Reklama

Tak zwane wyzwolenie Warszawy

Ludność cywilna nie witała żołnierzy wkraczających do lewobrzeżnej części stolicy 17 stycznia 1945 r. Ale już w kolejnych dniach do miasta obróconego przez Niemców w ruinę zaczęły wracać tysiące mieszkańców. Ludzie ci wkrótce na własnej skórze mieli się przekonać, co naprawdę oznacza „wyzwolenie” przyniesione przez komunistów

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przed II wojną światową amerykański dyplomata Artur Bliss Lane był dwukrotnie w stolicy Polski. Z tamtych wizyt zapamiętał, że Warszawa jest „jedną z najpiękniejszych stolic Europy”. Kiedy w lipcu 1945 r. wybierał się nad Wisłę po raz trzeci, wiedział, że miasto zostało bardzo zniszczone. Lecz ta wiedza i tak nie przygotowała go na to, co zobaczył na miejscu. - Na 11-kilometrowej trasie przejazdu z lotniska do centrum Warszawy ogarnęło mnie ogromne przygnębienie - napisał we wspomnieniach pierwszy po wojnie ambasador USA w Polsce. - Wraz z każdym kilometrem robiło mi się coraz ciężej na duszy. Niewiele pozostało domów nieuszkodzonych, reszta była zbombardowana lub wypalona. Swąd dymu dawnych pożarów wisiał w powietrzu, a przypominający odór rozkładających się ciał ostrzegał, że wkraczamy do miasta umarłych.

Powrót do miasta gruzów

Przyjazd ambasadora miał miejsce pół roku po tym, kiedy wojska radzieckie oraz walczący z nimi Polacy zajęli miasto. Od tamtej chwili wiele się zmieniło w jego wyglądzie. Główne ulice były znowu przejezdne. W kwietniu uruchomiono elektrownię, w maju wodociągi, a w lipcu gazownię. Nie jednak te - cały czas prowizoryczne - udogodnienia były największą zmianą w pejzażu miasta, lecz ludzie chodzący między górami gruzów. Zanim bowiem Niemcy przystąpili do ponadtrzymiesięcznego, regularnego niszczenia Warszawy, wcześniej z miasta wypędzili jego mieszkańców. W zamienianych w perzynę budynkach ukrywały się grupki warszawiaków, koszmar przeżyły pojedyncze osoby.
Defiladzie zorganizowanej w Alejach Jerozolimskich 19 stycznia przyglądali się tylko generałowie Armii Czerwonej (Żukow i Rokossowski) oraz kilku polskich komunistów kolaborujących od dawna ze Stalinem. Na trybunie w Alejach stali m.in. Bolesław Bierut i Władysław Gomułka.
Zaraz po tym, jak ogłoszono, że miasto jest wolne od Niemców, do stolicy zaczęli wracać wypędzeni. Do miasta będącego morzem gruzów płynęły potoki ludzi z rożnych stron kraju. - Istna procesja w kierunku Warszawy. Na wozach, na rowerach, na piechotę - notował w dzienniku Eugeniusz Szerementowski, znany przedwojenny krytyk sztuki. Szacuje się, że tylko do końca stycznia wróciło 12 tys. osób, a w kolejnych dwóch miesiącach ok. 70 tys.
Nie wszyscy z przybyłych zostali w Warszawie. - Tuż przed wybuchem powstania mieszkaliśmy w budynku przy Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych. Dom został całkowicie zniszczony, podobnie wytwórnia. Dlatego wróciliśmy z powrotem w okolice Pruszkowa - opowiada „Niedzieli” Juliusz Kulesza, który pierwszy raz do stolicy przyjechał razem z rodziną w styczniu. - Z tej wizyty zapamiętałem dwa obrazy. Pierwszy to widok miasta, które było rumowiskiem w śniegu. Drugi, to kolumny radzieckich żołnierzy idących w milczeniu. Niektórzy z nich się przewracali, wstawali i szli dalej - wspomina Kulesza.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Wiatr przewraca ściany

Na początku 1945 r. śnieg nie tylko przykrywał gruzy zburzonych domów, ale nie brakowało go też w mieszkaniach, które cudem ocalały, lecz na skutek eksplozji bomb nie miały okien. - Szyb nie ma, sufity zaciekły i obsypują się; w pokojach, łazience leżą zaspy śniegu; ściany podziobane odłamkami pocisków, brudne i wilgotne - pisała Maria Dąbrowska, która przed wojną mieszkała przy ul. Polnej.
Jednak taki stan mieszkania słynnej pisarki był czymś wyjątkowym na tle powojennej rzeczywistości miasta. Według wyliczeń, aż ponad 80 proc. budynków zostało całkowicie zniszczonych. Powracający każdy kąt starali się więc zaadaptować na mieszkanie. A raczej na pokój, w którym musiała pomieścić się cała rodzina. Jedni odkopywali piwnice bez okien i tam zaczynali nowe życie. Inni spali w suterenach. Niektórzy ryzykowali wprowadzając się do mocno uszkodzonych kamienic. W kilku przypadkach zakończyło się to tragedią. Do nieszczęść doszło m.in. na ulicach Wilczej i Nowogrodzkiej, gdzie wiatr przewrócił ściany, grzebiąc pod gruzami kilkadziesiąt osób. Ile ludzi zginęło od niewypałów, odgruzowując swoje domy, nikt nie wie.
Brak miejsca do mieszkania był problemem numer jeden. Na tym jednak nie kończyły się trudności życia codziennego. Niemcy zniszczyli całą infrastrukturę kanalizacyjną i elektryczną. W mieszkaniach nie było wody ani prądu. Wraz z zapadnięciem zmroku w mieście robiło się całkiem ciemno. Za dnia handel odbywał się na rogach ulic, które zostały odgruzowane. Po wodę niektórzy musieli chodzić aż nad Wisłę. Mimo to kolejni mieszkańcy wracali i decydowali się zostać, aby podnieść miasto z popiołów.

