks. Czesławem Włodarczykiem i ks. Krzysztofem Kiełbowiczem. Caritas, jako pierwsza udzieliła pomocy poszkodowanym. Bp Stefan Cichy zawiózł powodzianom nie tylko wsparcie duchowe, ale też pomoc materialną.

Radomierzyce - tu było jedno wielkie jezioro

W Zgorzelcu spotkaliśmy się z dziekanem Bogatyni ks. Janem Żakiem - naszym przewodnikiem. Wyjechaliśmy w kierunku Radomierzyc. Przed samą wioską zatrzymuje nas patrol policji. Droga zamknięta. Zjeżdżamy więc w dół. Widać pierwsze domy, ale nic nie zapowiada strasznego widoku. Jedziemy kawałek dalej i uderza nas straszny smród. Zatrzymujemy się obok namiotów, w których ulokowano sztab powodziowy oraz centrum pomocy. Wokoło ludzie, którzy uwijają się jak mrówki. Umorusani, brodzący w błocie, zmęczeni. Rozmawiamy z wójtem gminy Zgorzelec Kazimierzem Janikiem. - Mam do dyspozycji wojsko, strażaków, są harcerze, a nawet więźniowie, którzy pracują przy umacnianiu wałów nad rzeką Nysą. Nas tu nigdy nie zalewało, sam budowałem 20 lat temu te wały na Nysie - mówi Wójt. Katastrofa nadeszła jednak z zupełnie innej strony. Na małej rzece Witka, kilka kilometrów wyżej położony jest zbiornik wodny elektrowni Turów. Wały na tej tamie nie wytrzymały naporu wody. Ponad 5 milionów mł ruszyło w dół, zalewając Radomierzyce, Koźlice, a potem i Zgorzelec. - Tu było jedno wielkie jezioro - opowiada Wójt - z 80 domów uratowały się tylko 4, reszta była całkowicie pod wodą. Ucierpiał również Ośrodek Kultury, zalana została biblioteka i kościół. W kościele było ponad 1, 6 metra wody. Pytam sprzątającej na podwórku kobiety jak wysoko była woda, ze łzami w oczach, nic nie mówiąc, pokazuje tylko palcem mokrą linię sięgającą dachu. Po drugiej stronie drogi grupa mężczyzn z ciężkim sprzętem usuwa śmierdzący szlam z ogrodu i podwórka. Wszędzie widać pospolite ruszenie. We wszystkich domach praca wre. Pootwierane okna, słychać dźwięki wiertarek, młotków, przecinaków. Zbijać trzeba tynki, bo wilgoć jest wszędzie. Zanim zacznie się remonty, trzeba osuszyć ściany. Koło domów, wzdłuż drogi prowadzącej przez wieś sterty mebli, sprzętu, śmieci. Woda zalała i zniszczyła wszystko, nic nie nadaje się do użytku. Przez otwarte okna widać puste pomieszczenia. Wójt mówi: - Pomoc idzie z całej Polski, pomagają też Niemcy, choć i oni też ucierpieli, bo granica państwa jest kilkaset metrów dalej. Z Niemiec i ze Szwajcarii idą osuszacze, jedzenia mamy pod dostatkiem. Teraz trzeba tylko czasu. Najważniejsze, że mamy już wodę i prąd.
Idziemy z Księdzem Biskupem w stronę kościoła. MIjamy ludzi z taczkami, łopatami. Nikt nie czeka, nikt nie załamuje rąk, nie biadoli. To jest niezwykłe, że ludziom szkoda czasu na rozpacz, choć na pewno ona gdzieś w sercu jest. Przed kościołem spotykam Pana kościelnego. - Jak zobaczyłem, co zaczyna się dziać, zdążyłem tylko samochód odprowadzić na górkę.- wspomina - Jak wracałem, wodę miałem już po pas. Boże, żebym tylko do domu doszedł - modliłem się w duchu. Pomyślałem, że w domu będę bezpieczny. A tu z wielkim hukiem woda wyrwała drzwi, zdążyłem jeszcze otworzyć okno, żeby przelewała się przez dom i to już wszystko. Takiego czegoś w życiu nie widziałem. Bogu dziękuje, że nie było tu synowej i wnuków. Do końca życia nie zapomnę też ryku zwierząt, które niosła woda.
Pan kościelny, jak zresztą i pozostali mieszkańcy, podkreśla jedno: - Dziękujemy Bogu za dwie rzeczy, że nie stało się to w nocy, bo byłby tutaj jeden zbiorowy pogrzeb i za to, że żyjemy. Z pomocą ludzi da się odbudować wszystko.
W Radomierzycach nikt z mieszkańców nie ucierpiał. Niestety, zginął strażak z OSP Gronów. Dochodzimy do kościoła. Na zewnątrz powynoszone ławki, klęczniki, zalany konfesjonał. Sztandary, ornaty, księgi liturgiczne, wszystko pokryte szlamem. Ks. Andrzej Wardawa, proboszcz, prowadzi nas do środka. Kościół jest pusty, dosłownie. Strażacy już usunęli szlam. Zaduch i smród okropny. Jeszcze wiele czasu upłynie, zanim kościół doprowadzi się do porządku. Biskup Cichy przywiózł ornaty i księgi liturgiczne. Przywiózł też pieniądze, które się przydadzą na najpotrzebniejsze rzeczy. Te pieniądze zebrali pielgrzymi idący do Częstochowy. Pomoc finansową przywiózł też dyrektor legnickiej Caritas. Ks. Wardawa podkreśla, że ludzie doceniają pomoc, jaka idzie z całej Polski. -To daje poczucie, że nie są sami, dzięki temu nie tracą nadziei na normalne życie.
Jedziemy dalej. Przez Niemcy, bo nie ma innej drogi, docieramy do Sieniawki. Proboszcz - ks. Zbigniew Korab prowadzi nas do kościoła. Po schodkach idziemy w dół, tu było ponad 2, 5 metra wody. Woda zalała nawet Tabernakulum. Strażacy przy pomocy sprzętu oczyścili kościół z mułu. Teraz kobiety i mężczyźni usuwają tę wodę wiadrami i szmatami. Na przykościelnym cmentarzu groby w mule i szlamie.

Bogatynia - krajobraz jak po bitwie

Jedziemy do Bogatyni. Na wzgórzu przed miastem wita nas burmistrz Andrzej Grzmielewicz. Przedstawia Księdzu Biskupowi aktualną sytuację w mieście. Bogatynia położona jest na wniesieniach, w dole - przez sam środek miasta - płynie rzeka Miedzianka. Samochodami terenowymi docieramy nad rzekę. Naszym oczom ukazuj się widok jak po bombardowaniu. Tutaj widać już nie stosy, ale góry śmieci. To nie tylko to, co z domów zostało wyrzucone, ale to wszystko, co przyniosła rzeka. Kamienie, drzewa, deski, fragmenty dachów, samochody. Podjeżdżamy pod blok mieszkalny tuż nad rzeką, przy którym pracuje grupa ludzi. Umorusani, ubłoceni. Dom się ostał, ale piwnice zalane szlamem i brudem. Trzeba wszystko wynieść, wyczyścić. Jedna z mieszkanek mówi, że o powodzi dowiedziała się z telewizji, gdyż była na wczasach. Od razu wsiadła w samochód. Jednak nie od razu można się było dostać do miasta, bo przejazdu nie było. Wreszcie udało się przez Czechy. - Jak dojeżdżaliśmy do domu przez niezalaną część miasta, myśleliśmy, że w telewizji chyba przesadzają, bo nic strasznego nie widać. Ale kiedy dotarliśmy tutaj, szok! Teraz pomaga nam straż pożarna i wojsko. Znajomi przyjeżdżają i przywożą nam żywność, wodę, środki chemiczne do sprzątania.
Ale jest też druga Bogatynia, dodają kobiety. - Z tej pięknej, czystej strony, zza rzeki, przychodzą ludzie z pieskami, na spacer, robią nam zdjęcia jak małpom w cyrku. Ale pomocy nie proponują.
Niestety, w obliczu tragedii nie brakuje takich postaw, choć nie są one powszechne. Byli też i tacy, którzy oferowali pomoc za pieniądze. Byli i tacy, którzy próbowali dorobić się na krzywdzie ludzkiej, np. sprzedając chleb za 20 zł, czy wodę mineralną za 10. To jednak złe wyjątki. Najgorsze były pierwsze dni. Teraz pomoc jest dobrze zorganizowana i niczego nie brakuje, no może z wyjątkiem narzędzi do pracy, ale i te już są w drodze. Naprzeciw bloku, po drugiej stronie ulicy, tuż nad brzegiem rzeki, stoi, albo leży, trudno określić, wrak samochodu, poskręcany jak puszka po piwie. Można sobie tylko wyobrazić siłę żywioły.
Jedziemy dalej, w górę rzeki. Widok coraz bardziej przerażający. Ta część miasta jest, czy raczej była zabytkowa. Piękne domy, tzw. „pruski mur”, większość z nich była (była!) odnowiona. Przejeżdżamy obok jednego, którego piękny nowy czerwony dach jest już na ziemi. Z tego domu nic już nie będzie. Po wielu domach, jak mówi Burmistrz pozostała jedynie wielka dziura, po niektórych fundamenty, albo resztki murów. Zburzonych zostało 37 budynków, o losie wielu innych trudno jeszcze przesądzać, bo nie ma ekspertyz budowlanych. Pewnie niektóre z nich nie będą już nadawały się do remontu. Zatrzymujemy się przy moście. Burmistrz mówi, że „najpierw należy wprowadzić rzekę ponownie do jej koryta, odbudować brzegi, mury oporowe, dopiero później zabierzemy się do innych prac”. Z Księdzem Biskupem stoimy w miejscu, w którym przed powodzią była nowa droga, teraz zionie ogromna dziura. „Wydaliśmy na tę drogę 5 milionów” - mówi Burmistrz. Wszędzie pełno wojska, strażaków. Tutaj gapiów nie ma, wszyscy pracują. Zatrzymujemy się obok domu, przy którym krzątają się właściciele. Nie widać na ich twarzach rozpaczy, chociaż 1/3 ich domu porwała woda. - Proszę księdza, damy radę, odbudujemy. No bo co mamy robić, załamać się? Co to da? Mamy zdrowe ręce, dzieci są chętne do pracy. Będziemy tu nadal mieszkać! - mówią.
Ogromne wyrazy uznania należą się Burmistrzowi za organizację pomocy. Ogromne wyrazy uznania i wdzięczności należą się także wszytskim ludziom dobrej woli. - Bez tej pomocy nie dalibyśmy rady - dodaje. Burmistrz. - Dziękujemy Bogu za to, że żyjemy i za to, że to nie stało się w nocy, tu było 7 metrów wody (gdy normalnie woda w rzece nie sięga wyżej kolan).
Burmistrz Bogatyni stwierdza, że jest dumny z mieszkańców miasta, zarówno tych, którzy są poszkodowani i wzięli się teraz do pracy, jak i tych, którzy pomagają jak mogą. Ale i mieszkańcy miasta ciepło i życzliwie mówią o Burmistrzu. Widać to, kiedy idziemy po zwałowiskach śmieci, między stertami kamieni i spotykamy pracujących ludzi.
Dojeżdżamy samochodem do sali gminnej, gdzie znajduje się centrum udzielania pomocy. Róg budynku oderwany przez wodę. Budowlańcy zabezpieczyli konstrukcję drewnianymi podporami, żeby nie runęła. W środku woda mineralna, środki czystości, żywność - tego jest bardzo dużo. Starsza pani, która już od kilku dni nieprzerwanie pomaga informuje, że teraz najbardziej potrzeba taczek, łopat i metalowych grabi. - Taka pomoc też już jest w drodze - dodaje natychmiast ks. Czesław Włodarczyk, dyrektor legnickiej Caritas. - Pierwsze transporty z Caritas wyruszyły już w sobotę wieczorem, w dniu tragedii i płyną ciągle. Jest też pomoc finansowa, dzięki wpłatom na konto Caritas.
Teraz jedziemy do kościoła Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, gdzie Ksiądz Biskup wraz z Księżmi z dekanatu odprawi Mszę św. w intencji powodzian i tych, którzy pracują przy usuwaniu jej skutków. Przy kościele w salce parafialnej kolejne centrum pomocy Caritas. Przychodzi wiele osób, bo i darów jest mnóstwo. W homilii bp. Cichy podkreślił, że wobec tej tragedii nikt nie pozostaje obojętny. To wielkie doświadczenie, ale dzięki solidarności ludzkiej i niesionej pomocy można przywrócić wiarę i nadzieję. - Przed Bogatynią i mieszkańcami 40 innych miejscowości jest czas trudny, czas próby. Trzeba zrobić wszystko, aby ludzie mogli godnie mieszkać, pracować, uczyć się, świętować i odpoczywać. Wszyscy mamy świadomość, że pomoc poszkodowanym dalej powinna być udzielana. Najsłabsi powinni najbardziej doświadczyć pomocy. Dlatego tutaj jestem - mówił o tej wizycie bp Cichy. W specjalnym komunikacie, który był odczytany we wszystkich parafiach diecezji legnickiej, bp Cichy raz jeszcze wyraził wsparcie dla poszkodowanych i podziękował wszystkim, którzy do tej pory pospieszyli z pomocą i zaangażowali się w pomoc powodzianom. Prosi też o pomoc długofalową. Po zakończeniu prac porządkowych trzeba będzie zabrać się do remontów i odbudowy, a na to będą potrzebne ogromne środki. Zróbmy zatem, co w naszej mocy, aby marzenie rodziny z uszkodzonego domu (i setek innych osób) spełniło się: „Ja tu mieszkam 50 lat i chcę tu mieszkać dalej, mam nadzieję, że Bogatynia odbuduje się, że będzie tu jak dawniej”.

Relacje z wizyty bp. Stefana Cichego na dotkniętych przez powódź terenach, rozmowy z ludźmi oraz zdjęcia są dostępne na stronie Radia Plus Legnica www.legnica.fm

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Milewski: nie możemy ustawać w głoszeniu Ewangelii

2024-04-25 19:23

[ TEMATY ]

Ewangelia

bp Mirosław Milewski

Karol Porwich/Niedziela

Wielu powie, że głoszenie Ewangelii to niemożliwe zadanie. Trzeba nam jednak ją głosić i się nie zniechęcać, choć przeszkód i problemów tak dużo - uważał bp Mirosław Milewski w Nasielsku w diecezji płockiej, w święto św. Marka Ewangelisty. Zachęcił także wiernych, aby „pozostawali wierni sobie i wierni Bogu”.

W święto św. Marka Ewangelisty, ucznia Pana Jezusa, towarzysza św. Piotra i św. Pawła, apostoła - misjonarza, bp Milewski stwierdził, że dzięki jego Ewangelii poznajemy czyny miłości Boga wobec ludzkości. Naoczny świadek życia Jezusa swoją księgę zaadresował do ludzi do środowiska chrześcijan, którzy nie urodzili się Żydami. Symbolem ewangelisty stał się skrzydlaty lew, zwierzę symbolizujące potęgę i działanie, moc i odwagę, siłę ducha.

CZYTAJ DALEJ

Rozważania na niedzielę: gasnący antychryst

2024-04-26 11:28

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

Mat.prasowy

W odcinku odkryjemy historię tragicznego życia i upadku Friedricha Nietzschego, filozofa, który ogłosił "śmierć Boga", a swoje życie zakończył w samotności i obłędzie, nazywając siebie "biednym Chrystusem

Chcę Ci pokazać , jak życiowe wybory i niewiedza mogą prowadzić do zgubnych konsekwencji, tak jak w przypadku Danniego Simpsona, który nie zdając sobie sprawy z wartości swojego rzadkiego rewolweru, zdecydował się na desperacki napad na bank. A przecież mógł żyć inaczej, gdyby tylko znał wartość tego, co posiadał. Przyłącz się do naszej rozmowy, gdzie zagłębimy się w znaczenie trwania w jedności z Jezusem, jak winna latorość z krzewem, i zobaczymy, jak te duchowe związki wpływają na nasze życie, nasze wybory i naszą przyszłość.

CZYTAJ DALEJ

Fatima: z gajów oliwnych należących do sanktuarium pozyskano w 2023 roku 13 ton oliwy

2024-04-26 19:58

[ TEMATY ]

Fatima

oliwa

gaj oliwny

Ks. dr Krzysztof Czapla

Z położonych na terenie Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Fatimie, w środkowej Portugalii, gajów oliwnych pozyskano w 2023 roku około 13 ton oliwy, podały władze tego miejsca kultu, na terenie którego znajdują się tysiące drzew oliwki europejskiej.

Jak poinformowała Patricia Duarte z władz portugalskiego sanktuarium, w minionym roku zanotowano mniejsze zbiory oliwek, co było równoznaczne ze zmniejszeniem pozyskanej ilości oliwy z pierwszego tłoczenia. Dodała, że w latach najlepszego urodzaju z należących do sanktuarium fatimskiego gajów pozyskiwano rocznie surowiec, z którego wytwarzano do 30 litrów oliwy. Duarte sprecyzowała, że oliwa kierowana jest w Fatimie do placówek należących do sanktuarium i służy miejscowym placówkom przyjmującym pielgrzymów na ich własne potrzeby.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję