Reklama

Trędowaci XXI wieku

Kiedy w ostatnią niedzielę stycznia w kościele podczas każdej Mszy św. odczytuje się intencję modlitwy za trędowatych, wielu wiernych może być zdziwionych, bo nigdy w życiu nie spotkali osoby trędowatej. Ale czy na pewno? W Europie trąd przestał być problemem medycznym na naszym kontynencie wzrósł dobrobyt. Ta choroba jest przede wszystkim schorzeniem nędzarzy, i to najczęściej w krajach tropikalnych. W naszej kulturze słowo „trąd” jednak nabrało innego znaczenia. Tym mianem określa się ludzi, którzy tak jak biblijni trędowaci zostali odtrąceni przez społeczeństwo. Zdani są na własne siły i mogą być pewni tylko jednego - nikt nie będzie chciał z nimi pokazać się publicznie... Tak jak dawniej trędowaci tworzyli swoje osady w pewnym oddaleniu od miasta, tak dziś „trędowaci” oddzielani są od społeczeństwa i mieszkają zgromadzeni w specjalnych ośrodkach. Również w Krakowie mamy takie miejsca, gdzie „trędowaci” mogą ukryć się przed ciekawskimi, ale pogardliwymi spojrzeniami. Te „osady” mają jeszcze jedną cechę: „trędowaci” mogą czuć się w nich bezpiecznie, w odróżnieniu od tych miejsc, w których mają kontakt ze światem zewnętrznym. Nie wszystkich jeszcze udało się zamknąć w takich miejscach - są jednak i tacy „trędowaci”, których najchętniej pozbyto się całkowicie, mimo że ich cierpienie nie jest zaraźliwe. Niewielu jest dziś św. Franciszków, którzy bardziej niż jakiegokolwiek „trądu” obawiają się Sądu Ostatecznego, na którym Chrystus Pantokrator ma niektórym powiedzieć: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić, byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie; byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie” (Mt 25, 41-43).

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

„Wariatkowo”

Kobierzyn to miejsce, które w Krakowie i okolicach jest synonimem „wariatkowa”. Jest to słowo, niosące w sobie pogardę dla ludzi psychicznie chorych. Odwiedziłem kiedyś znajomą osobę na oddziale psychiatrycznym szpitala uniwersyteckiego. Było to doświadczenie bardzo pouczające. Znalazłem się nagle w miejscu, gdzie na niewielkiej przestrzeni spotyka się wielu ludzi, którzy zwyczajnie w społeczeństwie tworzą mniejszość. W szpitalu jest odwrotnie - to zdrowi są mniejszością. Człowiek nie wie, jak się zachować. Pewne osoby błąkają się bez celu, z obłędem w oczach. Inne krzyczą. Jeszcze inne z pełnym przekonaniem wypowiadają swoje sądy, choć są one zupełnie niedorzecznie. Zastanawiałem się wtedy nawet, czy oni są naprawdę chorzy, czy może niektórzy z nich są opętani przez diabła... Silnym przeżyciem jest uświadomienie sobie tego, że wiele z tych osób ma za sobą kilka prób samobójczych. Spotkałem tam dziewczynę, z którą nawet wywiązał się spontaniczny dialog. Zabiła się kilka tygodni później. Osoby chore psychicznie nie mają przyjaciół. Często także w rodzinie. Są kłopotliwi. Unika się ich jak ognia, mimo że zdecydowana większość z nich nie jest agresywna. Nigdy nie wiadomo co powiedzą, jak zareagują. Najprostszym więc sposobem jest unikanie ich. Jeszcze skuteczniejszym - odizolowanie ich od ludzi zdrowych. Wtedy nie rażą. Nie drażnią. Nie są wyrzutem sumienia. Ale czy tak wobec chorych psychicznie postępował Jezus? Na kartach Ewangelii mamy wiele przykładów tego, że Jezus obłąkanych nie unikał. W jednym przypadku pozostawił nawet konkretną receptę, jak takiej osobie pomóc: „modlitwą i postem” (por. Mt 17, 21).

Panna z brzuchem

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu nie było tzw. przyzwolenia społecznego dla poczynania dzieci poza małżeństwem. Przyczyną tego była odraza dla grzechu cudzołóstwa. Kobietę, która jako panna zaszła w ciążę, stawiano na równi z prostytutką. Jeżeli miało się począć dziecko, to tylko w małżeństwie. W wyniku rewolucji seksualnej z lat 60. XX wieku - sytuacja się diametralnie zmieniła. Cudzołóstwo przestało być problemem dla znacznej części społeczeństwa. Źle prowadzącą się kobietę nazywa się „wyzwoloną”. Kłopotem natomiast stało się dziecko, które jest efektem owego „wyzwolenia”. Dlatego też na całym świecie liczba aborcji rośnie wprost proporcjonalnie do liczby związków pozamałżeńskich. Coraz częściej za „trędowate” uważa się te kobiety (niekiedy młode dziewczyny), które wbrew woli ojców dziecka, swoich rodziców, pracodawcy chcą urodzić niechciane dziecko. Choć ich dzieci poczęły się w wyniku grzechu, zostały przez matki pokochane. Dla takich kobiet siostry nazaretanki otworzyły w Krakowie Dom Samotnej Matki. Mogą tu przyjść kobiety, które zostały przez swoje otoczenie postawione w sytuacji chorego wyboru: albo usuniesz ciążę, albo radź sobie sama. Choć takie sytuacje nadal wydają się nam obce, są już stałym problemem np. brytyjskich nastolatek. Pamiętajmy jednak, że wszystkie niekorzystne obyczajowe zmiany, które przyszły do nas z Zachodu, zagościły nad Wisłą na stałe w czasie krótszym niż czas usamodzielniania się jednego pokolenia...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Niechciany starzec

Odwiedzając Dom Pomocy Społecnej „Helclów”, można zobaczyć, jak starzy schorowani ludzie żyją w swojej społeczności. Czytają, oglądają telewizję, rozmawiają. Jest tu nawet fryzjer, kosmetyczka i biblioteka. Jest też jednak oddział, na którym życie zamarło. To odział chorych na Alzheimera. Tutaj nikt nie słucha radia ani nie rozmawia, panuje grobowa cisza. Głębsza niż w pustelni. Wydawałoby się, że w takim miejscu można szczególnie spotkać Boga w drugim człowieku. A jednak... chyba nikt Go tam nie szuka.
Dotknięci chorobą Alzheimera wymagają szczególnej opieki. Nie jest złem zapewnienie jej poprzez umieszczenie w specjalistycznej placówce, która zapewnia należytą troskę. Tragedią jednak jest to, że w czasie kilkudziesięciu minut jakie spędziłem u „Helclów”, wśród kilkudziesięciu chorych na tę chorobę nie spotkałem ani jednej rodziny, która odwiedzałaby swojego rodzica lub dziadka... Wymówek może być wiele: chory i tak nie kontaktuje, nie da się z nim porozmawiać. Spotkałem się jednak kiedyś ze świadectwem osoby, której rodzina nie zapomniała o chorym na Alzheimera dziadku. Są przesłanki, by mówić o tym, że dzięki odwiedzinom bliskich ten chory człowiek umarł w spokoju - otoczony miłością i modlitwą. Jan Paweł II wszak wielokrotnie napominał, że ciężki stan osoby chorej ma być zachętą do czynienia wobec niej miłosierdzia, a nie wytłumaczeniem aby z troski o tę osobę rezygnować!

Prawdziwy trąd

Moja analiza „trądu”, jako symbolu pewnych negatywnych zjawisk w społeczeństwie, nie ma na celu odrócenienia uwagi czytelnika od straszliwej choroby, jaką jest trąd. Tylko w 2008 r. wykryto 249 tys. nowych zachorowań. To wielu ludzi, których życie jest zagrożone. Jest to jednak o wiele mniejsza liczba niż liczba tych, którym w ostatnich tygodniach m.in. Polacy pomagają np. na Haiti. Co więcej - można im skutecznie pomóc o wiele mniejszym kosztem niż osobom poszkodowanym w wyniku klęsk żywiołowych. Apeluję więc do sumień Czytelników, by wspierali tych nieszczęśników. Można to zrobić, wpłacając dowolną kwotę na rzecz fundacji nazwanej imieniem Raoula Follereau - pomysłodawcy pomocy trędowatym przez ogłoszenie specjalnego dnia im poświęconego („Fundacja Polska Raoula Follereau” ul. Rembielińska 10/24, 03-343 Warszawa, numer konta 87 1240 1082 1111 0000 0387 2932). Tym zaś, którzy chcieliby poznać, kim był inicjator zarówno Światowego Dnia Trędowatych, jak i Światowego Dnia Pokoju, zachęcam do przeczytania jego książki „Moje imię Chrześcijanin”, która została w ubiegłym roku wydana przez Bibliotekę „Niedzieli”.
Trzeba mieć na uwagę jeszcze jedną ważną kwestię. Troska zarówno o osoby chore na trąd, jak i „trędowate” społecznie, którą aktywnie wykazuje Kościół, jest odpowiedzią na niektóre absurdalne zarzuty stawiane dziś katolikom. Zarzuca się Kościołowi, że miast troszczyć się o człowieka, jedynie zabrania coraz to znakomitszych wynalazków medycznych, technicznych i społecznych. Samego papieża próbuje się traktować jak trędowatego i niektórzy pragnęliby go zamknąć wraz z jego nauczaniem w murach Watykanu. Prawda jest zgoła inna: Kościół sprząta na świecie to, co nabałaganili „postępowcy”.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Franciszek: cnoty teologalne pozwalają nam działać jako dzieci Boże