Reklama

Beria melduje Moskwie

Juliusz Kulesza jeszcze kilkakrotnie przychodził z Pruszkowa do Warszawy w 1945 r. - Widok był przygnębiający. Dookoła góry gruzu, a między nimi ludzie chodzący z całym swoim dobytkiem. Ja jednak czułem pewną ulgę. Wiedziałem, że nie natknę się na niemiecki partol, który może mnie zabić - mówi były powstaniec i dodaje: - Szybko jednak atmosfera zaczęła się zmieniać. UB zaczęło łapać AK-owców. Namierzali mieszkania, a potem organizowali „kotły”, czyli łapali wszystkich, którzy pod ten adres przyszli.
Niejednokrotnie to pierwsze namierzenie powstańców odbywało się w podczas ekshumacji. Gdy powstańcy odkopywali groby poległych kolegów i przenosili ich ciała na cmentarz, ubecy śledzili AK-owców. Zresztą w archiwach zachowały się zdjęcia powstańców robione im skrycie na cmentarzach jeszcze w latach 60.
Pierwsza fala masowych aresztowań w stolicy zaczęła się w połowie 1945 r. Ale przygotowania do nich zaczęły się jeszcze przed tzw. wyzwoleniem Warszawy. Dlaczego tak o 17 stycznia ´45 mówi dzisiaj większość historyków? - Stalinowi nie chodziło o wyzwolenie Polski, lecz o przepędzenie Niemców i włączenie terytorium Polski do radzieckiej strefy wpływów. Dlatego nie można mówić o wyzwoleniu - wyjaśnia dr Paweł Kosiński z Biura Edukacji Publicznej IPN i dodaje: - Jest tu jednak pewien dylemat: trzeba bowiem pamiętać, że zwykli żołnierze Armii Czerwonej i walczący z nimi Polacy nie mieli świadomości, że są wykonawcami rozkazów Stalina, któremu przyświecał cel zniewolenia kolejnego narodu.
Świadomość tę mieli na pewno członkowie oddziałów NKWD oraz funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Już 19 stycznia Ławrientij Beria informował Moskwę, że zorganizował grupy operacyjno-czekistowskie, mające za zadanie filtrację wszystkich mieszkańców zmierzających na Pragę. Inne oddziały - złożone z pracowników UB i czekistów - szukały i zatrzymywały kierownictwo Komendy Głównej AK, NSZ oraz członków niekomunistycznych partii politycznych. Ile dokładnie osób w stolicy zatrzymano w pierwszej fali aresztowań? Historycy na ten temat nie chcą nawet spekulować. Wiadomo natomiast, że w całym kraju do więzień i aresztów trafiły 2 mln ludzi do 1956 r. Kolejnych 6 mln było inwigilowanych.
Aby wywołać większy szok w społeczeństwie, pierwsze aresztowania w Warszawie przeprowadzano w biały dzień, nierzadko na ulicy. Kiedy jednak UB szczególnie na kimś zależało, to zjawiali się w jego mieszkaniu nad ranem. Jana Rodowicza („Anodę”) zatrzymano np. w Wigilię.
Warszawiacy bardzo szybko dowiedzieli się, co się mieści w Alejach Ujazdowskich, na ul. Koszykowej czy w podwarszawskim Rembertowie. Zresztą wiele z tych miejsc było wcześniej niemieckimi katowniami. Ponadto przesłuchujący Polaków ubecy nie różnili się w swoich metodach od nazistowskich poprzedników. - Można powiedzieć, iż byli tak samo bezwzględni jak gestapo, z tym że stosowali bardziej wyrafinowane metody zastraszania - ocenia Piotr Śliwowski. Historyk ten jako przykład podaje Areszt Śledczy na Koszykowej, gdzie strażnikami byli komuniści z Francji. - Oni nie rozmawiali między sobą po polsku, w efekcie uwięzieni czuli się bardziej odseparowani od świata zewnętrznego - mówi.

Zobaczył Polskę zdradzoną

Piotr Śliwowski jest szefem Pionu Historycznego Muzeum Powstania Warszawskiego, które przygotowuje ekspozycję mającą ukazać komunistyczny system represji. Wystawa będzie się mieściła w piwnicach dzisiejszego Ministerstwa Sprawiedliwości, do którego w 1945 r. została przeniesiona centrala Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Teraz trwają prace adaptacyjne. W ich trakcie odkryto wyryte na ścianach napisy. Jeden z nich brzmi: „Jezu ratuj” - i chyba najlepiej wyraża, co robiono z zatrzymanymi w Alejach Ujazdowskich.
Terror stosowany przez komunistów wobec Polaków obserwował także Artur Bliss Lane. W bardzo krótkim czasie do ambasady zgłosiło się kilkanaście tysięcy osób z prośbą o wizę do USA. Osoby te opowiadały, co komuniści robią w Warszawie. Lane słał raporty do Waszyngtonu, w których pisał o terrorze. Podawał również przykłady łamania postanowień Wielkich Mocarstw, które uzgodniły „przeprowadzenie w Polsce nieskrępowanych wyborów”. Kiedy w 1947 r. wybory jawnie sfałszowano, Amerykanin wrócił do kraju z poczuciem, że ze swojej misji się nie wywiązał. Wystąpił z dyplomacji i rok później napisał książkę pt. „Widziałem Polskę zdradzoną”.
W tym samym czasie nad Wisłą zaczęła się kolejna fala aresztowań. Kolejne rocznice „wyzwolenia” Warszawy były obchodzone przez komunistów z coraz większą pompą.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Francja: kościół ks. Hamela niczym sanktuarium, na ołtarzu wciąż są ślady noża

2024-04-18 17:01

[ TEMATY ]

Kościół

Francja

ks. Jacques Hamel

laCroix

Ks. Jacques Hamel

Ks. Jacques Hamel

Kościół parafialny ks. Jacques’a Hamela powoli przemienia się w sanktuarium. Pielgrzymów bowiem stale przybywa. Grupy szkolne, członkowie ruchów, bractwa kapłańskie, z północnej Francji, z regionu paryskiego, a nawet z Anglii czy Japonii - opowiada 92-letni kościelny, mianowany jeszcze przez ks. Hamela. Wspomina, że w przeszłości kościół często bywał zamknięty. Teraz pozostaje otwarty przez cały dzień.

Jak informuje tygodnik „Famille Chrétienne”, pielgrzymi przybywający do Saint-Étienne-du-Rouvray adorują krzyż zbezczeszczony podczas ataku i całują prosty drewniany ołtarz, na którym wciąż widnieją ślady zadanych nożem ciosów. O życiu kapłana męczennika opowiada s. Danièle, która 26 lipca 2016 r. uczestniczyła we Mszy, podczas której do kościoła wtargnęli terroryści. Jej udało się uciec przez zakrystię i powiadomić policję. Dziś niechętnie wraca do tamtych wydarzeń. Woli opowiadać o niespodziewanych owocach tego męczeństwa również w lokalnej społeczności muzułmańskiej.

CZYTAJ DALEJ

Ks. Ripamonti: jesteśmy świadkami wycofywania się z prawa do azylu w Europie

2024-04-18 17:39

[ TEMATY ]

Unia Europejska

Włochy

migracja

Ks. Ripamonti

robertopierucci/pl.fotolia.com

W Europie jesteśmy świadkami wycofywania się z prawa do azylu - uważa ks. Camillo Ripamonti, kierujący Centro Astalli - jezuickim ośrodkiem dla uchodźców w Rzymie. Postawę taką sankcjonuje, jego zdaniem, Pakt Migracyjny, przyjęty kilka dni temu przez Parlament Europejski.

Według niego fakty i sytuacje z 2023 roku pokazały, że „zjawiska migracji nie rozwiązuje się poprzez outsourcing [kierowanie migrantów do krajów trzecich - KAI], push-backi, brak realnej polityki ratowniczej na morzu i przyspieszone procedury na granicy”. „Tego, co uważa się za problem migracyjny, nie rozwiązuje się poprzez usuwanie ludzi z ziemi europejskiej, ale poprzez usuwanie przyczyn przymusowej migracji” - wskazał włoski duchowny.

CZYTAJ DALEJ

Rozważania na niedzielę: Jak rozpoznać oszusta?

2024-04-19 08:48

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

Mat.prasowy

Zaczęło się dość zwyczajnie – od zakupu żelazka w jednym z domów handlowych. Piękne, błyszczące, z obietnicą trwałości i gwarancji. Niestety, rzeczywistość szybko zweryfikowała te obietnice. To moje doświadczenie stało się punktem wyjścia do głębszej refleksji o tym, jak w naszym świecie pełnym najemników i chwilowych obietnic trudno jest znaleźć prawdziwą odpowiedzialność i wsparcie.

Porównuję to do sytuacji duchowej, w której wielu mówi, że nie potrzebujemy wiary, religii, czy duchowych wartości, skupiając się wyłącznie na edukacji i umiejętnościach praktycznych. Jednak gdy życie stawia nas przed trudnymi wyzwaniami, okazuje się, że brak tych wartości odczuwamy najbardziej. W odcinku opowiem także o Sigrid Undset, noblistce, która mimo ateistycznego wychowania, odnalazła swoją duchową drogę, co znacząco wpłynęło na jej życie i twórczość.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję