Grzegorz Kryszczuk: W noclegowni przy ul. Małachowskiego we Wrocławiu wprowadzono kwarantannę, po tym jak wykryto u jednej z osób tam mieszkających koronawirusa. Jak sytuacja wygląda w ogrzewalni św. Brata Alberta przy ul. Gajowickiej?
Andrzej Ptak: Jest stabilnie. Dla nas priorytetem jest zabezpieczenie tych 60 osób, które obecnie przebywają w ogrzewalni. Wprowadziliśmy dłuższe, kilkudniowe dyżury opiekunów, aby zminimalizować rotację personelu. Zapewniamy całodzienne posiłki, na razie z tym nie ma problemu. Jednym z produktów, który kupujemy to tytoń.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
To pewna nowość. W pierwszej chwili pomyślałem, że to przejęzyczenie.
Absolutnie nie. Tytoń to kluczowa sprawa w utrzymaniu w miarę bezpiecznych warunków bytowych. Mając zapasy papierosów zatrzymujemy osobę w ogrzewalni. Ona nie musi wychodzić niepotrzebna na miasto, szukać niedopałków i tym samy siebie i innych zarażać.
Jednak przedłużający się stan epidemii może w konsekwencji wpłynąć niekorzystnie na pomoc osobom bezdomnym?
Na horyzoncie naszych działań pojawia się widmo „głodnej ulicy”. I to wyzwanie będzie w najbliższym czasie dla nas najtrudniejsze. Prowadzimy dalej mini StreetBus, w którym nasi streetworkerzy wydają z autobusu jedzenie osobom potrzebującym – gorącą zupę, chleb oraz suchy prowiant. Osób głodnych jest coraz więcej, wczoraj w nocy mieliśmy 89, dzisiaj spodziewamy się ponad setki. W kolejnych dniach ta liczba zdecydowanie się zwiększy.
To duże wyzwanie przed Wami. Budujące jest to, że zauważacie pewne ruchy i na nie reagujecie.
Tradycyjnie rozumiana pomoc osobom bezdomnym schodzi na boczny tor. Teraz skupiamy się przede wszystkim na tym, żeby uchronić tych ludzi przed zakażeniem Covid-19. Osoby bezdomne to grupa największego ryzyka, ponieważ często nie mają dostępu do podstawowych środków higieny osobistej, takich jak mydło, czysty ręcznik czy ciepła woda. Środki dezynfekujące na bazie spirytusu to osobny problem z jakim się borykamy. Nie mamy dostępu do testów na koronawirusa więc działamy z pewna niepewnością, licząc na skuteczność naszych działań prewencyjnych.
Reklama
Osoby bezdomne zaangażowane są również w wiele różnych projektów, które prowadzi MiserArt. Projektowanie, sztuka designu, wypiekanie chleba - to tylko niektóre z nich. Rozumiem, że tu też wprowadziliście pewne obostrzenia?
W zasadzie to zmieniliśmy całkowicie charakter naszych działań. Siedzibę MiserArt przy ul. Cybulskiego przekształciliśmy w logistyczne centrum zaopatrzeniowe dla ogrzewalni. Robimy różne akcje, które umożliwią nam świadczenie pomocy. Na czas pandemii zawiesiliśmy produkcję naszych wyrobów i czekamy na rozwój wydarzeń. MiserArt jest na razie bezpieczną strefą. 4 osoby, które zajmują się logistyką, mieszkają tu na stałe,ponieważ chcemy zminimalizować ryzyko zarażenia.
Czy my wrocławianie, możemy włączyć się w pomoc?
Oczywiście, że tak. Wprowadziliśmy pewne rozwiązania, które pozwalają na pomoc, jednocześnie minimalizując ryzyko zarażenia. Pod siedzibą MiserArt przy ul. Cybulskiego ustawiliśmy specjalne stoły, na których można zostawiać potrzebne produkty. Stoły pełnią funkcję tzw. śluzy bezpieczeństwa. Robimy kwarantannę na to co ludzie przyniosą, tak żeby nie było bezpośredniego kontaktu z pracownikami. Pilnie potrzebujemy środki opatrunkowe, które przyjmiemy w każdych ilościach. Brakuje nam podstawowych leków przeciwbólowych i przeciwgorączkowych np. apap.
A jeżeli sami chcemy pomóc osobie bezdomnej?
Zachowajmy dużą ostrożność i nie zbliżajmy się do nich. Przypominam, że bezpieczna odległość wynosi 2 metry. Prowadzimy działania prewencyjne i zamówiliśmy do druku specjalne ulotki informacyjne, które rozdamy osobom bezdomnym. Napisaliśmy czym jest koronawirus, jak można się zarazić i co zrobić, żeby być w miarę bezpiecznym. Musimy ich przede wszystkim edukować, bo często nie wiedzą jaka jest dramatyczna sytuacja. Jest to bardzo trudne, bo w metodzie streetwork, w której jeszcze się uczymy, bliska relacja i bliski kontakt jest podstawą.
Reklama
Puste ulice nie pomagają chyba osobom z bezdomnością w codziennym życiu?
W tej sytuacji, kiedy na ulicach nie ma ludzi, sklepy są pozamykane, życie takich osób jest co raz bardziej trudne. To co dawniej było dla nich takim miejscem do uzyskania pożywienia, czy drobnego zarobku jest niedostępne. Nie widać przechodniów, bezdomni zostali sami na ulicy z gołębiami. Rośnie w nich lęk spowodowany niewiedzą i brakiem dostępu do bieżących wiadomości.
Jakie są plany na najbliższe dni i tygodnie?
Rozważamy z władzami miasta czy nie przedłużyć działania Streetbusa, który rozwozi jedzenie. Pierwotnie mieliśmy skończyć ten projekt 12 kwietnia, ale ze względu na koronawirusa widzimy potrzebę przedłużenia akcji. Dynamika zmian jest bardzo duża, bo to co jeszcze wczoraj było dobrym rozwiązaniem, dziś może zaszkodzić. Zapasy jedzenia mamy jeszcze na tydzień, ale potem ugotowanie 80 litrów zupy będzie dla nas ogromnym wyzwaniem. Rozważany jest pomysł rozdawania bezdomnym, którzy żyją na ulicy 3 sztuk papierosów dziennie. Po to, aby nie szukali niedopałków po śmietnikach i tym samym nie wystawiali się na zarażenie. To są dla nas trudne decyzje, ale w obliczu pandemii konieczne i niezbędne.