Reklama

Naród ginie, gdy brak mu męstwa

Niedziela przemyska 23/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W dużej mierze sami jesteśmy winni naszemu zniewoleniu, gdy ze strachu albo dla wygodnictwa akceptujemy zło, a nawet głosujemy na mechanizm jego działania. Jeśli z wygodnictwa czy lęku poprzemy mechanizm działania zła, nie mamy wtedy prawa tego zła piętnować, bo my sami stajemy się jego twórcami i pomagamy je zalegalizować”.
Te słowa Jurek wypowiedział w maju 1984 r. Miał wtedy przed sobą pięć miesięcy życia. Gdy cztery lata wcześniej zamieszkał w parafii pw. św. Stanisława Kostki w Warszawie, miał niespełna 33 lata. Kilka miesięcy mniej, niż ja teraz…
W czasie, kiedy wokół Niego gęstniała ubecka sieć, mnie fascynowały wożone pociągami przez Zagórz czołgi. Miałem żal do rodziców, że nie wolno mi było bawić się dłużej na zewnątrz z powodu „jakiejś godziny”. Żałowałem też trochę panów w mundurach, marznących i grzejących się przy pomysłowo rozpalanych w beczkach ogniskach. I nie rozumiałem, dlaczego zrobiono mi w domu awanturę z powodu malowanego po zeszycie, a podpatrzonego na jednym z murów „P” z kotwicą. Nie miałem zielonego pojęcia co to znaczy, ale symbolem byłem zachwycony.
Kilka lat później wszyscy zaczęli nagle powtarzać, że coś się nareszcie skończyło. Jak dla mnie, nie zmieniło się nic. Może to z wrodzonej przekory, a może z prostej obserwacji, że od zaklinania rzeczywistości i udawania, że „od teraz jest inaczej” - inaczej nie będzie. Mijały kolejne lata. Widziałem, jak ci sami ludzie, którzy kazali mi godzinami czekać od bladego świtu w zdehumanizowanej i tragikomicznej kolejce po kilogram cukru lub jedną konserwę, niemal z dnia na dzień zaczynali sprzedawać kolorowe pisemka, gumy do żucia i kupować zagraniczne samochody. Ci sami ludzie, na których łaskę i niełaskę byłem zdany jako szczeniak uczepiony matczynej spódnicy, z tą samą arogancją zasiedli na urzędach w Zagórzu i Sanoku. Jako nastolatek, „załatwiający” swoje pierwsze sprawy w instytucjach państwowych, nie miałem tej odwagi, co dzisiaj. Zaciskałem pięści i jedynie w duchu odszczekiwałem pławiącemu się bez skrępowania w peerelowskim absurdzie urzędnikowi: „Kim ty człowieku jesteś, do jasnej cholery! Masz mi pomóc, a nie mną pomiatać!...”.
„Niech będzie nam ostrzeżeniem świadomość, że naród ginie, gdy brak mu męstwa, gdy oszukuje siebie, mówiąc, że jest dobrze, gdy jest źle, gdy zadowala się tylko półprawdami” (maj 1984).
Przez rok przejeżdżałem lub przechodziłem codziennie, czasem kilka razy, obok kościoła na Żoliborzu. Od czasu do czasu tam wstępowałem. Stawałem na chwilę z boku lub siadałem na ogrodzeniu. Miałem przed oczyma obraz Papieża klęczącego przy nagrobnym krzyżu, pod którym spoczywa Jerzy, a który jest zwieńczeniem różańca ułożonego z polnych kamieni. Podchodziłem do tego krzyża, kładłem na nim rękę i mówiłem cicho: „Pomóż…”. Kibicowałem będącemu na ukończeniu muzeum. Nie znałem dobrze Jego biografii. Nie musiałem. Powietrze aż kipiało Jego obecnością.
W tym samym czasie z przerażeniem patrzyłem na moich rówieśników, z którymi włóczyłem się po warszawskich uczelniach, redakcjach i salonach. Wielu z nich wypranych kompletnie z wartości, przyzwoitości, o jakimkolwiek etosie nie wspominając. Ludzi, którzy na moich oczach wchodzili w administracyjny i medialny krwioobieg. Ludzi bez kośćca, będących dziecinną igraszką i przydatną pomocą dla dobrze ugruntowanego aparatu z poprzedniej epoki. To oni dzisiaj piszą legislacyjne gnioty i dyletanckie teksty. To oni organizują wiece i parady. To oni, wierzący w układy i karty kredytowe, są dziś mackami orwellowskiej poczwary, co rusz zapominającej się upudrować. Tej samej, która masakrowała i mordowała. Tej samej, która wrzuciła Jurka do Wisły, wcześniej go torturując i przywiązując Mu do nóg worek z kamieniami.
„Krzyż to brak prawdy. Prawda ma w sobie znamię trwania i wychodzenia na światło dzienne, nawet gdyby starano się ją skrupulatnie i planowo ukrywać” (wrzesień 1982).
- Nie uchroniliśmy go.
- Co mogliśmy zrobić?
- Nie uchroniliśmy go!...
- A może tak miało być?...
Ten dialog robotników i przyjaciół Jurka, zaczerpnięty z filmu „Popiełuszko. Wolność jest w nas”, kończy się psalmem człowieka na cześć Bożej Opatrzności. Oznacza to, że Jerzy dobrze się sprawił, że zrozumieli go. Próbuję ze wszystkich sił zrozumieć dzisiaj i ja, kiedy walczę ze wstrętem do autorów i realizatorów postnowoczesnej propagandy. I już nie wydaje mi się smutną koincydencją fakt, że na czele Honorowego Patronatu nad realizacją filmu (który powinien być obowiązkowo pokazywany w szkołach ponadgimnazjalnych) stał Prezydent RP, Lech Kaczyński. Że rok 2010 jest tak podobny w stężeniu zdarzeń do roku 1981. Tak miało być.
„Matko prawdomównych, módl się za nami.
Matko nieprzekupnych, módl się za nami.
Matko niezłomnych, módl się za nami” (maj 1982).
Jerzy „beatyfikowany”, „wyniesiony na ołtarze”… W porządku, ale co to znaczy? Oprócz tego, że będziemy mogli publicznie i wspólnie powiedzieć Mu „Módl się za nami!”... Co to znaczy dla Jego przyjaciół, z którymi walczył o prawdę? Co to znaczy dla Jego oprawców i ich mocodawców, dla całego zbrodniczego systemu? Co to znaczy dla współczesnych trzydziestolatków, zaharowujących się bezdusznie dla lepszego statusu i wczasów za granicą? Co to znaczy dla wyrostków, stojących pod moim oknem w bramie i komunikujących się ze światem zlepkiem niezrozumiałych sylab i warknięć? Co to znaczy dla mnie - rówieśnika Jurka, będącego jak on kapłanem, jak on posłanego do konkretnej pracy w niełatwych okolicznościach?
Przesadziłem z tym porównaniem?
„Matko poniewieranych za to, że noszą znaczek z Twoim świętym wizerunkiem, módl się za nami.
Matko pozbawionych pracy, módl się za nami.
Matko zmuszanych do podpisywania deklaracji niezgodnych z sumieniem, módl się za nami”.
Coś się zmieniło?...
„Matko matek płaczących, módl się za nami.
Matko ojców zatroskanych, módl się za nami”.
Naprawdę jest inaczej?...
„Matko oszukanych, módl się za nami.
Matko zdradzonych, módl się za nami”.
Święty jest dawany Kościołowi i danej społeczności z konkretnego powodu i na konkretny czas. Jurek zstępuje do nas w chwale nieba dokładnie teraz. Z tym samym przesłaniem i historią życia, którego świadkami byli towarzyszący mu na co dzień. Widocznie to, co wówczas myślał i mówił, ma kapitalne znaczenie i dzisiaj dla nas.
Dla mnie przynajmniej ma. Dla młodzieńca, który po obejrzeniu filmu i spotkaniu z jego autorami, pościągał w swoim pokoju wszystkie wrzaskliwe plakaty i powiesił ogromne zdjęcie Jurka - najwyraźniej też.
Jeszcze jedno. Proszę nie mieć mi za złe, że o Błogosławionym, Męczenniku i Bohaterze piszę per „ty”. Nie chodzi o ujmowanie tej wspaniałej postaci czegokolwiek, ani też o mdłą poufałość. Po prostu kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy i zacząłem „Proszę księdza…”, wszedł mi w słowo i powiedział: „Daj spokój. Jurek jestem.”
„Módlmy się, byśmy byli wolni od lęku, zastraszenia, ale przede wszystkim od żądzy odwetu i przemocy (19 października 1984, dzień śmierci)”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nowi kanonicy

2024-03-28 12:00

[ TEMATY ]

Zielona Góra

Karol Porwich/Niedziela

Podczas Mszy Krzyżma bp Tadeusz Lityński wręczył nominacje i odznaczenia kapłanom diecezji. Życzenia otrzymali również księża, którzy obchodzą w tym roku jubileusze kapłańskie.

Pełna lista nominacji, odznaczeń i jubilatów.

CZYTAJ DALEJ

Przerażające dane: 1937 osób między 15. a 17. rokiem życia skorzystało w ub.r. z tabletki "dzień po"

2024-03-27 09:25

[ TEMATY ]

Pigułka „dzień po”

Adobe Stock

Minister zdrowia Izabela Leszczyna poinformowała, że w ubiegłym roku 15-latki stanowiły 2 proc. osób korzystających z tabletki "dzień po". Dodała, że w tym czasie 1937 osób między 15. a 17. rokiem życia skorzystało z tabletki "dzień po".

W połowie marca Andrzej Duda zapowiedział, że nie podpisze ustawy, "która wprowadza niezdrowe, chore i niebezpieczne dla dzieci zasady". Jego zdaniem tabletka "dzień po" dostępna bez recepty dla osób niepełnoletnich jest "daleko idącą przesadą". Według prezydenta tabletka nadal powinna być wydawana na receptę, a w przypadku dziewczynek jej zażycie powinno być "decyzją rodzica".

CZYTAJ DALEJ

Całun Turyński – badania naukowe potwierdzają, że nie został wyprodukowany

2024-03-28 22:00

[ TEMATY ]

całun turyński

Adobe.Stock

Całun Turyński

Całun Turyński

W Turynie we Włoszech zachowało się prześcieradło, w które według tradycji owinięto ciało zmarłego Jezusa - Święty Całun. W ostatnich latach tkanina ta została poddana licznym, nowym badaniom naukowym. Rozmawialiśmy o tym z prof. Emanuelą Marinelli, autorką wielu książek na temat Całunu - niedawno we Włoszech ukazała się publikacja „Via Sindonis” (Wydawnictwo Ares), napisana wspólnie z teologiem ks. Domenico Repice.

- Czy może pani profesor wyjaśnić tytuł swojej nowej książki „Via Sindonis”?

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję