historyk, felietonista, z-ca dyrektora Centrum Szkoleniowego Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej w Szczecinie
Stoi sobie w Szczecinie na pl. Żołnierza. Niegdyś pełen chwały, dzisiaj ledwie widoczny. Kiedyś gwiazdą na szczycie dumnie głosił sławę sowieckiego oręża, notable pod nim kwiaty składali i nad wyraz drętwe mowy z szacunkiem głosili - dziś gwiazdy jest pozbawiony, a słuchać może co najwyżej opowieści okolicznych piwoszy. Szczeciński Pomnik Wdzięczności niszczeje smutno w centrum miasta, bo z jednej strony grosza nikt na niego nie chce wyłożyć, z drugiej strach z nim cokolwiek uczynić, żeby awantury nie wywołać. Może miejsce pechowe? Przed wojną w tym mniej więcej miejscu stał konny pomnik cesarza Wilhelma I. Pomnik też był wyrazem wdzięczności, bo cesarz na miasta portowe, w tym Szczecin, przeznaczył ogromne kontrybucje zapłacone przez Francję po wojnie przegranej w 1871 r. Miasto pięknie się rozwinęło, a cesarzowi ufundowało pomnik. Pomnik był dostojny i wysoki, grenadierzy w spiżu wykuci otaczali postument, tylko fujara rzeźbiarz nie wiedział, jak koń się porusza: kazał mu jak wielbłądowi nogi stawiać - dwie lewe do przodu, dwie prawe do tyłu. W 1945 r. gestapo na grenadierach, koniu i jego cesarskiej mości wieszało defetystów, po wojnie wszyscy zostali przetopieni, a uzyskany metal wykorzystano do odlania pomnika księcia Józefa Poniatowskiego. Dziś zerka sobie nań codziennie Pan Prezydent…
Teraz nasz prosowiecki pomnik wywołał dyskusję w związku z pomnikową awanturą w Estonii i planami ministra Ujazdowskiego. Jedni wołają: nie mamy powodu do wdzięczności Sowietom, przeciwnie, stawiać trzeba pomniki ofiarom sowietyzmu! Stalin dał Szczecin Polakom nie z miłości do nas, nie mówiąc o tym, że dając miasto, sam się go nie pozbawiał, skoro nas uważał za całkowicie sobie podporządkowanych. Inni mówią: to nasza historia, historii należy się szacunek. Tej historii nie zmienimy, wyrośliśmy z niej - nie zabijajmy pamięci o sobie, bo bez tej pamięci zginiemy. Co robić?
Najpierw odróżnić pamięć od upamiętniania. Pamiętać powinniśmy o całej naszej historii, dbać musimy o to, by kolejne pokolenia znały ją prawdziwą, by wiedziały, kto w tej historii bohater, kto zdrajca. Ale dbałość o historyczną pamięć jest czym innym od upamiętniania. Dla wszystkich zabytków z przeszłości, czy dobre one czy złe, jest miejsce w muzeach, archiwach, skansenach. Dla wszystkich zmarłych i poległych na tej ziemi jest miejsce na cmentarzach - i sprawą kultury i człowieczeństwa jest dbałość o to, by każdy cmentarz był zadbany. Tak jak barbarzyństwem było niegdyś niszczenie cmentarzy niemieckich, tak byłoby barbarzyństwem niszczenie teraz cmentarzy żołnierzy sowieckich. Troska o pamięć nie może być wybiórcza, w przeciwnym razie historia nie będzie nauczycielką życia, a zapomniawszy błędów i zbrodni ryzykujemy, że się powtórzą. Co innego jednak upamiętnianie. Pomnik w sercu miasta to nie tylko historia, to także oddanie czci, to gloryfikacja. Dlaczego mamy czcić ludzi, którzy nas zniewalali lub w zniewalaniu pomagali? Argument, że to nie pomnik dla systemu, tylko dla szeregowego żołnierza, który tu walczył i ginął mnie nie przekonuje. Pomnik dla obcego żołnierza może stać w jego kraju lub u nas na cmentarzu - nie w środku miasta. A to był pomnik służalczy, pomnik aprobaty dla niewoli, którą podle nazwano „przyjaźnią”. Czy w związku z tym pomnik koniecznie należy zniszczyć lub przenieść? Niekoniecznie.
Bywa, że ten sam pomnik lub pomnikowy tekst zmienia sens i znaczenie. Przykład najbardziej znany: pieśń „Boże, coś Polskę”, dziś uważany niemal za polski hymn, kojarzący nam się z czasem opozycji i wzniesionymi w znaku protestu rękoma. Otóż ten hymn został napisany w 1815 r. na cześć cara Aleksandra I, z wdzięczności za przywrócenie na mapę Europy Królestwa Polskiego! Sens pomnikowej pieśni był już zupełnie inny po niespełna 50 latach, w czasie powstania styczniowego. W Szczecinie przy drugiej bramie cmentarnej stoi krzyż żeliwny - został postawiony na cześć niemieckich szczecinian poległych w wojnie prusko-francuskiej. Ale w stanie wojennym stał się Krzyżem Solidarności, to tam układaliśmy wielkie krzyże z kwiatów. Na naszych oczach zmienia się sens Pomnika Czynu Polaków - jego socjalistyczna ideologia dawno została zapomniana, dawne tabliczki zniknęły i orły są coraz bardziej polskie. Teraz tylko dodać nowe tabliczki, te mówiące o naprawdę ważnych wydarzeniach w powojennym Szczecinie i pomnik jest całkiem nasz! Może podobny manewr byłby możliwy w przypadku pomnika na pl. Żołnierza?
Przez wieki był Szczecin miastem, w którym krzyżowały się rozmaite europejskie kultury. Budowali nasze miasto w przeszłości Pomorzanie, Szwedzi, Prusacy, Niemcy, Polacy. Zostawili tu swój ślad Duńczycy, Francuzi, Rosjanie, Czesi. Może nie trzeba tego Rosjanina zdejmować z pomnika, może warto zmienić mu tylko kształt z socrealistycznego na bardziej ludzki i dodać przedstawicieli innych nacji czyniąc z monumentu Pomnik Europejskiej Wymiany Kultur?
Pomóż w rozwoju naszego portalu