2024-04-24 10:07

[ TEMATY ]

papież

papież Franciszek

PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI

O znaczeniu cnót teologalnych: wiary, nadziei i miłości w życiu moralnym chrześcijanina mówił dziś Ojciec Święty podczas audiencji ogólnej. Zaznaczył, że pozwalają nam one działać jako dzieci Boże.

Na wstępie papież przypomniał, że każdy człowiek jest zdolny do poszukiwania dobra, jednakże chrześcijanin otrzymuje szczególną pomoc Ducha Świętego, jaką są wspomniane cnoty teologalne. Cytując Katechizm Kościoła Katolickiego Franciszek podkreślił, że „są one wszczepione przez Boga w dusze wiernych, by uzdolnić ich do działania jako dzieci Boże i do zasługiwania na życie wieczne” (n. 1813).Dodał, iż wielkim darem cnót teologalnych jest egzystencja przeżywana w Duchu Świętym. Są one wielkim antidotum na samowystarczalność i zarozumiałość, czy pokusę wywyższania samych siebie, obracania się wokół swego „ja”.

CZYTAJ DALEJ

10 lat temu zmarł Tadeusz Różewicz

2024-04-24 08:39

[ TEMATY ]

wspomnienie

Tadeusz Różewicz

histoiria

wikipedia.org

"Po wojnie nad Polską przeszła kometa poezji. Głową tej komety był Różewicz, reszta to ogon" - powiedział o nim Stanisław Grochowiak. 24 kwietnia mija 10 lat od śmierci Tadeusza Różewicza.

"Nie mogę sobie nawet wyobrazić, jak wyglądałaby powojenna poezja polska bez wierszy Tadeusza Różewicza. Wszyscy mu coś zawdzięczamy, choć nie każdy z nas potrafi się do tego przyznać" - pisała o Różewiczu Wisława Szymborska.

CZYTAJ DALEJ

Ghana: nie ma kościoła, w którym nie byłoby obrazu Bożego Miłosierdzia

2024-04-24 13:21

[ TEMATY ]

Ghana

Boże Miłosierdzie

Karol Porwich/Niedziela

Jan Paweł II odbył pielgrzymkę do Ghany, jako pierwszą na Czarny Ląd, do tej pory ludzie wspominają tę wizytę - mówi w rozmowie z Radiem Watykańskim - Vatican News abp Henryk Jagodziński. Hierarcha został 16 kwietnia mianowany przez Papieża Franciszka nuncjuszem apostolskim w Republice Południowej Afryki i Lesotho. Dotychczas był papieskim przedstawicielem w Ghanie.

Arcybiskup Jagodziński opowiedział Radiu Watykańskiemu - Vatican News o niezwykłej wierze Ghańczyków. „Sesja parlamentu zaczyna się modlitwą, w parlamencie organizowany jest też wieczór kolęd, na który przychodzą też muzułmanie. Tutaj to się nazywa wieczorem siedmiu czytań i siedmiu pieśni bożonarodzeniowych" - relacjonuje. Hierarcha zaznacza, że mieszkańców tego kraju cechuje wielka radość wiary. „Ghańczycy we wszystkim, co robią, są religijni, to jest coś naturalnego, Bóg jest obecny w ich życiu we wszystkich jego aspektach. Ghana jest oczywiście państwem świeckim, ale to jest coś naturalnego i myślę, że moglibyśmy się od nich uczyć takiego entuzjazmu w przyjęciu Ewangelii, ale także tolerancji, ponieważ obecność Boga jest dopuszczalna i pożądana przez wszystkich" - wskazał.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję