Reklama

Tu znalazła swój dom

Niedziela kielecka 11/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Izabela Borowska twierdziła, że w Libawie na Łotwie urodziła się „przez przypadek” - byłaby szczęśliwsza, gdyby urodziła się w rodzinnych stronach na Litwie. Wyszło inaczej. Tato, „człowiek morza” - kontradmirał, na wiele dni musiał wyjeżdżać z rodzinnego majątku w Juncewiczach. Często towarzyszyła mu żona, która na Łotwie powiła Izabelę.

Córka admirała

Babcia pani Izy ze strony matki była Francuzką, która przyjechała do Polski z rodziną hrabiów Tyszkiewiczów. Dziadek był Niemcem. Swoje dzieci wychowali na wzorowych Polaków. Z tego małżeństwa urodziło się pięcioro dzieci: Maria, Rita, Paweł, Jan i Izabela. Gdy Maria wyszła za admirała Borowskiego, urodziła córeczkę, której dano na imię Izabela.
Ojciec Izabeli studiował w Morskiej Szkole Inżynierskiej w Kronsztadzie. Naukę zakończył z opinią jednego z najlepszych absolwentów. Dość powiedzieć, że w kwalifikacji ocen zajął na uczelni trzecią lokatę. Zaczął pływać na statkach. Był świetnych fachowcem i niezwykle odważnym człowiekiem. W przeddzień kapitulacji Port Artur przedarł się na torpedowcu „Smiełyj” przez japońską blokadę, wywożąc z twierdzy m.in. flagi i sztandary rosyjskie. Jako przedstawiciel delegacji rosyjskiej brał później udział w Portsmouth w podpisaniu pokoju Rosji z Japonią.
Pierwszy urlop spędził w rodzinnym majątku Juncewicze. Tam poznał Marię Raue i w 1908 r. wziął z nią ślub. Cztery lata później, na świat przychodzi Izabela.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Na skrzydłach aniołów

Gdy dziecko miało półtora roku, rodzice płynęli statkiem z Helsinek do Rewala. W stolicy Finlandii pewnego wieczoru postanowili zejść na ląd, dziecko zostawiając pod opieką niani. Gdy szli wzdłuż basenu portowego, usłyszeli okrzyki, że wybuchł pożar. Rzeczywiście, paliły się portowe magazyny i, o zgrozo, palił się również ich statek. Kapitan chcąc ratować okręt, odpłynął od brzegu, nie wiedząc, że ogień zajął już jednostkę i swoim manewrem utrudnia tylko gaszenie pożaru. Ojciec Izabeli długo się nie zastanawiał, wskoczył do pierwszej napotkanej motorówki i podpłynął do statku. Udało mu się uratować brata, kucharkę oraz służącą. Niestety, nie znalazł niani i córki. Nianię niosącą dziecko ktoś w tumulcie popchnął, a ta, straciwszy równowagę, wypadła za burtę. Dziecko wysunęło się z jej rąk. Nianię uratowano, dziecko pochłonęły fale.
Rozpacz rodziców nie miała granic. Na drugi dzień pan Borowski dowiedział się, że w miejscowej klinice uniwersyteckiej są jakieś dzieci. Udał się tam z bijącym sercem. Nie wierzył własnym oczom, gdy na jednej z sal zobaczył swoją małą Izabelę. Była cała i zdrowa. Okazało się, że w czasie gdy płonął okręt, przechodzący nadbrzeżem student medycyny wsiadł do napotkanej łódki, mając nadzieję, że kogoś wyratuje. Płynąc do statku, zauważył unoszący się na falach „bąbel”, podpłynął, wyciągnął zawiniątko i ze zdziwieniem stwierdził, że jest to małe dziecko. Okazało się, że gdy niania wypuściła niemowlę z rąk, spadające za burtę dziecko „nabrało powietrza” pod kocyk, którym było owinięte. Utworzył się pęcherz powietrza, który przez kilka chwil utrzymywał niemowlę na powierzchni. W ten sposób Izabela cudem ocalała.

Reklama

W Polsce

Podczas pierwszej wojny światowej ojciec Izabeli dostał się do niemieckiej niewoli. Po półtorarocznym pobycie w obozie jenieckim w Czersku został wymieniony na jeńców niemieckich. Przez kilka miesięcy pracował w Piotrogrodzie jako główny inżynier mechanik w jednej z tamtejszych stoczni. Tęsknił za Polską i za rodziną. We wrześniu 1918 r. przedostaje się do rodziny do Wilna, zajętego jeszcze przez Niemców. Po wielu latach rozłąki znów są razem. Bierze udział w obronie Wilna, a później z bliskimi jedzie do Polski. W odrodzonej ojczyźnie pracuje m.in. w Ministerstwie Przemysłu i Handlu. Od września 1922 r. - od pierwszego roku istnienia Gimnazjum Polskiego w Gdańsku, dzieci Borowskich uczęszczają do tej szkoły. Izabela otrzymuje promocję z klasy IV do V z pochwałą.
Po latach służby dla Polski Borowski wraz z rodziną wraca do miasta swojej młodości - do Wilna. Tu Iza kończy renomowane liceum prowadzone przez siostry nazaretanki, a następnie studiuje na Akademii Sztuk Pięknych.
Poznaje Andrzeja Prawdzic Szamotę, młodego polskiego oficera. Po zaręczynach Andrzej otrzymuje ze sztabu zgodę na ślub. Wspólnie ustalają datę. Ślub ma się odbyć 30 września. Jest rok 1939.
Ze łzami w oczach żegna ukochanego, który wraz ze swoim pułkiem wyjeżdża na wojnę. „Piękne mundury, konie. Byli tak wystrojeni, a ja zdawałam sobie sprawę z tego, że idą na śmierć” - wspomina w pamiętniku. Wtedy po raz ostatni widziała ukochanego. Wiele tygodni później trafiła do jej rąk przestrzelona dwiema kulami jego srebrna papierośnica. Podarowała ją potem jako wotum do kościoła Trójcy Świętej w Kielcach.

Reklama

Przeżyć

Gdy Rosjanie 17 września 1939 r. napadli na Polskę, zaczęła się gehenna. Na Syberię wywieźli prawie całą rodzinę Borowskich. Uratowała się ona i brat, który pracował w ambasadzie w Rzymie, oraz matka i ojciec. Schorowany ojciec zmarł 23 grudnia 1939 r. Nie zginął w kazamatach. Umarł jako wolny człowiek. Żyły z matką w ciągłym strachu. Gdy Wilno zajęli Niemcy, trochę odetchnęły. Tak bały się komunistów, że przez wiele miesięcy starały się u władz niemieckich o przepustki do Warszawy. Gdy w końcu otrzymały zgodę na wyjazd, wsiadając do pociągu słyszały strzały armatnie. Zbliżał się front rosyjski. W Warszawie zamieszkały u rodziny. Względnego spokoju zaznały tylko kilka miesięcy. Wybuchło Powstanie Warszawskie. Niemcy sukcesywnie niszczyli miasto, wysadzając kolejne budynki i mordując napotkanych Polaków. Bomby zniszczyły im dom. Pewnego dnia przyszli Niemcy. Izabela z matką ubrały białe fartuchy mając nadzieję, że Niemcy uszanują lekarzy. Esesmani zaprowadzili je do niemieckiego pułkownika rozkazując mu, aby jego żołnierze wszystkich rozstrzelali. Ten jednak nie wykonał rozkazu, tłumacząc, że ma do czynienia ze specjalistami, którzy jeszcze mogą się przysłużyć Trzeciej Rzeszy. Stojących pod murem Polaków zagoniono z powrotem do budynku Zakładu Higieny, skąd wszyscy zostali wysłani do Pruszkowa, stamtąd mieli pojechać do Stuttgartu. W Pruszkowie była „sortownia”. Oddzielano osoby zdrowe od chorych i słabych, starszych od młodszych. Wyszukiwano uczestników powstania i wysyłano jednych do obozów koncentracyjnych na śmierć, a innych do pracy w Niemczech.
Podczas jednego z apeli pani Izabela zauważyła, że gestapowiec wyszukujący powstańców ma wiedeński akcent. Wydawało się jej, że nie jest „dzikusem” i że wystara się u niego o przepustkę. Izabela świetnie mówiła po niemiecku. Nauczyła się go w Gdańsku, kiedy żyła w otoczeniu niemieckich dzieci. Esesman, zauroczony jej językiem, dał przepustki jej i matce i skierował je do Sochaczewa, gdzie miały zgłosić się na gestapo, by podjąć pracę tłumacza. Wsiadły do pociągu i nie wysiadały na żadnej stacji. Pociąg dojechał do Częstochowy.
Z Częstochowy trafiły do Kielc. Jak wspomina w pamiętniku, po raz pierwszy od wielu tygodni leżała na czystym prześcieradle i pod kołdrą. Sielanka nie trwała długo, zbliżał się front, Niemcy kazali się im wynosić z domu. „Ugrzęźliśmy na pół roku w jakiejś chłopskiej chałupie” - wspomina. Gdy zobaczyła sowieckie czołgi, przypomniała się jej rymowanka: „Ze smutkiem i odrazą witam cię czerwona zarazo”. Przypomniały jej się egzekucje, wywózki na Sybir i do Kazachstanu.

Reklama

„Jezuickiego chowu”

Zamieszkała z matką przy ul. Równej w Kielcach. Utrzymywały się, tkając materiały. Gdy przyjechała do Kielc, od razu zaczęła szukać sobie spowiednika, bo przecież, jak wspominała, była „jezuickiego chowu”. Znajomi polecili jej ks. Wojciecha Piwowarczyka. Zaprzyjaźnili się. Dzisiejszy sługa Boży poznał ją z licznymi kapłanami, którzy zaczęli zlecać jej ozdabianie kościołów, malowanie obrazów. Nauka w Akademii Sztuk Pięknych w Wilnie przydała się. Była w swoim żywiole.
Jednym z pierwszych kościołów, które „odmalowała”, był kościół Narodzenia NMP w Piekoszowie. Sama zaprojektowała wystrój i namalowała freski. Później było odnawianie kościoła w Stąporkowie, a następnie w Morawicy. Wystrój morawickiej świątyni zaprojektowała sama, a ozdabiała ją wraz z panem Władysławem Markiewiczem. Jak wspominają mieszkańcy Morawicy: „Po rusztowaniach skakała jak sarenka”. Z panem Markiewiczem w ciągu wielu lat odnowili malowidła w wielu kościołach, m.in. w Brzegach, Nagłowicach, Chęcinach, Brzezinach, Kidowie. Pewnego dnia zaproponowano jej namalowanie kopii obrazu Matki Bożej Ostrobramskiej do kościoła w Skarżysku Kamiennej. Propozycję przyjęła z radością. Wróciły wspomnienia młodości. Wilno, Ostra Brama znowu stanęły jej przed oczami.
Później namalowała jeszcze wiele obrazów, ostatni w 2007 r. Dziś zdobi on małą kaplicę w domu, w którym mieszkała pod koniec życia.

Zostawić po sobie ślad

W 1980 r. ks. Wojciech Piwowarczyk zorganizował po raz pierwszy w historii diecezji kieleckiej wczasorekolekcje dla osób niepełnosprawnych, chorych i starszych. Pani Iza włączyła się w organizację tych przedsięwzięć. Z czasem zrodziła się myśl, aby zaadaptować jakiś budynek na potrzeby osób niepełnosprawnych. Pani Iza, pochłonięta tą myślą, zaczęła szukać odpowiedniego obiektu.
W maju 1986 r. w sanktuarium w Piekoszowie odbywała się uroczystość rekoronacji cudownego obrazu Matki Bożej. Pani Iza została na nią zaproszona jako osoba zasłużona dla parafii. Podczas rozmowy z proboszczem ks. Budzioszem wspomniała o poszukiwaniach domu dla niepełnosprawnych i dowiedziała się, że parafia chętnie podaruje plac na ten cel. Jednak brak funduszy uniemożliwiał rozpoczęcie budowy.
Rok później w Paryżu zmarł jej jedyny brat Edward Borowski. Odziedziczony po nim spadek pani Izabela w całości przeznaczyła na budowę Domu dla Niepełnosprawnych.
Rozpoczęły się starania o pozwolenia na budowę. Przez dwa i pół roku bezskutecznie jeździła po różnych urzędach, starając się o odpowiednie zgody. Komuniści przeciągali wydanie pozwoleń, licząc na zniechęcenie petentów. Przełom nastąpił po osobistej interwencji bp. Stanisława Szymeckiego u wojewody kieleckiego, który w końcu wydał pozwolenie na budowę.
8 września 1989 r. bp Szymecki poświęcił plac. Obecni byli m.in. ks. Wojciech Piwowarczyk, ks. Wiktor Walocha - nowo mianowany wikariusz w Piekoszowie, któremu Biskup powierzył budowę Domu dla Niepełnosprawnych.
Rozpoczęło się budowanie. Przygotowanie projektu powierzyła panu Andrzejowi Głowackiemu. Trzeba było się spieszyć, inflacja pożerała pieniądze ze spadku. Dojeżdżała do Piekoszowa kilka razy w tygodniu. Współpracowała z geodetami, inżynierami, często służyła im radą. Żyła tą budową, chciała po sobie pozostawić trwały ślad, nie tylko w ludzkich sercach. Wspólnie z opiekunami, alumnami WSD sadziła drzewka i krzewy z myślą o przyszłym ogrodzie.
Budujący się Dom został przekazany reaktywowanej właśnie Caritas Kieleckiej. Dzięki staraniom jej dyrektora ks. Stanisława Słowika uzyskano dodatkowe fundusze na dokończenie budowy.
Wyposażaniem budynku zajęła się z wrodzoną energią. Lubiła majsterkować. Z płyt paździerzowych robiła szafki i blaty do stołów. Oprawiała reprodukcje obrazów. Dom miał pięknie wyglądać. Zaplanowała kaplicę. Wykonała cały wystrój: krzyż, żyrandole, świeczniki.
Ks. Biskup Kazimierz Ryczan zaproponował pani Izie, aby wybudować obok Domu dla Niepełnosprawnych domek, w którym mogłaby wraz z wolontariuszkami zamieszkać.
Zaprojektowała dom, który stanął w 2005 r. Pani Iza miała wtedy 94 lata. Rok później zamieszkała w nim z chorą wolontariuszką Zofią Wojtyna. Sadziła i pielęgnowała kwiaty, woziła taczką drewno do kominka, do końca życia była energiczna.
Zmarła 14 października 2007 r. Została pochowana na Starym Cmentarzu w Kielcach, w mieście, do którego skierowała ją Boża Opatrzność i w którym Bogu starała się spłacać dług wdzięczności za całe swoje życie.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Presynodalne "ostatki"

2024-04-23 00:06

ks. Łukasz Romańczuk

Spotkanie w Jelczu Laskowicach

Spotkanie w Jelczu Laskowicach

Dobiega końca etap przygotowania do Synodu Archidiecezji Wrocławskiej. Za nami ostatnie już Presynodalne Spotkania Rejonowe na których pochylono się nad Listem do Kościoła w Filadelfii.

Kończy się czas, który był ważny dla poszczególnych, pozwolił lepiej poznać zasady synodu i przede wszystkich budować wspólnotę jedności. Czy to się udało? Po owocach synodalnych poznamy.

CZYTAJ DALEJ

Abp Skworc: Niedziela wolna od handlu strzeżona prawem w wielu państwach europejskich

2024-04-22 13:32

[ TEMATY ]

handel

handel w Niedzielę

Adobe.Stock

O poszanowania kompromisu z 2018 r. dotyczącego handlu w niedzielę zaapelował abp Wiktor Skworc, członek Komisji Duszpasterstwa KEP. Przypomniał, że wolna niedziela, jako humanistyczny kod kulturowy, strzeżona jest przez prawo w wielu krajach europejskich. W ten sposób hierarcha skomentował dla KAI rozpoczęcie przez Trzecią Drogę prac nad projektem zmieniającym ustawę o ograniczeniu handlu w niedziele i święta.

Wedle inicjatywy Trzeciej Drogi zakupy będzie można byłoby robić w dwie niedziele w miesiącu. Nadzieję na to, że nowelizację poprą wszystkie ugrupowania koalicyjne wyraził Ryszard Petru z ugrupowania Polska 2050.

CZYTAJ DALEJ

Presynodalne "ostatki"

2024-04-23 00:06

ks. Łukasz Romańczuk

Spotkanie w Jelczu Laskowicach

Spotkanie w Jelczu Laskowicach

Dobiega końca etap przygotowania do Synodu Archidiecezji Wrocławskiej. Za nami ostatnie już Presynodalne Spotkania Rejonowe na których pochylono się nad Listem do Kościoła w Filadelfii.

Kończy się czas, który był ważny dla poszczególnych, pozwolił lepiej poznać zasady synodu i przede wszystkich budować wspólnotę jedności. Czy to się udało? Po owocach synodalnych poznamy.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję