Reklama

Z Krasnobrodu przez obozy i obczyznę do rodzinnych stron

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wśród szeregowych kapłanów, z których każdy ma swoją niepowtarzalną historię, już to z racji swej osobowości, jak też z racji warunków pracy i własnych doświadczeń duszpasterskich, niekiedy pozostających wyłączną własnością „zabieraną do grobu”, pojawiają się tacy, wokół których tworzą się legendy pokonujące czas…
Ks. Mieczysław Cisło

Kapłańską legendą, pokonującą czas był niewątpliwie zmarły przed dwudziestoma laty ks. Marcin Bardel, kapłan diecezji lubelskiej, wywodzący się z archidiecezji krakowskiej, z Kobielnika. Jego historia jest świadectwem zaufania Bogu we wszystkich okolicznościach życia.
Przyszedł na świat w 1912 r. Żyjący w ogromnej biedzie rodzice posłali go do gimnazjum w Myślenicach, aby mógł zdobyć wykształcenie i maturę. Okupili to ogromnym wyrzeczeniem. Ks. Bardel tak wspominał swojego ojca: „Gdy byliśmy we dwóch w gimnazjum, to tata chodził do nas co tydzień przez Łysinę i Chełm - cztery godziny w jedną stronę i cztery godziny z powrotem… a w obydwie strony dźwigał ciężki plecak… A więc dźwigał dwa bochenki chleba, po jednym dla każdego na tydzień, no i masło, jajka oraz bieliznę… I tak chodził przez dziesięć lat”.
Po zdaniu matury w 1933 r. Marcin Bardel pragnął wstąpić do seminarium. Złożył stosowne dokumenty w rektoracie Krakowskiego Seminarium Duchownego, jednak bezskutecznie, gdyż przed nim zgłosiło się 130 kandydatów, a wolnych miejsc było zaledwie 30…
Niezrażony tym szukał dalej i w ten sposób zapukał do furty seminaryjnej w Lublinie. Tam, z dala od rodzinnych stron, przez kilka lat przygotowywał się do święceń kapłańskich, które przyjął tuż przed Bożym Narodzeniem w 1938 r.
„Święcenia. Trochę smutno, że z domu nikt nie przyjedzie, a chciałoby się dzielić radością ze wszystkimi. Ale z drugiej strony byłem zadowolony, że nie narażę nikogo na duże zmęczenie, jazdę tak daleką i do tego w zimie… Co się wtedy przeżywa, to tylko wie ten i ten zrozumie, kto to przechodził. To trzeba zamknąć i zachować głęboko dla siebie. Amen”. - wspominał po latach.
Po święceniach ks. Bardel został wikariuszem w Krasnobrodzie. Tam po niespełna roku zastała go wojna. W kilka miesięcy po jej wybuchu został aresztowany. Przyczyną była jego postawa i znamienne motto z kazania z pierwszej niedzieli października 1939 r.: „Cokolwiek było, cokolwiek się stanie, jedno wiem tylko - Polska zmartwychwstanie…”.
O jego niezwykłej sile ducha świadczy fakt, że mógł ratować się ucieczką, ale nie uczynił tego, gdyż uważał, że nie powinien unikać cierpienia. Pisał: „Jechaliśmy w kierunku Zamościa. Koło wioski Kosobudy zatrzymaliśmy się. Gestapowcy poszli jeszcze na wioski po nowe ofiary. (…) Myślę, może by tak spróbować ucieczki… drzwi otwarte, a niedaleko żyto falowało spokojnie i jakby zachęcająco - skok w to żyto, dalej wioska i las, i wolność. Zostałem jednak, chciałem i ja trochę pocierpieć, a wiedziałem, słyszałem i widziałem, jak inni cierpieli. Nie chciałem i ja być inny, nie chciałem dobrowolnie się od tego uchylać, ale łącznie z innymi cierpieć… a wszystko z myślą o wyższych sprawach…”.
W ten sposób ks. Bardel znalazł się obozach, najpierw w Sachsenhausen, potem w Dachau. Sam po latach powie, że to był koszmar. Esesmani prześcigali się w tym, ilu który więźniów wykończy. Na ks. Bardelu robiono straszne doświadczenia medyczne, które na trwałe pozbawiły go zdrowia.
„Rok 1942 to był chyba dla nas najcięższy rok i najbardziej krytyczny. Wszyscy byliśmy jak chodzące szkielety. Noga była cieńsza niż ręka. Człowiek to wyschnięty wiórek. Ważyłem niecałe 40 kilogramów” - napisze po latach. Koszmar obozu nie zniszczył jednak jego ducha, wręcz przeciwnie przyczynił się do osiągnięcia przez niego dojrzałej osobowości kapłańskiej. Był m.in. współautorem wyjątkowego tekstu - aktu oddania się Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, który polscy księża złożyli 3 marca 1944 r. w obozie koncentracyjnym w Dachau. Tam również wraz z innymi więźniami oddał się pod opiekę św. Józefa. Napisze: „Tak to Święty Józef, któremu wszyscy tydzień temu się ofiarowali, sprawił, że uniknęliśmy zagłady w ostatnich minutach. Mówią, że nie ma cudów. Są!”.
Wojna się skończyła, ale mnóstwo dzieci, które przeżyły obóz, utraciło w nim swoich najbliższych, pozostało sierotami. To nimi oraz Polakami na Zachodzie, którzy po wojnie stracili jakąkolwiek przynależność państwową, postanowił zaopiekować się ks. Bardel. Nie wrócił do Polski, za którą tak bardzo tęsknił, gdyż czuł obowiązek pracy dla tych ludzi. Służył Polakom na emigracji, szczególnie w Anglii, przez ponad 20 lat. Był wychowawcą w Szkole Morskiej w Londywood oraz Szkole Technicznej w Lilford. Na obczyźnie w trosce o dusze rodaków założył Sodalicję Mariańską. Kiedy w Polsce stawiano pomniki na Tysiąclecie Chrztu Polski, ks. Bardel wraz z grupą zapaleńców zostawił w Anglii ślad tej rocznicy, fundując kościół dla katolickiej społeczności swoich rodaków w Luton.
Do Kobielnika powrócił w 1967 r. Schorowany, wysłużony, cieszył się życiem w rodzinnych stronach jeszcze 20 lat. W rodzinnym domu pod beskidzkim wzniesieniem Lubomira w domowej kaplicy sprawował każdego dnia Najświętszą Ofiarę. Tam odwiedził go ówczesny metropolita krakowski kard. Karol Wojtyła i zapamiętał tego niezwykłego księdza. Już jako Papież pytał o „tego księdza, który mieszka w lesie”.
Do dzisiaj wojenne pokolenie parafian z Krasnobrodu przechowuje w pamięci sylwetkę ks. Marcina Bardela. Z wielką sympatią i wzruszeniem jest wspominany również przez swoich krajanów z Kobielnika i całej parafii Wiśniowa - jako cudowny człowiek, wierny kapłan i ofiarny patriota.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2007-12-31 00:00

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Samarytanin otrzymuje od Jezusa misję: Idź!

2025-10-07 11:04

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Adobe Stock

Samarytanin otrzymuje od Jezusa misję: Idź! Znajdź tamtych, ciągle jeszcze zagubionych, pozbawionych wiary, którzy nie rozpoznali Dawcy życia, lecz zobaczyli we Mnie tylko zwyczajnego lekarza. Taką misję wyznacza Jezus także mnie.

Zdarzyło się, że Jezus, zmierzając do Jeruzalem, przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: «Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami!» Na ten widok rzekł do nich: «Idźcie, pokażcie się kapłanom!» A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich, widząc, że jest uzdrowiony, wrócił, chwaląc Boga donośnym głosem, padł na twarz u Jego nóg i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: «Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Czy się nie znalazł nikt, kto by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec?» Do niego zaś rzekł: «Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła».
CZYTAJ DALEJ

Świadectwo: znaleziona w śmietniku figura Matki Bożej, nawrócenie, zupełna przemiana

2025-10-06 07:48

[ TEMATY ]

świadectwo

YouTube zrzut ekranu

Znaleziona w śmietniku figura Matki Bożej

Znaleziona w śmietniku figura Matki Bożej

W święto Matki Bożej Różańcowej 7 października odbędzie się premiera filmu dokumentalnego „Broken Mary: The Kevin Matthews Story” (Zniszczona Maryja: historia Kevina Matthewsa). Opowiada on o duchowej przemianie tytułowego bohatera pod wpływem znalezionej w śmietniku figury Matki Bożej, którą odnowił i z którą obecnie podróżuje po Stanach Zjednoczonych.

Kevin Matthews był u szczytu kariery jako jeden z najpopularniejszych prezenterów radiowych Chicago przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku. Imprezował z zawodowymi sportowcami i celebrytami, a w najlepszym okresie jego audycji słuchało nawet 10 milionów ludzi tygodniowo. Ale pewnego razu otrzymał diagnozę lekarską, która odmieniła jego życie. Największa jednak przemiana dokonała się w nim wtedy, gdy w śmietniku znalazł zniszczony posąg Matki Bożej, dzięki któremu odkrył na nowo prawdziwy sens swojego życia.
CZYTAJ DALEJ

Odmawianie różańca leczy?

2025-10-07 17:57

[ TEMATY ]

różaniec

modlitwa różańcowa

Karol Porwich/Niedziela

Modlitwa różańcowa ma wiele wspólnego z zaufaniem i wewnętrznym spokojem, co potwierdziły niedawno badania naukowe: grupa badawcza pod kierownictwem docenta dr. Michaela Teuta z berlińskiego szpitala Charité zbadała wpływ modlitwy maryjnej na samopoczucie fizyczne modlących się osób.

Według analizy naukowców, regularne odmawianie różańca jest szczególnie zdrowe. “Tradycyjna modlitwa maryjna nie tylko stabilizuje zdrowie, ale także pozwala modlącym się przyjąć postawę zaufania i opanowania, co często jest kluczowe np. dla pozytywnego radzenia sobie z chorobą” - powiedział lekarz Michael Teut w rozmowie z austriacką agencją katolicką Kathpress.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję