Reklama

Gościszów silny rodziną i pečenicą

Nowogrodziec to gmina specyficzna. Po II wojnie światowej tylko dwie wsie zasiedlili tutaj osadnicy z Kresów, resztę - polscy reemigranci z ówczesnej Jugosławii. Wśród wsi zamieszkiwanych przez reemigrantów miejsce szczególne zajmuje Gościszów, w którym odbywa się do dziś Święto Pečenicy. W parku podworskim pieczone są wówczas na kiju całe świnie - to owa pečenica. W tym roku wśród gości spotkaliśmy miejscowego proboszcza - ks. Ryszarda Jerie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pobożni, pracowici, rodzinni - charakteryzuje parafian Ksiądz Proboszcz. - Dam przykład, jacy to dobrzy i rodzinni ludzie. W pewnej rodzinie źle się działo, kobieta wyjechała do Niemiec, ojciec został sam z pięciorgiem dzieci. Niestety, zmarł. Gdzie indziej byłby pewnie problem: co z dziećmi, ale nie u nas! Jeszcze tego samego dnia dzieci zabrały do domu nauczycielki i zaczęły wychowywać jak swoje. Kobieta, która porzuciła potomstwo, potem przyjechała, zaczęła go szukać najpewniej dlatego, że liczyła, iż w Niemczech będzie dostawać na nie dodatek. Związała się tam z mężczyzną. Wieś dzieci nie oddała. W ogóle tutejsze rodziny były wielodzietne, dziś to się już trochę zmieniło.

Ślogi też zabrali na wędrówkę ludów

To, że Gościszów jest silny rodziną, widać świetnie właśnie podczas Święta Pečenicy. W kilku miejscach pieką się na wolnym ogniu świnie, a obok biesiadują całe rodziny, m.in. rodzina Łaniochów. Pomysłodawcą tej imprezy był Jan Łaniocha, zmarły rok temu. Gromadził sprzęty gospodarstwa domowego, które jego rodacy wyjeżdżając z Bośni zabrali ze sobą na tzw. ziemie odzyskane, m.in. maszynkę do siania kukurydzy, pług, szatkownicę do kapusty, mielnice do obróbki lnu, przetak do przesiewania zboża i ślogi do wbijania kołków. Śloga to rodzaj tłuczka z drewna, dużych rozmiarów. To jak duże musiały być kołki, które nimi wbijano? Aleksandra Łaniocha tłumaczy, że chodzi o kołki w... płotach. Zabierano co się da, choć z Jugosławii do Polski droga daleka, ale jak żyć z uprawy roli, gdy nie ma sprzętów?
Kolekcja powstała przy pomocy żony pana Jana - Aleksandry. Pani Aleksandra jest duszą towarzystwa. Śpiewa w zespole prezentując folklor polski z Galicji i bośniacki. Jest ze sceną za pan brat - widać to z jej popisu z koleżanką, gdy wcielają się w dwie wesołe kumy.
Ta scenka świadczy, że ludzie znają się tu od pokoleń, świetnie się ze sobą czują, są wspaniale zintegrowani. Charakterystyczne: pomysł, żeby organizować Święto Pečenicy, to pomysł oddolny a nie urzędniczy - wspomnianego Jana Łaniochy. Czeka się na niego tu cały rok i przygotowuje się, zbierając np. jesienią jabłka, śliwki i inne owoce na napoje wysokoprocentowe, które muszą przecież swoje odstać, żeby nabrać mocy.
- Gościszów jest wyjątkowy, bo tu osiedli ludzie z jednej wsi - Nowego Martyńca. Natomiast w większości pozostałych wsi, zamieszkałych przez reemigrantów z byłej Jugosławii, są już ludzie z różnych miejscowości - mówi burmistrz Nowogrodźca Marek Relich.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Podole było przeludnione

Aleksandra Łaniocha: - Nasi pradziadowie wyemigrowali do Bośni z Podola, bo było przeludnione. Osiedli w Odpoczywalce, Nowym i Starym Martyńcu. Ile wykarczowali lasu, tyle mieli pola ornego. Wielu naszych umarło, bo nie było opieki lekarskiej. Gdy wybuchała II wojna światowe, nasi poszli do serbskiej partyzantki. Bo Serbowie byli antyhitlerowcami. Dobrze, że poszli. Bo trzeba było walczyć z wrogiem. Po wojnie patrzono na nas w Jugosławii z szacunkiem. Polski dywizjon tak się świetnie spisał, że Tito chciał nam dać znakomite ziemię w Sławonii, ale nasi postanowili wrócić do Polski. Namawiali do tego wysłannicy polskiej ambasady. Na ziemiach odzyskanych czekają na was wygodnie domy, żyzne pola - kusili. Nikt nikogo nie przymuszał do wyjazdu. Ci, co chcieli, zostali na ojcowiźnie. Bo niektórzy bali się jechać w nieznane. Przyjechałam na Dolny Śląsk w 1946 r., towarowych wagonem, mając cztery lata.
Tak trafili na Dolny Śląsk nie tylko polscy przesiedleńcy z Jugosławii i Rumunii, ale i z Kresów wschodnich Polski, m.in. ze Lwowa, Stanisławowa, Wilna, Grodna.

Śpiewali i groch łuskali

W Gościszowie reemigranci z Jugosławii trzymali się razem, więc udało się zachować zwyczaje. Stare pieśni przechodziły z matki na córkę, m.in. podczas prac polowych i gospodarskich. Śpiewano je, żeby nadać pracy odpowiedni rytm. I żeby czas się nie dłużył. Podczas łuskania grochu, darcia piór, peruszania (obierania z łusek pokrywających kolbę) kukurydzy, której uprawiano w Bośni bardzo dużo i robiono z niej mąkę, dlatego w menu tamtejszych Polaków było dużo potraw kukurydzianych, mamałyga, gołąbki z kaszą kukurydzianą i placki kukurydziane.
Na wspólnym muzykowaniu spotykano się też w domach. Na przykład w domu rodzinnym Małgorzaty Potockiej, której mama lubiła śpiewać, a ojciec był organistą, więc muzyka była miłym gościem w ich domu. Zrodził się pomysł, żeby założyć zespół. 28 lat temu zarejestrowała go Franciszka Misiewicz. Tak narodziły się „Gościszowianki”, w którym występuje m.in. Małgorzata Potocka i Aleksandra Łaniocha. Działają przy nim dwa zespoły: „Herody” i „Małe Gościszowianki”. W pierwszym występują chłopcy, w drugim dziewczęta. Oba prowadzi Małgorzata Potocka.

Reklama

„Herody” od pokoleń

Nazwa zespołu „Herody” wzięła się od spektaklu bożonarodzeniowego, który w Gościszowie wystawiono po raz pierwszy w latach 50. XX wieku, więc wkrótce po przybyciu na Dolny Śląsk Polaków z ówczesnej Jugosławii (dziś to teren Bośni). Alojzy Hyjek (zmarł jesienią ub. roku), który go wyreżyserował, oparł się na scenariuszu, który Polacy zabrali do Bośni z Galicji, a potem na Dolny Śląsk i pilnują go, jak źrenicy oka, bo to skarb, namacalny dowód ciągłości kulturowej, jedno ze świadectw pochodzenia przodków. W Gościszowie „Herody” wystawia już czwarte pokolenie, ile grało w nich w Bośni - trudno dziś nawet policzyć. Za to wiadomo, że reżyserią „Herodów” w Jugosławii trudnił się Wojciech Hyjek, ojciec Alojzego.
W Kazimierzu nad Wisłą, podczas Ogólnopolskiego Konkursu Kapel i Śpiewaków, jednym z najbardziej renomowanych imprez tego typu w Polsce, „Gościszowianki” zdobyły m.in. dwukrotnie pierwsze miejsce za widowiska. - Białe głosy - komplementują je jurorzy.

Reklama

Smętnie, ale pięknie o Polsce

A śpiewają „Gościszowianki” m.in.: „Opowiedz mi kukułeczko o Polsce nowineczkę. Opowiem ci nowineczkę, oj nowinkę, nowinę, że niejeden ojciec, matka zapłacze za swym synem. Niechaj oni się nie martwią i niech oni nie płaczą, na Józefa ta dolinie, tam się z nami zobaczą”. Co znaczy: nie płacz nad synem, bo z czasem spotkamy się razem w niebie, na zielonych łąkach Pana Boga. Słowa piękne i wstrząsające. Liryczna opowieść z czasów I wojny światowej, gdy Polacy walczyli pod sztandarami austriackiego cesarza. Walczyli, bo musieli, będąc jego poddanymi.
- Dziadek mojego męża pisał do babci z frontu, że marzy choćby o kartoflach z kaszą. To było dziadowskie jedzenie, ale wtedy ludzie umierali z głodu - mówi Aleksandra Łaniocha.
Ale i w czasie pokoju bywało ciężko Polakom w Bośni, bo chleb w górskich glebach rodzi się z trudem. Tamtejsza kuchnia, choć prosta, była jednak urozmaicona. I smaczna. Grube pajdy chleba własnego wypieku z masłem, ciasta, pierogi, płaty pečenicy, pita na wiele sposobów - najczęściej z nadzieniem z dyni lub sera, więc albo na słodko, albo na kwaśno. Tak prezentuje się stół „Gościszowianek”, gdy dają pełen pokaz folklorystyczny.

Radosna flaszka

Czasem na stół wjeżdża też butelka, która ponoć jest dobra na smutki, ale w południowym klimacie kojarzy się głównie z chwilami radosnymi. W Jugosławii winogron w bród, więc i rakija i wina tam przednie. Chusteczka przykrywająca czoło, bluzka na stójeczce, zapaska, kwiecista spódnica - strój Polki z Bośni jest prosty, dlatego „Gościszowianki” na pokazy stylizują go na bogatszy. Jednak podczas festiwali, gdy w jury zasiadają etnografowie, wszystko jest po Bożemu. Gdy trzeba, panie występują nawet boso.
Co ciekawe, polskie pieśni galicyjskie i pieśni bośniackie śpiewają w Gościszowie też ludzie młodzi. Talenty wyłapuje Małgorzata Potocka. W szkole.
Rodzin, które są spoza byłej Jugosławii, można policzyć w Gościszowie na palcach jednej ręki. To niejedyna wieś w rejonie Bolesławca, w której po II wojnie światowej osiedli reemigranci z Bałkanów, ale tylko w Gościszowie organizowane jest „święto pečenicy” - zawsze w pierwszy weekend lipca. Ale czas szybko popłynie i nie obejrzymy się, jak przyjdzie Boże Narodzenie, więc wkrótce na wielu przeglądach będzie można zobaczyć „Herody” z Gościszowa. Tego typu imprezy robią na Dolnym Śląsku furorę, a największą renomą cieszy się Festiwal Tradycji Dolnego Śląska, organizowany przez Urząd Marszałkowski Dolnego Śląska. Kolejny odbył się 24-25 października 2009 r. we wrocławskiej operze. „Gościszowianki” też wystąpiły.

2010-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Całun Turyński – badania naukowe potwierdzają, że nie został wyprodukowany

2024-03-28 22:00

[ TEMATY ]

całun turyński

Adobe.Stock

Całun Turyński

Całun Turyński

W Turynie we Włoszech zachowało się prześcieradło, w które według tradycji owinięto ciało zmarłego Jezusa - Święty Całun. W ostatnich latach tkanina ta została poddana licznym, nowym badaniom naukowym. Rozmawialiśmy o tym z prof. Emanuelą Marinelli, autorką wielu książek na temat Całunu - niedawno we Włoszech ukazała się publikacja „Via Sindonis” (Wydawnictwo Ares), napisana wspólnie z teologiem ks. Domenico Repice.

- Czy może pani profesor wyjaśnić tytuł swojej nowej książki „Via Sindonis”?

CZYTAJ DALEJ

Kościoły z całej Polski biorą udział w tegorocznej edycji Nocy Konfesjonałów

2024-03-29 11:56

[ TEMATY ]

noc konfesjonałów

Karol Porwich/Niedziela

W Wielkim Tygodniu w 100 kościołach księża będą spowiadać do północy lub przez całą noc w ramach 14. edycji nocy konfesjonałów. Akcja ma umożliwić spowiedź wiernym, którzy z różnych powodów nie mogą w dzień przystąpić do sakramentu pokuty i pojednania.

Udział w akcji Noc Konfesjonałów polega na zorganizowaniu dodatkowej spowiedzi w Wielkim Tygodniu i zgłoszeniu udziału kościoła w serwisie nockonfesjonalow.pl - poinformował w komunikacie przekazanym w czwartek PAP koordynator akcji ks. Grzegorz Adamski.

CZYTAJ DALEJ

Słodko - gorzka wspólnota

2024-03-29 15:18

Dziar

Tę nazwę dla duszpasterstwa osób rozwiedzionych i żyjących w związkach niesakramentalnych zaproponował ks. Marian Fatyga, opiekujący się środowiskiem od 2023 roku.

- Chodzi o dużo gorzkich doświadczeń osłodzonych myślą, że i dla nas, mimo sytuacji, w jakiej się znajdujemy jest nadzieja, że nie jesteśmy straceni w oczach Boga – mówi Niedzieli Anna Wira, która wraz z mężem Piotrem jest we wspólnocie od 2002 roku.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję